„Siostra uparcie twierdziła, że miała romans z moim mężem. Nie wierzyłam w te brednie, dopóki nie zobaczyłam nagrania”

dwie siostry się kłócą fot. Adobe Stock, Kalim
„Chciałam odezwać się do niej i jakoś załagodzić to wszystko. Przemówić do rozsądku, żeby zdała sobie wreszcie sprawę, że ma urojenia. Nie zrobiłam tego, bo zawsze było coś pilniejszego. Najpierw miodowy miesiąc, potem przeprowadzka i urządzanie mieszkania. Z Leszkiem też uznaliśmy sprawę za zamkniętą: Marysi coś odbiło po alkoholu i już”.
/ 02.09.2022 07:15
dwie siostry się kłócą fot. Adobe Stock, Kalim

Przesławna kobieca intuicja z miejsca mi podpowiedziała – wiej stąd, ale nogi nie słuchały, więc ogłupiała czekałam na rozwój wydarzeń.

Marysia po jakiejś brutalnej pyskówce zaczęła tłuc torebką o blat baru i wyzywać barmana od skończonych bydlaków. Na podłogę poleciały jakieś kieliszki. Nie stać mnie było na nic innego, jak tylko skulić się i mieć nadzieję, że Marysia mnie nie zauważy. Wtedy pojawił się bramkarz i złapał Marysię za kołnierz. Uniesiona lekko do góry, moja siostra machała rękami, próbując dosięgnąć pięścią interweniującego faceta.

– Ty bydlaku niemyty, zostaw mnie natychmiast! Słyszysz, co do ciebie mówię?! Puszczaj!

Pani będzie spokojna – rzucił cicho, choć zdecydowanie, bramkarz.

– Sam sobie bądź spokojny, chamie!

– No już! Wychodzimy!

Marysia, próbując wyrwać się z jego uścisku, wykonała energiczny obrót i wtedy stało się, nasze spojrzenia się skrzyżowały.

– Hanka, co tak siedzisz?! Ratuj, Hanka!

Zebrałam torebkę i ruszyłam w stronę baru. Marysia miotała się, próbując złapać dłońmi futrynę wyjściowych drzwi.

– Niech pan doliczy za te rozbite… – pokazałam barmanowi na szkło na podłodze.

To pani znajoma? Niech pani jej powie, że już nie ma tu wjazdu. To kolejna taka awantura.

– Przepraszam. Nie wiem, czy posłucha…

Zwyzywała nas na naszym ślubie

Wyszłam z baru. Marysia siedziała na krawężniku. Z rozmazanym makijażem i podartymi rajstopami wyglądała jak siedem nieszczęść.

– Widziałaś? Widziałaś, co mi zrobili?

– Uspokój się. Chodź.

– Nigdzie nie pójdę, w dupie mam.

– Marysiu, proszę. Zawiozę cię do nas.

– Nie chcę do domu. Ja chcę się zabawić! Masz coś do picia? Jakiś alkohol?

– W domu coś mam.

– To dobra, niech będzie.

Nie widziałam siostry od kilku miesięcy, dokładnie od dnia mojego ślubu z Leszkiem, kiedy to kompletnie pijana zaczęła mnie wyzywać od dziwek i złodziejek, a Leszka od oszustów. Mama z ojcem musieli mocno się natrudzić, żeby ją wywlec z sali weselnej.

– Co to było? O co jej chodzi? – spytał Leszek.

– Nie mam pojęcia. Zachowuje się, jakbym jej ciebie ukradła!

– To absurd. Zawsze ją lubiłem, przecież wiesz, ale nigdy nic… no, wiesz… poważniejszego się pomiędzy nami nie wydarzyło.

– Zapomnijmy. Wytrzeźwieje, to jej przejdzie. Zawsze była trochę szurnięta.

Marysi nie przeszło. Nie odezwała się więcej do nas, a od wspólnych znajomych zaczęły docierać do mnie wieści, że pije coraz więcej i potrafi zachowywać się agresywnie. Czasami chciałam odezwać się do niej i jakoś załagodzić to wszystko. Przemówić do rozsądku, żeby zdała sobie wreszcie sprawę, że ma jakieś urojenia. Nie zrobiłam tego, bo zawsze było coś pilniejszego. Najpierw miodowy miesiąc, potem przeprowadzka i urządzanie mieszkania. Z Leszkiem też uznaliśmy sprawę za zamkniętą: Marysi coś odbiło po alkoholu i już.

Ja nie mogę! A ta dalej swoje!

– Może zawieźć cię gdzie indziej? Do mamy?

– Nie, dlaczego? U mamy raczej nie ma alkoholu. Ja chcę się napić…

– Jestem tobą przerażona, Marysiu.

– Nie ma czym. Najważniejsze, że ty jesteś szczęśliwa… A jesteś szczęśliwa, prawda?

– Nie zaczynaj!

Leszek będzie?

– Nie. Jest we Wrocławiu.

– We Wrocławiu? To dziwne.

– Nie ma w tym nic dziwnego. Tam jest konferencja, na której musi być. Taka praca.

– Przysięgłabym, że nie dalej jak godzinę temu widziałam go w hallu pewnego hoteliku…

– Bredzisz i robisz to tylko po to, żeby mnie wyprowadzić z równowagi.

– Dlaczego miałabym chcieć wyprowadzić cię z równowagi? Przecież jesteś moją siostrą!

– Może właśnie dlatego! Zawsze miałaś do mnie jakiś żal. O wszystko. O miłość mamy, o rzekome lepsze traktowanie, o studia, a teraz o Leszka!

– Daj spokój, o Leszku już zapomniałam. To była tylko przygoda.

– Widzisz? Znów zaczynasz! Nie było między wami żadnej przygody! Nic się nie wydarzyło. Rozmawiałam z Leszkiem i nie mam powodu, żeby mu nie wierzyć.

– Haniu, jak możesz być aż tak naiwna? Siostra! Otrząśnij się. To podstępny dziwkarz jest.

– Jeszcze słowo i cię wyrzucę na ulicę.

– A czy ja coś mówię? Nic nie mówię.

– To nie mów. Chodź na górę.

Puściła mi pewne nagranie...

Pomogłam jej się umyć, dałam swoje rajstopy i nalałam trochę Leszkowej whisky.

– No? Lepiej?

– Dużo lepiej. Dzięki. Kocham cię, siostra. Choć wtedy, jak mnie Leszek oszukał i zastraszył, żebym siedziała cicho, to myślałam, że cię nienawidzę. Jego, skunksa, nienawidzę.

– Może jednak pomyślimy o jakimś lekarzu dla ciebie, dobrze? Na głowę?

– Sama sobie znajdź lekarza. Na oczy.

– Ja akurat bardzo dobrze widzę. Chorą z nienawiści dziewczynę.

– Tak? To co powiesz na to...

Włączyła nagranie na swoim telefonie. Film był trochę niewyraźny, obraz się trząsł, a dźwięk momentami trzaskami rozsadzał uszy.

„…Posłuchaj, pijana wywłoko! Jeszcze raz spróbujesz powiedzieć coś o nas Hance, to obiecuję ci, że wylądujesz w szpitalu… Oszpecę cię, potnę, zrozumiałaś? I nie zbliżaj się do nas więcej! – syczał Leszek.

– Ależ z ciebie tchórz… nie wiem, jak mogłam się w tobie zakochać – to Marysia.

– Jeszcze słowo i…

– I co?!”.

Obraz zamigotał tak, jakby telefon spadał na ziemię. Ekran był czarny, tylko słychać było szamotanie i jakiś stukot. Gapiłam się w ten czarny ekran, nie mogąc uwierzyć w to, co widziałam.

– Możesz mi jeszcze nalać tej whisky, siostra? Sama też się może napij.

– Gdzie on jest? Mówiłaś, że go dziś widziałaś – mój głos drżał niebezpiecznie.

– W tej spelunie „Pod kasztanami”. Z Krysią. Pamiętasz Krysię?

O tak, doskonale pamiętam Krysię.

Czytaj także:
„Dla Mirka byłam tylko >>inwestycją<<. Polował na naiwniaczkę, której wciśnie pierścionek, by dostać wielki spadek”
„Znalazłam u męża rachunek za koronkową bieliznę. Myślałam, że to prezent na rocznicę, ale to był... upominek dla jego kochanki”
„Dzięki ukochanemu żyłam jak księżniczka w bajce. Czar prysł, gdy na romantycznym wyjeździe poznałam jego żonę i dzieci”

Redakcja poleca

REKLAMA