„Radek nie ukrywał, że ma żonę. Powiedział mi o tym na 2 randce. Sądziłam, że się rozwiedzie, a tymczasem jego żona jest w ciąży"

Mąż wyliczał mi pieniądze fot. Adobe Stock, New Africa
„Chciałam zapomnieć o nim choć na chwilę, wyrzucić z serca tęsknotę Nie mogłam tej nocy zasnąć. Kochałam Radka, chociaż okazał się takim draniem. Nadal wierzyłam w naszą miłość. Nie widziałam jednak możliwości rozwiązania tego wszystkiego".
/ 07.10.2022 11:05
Mąż wyliczał mi pieniądze fot. Adobe Stock, New Africa

Nie ukrywał, że ma żonę, powiedział mi o tym na drugiej randce. Zostałam z nim, bo sądziłam, że się rozwiedzie.

– Co ty mi tu opowiadasz? – zawołałam wściekła. – Jakim cudem twoja żona może być w ciąży? Przecież ze sobą nie sypiacie!

– No właśnie, zaraz ci to wytłumaczę. Pamiętasz, jak były…

– Nienawidzę cię! – wrzasnęłam i zerwałam się z ławki.

Wypadłam z parku i zaczęłam biec przed siebie, najszybciej jak umiałam. Serce o mało nie rozsadziło mi klatki piersiowej, tak mocno biło. Dopiero za rogiem ulicy, ledwo dysząc, zatrzymałam się i oparłam o ścianę budynku. A potem zsunęłam po niej na chodnik.

Z emocji i wysiłku brakowało mi tchu

Ludzie oglądali się na mnie, patrzyli z zaciekawieniem. Ale było mi wszystko jedno, co ktoś pomyśli. Mój piękny świat, który budowałam od ponad pół roku, właśnie się zawalił. Radka poznałam siedem miesięcy wcześniej. Już na drugim spotkaniu powiedział mi o tym, że ma żonę.

– Tkwię w tym związku od kilku lat. Z Matyldą zupełnie nic mnie już nie łączy, ona też tak czuje, to widać – tłumaczył. – Nie sypiamy ze sobą, nie rozmawiamy ze sobą.

– To dlaczego jeszcze razem jesteście? – zapytałam. – Dotąd nie miałem powodu, żeby to zmieniać – zawiesił głos. – Ale czuję, że teraz będę miał… – dodał, patrząc mi głęboko w oczy.

Nie chciałam wiązać się z żonatym, ale rozwodnik to co innego. Miałam co najmniej trzy koleżanki, które spotykały się z facetami z odzysku. To teraz na porządku dziennym. W zasadzie nierozwiedziony mężczyzna po trzydziestce uchodzi za starego kawalera i budzi podejrzenia. Skoro dotąd nie założył rodziny, coś musi być z nim nie tak.

Dlatego postanowiłam nie robić dramatu z małżeństwa Radka. Nie mógł jej zostawić, dopóki nie doszła do siebie po operacji

– Jeżeli szybko się rozwiedzie, to wkrótce nie będę pamiętała, że miał żonę! – przekonywałam sama siebie.

Brakowało mi silnej woli, żeby czekać, aż będzie wolny, więc… nie czekałam. Jak to mówią, krew nie woda. Przy nim moje życie nabrało blasku. Miałam z kim dzielić radości i smutki. Miałam się do kogo przytulić. Nie spotykaliśmy się często, bo Radek dużo pracował.

Jednak z każdym tygodniem nabierałam pewności, że to jest mężczyzna, z którym chciałabym być. Zostawienie żony okazało się trudniejsze, niż się na początku zdawało.

Matylda miała kłopoty zdrowotne

Czekała ją skomplikowana operacja oczu, już kolejna. Radek nie mógł jej zostawić w takim momencie. To, że niczego już do niej nie czuł, nie znaczyło, że jest złym i nieczułym człowiekiem. Jeszcze bardziej go za to kochałam. Miał takie dobre serce!

Termin operacji kilka razy przekładano. Kiedy wreszcie było po wszystkim, Radek musiał się zająć żoną w okresie powrotu do zdrowia – biedaczka nie miała żadnej rodziny.

– Przepraszam, że tyle to trwa, kochanie. Wszystko ci niedługo wynagrodzę – zapewniał mnie. – Trudno, żebyś zostawił ją samą sobie, to zrozumiałe.

– Jesteś taka tolerancyjna! Miej jakąś wadę kobieto, bo bycie z takim ideałem jest zawstydzające! – zawołał i objął mnie mocno, a ja roześmiałam się.

Nigdy wcześniej nie myślałam, że można być aż tak szczęśliwą. Jednak teraz to szczęście runęło. Siedziałam na ulicy zalana łzami, a w uszach huczały mi słowa:

Matylda jest w ciąży.

Nagle zadzwoniła komórka. Na ekranie wyświetlił się jego numer. Odrzuciłam połączenie. Dzwonił przynajmniej co godzinę, ale nie odbierałam. Nie byłam w stanie z nim rozmawiać.

Co mógł mi powiedzieć?

Jak załagodzić mój ból? Minęły trzy dni. Wracałam z pracy do domu. Gdy otworzyłam drzwi do bloku, w którym mieszkałam, zauważyłam herbacianą różę – moją ulubioną. Na schodku opodal leżała następna i zaraz jeszcze jedna. Minęłam windę i powoli wchodziłam na moje czwarte piętro, podnosząc kolejne kwiaty. Miałam już cały wielki bukiet, kiedy ujrzałam Radka.

Siedział pod drzwiami mojego mieszkania.

– Musisz mnie wysłuchać! Jeżeli kiedykolwiek coś dla ciebie znaczyłem, daj mi wytłumaczyć!

– Dobrze – odparłam.

Otworzyłam drzwi i z westchnieniem wpuściłam go do środka. Usiedliśmy na kanapie. Wzięłam głęboki oddech. Jeśli już go wpuściłam, to musiałam mu dać powiedzieć to, z czym przyszedł. Chociaż miałam ochotę na niego krzyczeć czy nawet okładać pięściami.

– Matylda miała trzydzieste urodziny – zaczął Radek. – Dostała strasznej chandry, zaczęła płakać. Wypiliśmy butelkę wina, było mi jej bardzo żal. I tak jakoś z litości... Po prostu to się stało… Patrzyłam na niego przez łzy.

I co teraz będzie z nami? Jak sobie to wyobrażasz?! Wy będziecie szczęśliwą rodzinką, a ja co?! – zawołałam.

– Przepraszam, kochanie. Wiem, że strasznie nawaliłem. Ale może to nie jest takie złe?

Spojrzałam na niego osłupiała.

– Jak to: nie jest złe?!

– Dzięki temu Matylda nie zostanie sama. Będzie miała kogoś bliskiego: dziecko. Zajmie się nim i łatwiej poradzi sobie z rozpadem naszego małżeństwa. Oczywiście nie zostawię jej teraz, gdy jest w ciąży...

– Co ty w ogóle mówisz?! Zwariowałeś?! – nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. – To ma być dla mnie pocieszenie? Zdradziłeś mnie, poszedłeś do łóżka z inną kobietą, będziesz miał z nią dziecko i jeszcze chcesz mi wmówić, że to dobrze? – aż się we mnie gotowało.

Zerwałam się z kanapy i otworzyłam na oścież drzwi

Nie mogłam dłużej znieść jego obecności. Czułam, że on kradnie mi powietrze.

– Wyjdź! Nie mogę na ciebie patrzeć! – zawołałam.

Z ociąganiem wstał i wyszedł na korytarz.

– Nie skreślaj mnie – powiedział i rzucił mi pełne cierpienia spojrzenie.

Chciałam zapomnieć o nim choć na chwilę, wyrzucić z serca tęsknotę Nie mogłam tej nocy zasnąć. Kochałam Radka, chociaż okazał się takim draniem. Nadal wierzyłam w naszą miłość. Nie widziałam jednak możliwości rozwiązania tego wszystkiego.

Czy byłabym w stanie być z nim, wiedząc, że gdzieś tam, w czyimś brzuchu, rośnie jego dziecko? Dziecko, z którym by się spotykał, które by kochał. A co ze mną? Ja nie miałabym dostępu do tego świata. Zaczęłam wymyślać przedziwne scenariusze naszej wspólnej przyszłości.

Jego dziecko spędzające z nami weekend. On spotykający się z dzieckiem w domu Matyldy, abym nie musiała na nich patrzeć. Ja, on i dziecko na neutralnym gruncie… Żadna opcja nie była do zaakceptowania.

Nie potrafiłam odnaleźć się w tym wszystkim. Bóg wie, ile jeszcze bym się tak gryzła i wahała, co zrobić, gdyby nie prosty babski pomysł – wizyta w salonie piękności.

Uznałam, że to poprawi mi humor

Wykupiłam sobie cały zestaw zabiegów. Leżałam z maseczką z alg na twarzy, usłyszałam jak jedna z kosmetyczek mówi ożywionym tonem:

– Pani Matyldo! Dawno pani u nas nie było!

Mimo że leżałam pod kocem, poczułam na plecach chłód. Niby imię rzadko spotykane, jednak na pewno w mieście było kilka Matyld. Nie byłam w stanie otworzyć oczu, miałam na nich gaziki. Zresztą i tak nie rozpoznałabym żony Radka – widziałam ją tylko na zdjęciu w komórce.

– Tak się źle czułam na początku ciąży, że trudno było mi gdziekolwiek wyjść – opowiadała kobieta. – Te pierwsze tygodnie to istna mordęga. No ale już jest lepiej, więc postanowiłam się upodobnić do ludzi.

Serce waliło mi mocno

Wiedziałam, w jaki sposób sprawdzić, czy mnie oszukiwał. Moja mama często powtarza: „Nic nie dzieje się przypadkiem”. I chociaż byłam zdania, że życie pełne jest zwykłych zbiegów okoliczności, jej słowa huczały mi teraz w głowie. Jakbym nieuchronnie czekała na odkrycie powodu, dla którego przeznaczenie postawiło na mojej drodze Matyldę.

Ta kobieta i ja znalazłyśmy się o tej samej porze w tym samym salonie. Dlaczego? Wiedziałam, że to jakaś wiadomość od losu. Jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało, czułam, że właśnie dzieje się coś przełomowego.

– A wie już pani, jaka płeć? – zapytała kosmetyczka.

– Tak! To chłopak! Mój mąż oszalał. Marzył o synu. Będzie go uczyć jeździć na quadach i snowboardzie – roześmiała się. – Wie pani, my staraliśmy się o dziecko wiele lat. Oboje pragnęliśmy chłopca. Ale potem, jak nie wychodziło, płeć przestała mieć znaczenie. Kiedy jednak Radek zobaczył na USG, że to chłopiec… Zabrakło mi tchu.

Czułam, że maska na twarzy kurczy się coraz bardziej. Nie mogłam oddychać. Poderwałam się do góry. Kręciło mi się w głowie.

– Wszystko w porządku? – doskoczyła do mnie jedna z pracownic.

– Słabo mi trochę…

– Niektóre panie tak reagują na te maski. Już ją zmywam. I położę pani zimny okład na głowę.

Starałam się uspokoić. Zaczęłam tłumaczyć sobie, że ta kobieta, która na pewno była żoną Radka – w to już nie wątpiłam, konfabuluje. Przecież nie powie kosmetyczce, że mąż jej nie kocha i to była wpadka – przekonywałam sama siebie.

Ale w głębi serca czułam, że ten świergot w jej głosie, ta radość, to szczęście… Że za tym stoi bezpieczne życie mężatki, która cieszy się z tego, że zostanie matką i jest pewna, że jej mąż ją kocha… Kiedy wstałam z leżanki, przyjrzałam się kobiecie, która siedziała obok.

Była podobna do tamtej na zdjęciu. Na żywo wyglądała ładniej. Miała błysk w oku, lekko zaokrąglony brzuszek i promienisty uśmiech. Nagle coś mi przyszło do głowy.

– Przepraszam panią – zwróciłam się do niej. – Potrzebuję dobrego okulisty, sprawdzonego fachowca. Może zna pani kogoś takiego? Wszystkich pytam – uśmiechnęłam się.

– Oj, niestety, ja pani nie pomogę! Mam sokoli wzrok! Nigdy w życiu nie byłam u okulisty. Tylko u pielęgniarki w szkole podstawowej na czytaniu literek z tablicy! – roześmiała się.

– Trudno – odparłam. – W każdym razie dziękuję. Do widzenia.

Wyszłam szybko na zewnątrz i wybuchłam płaczem

Cała się trzęsłam. On nigdy nie chciał zostawić żony! Wymyślił sobie tę operację oczu, żeby mieć wymówkę! Byłam dla niego tylko zabawką! Co za drań! Nagle zdałam sobie sprawę, że oprócz rozpaczy, czuję także ulgę. Jakby ktoś mi zwrócił utraconą wolność.

Nie musiałam się już zastanawiać, jak rozwiązać tę sytuację. Nie musiałam tego roztrząsać w każdą stronę. Teraz musiałam tylko o nim zapomnieć. Wiem, że nie będzie łatwo – nikogo wcześniej nie kochałam tak, jak Radka. Ale przynajmniej się nie waham.

Po prostu nie mam innego wyjścia. Niby dlaczego miałabym mu nie wierzyć? Przecież gdyby był z nią szczęśliwy, nie szukałby przygód...

Czytaj także:
„Po ślubie moja Kalinka zmieniła się w jędze nie do wytrzymania. Szkoli mnie jak w wojsku. Ktoś mi podmienił żonę"
„Urodziłam i mąż stracił na mnie ochotę. Woli po nocach oglądać porno niż pójść ze mną do łóżka. Czuję się jak śmieć"
„Po 12 latach pracy, dzięki której wzbogacił się on, jego dzieci i jego była żona, ja nie mam nic”

Redakcja poleca

REKLAMA