Mój kumpel od dawna balansował na krawędzi. I ciągle mu się udawało. Przyjaźniliśmy się, życzyłem mu jak najlepiej, wiedziałem jednak, że prędzej czy później jego szczęście się skończy. I wpadnie.
Marcin jest wysoki, przystojny, typ amanta. I do tego ma jeszcze to coś, co sprawia, że kobiety po prostu do niego lgną. Ja zawsze byłem jego przeciwieństwem. Wycofany introwertyk zatopiony we własnych myślach. Nie mam pojęcia, jak to się stało, że zostaliśmy przyjaciółmi. Przyszedł do mojej szkoły w drugiej klasie liceum. Usiadł koło mnie, bo było wolne miejsce. I dalej już samo poszło.
Nie pochwalałem stosunku Marcina do kobiet, ale przyznaję, że zdarzało mi się bezczelnie korzystać z jego talentów. On jako dobry kumpel nigdy nie podrywał w knajpie samotnej dziewczyny. Zawsze taką, która była z koleżanką. Zazwyczaj brzydszą. Dla mnie. Spędzaliśmy wieczór razem, tyle że Marcin kończył w łóżku swojej wybranki, a ja pod drzwiami swojej, grzecznie mówiąc dobranoc. I to nie zawsze dlatego, że jej się nie podobałem. Po prostu to nie był mój styl.
Wolałbym, żeby Julia go nie poznała
Gdy w końcu spotkałem dziewczynę, w której się zakochałem, i to z wzajemnością, długo trzymałem ją z daleka od Marcina. Bałem się, że na Julię zadziała jego czar. Że wybierze jedną noc z nim zamiast życia ze mną…
Jednak w końcu nie mogłem jej już dłużej chować. Poznali się na moich urodzinach. Marcin oczywiście potem przepraszał, ale na jej widok po prostu zaczął działać instynktownie. I zaczął ją czarować. On robił to zawsze, nawet jak nie był zainteresowany. Jakby musiał się za każdym razem utwierdzać w przekonaniu, że jego czar działa. Taki trening.
Stałem z boku i przerażony patrzyłem, jak Julia reaguje na Marcina. Uśmiecha się, odgarnia zalotnie kosmyk za ucho, przegina głowę. Nie mogłem na to dłużej patrzeć, więc uciekłem do kuchni. Po chwili przyszła Julka.
Wiesz, zabawny ten Marcin. Taki duży dzieciuch. Boże, on myśli, że na swoim uroku pociągnie całe życie – powiedziała, dała mi buziaka i wróciła do salonu.
Odprowadziłem ją wzrokiem. Poszła w zupełnie innym kierunku, Marcin był zdziwiony, ale w końcu rozejrzał się i podszedł do innej dziewczyny.
– Strasznie poważna ta twoja Julia – podzielił się ze mną refleksją następnego dnia. – Pasujecie do siebie.
Dwa lata później ja i Julia wzięliśmy ślub. Marcin był oczywiście moim drużbą.
Gdy już się urządziliśmy, zaczął do nas wpadać. Podobało mu się, że zawsze jest czysto, a lodówka jest pełna. Zupełnie inaczej niż w jego kawalerce. Gdy wpadał pogadać, Julia przynosiła nam kanapki, chipsy. Marcin chyba wysnuł błędne wnioski, że jak się ma żonę, to jest właśnie tak. Że masz uprane, uprasowane i do tego podany obiad. Bo któregoś wieczoru nagle zagaił:
– Wiesz, stary, chyba też poszukam sobie żonki. Widzę, że to fajne.
Zamarłem.
Przez myśl mi nie przeszło, że na podstawie wizyt u nas Marcin stworzy sobie tak mylną wizję małżeństwa!.Zacząłem mu tłumaczyć, że to nie tak. Że sprzątam i gotuję głównie ja, bo lubię. Że Julia nas obsługuje, gdy on wpada, bo wie, że chcemy pogadać. Gdy do niej przychodzą przyjaciółki, to za kelnera robię ja.
– Marcin, na Boga. Jesteś najgorszym materiałem na męża, jakiego w życiu spotkałem. Opanuj się. Przecież ty nigdy nie stworzyłeś stałego związku. Trzy noce z rzędu z tą samą dziewczyną to twój rekord. Zapewniam cię, że to nie były związki. Czy ty w ogóle kiedykolwiek byłeś zakochany? Czy ty w ogóle wiesz, o czym ja mówię? – zdenerwowałem się.
Ale Marcin już mnie nie słuchał.
On jak zwykle dopiął swego
Gdy przedstawił mi Darię, miałem ochotę krzyczeć: „Dziewczyno, uciekaj!”. Miała 19 lat, wielkie sarnie oczy i niestety już była do szaleństwa zakochana w Marcinie. Właśnie przyjechała na studia na politechnice, pewnie marzyła o tym, że wśród studentów pozna męża. Nie wierzyła swojemu szczęściu, gdy zainteresował się nią ten przystojny doktorant.
Marcin nie miał problemów z uwiedzeniem Darii. Żeby mi udowodnić, że się mylę, szybko z nią zamieszkał. Ale okazało się, że skrzywdziłem ją, sądząc, że poszła na studia tylko po to, żeby złapać męża. Gdy po trzech miesiącach znajomości w czasie kolacji u mnie w domu Marcin oświadczył się Darii, po raz pierwszy w życiu usłyszał: nie.
– Kochanie, oszalałeś? – spytała Daria. – Przecież ja dopiero zaczęłam studia. Jasne, chcę mieć męża i dzieci, ale nie teraz i jeszcze długo, długo nie.
Marcin był wściekły. Chciał mieć świadków swojego kolejnego triumfu, tymczasem został upokorzony.
Jednak mój kumpel tylko z pozoru pogodził się z porażką i szukał sposobu, żeby postawić na swoim. Nie wiem tego na pewno, ale dam sobie rękę uciąć, że zajście Darii w ciążę nie było przypadkiem. Dziewczyna brała tabletki, rozmawiała o tym kiedyś z Julią. Podejrzewam, że Marcin podmienił jej którąś pigułkę na placebo, gdy nie widziała.
Daria płakała kilka dni. Marcin obiecał, że będzie jej pomagał. Wiedziałem, że kłamie. Miałem świadomość, co go naprawdę pociąga w małżeństwie. Ale nic nie powiedziałem. Wmawiałem sobie, że Daria i tak by mi nie uwierzyła.
Tym razem to ja byłem drużbą Marcina. Wesele było huczne. Rodzina Darii nie wyobrażała sobie, że mogłoby być inaczej. Jej mama i tata promienieli z dumy, że jedynaczka znalazła takiego męża. Przystojny, wykształcony, z dobrej rodziny. Bogaty być nie musiał. Tata Darii prowadził zakład mięsny. Już jego w tym głowa, żeby córeczce niczego nie brakowało. W prezencie ślubnym nowożeńcy dostali trzypokojowy apartament z wielkim tarasem. Teść Marcina tłumaczył, że jest zapisany na niego tylko „z powodów podatkowych”.
Daria studiowała aż do porodu. Była bardzo dzielna, zaliczyła wszystkie egzaminy. Do tego biegała na badania, urządzała pokój dla dziecka, kupowała wyprawkę. I chodziła do szkoły rodzenia z Julią – bo Marcin uznał, że to nie jest miejsce dla faceta. Miałem wrażenie, że dziecko, które ma przyjść na świat, niewiele go obchodzi.
Gdy Daria zaczęła rodzić, zawiózł ją do szpitala. I zadzwonił po Julię. Gdy moja żona dotarła na miejsce, położył się na kanapie i zasnął. Kiedy mała Nastka pojawiła się na świecie, Julia próbowała obudzić tatusia, ale tylko coś mruknął i odwrócił się na drugi bok. Córkę poznał dopiero rano.
Daria straciła na studiach tylko jeden semestr. To, że zrobiła licencjat, zawdzięcza wyłącznie sobie. Marcin nie kiwnął nawet palcem, sam nigdy nie przewinął ani nie nakarmił córki. Pieniądze na nianię Daria dostawała od swojego ojca.
Marcin już wtedy zaczął zdradzać żonę
Przez następne trzy lata Marcin żył dalej jak w czasach kawalerskich. Z kobietami spotykał się w swoim mieszkanku. Do domu wpadał się tylko wykąpać, przebrać i najeść. Daria była taką żoną, jaką sobie wymarzył. Dbała o dom, córkę, świetnie gotowała. I wyglądała tak, że można się nią było chwalić przed kolegami.
Marcinowi wszystko uchodziło na sucho. Kupował żonie kwiaty, zabierał ją na kolację, czarował przez weekend. Daria bardzo chciała mu wierzyć, więc wierzyła.
Marię Marcin poznał na konferencji naukowej. Była ważną panią dyrektor w firmie produkującej farby. I lubiła się bawić. Romans trwał trzy noce, ale o tym dowiedziałem się później, bo Marcin już mi się nie zwierzał ze swoich podbojów.
Gdy nagle zadzwonił i błagał, żebym z nim poszedł na piwo, zrozumiałem, że coś poszło nie po jego myśli.
– Zdradziłem Darię. Wiesz, tylko raz, przygoda bez znaczenia – zaczął Marcin. Doskonale wiedziałem, że kłamie. – I nie wiem, jak to się stało. Ta kobieta zaszła w ciążę. Twierdzi, że to moje dziecko. Chciałem jej dać pieniądze na aborcję za granicą, ale się uparła, że urodzi. Wiesz, co mi powiedziała? Że od jakiegoś czasu myślała o dziecku, a moje na pewno będzie ładne. A że mam żonę, to będzie mieć to dziecko tylko dla siebie. I że jej taki układ odpowiada. Tylko że mam jej płacić alimenty. Ona chce dwa tysiące złotych. Inaczej o tym dziecku dowie się Daria. Misiek, co ja mam robić?
– Marcin, skoro tak łatwo ci przychodzi zdradzanie Darii, to może nie powinieneś z nią być? Przecież ty jej nie kochasz.
– Ależ oczywiście, że kocham – żachnął się Marcin, lecz zaraz zamilkł.
– Daj spokój. Podoba ci się, lubisz się nią pochwalić, dba o ciebie, ale to nie jest miłość. A córka? Czy ty w ogóle zauważasz jej istnienie? No, chyba że chodzi ci o to mieszkanie i samochód od teścia. Że tego tak bardzo nie chcesz stracić.
– A myślałem, że jesteśmy kumplami – warknął i wyszedł.
Nie wiem, czego Marcin wtedy ode mnie oczekiwał. Że mu będę co miesiąc pożyczał te dwa tysiące?
Znów chce ją okłamywać
Marcin jednak nie obraził się na mnie na dobre. Zadzwonił dwa miesiące później jak gdyby nigdy nic. Okazało się, że znalazł świetne rozwiązanie. I był tak dumny z siebie, że musiał się komuś pochwalić. A mógł tylko mnie.
– Zmieniam pracę. Zostawiam politechnikę, będę wykładać na prywatnej uczelni. Będę zarabiać półtora tysiąca więcej na rękę. Daria się nie dowie o podwyżce. Od dwóch tygodni opowiadam jej o konflikcie na uczelni. Że nie mogę znieść szefa, że się męczę. Wiesz, ona w końcu sama zaproponowała, żebym poszukał innej pracy, nawet za mniejsze pieniądze. Przecież jej tata nam pomoże. A ona też może poszukać pracy, w końcu Nastka idzie do przedszkola. Dałem się przekonać. Daria myśli, że będę zarabiać pięćset złotych mniej. W nowej pracy dogadałem się tak, że dwa tysiące z pensji będą mi przelewać na inne konto, o którym Daria nie wie. I wszystko załatwione.
Przez kolejne trzy lata nikt nie wiedział, że Marcin ma syna. Nie jestem pewny, czy kiedykolwiek go spotkał. Czy chciał.
Nie przestał zdradzać Darii. Tylko teraz był już ostrożniejszy.
Wpadł w najgłupszy sposób – przez esemesa.
Dwa tygodnie temu Maria po raz pierwszy od trzech lat skontaktowała się z Marcinem.
– Oświadczyła mi, że Natan od września pójdzie do przedszkola. Ale nie jakiegoś tam państwowego. Ona chce, żeby chodził do prywatnego, dwujęzycznego. I dlatego mam jej przelewać tysiąc złotych więcej
– Marcin prawie płakał w słuchawkę. – Powiedziała, że jest miła i dlatego da mi czas, żebym się przygotował. I na koniec dodała, że obserwuje Darię na Instagramie. Jezu, to już jest szantaż.
Przez chwilę nawet zrobiło mi się go szkoda. Ale w końcu nie wytrzymałem:
– Po co mi to mówisz? Chyba wiesz, co sądzę o tym, jak traktujesz Darię. Uważam, że powinieneś się przyznać, obiecać, że z tym skończysz, iść na terapię i liczyć na to, że Daria ci wybaczy. Choć musiałaby cię bardzo kochać.
Rozłączyłem się. Byłem na siebie zły, że ciągle się z Marcinem przyjaźnię.
Nie posłuchał mojej rady. Postanowił po raz kolejny załatwić problem po swojemu. Kilka dni po naszej rozmowie przyjechała do nas Daria. Widać było po niej, że płakała.
– Michał. Wiem, męska solidarność, kumpel, tajemnica. Ale wszystko ma swoje granice. I nie wykręcaj się. Wiem, że Marcin ci wszystko opowiada. Przeczytaj tego esemesa. I mów, jak jest.
Daria podała mi komórkę. Marcin wysłał jej przez pomyłkę wiadomość do Marii.
Wykombinuję te pieniądze. Od września będziesz dostawać trzy tysiące. Ale na więcej nie licz. Nie dam rady. Zastanów się. Jak cokolwiek powiesz moje żonie, to nie dostaniesz nic. Sąd ci nie przyzna więcej niż 600 zł. Jeżeli to w ogóle mój syn.
Powiedziałem wszystko. O Marii, dziecku, intrydze ze zmianą pracy, o innych kobietach. Nie mogłem dłużej kłamać. I zrozumiałem, że nie chcę. Marcin nie zasługiwał na moją lojalność. Przeholował, i to dawno.
Daria kazała mu się wyprowadzić jeszcze tego samego wieczoru. Dostałem od niego wiadomość: „Już się nie znamy”.
Nie wierzę, że Daria mu wybaczy. Ten idiota nie ma na to szans. Kumpel często do nas wpadał i tak mu się podobało to, co widział, że sam postanowił założyć rodzinę. Ale wcale nie z miłości…
Czytaj także:
„Urodziłam w wieku 17 lat. Moi rodzice latami kłamali, że dziecko zmarło, bo nie chcieli wychowywać bękarta”
„Wpadliśmy po 3 miesiącach znajomości. Myślałam, że jakoś to będzie, ale on… powiedział, że nie jest gotowy i odszedł”
„Miał być tym jedynym, ale w moje urodziny zniknął i nawet mnie o tym nie poinformował. Miał dziecko z inną…”