„Przepisałam mieszkanie na syna, by zapewnić mu przyszłość. Szybko znalazł nowych lokatorów i wyrzucił mnie jak śmiecia”

kobieta fot. iStock by Getty Images, RainStar
„Minęły dwa miesiące od przepisania mieszkania na Filipa. Początkowo wszystko było jak dawniej – syn zaglądał regularnie, pytał, czy czegoś potrzebuję. Czułam, że podjęłam słuszną decyzję. Jednak pewnego dnia wspomniał o rachunkach”.
/ 18.01.2025 08:30
kobieta fot. iStock by Getty Images, RainStar

Moje życie to pełen wachlarz barw i emocji, ale ostatnie lata zdają się być jedną długą szarugą. Kiedyś, jako młoda dziewczyna, myślałam, że życie będzie pełne pięknych momentów, że rodzina zawsze będzie wsparciem. Teraz, z perspektywy moich sześćdziesięciu pięciu lat, widzę, jak bardzo się myliłam.

Ufałam mu

Zostałam sama w mieszkaniu, które kiedyś tętniło życiem. W salonie odbywały się urodziny dzieci, święta i pierwsze kroki wnuków. Ale życie potrafi przewrotnie zaskakiwać. Moja córka Marta zawsze była daleko – zarówno w sensie odległości, jak i emocjonalnego zaangażowania. Natomiast syn Filip zawsze był odpowiedzialniejszy. Tak myślałam.

Zawsze umiał rozmawiać ze mną w sposób, który wyciszał moje obawy. Miał w sobie tę ciepłą, troskliwą nutę, której tak brakowało Marcie. Ona była zabiegana, on znajdował czas. Dzwonił, przyjeżdżał, pytał, czy czegoś mi potrzeba. Kiedy umarł mój mąż, Filip był jedynym, który naprawdę mnie wspierał. Może dlatego, gdy zaproponował pewne rozwiązanie, nie wahałam się zbyt długo.

– Mamo, siadaj, musimy porozmawiać – spojrzał na mnie poważnym wzrokiem. Czułam, że ta rozmowa będzie inna.

– Coś się stało? – zapytałam, siadając naprzeciwko niego.

– Nie, nic złego. A w zasadzie tak, coś, co może nam obojgu pomóc – uśmiechnął się lekko. – Chciałem porozmawiać o twoim mieszkaniu.

– Moje mieszkanie? Przecież dobrze wiesz, że to miejsce ma dla mnie ogromne znaczenie – powiedziałam ostrożnie.

– Oczywiście, że wiem – odparł. – Ale wiesz, mamo, jesteś już w takim wieku, że może warto pomyśleć o przyszłości. Zostałaś sama w tym dużym mieszkaniu, a ja jestem tutaj, blisko. Zawsze mogę ci pomóc, gdyby coś się działo – jego głos był łagodny, niemal uspokajający.

Zaskoczył mnie tym

Czułam, że ma jakiś plan, ale jeszcze nie wiedziałam, co dokładnie ma na myśli.

– Do czego zmierzasz? – zapytałam wprost, starając się, by mój głos nie zdradzał obaw.

– Jeśli przepiszesz na mnie mieszkanie, będziesz miała stuprocentową pewność, że nic ci nie grozi. Że zawsze będę się tobą opiekował, niezależnie od wszystkiego. Zostaniesz tu tak długo, jak tylko chcesz. To twoje miejsce. Ale lepiej zabezpieczyć przyszłość. Gdyby coś się wydarzyło, wszystko byłoby już poukładane.

Przepisanie mieszkania? Tyle lat pracy, wspomnień, historii. Wszystko, co zbudowaliśmy z moim mężem… Tak po prostu miałabym oddać to Filipowi?

– A Marta? Czy ona o tym wie? – Zapytałam.

Filip machnął ręką, jakby to nie miało większego znaczenia.

– Ona ma swoje życie, dzieci, męża. Nie ma do tego mieszkania żadnego przywiązania. Zresztą wiesz, jaka ona jest. Nawet nie zauważyłaby, gdyby coś się zmieniło.

Milczałam przez chwilę. Serce podpowiadało mi, że Filip ma rację – lepiej już teraz uporządkować pewne sprawy. Ale gdzieś w głębi coś mi szeptało, że powinnam to jeszcze przemyśleć.

– Muszę się nad tym zastanowić. To nie jest łatwa decyzja – powiedziałam w końcu.

– Oczywiście, mamo. Pomyśl na spokojnie. Pamiętaj, chcę tylko twojego dobra – położył dłoń na mojej i spojrzał na mnie tak, jak tylko on potrafił. Pełen troski, pełen miłości.

Nie spodziewałam się tego

Minęły dwa miesiące od przepisania mieszkania na Filipa. Początkowo wszystko było jak dawniej – syn zaglądał regularnie, pytał, czy czegoś potrzebuję. Czułam, że podjęłam słuszną decyzję.

Jednak pewnego dnia wspomniał o rachunkach.

– Mamo, te koszty… Nie jest lekko. Może mogłabyś płacić mi za wynajem? – Powiedział, jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie.

Zamurowało mnie. Przecież przez całe życie to ja utrzymywałam ten dom. Spojrzałam na niego, próbując ukryć zaskoczenie.

– Mówiłeś, że mogę tu mieszkać. Teraz mam jeszcze płacić? – Zapytałam z nutą żalu.

– Nie dramatyzuj, mamo. Każdy musi coś dołożyć – odparł chłodno.

Czułam, jak coś pęka. Nie powiedziałam nic więcej, ale tego wieczoru zasnęłam z ciężarem w sercu.

Niedługo później Filip przyszedł z kolejnym pomysłem.

– Pomyślałem, że możemy wynająć jeden z pokoi. To trochę odciąży nas finansowo – oznajmił, jakby decydował o czymś oczywistym.

– Wynająć? – spytałam oszołomiona. – To moje mieszkanie!

– Przecież i tak nie używasz całej przestrzeni. Zamieszkałabyś w mniejszym pokoju – wyjaśnił z uśmiechem.

Wynajął mój dom

Nie czekał na moją zgodę – za kilka dni pojawiła się para studentów. Filip pomógł mi przenieść rzeczy do najmniejszego pokoiku. Czułam się jak intruz we własnym domu. Kiedyś to było miejsce pełne wspomnień, a teraz czułam jedynie pustkę.

– Dla twojego dobra, mamo – powtarzał Filip za każdym razem, gdy próbowałam zaprotestować.

Minęły kolejne miesiące. Filip wynajął resztę mieszkania, nie pytając mnie o zdanie. W moim dawnym salonie stała teraz kanapa należąca do młodego małżeństwa, a kuchnia była pełna obcych głosów i śmiechów. Stałam się cieniem, przemykałam między nimi, starając się nie przeszkadzać.

– Mamo, musisz to zrozumieć. Życie jest drogie, a ja mam rodzinę na utrzymaniu – Filip mówił to tonem, który miał uspokoić, ale tylko pogłębiał moje poczucie zdrady.

Z czasem Filip zaproponował coś, co mnie złamało.

– Mamo, znalazłem pokój do wynajęcia dla ciebie. To będzie wygodniejsze i spokojniejsze miejsce, niż tutaj. Możesz tam odpocząć, a ja zajmę się resztą – powiedział, jakby przenosiny były dla mnie zbawieniem.

Chciałam krzyczeć, ale nie miałam siły. Zbierałam swoje rzeczy do kilku kartonów, czując, że tracę wszystko – dom, godność, resztki nadziei.

Zostałam wyrzucona

Pokój, który wynajął mi Filip, był mały, zimny i odrapany. Miałam widok na szare podwórko. Siedząc na wąskim łóżku, czułam, że nie zostało mi nic. Myśli o Marcie, o tym, że nie odezwała się przez te wszystkie miesiące, tylko pogłębiały moją samotność.

Nie wytrzymałam. Musiałam porozmawiać z Martą. Zadzwoniłam, choć drżącą ręką trzymałam telefon. Odebrała po kilku sygnałach.

– Mamo? Co się stało? – Spytała tonem nieco chłodnym.

– Filip wyrzucił mnie z mieszkania. Wynajął wszystko obcym – głos mi się łamał, a w gardle czułam gulę.

Po drugiej stronie zapadła cisza.

– Przecież sama mu to mieszkanie przepisałaś – powiedziała w końcu, bardziej zniecierpliwiona niż zdziwiona.

– Wierzyłam, że robię dobrze. Że chce dla mnie najlepiej – wyznałam z bólem.

– Nie wiem, czego teraz ode mnie oczekujesz – ucięła Marta. – Przykro mi, ale sama podjęłaś decyzję. Mam swoje życie.

Zaniemówiłam. Czułam, że tracę ostatnią nadzieję na wsparcie. Pożegnała się szybko, pozostawiając mnie w absolutnej ciszy wynajętego pokoju. Tego wieczoru po raz pierwszy poczułam, że jestem naprawdę sama.

Danuta, 65 lat

Czytaj także:
„Przez 8 lat kombinowałem, jak zdobyć ukochaną. Postawiłem wszystko na jedną kartę i zrobiłem z siebie pośmiewisko roku”
„Po 40. chciałem posmakować wolności. Nie dość, że zostałem z niczym, to jeszcze straciłem szacunek do samego siebie”
„Sąsiedzi wytykali mnie palcami, bo byłam panną w ciąży. Do dziś nie mogę uwierzyć w to, jak zachowali się moi bliscy”

Redakcja poleca

REKLAMA