„Przez głupotę straciłam już męża, nie mogę stracić też córki. Kontroluję ją i >>zamykam w klatce<<, ale to dla jej dobra”

kobieta, która kontroluje córkę fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
„Oj, żeby to było takie proste, żeby wystarczyło obiecać! Jej ojciec też mnie zapewniał, że spoko i luz, a potem zostałam wdową jeszcze przed 40-tką. Teraz o problemach wychowawczych mogę sobie pogadać do kamiennego nagrobka”.
/ 07.11.2022 08:30
kobieta, która kontroluje córkę fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

Przed snem poszłam jeszcze zajrzeć do Anety. Ma już siedemnaście lat, a wciąż bywa taka nierozsądna! Ostatnio zostawiła na noc otwarte okno. Nie dość, że pokój maksymalnie się wyziębił i wstała z chrypą, to w dodatku – kto robi takie rzeczy, mieszkając na parterze?

– Wystarczyło rozszczelnić od góry – tłumaczyłam jej potem. – Przecież wiesz, że u K. było włamanie!

– Cztery lata temu – przewróciła oczami.

– Dwa – poprawiłam.

Byli wtedy na wczasach.

– To nie ma nic do rzeczy – starałam się zachować spokój.

– Moim zdaniem ma, i to dużo – córa wzruszyła ramionami. – Złodziej wiedział, że w środku nikogo nie ma. No i K. w odróżnieniu od nas, mają hajs.

– Po prostu nie zostawiaj otwartego na oścież okna, dobrze? – miałam ochotę ją uderzyć. – Świat nie jest bezpiecznym miejscem!

To się robi nie do zniesienia

Na jedno moje słowo ma dwadzieścia, a najgorsze, że w tych nieustannych przegadywankach zawsze gubi się sedno sprawy i nigdy nie ma pewności, czy córka w ogóle je zauważyła. Tym razem jednak okno miała zamknięte, może dlatego, że po prostu noc była chłodna, jak to w czasie pełni. Spojrzałam na młodą i wzruszenie złapało mnie za gardło – wyglądała tak słodko, gdy spała! Długie rzęsy ocieniały jej okrągłą buzię, ciemny kosmyk włosów na policzku unosił się wraz z oddechem…

W dzieciństwie była podobna do mnie, ale teraz, z każdym dniem, znajdowałam w niej coraz więcej z męża. Na przykład stanowczą linię szczęki, skłonność brwi do zrastania się. Oraz tę nieznośną niezależność – czy nie przez nią właśnie Karol zginął? Sto razy mu powtarzałam, zresztą na zmianę z teściową, że sporty motorowe są dobre dla kawalerów, a nie dojrzałych mężczyzn. Wzruszał tylko ramionami w ten denerwujący sposób, który widzę teraz u córki, i podśmiewał się z moich lęków.

– Ciebie będę lepiej pilnować – szepnęłam teraz, patrząc na Anetę, która pod ciężarem mojego wzroku zwinęła się w kłębek i nakryła głowę kołdrą, coś do siebie mrucząc.

Wydaje mi się, że smarkata znów się zakochała…

Już kilka razy zdybałam ją zagapioną gdzieś w przestrzeń, zastygłą wpół ruchu albo wręcz przeciwnie, podrywającą się na każdy szelest na klatce schodowej. Martwię się, żeby nie odbił się na jej wyborach brak ojca. Dopóki będzie spotykać się z rówieśnikami, nie będę panikować, ale co, jeśli okaże się, że preferuje starszych? Tak jak było z tym studentem, do którego chodziła na korki z angielskiego… Pół godziny mizdrzyła się przed lustrem, zanim wyszła!

W końcu tak spanikowałam, że dałam jej kasę na poważny kurs; może i musimy żyć oszczędnie, ale wysyłanie nastolatki do dojrzałego mężczyzny na lekcje to proszenie się o problemy.

– Masz bujną wyobraźnię – wtedy pokiwała tylko głową. – Andrzej ma narzeczoną. Zresztą w domu oprócz nas zawsze ktoś jest.

Potem dodała:

– Ale spoko, wolę normalny kurs. Będę jeździć razem z Weroniką.

Myślałam, że samochodem, bo kuzynka jest starsza, ale okazało się, że na rowerach. Przez całe miasto w godzinach największego ruchu!

– Tak jest przecież bezpieczniej, bo jedziemy osobnym pasem – zapewniło moje dziecko.

– Nic mi się nie stanie, mamo. Obiecuję.

Oj, żeby to było takie proste, żeby wystarczyło obiecać! Jej ojciec też mnie zapewniał, że spoko i luz, a potem zostałam wdową jeszcze przed czterdziestką. Teraz o problemach wychowawczych mogę sobie pogadać do kamiennego nagrobka. Dzięki Bogu, za wielu tych problemów nie mam. Aneta dobrze się uczy, nie szaleje jakoś ponad miarę… Gdyby jeszcze nie wykłócała się o każdy drobiazg, jakby chodziło o życie.

– A właśnie, że tu chodzi o życie! – krzyknęła mi ostatnio w twarz. – Moje własne! Nie jestem już dzieckiem, żebyś chodziła za mną krok w krok i obserwowała każdy mój ruch. Mamo, ja się duszę!

Już może nie przesadzajmy, dobrze?

Puszczam ją na wycieczki, do koleżanek, nawet pozwalam czasem u którejś nocować. Czy rzeczywiście tak wiele żądam, jeżeli  oczekuję, że córka odbierze telefon, gdy zadzwonię? To nic nie kosztuje, a ja mam pewność, że jest bezpieczna. Oddycham głęboko, uspokajam konia wyobraźni, który znów próbował ponieść mnie w dzikie ostępy, i mogę brać się za robotę, by zarobić, także na rozrywki i zainteresowania Anety.

Dbam o to, by niczego jej nie brakowało, jakimś cudem wciąż utrzymuję to wielkie mieszkanie w kamienicy, chociaż od dawna każdy mi radzi, żeby je sprzedać i kupić coś mniejszego w nowym budownictwie. A ona i tak woli chodzić do innych, tak jakby nie mogła tutaj zapraszać znajomych i przyjaciół.

W następną sobotę też się wybiera, tym razem na osiemnastkę. Zgodziłam się już jakiś czas temu, ale dopiero teraz okazało się, że impreza odbędzie się w zajeździe pod miastem.

– Przywiozą mnie i odwiozą na drugi dzień – poinformowała Aneta, jakby takie wypady na całą noc były czymś najnormalniejszym na świecie. – O co ci znowu chodzi?

– Dziwaczne – wzruszyłam ramionami. – To tylko urodziny, nie można urządzić ich normalnie, w domu? Gdzie będzie wesele?

– Niektórzy mają wielkie rodziny i małe mieszkania. Ja tam się cieszę, jeszcze nigdy nie byłam w takim lokalu. Nawet w hotelu dotąd nie spałam.

Boże, faktycznie, jeszcze tam będą spali!

Pewnie nietrzeźwi, w wynajętych pokojach. A jak ktoś coś podrzuci Anecie do napoju i…

– Nie jesteś jeszcze pełnoletnia – przypomniałam. – Nie wolno ci pić.

– Nawet toastu? – zapytała, wyraźnie się drocząc. – Nawet lampki wina?

– I masz odbierać za każdym razem, gdy zadzwonię – postanowiłam zlekceważyć te zaczepki. – To dopiero początek osiemnastek. Jeśli nawalisz, zapomnij o pozostałych, moja panno, zrozumiano?

– Mamo, tam ma grać zespół – przewróciła oczami. – Mogę nie usłyszeć telefonu!

– Lepiej, żebyś słyszała.

– Tylko nie dzwoń znów co pół godziny, bo mi wstydu narobisz – miała łzy w oczach. – Już i tak wszyscy się ze mnie śmieją. Wiesz, jak na mnie mówią? Dzidziuś!

To akurat najmniej ważne. I jak w ogóle można przejmować się osądem smarkaczy, którzy nie rozumieją i nie szanują uczuć innych? Aneta niby taka dorosła, a histeryzuje z powodu głupkowatych żartów!

– To ty histeryzujesz – powiedziała mi, gdy w końcu pokłóciłyśmy się przez te głupie urodziny na całego. – Wiesz, co mówią moje koleżanki? Że mnie terroryzujesz. I ja też tak czuję. Nie możesz się na mnie odgrywać za śmierć taty, nie cofniesz jej marnowaniem mi życia!

Patrzyłam teraz, jak śpi, cicha i niewinna. Aż trudno uwierzyć, że ktoś o tak anielskim wyglądzie może być równie okrutny…  

Czytaj także:
„Żona odeszła do kochanka i zostawiła mnie samego z córką. Choć daję jej wszystko, to ta krnąbrna gówniara ciągle się mści”
„Starszy pan rozpoznał we mnie miłość swojego życia. W młodości był narzeczonym mojej babci, a teraz ja poślubiłam jego wnuka”
„Mój przyszły mąż zostawił dla mnie narzeczoną. Przez 2 lata nie wiedziałam, że była nią moja przyjaciółka”

Redakcja poleca

REKLAMA