„Córka chciała wrobić mnie w niańczenie dzieciaka, więc pokrzyżowałam jej plany. Straciłam kasę i narobiłam sobie wstydu"

chciałam być sprytna fot. Adobe Stock, Yuliia
„Okazało się, że moja córka z mężem planują urlop w duecie, kompletnie pomijając dziewczynki... No i akurat wtedy, kiedy wreszcie miałabym chwilę tylko dla siebie, a tu proszę!”.
/ 21.12.2024 11:15
chciałam być sprytna fot. Adobe Stock, Yuliia

Cztery lata temu przyszła na świat moja pierwsza wnuczka Basia. Rok po niej urodziła się Ala. Mam zatem dwie cudowne wnuczki i jestem wprost nieprzytomnie szczęśliwa. Kocham je do szaleństwa! Nigdy bym nie przypuszczała, że będę je darzyć tak ogromnym uczuciem. Dla nich zrobiłabym wszystko.

To fantastyczne, tryskające energią, radosne i bardzo bystre łobuziaki. Przy nich nie sposób się nudzić. Bez przerwy coś kombinują, ciągle psocą. Prawdziwe wulkany energii. Cieszy mnie, że mają w sobie tyle życia, choć przyznaję, że momentami czuję się tym trochę wykończona. Ale to chyba dlatego, że w ciągu tygodnia spędzam z nimi całe dni.

Kiedy na świat przyszła Basia, zdecydowałam się zakończyć swoją karierę zawodową i przejść na emeryturę. Z własnej inicjatywy zaoferowałam córce pomoc w opiece nad wnuczką.

Marta przyjęła tę wiadomość z ogromną radością, ponieważ w przeciwnym razie musiałaby posłać dziecko do żłobka. Gdy urodziła się druga wnuczka, Alusia, nie było żadnych wątpliwości, że również będę się nią zajmować. Przecież nie ma lepszej opiekunki dla maluszków niż ich własna babcia, prawda?

Zaczynało mi już trochę brakować energii

Od poniedziałku do piątku zajmowałam się dzieciakami. Stawiałam się u nich o 7 rano i w teorii powinnam być do 16, kiedy ich mama kończyła pracę. W praktyce jednak zostawałam dłużej, albo maluchy nie dawały mi wyjść, albo Marta prosiła, żebym na nią poczekała, bo musiała coś pozałatwiać po drodze.

– Mamo, dasz radę poopiekować się jeszcze nimi przez godzinę? Muszę skoczyć na chwilę na zakupy, okej? – zadzwoniła zaraz po pracy.

– No pewnie. Kup po drodze kilka podstawowych rzeczy, bo brakuje nam jajek i masła w domu – powiedziałam.

– Nie chodzi mi o zakupy spożywcze. Planuję iść do sklepu z meblami, bo chciałabym nową sofę. Wrócę koło osiemnastej... Ściskam cię, mamo!

– A co z Jankiem? – spytałam o męża córki.

– Dzisiaj ma jakieś spotkanie, wróci późnym wieczorem...

Takich sytuacji było coraz więcej. Nie denerwowało mnie to jednak. Rozumiałam, że Kasia i Marek harowali jak woły, a każdemu z nich wiele spraw zaprzątało głowę. Nie raz i nie dwa zostawałam zatem z wnukami przez cały weekend.

Powody były różne. Raz musieli jechać coś załatwić w delegacji, kiedy indziej ktoś zaprosił ich na grilla. Zdarzyło się też, że po prostu mieli ochotę wyskoczyć we dwoje do kina albo do jakiejś restauracji. Doskonale to rozumiałam – sama przecież kiedyś byłam młoda. Co więcej, cieszyło mnie, że w ich związku wszystko gra i chciałam, żeby mieli chwilę oddechu.

Mój małżonek patrzył z innej perspektywy

– A może ty nie potrzebujesz chwili wytchnienia, skoro oni tak bardzo jej chcą? – irytował się mój mąż, kiedy wspomniałam o tym, że w weekend przyjadą do nas wnuczęta i zostaną na noc.

– Ale my spędzamy ze sobą niemal każdą wolną chwilę. Praktycznie co wieczór jesteśmy tylko we dwoje. I niemal wszystkie weekendy mamy dla siebie.

– Mimo wszystko spędzasz więcej czasu u Marty aniżeli we własnych czterech ścianach.

– Twoja wypowiedź sugeruje, jakbyś sam nie przepadał za wizytami u nich. Doskonale zdaję sobie sprawę z twojego uwielbienia dla naszych uroczych brzdąców.

– To zupełnie inna kwestia. Nie rozmawiamy teraz o dzieciach, a o tym, jak Marta podchodzi do twojego wolnego czasu. Ona go lekceważy.

– Nic podobnego, ona bardzo go docenia. Wielokrotnie daje mi to do zrozumienia – starałam się go przekonać, choć w głębi duszy czułam, że Marta uważa moją pomoc za coś naturalnego; coś, do czego ma pełne prawo.

On też uwielbiał nasze wnuki i niejednokrotnie służył mi pomocą przy opiece nad nimi. Jednak zdarzało się, że puszczały mu nerwy i się gniewał na naszą córkę. Miał jej za złe, że korzysta z naszej pomocy przy każdej sposobności. Czułam się więc jak między młotem a kowadłem, ale zawsze jakoś udawało mi się załagodzić sytuację między nimi.

Nie było łatwo, musiałam się nieźle namęczyć. Z jednej strony trzeba było nadążyć za wnukami, a z drugiej bez przerwy negocjować z małżonkiem. Do tego jeszcze namawiałam córkę, żeby wracała prosto z roboty. Uważam się za osobę spokojną i tolerancyjną, dlatego zdawałam sobie sprawę, że musimy dojść do porozumienia. Zależało mi na tym, żebyśmy wszyscy byli zadowoleni.

Jednak w końcu mój spokój ducha się wyczerpał. Przyczyną była beztroska mojej starszej wnusi.

Wnuczka się wygadała

Bystra jak zawsze Basia oglądała ze mną kreskówkę. W bajce mały gryzoń albo zając szykował się do wyjazdu gdzieś, gdzie słońce mocno przygrzewa. I nagle Basia, bezpośrednia jak to ona, wygadała się przede mną, że rodzice także wykupują wczasy poza granicami kraju.

– Patrz! – podeszła do szafki i wyciągnęła barwne ulotki.

Z zaciekawieniem chwyciłam ulotki i zaczęłam je przeglądać. Na fotografiach widniały zachwycające plaże Hiszpanii. Oglądałam te cudowne zakątki, ciesząc się, że moje pociechy zabiorą swoje dzieciaki na tak fantastyczne wakacje. Nagle jednak coś mnie tknęło.

Ośrodek wypoczynkowy promowany na tych obrazkach reklamował się jako miejsce przeznaczone wyłącznie dla par. Nie dla rodziny z dziećmi, lecz dla świeżo upieczonych małżonków oraz partnerów pragnących na nowo rozniecić płomień miłości.

Okazało się, że moja córka z mężem planują urlop w duecie, kompletnie pomijając dziewczynki... No i akurat wtedy, kiedy wreszcie miałabym chwilę tylko dla siebie, a tu proszę! Im się zachciało spontanicznie wyskoczyć na jakieś miłosne wojaże do Hiszpanii. O nie, nie ma mowy! Tego już za wiele – nawet jak dla mnie!

Wpadłam do domu nieźle wkurzona i wszystko wyśpiewałam swojemu mężowi. Tak się wściekł, że od razu chciał zadzwonić do córki, żeby jej powiedzieć całą prawdę prosto w oczy. Wykrzyczeć, że kiepsko nas traktuje, że teraz to już konkretnie przebrała miarkę. Zaczął nawet gadać, że powinnam dać sobie spokój z chodzeniem do dzieciaków.

Mimo to, nie miałam zamiaru, aby moja odpłata miała jakikolwiek wpływ na dziewczynki. Wpadłam na zupełnie inny pomysł.

Rozmowa przebiegła w niespodziewany sposób

Wykonałam telefon do córki i podczas niezobowiązującej pogawędki podpytałam ją, w jakim terminie planują wziąć urlop. Kiedy tylko zdobyłam od niej te wiadomości, od razu zasiadłam przed komputerem i rozpoczęłam poszukiwania wakacji dla siebie i mojego małżonka, dokładnie w tym samym okresie.

Po dwóch dobach udało nam się wybrać hotel położony nad Bałtykiem i natychmiast przelaliśmy na jego konto zaliczkę opiewającą na kwotę tysiąca pięciuset złotych. W tamtej chwili pomyślałam sobie: "Szach i mat".

W sumie to przez spory kawał czasu w ogóle nie pisnęłam Marcie ani słówka odnośnie tego, że już zarezerwowaliśmy sobie wyjazd. Wiecie, bardzo zależało mi na tym, żeby dopiec jej porządnie i rzucić informacją o naszej niemożności zajęcia się jej pociechami w krytycznym momencie. Wyczekiwałam tylko, aż w końcu przyjdzie do mnie z pytaniem, czy istnieje taka opcja, że zostawiłaby u nas dzieciaki. No i wreszcie nadszedł ten upragniony dzień – jakoś pod sam koniec wakacji.

Zdziwiłam się, gdy moja córka poruszyła ten temat dość formalnie, w trakcie naszego obiadu w niedzielę. Byłam mocno zaskoczona, że zrobiła to gdy jej tata był z nami przy stole. Zazwyczaj omawiała takie kwestie wyłącznie ze mną, na osobności, mając nadzieję, że później ja namówię go do tego, co planuje. Jednak tego dnia podeszła do sprawy zupełnie inaczej niż zwykle.

– Słuchajcie! – ogłosiła podniosłym tonem, podnosząc się z krzesła. – Chcemy wam coś istotnego przekazać.

– Chyba się domyślam co… – mruknął cicho tata, spoglądając na mnie znacząco, a Marta popatrzyła na niego zaskoczona, lecz kontynuowała bez onieśmielenia.

– Sporo o tym myśleliśmy i stwierdziliśmy, że skoro poświęcasz masę czasu na opiekę nad maluchami, to może byś mogła…

– Nie, przykro mi, ale to niemożliwe. Wybacz, lecz to dla mnie za dużo! – w końcu puściły mi nerwy, bo od pewnego czasu buzowały we mnie silne uczucia. – Zdaję sobie sprawę, że są dla mnie najważniejsze na świecie i zrobiłabym dla nich wszystko, ale ja również marzę o chwili wytchnienia. A ty oczekujesz, żebym zajmowała się wnuczkami nawet podczas waszych romantycznych wczasów? To przecież jedyne dwa tygodnie w całym roku, które mogę spędzić wyłącznie z twoim ojcem. On naprawdę tęskni za moim towarzystwem! – ciągnęłam swój wywód.

– Racja! To zdecydowanie zbyt wygórowane oczekiwania! – przyznał mi rację mąż, a nasza córka wpatrywała się w nas wzrokiem pełnym zdziwienia, jakby zobaczyła ducha.

– O matko, ale o co ci chodzi? Mamo, planowaliśmy podziękować wam, że zajmujecie się wnuczkami i wysłać was na urlop. Spójrz tylko na to. Podobno to najbardziej romantyczny hotel w całej Hiszpanii. Mają tam nawet specjalną strefę dla starszych ludzi, którzy pragną cieszyć się sobą, poczuć się znowu młodo, odnaleźć siebie z dawnych lat. Wpadłam na pomysł, że moglibyście się tam wybrać, podczas gdy my zabierzemy dziewczynki na morze.

– No to... to gdzie byśmy polecieli...? – wybełkotałam zaskoczona.

– Jak to gdzie? Do tego kurortu w Hiszpanii, gdzie zarezerwowaliśmy dla was wakacje. O co chodzi? – dopytywała się córka.

Było pięknie

Stałam jak sparaliżowana, nie mogąc wykrztusić ani jednego słowa, podczas gdy mój mąż trwał nieruchomo niczym posąg. Czułam się tak zawstydzona, że kompletnie nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Po chwili podniosłam się z miejsca i podziękowałam naszej córce oraz zięciowi, ledwo powstrzymując napływające do oczu łzy. Nawet nie zająknęłam się na temat naszej rezerwacji w nadmorskim kurorcie. Jedyne, co mi pozostało, to pogodzić się z utratą sporej kwoty wpłaconej zaliczki na ten wyjazd.

Jednak hotel, który zafundowały nam dzieci, okazał się tak fantastycznym miejscem, że natychmiast wyrzuciłam z głowy te zmarnowane pieniądze. Spędziliśmy tam naprawdę cudowne chwile. Przyznaję jednak, że pod koniec drugiego tygodnia zaczęła mi już okropnie doskwierać tęsknota za wnuczkami.

Helena, lat 62

Czytaj także:„Wychowałam 2 leniwe damesy, które palcem nie kiwną, by mi pomóc. Gdybym się przewróciła, nawet by mnie nie podniosły”„Szwagier skacze wokół mojej siostry jakby była udzielną księżną. Obrażona damulka zadziera nosa, ale już ja jej pokażę”„Wiem, że nie powinnam, ale przeczytałam pamiętnik córki. To, czego się dowiedziałam, totalnie mnie zniszczyło”

Redakcja poleca

REKLAMA