„Mój 8-letni syn jest dojrzalszy niż ja. Dzięki niemu pożegnałem się z umierającym ojcem”

Ojciec i syn w uścisku fot. Adobe Stock, WavebreakmediaMicro
„Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek zdecyduję się pożegnać w ten sposób ze zmarłym. Wciąż odczuwam przed tym pewien strach graniczący z jakimś zabobonnym lękiem. Ale jestem szczęśliwy, że akurat wtedy ten strach przezwyciężyłem i zobaczyłem po raz ostatni mojego tatę".
/ 14.07.2021 10:23
Ojciec i syn w uścisku fot. Adobe Stock, WavebreakmediaMicro

Powinienem być wdzięczny mojemu synowi. Choć ma dopiero osiem lat, w ważnej dla mnie chwili okazał się dojrzalszy niż ja. Pokazał mi, jak należy postąpić.

Zawsze przerażał mnie widok zmarłej osoby

Chyba nikt nie lubi pogrzebów. A szczególnie pogrzebów bliskich nam osób. To raczej mało przyjemny moment... Przykre doświadczenie, które najlepiej przejść, przetrwać i postarać się o nim jak najszybciej zapomnieć. Każda chwila pogrzebu jest na pewno bardzo przykra, ale ja szczególnie nie znoszę jednego z elementów całej tej ceremonii. To pożegnanie zmarłego, odbywające się obecnie najczęściej w domu pogrzebowym.

Gdy byłem mały, panował jeszcze zwyczaj wystawiania nieboszczyka w trumnie w rodzinnym domu i tam właśnie przychodziły tłumy znajomych, krewnych, żeby zobaczyć go po raz ostatni. Większość z nich na widok zmarłego co najmniej płakała, a kobiety często lamentowały, a wręcz dostawały spazmów. Dlatego ja nigdy nie odważyłem się tam pójść, zawsze przerażał mnie widok zmarłej osoby. Zwyczajnie się jej bałem.

Chcę zapamiętać tatę z chwil, kiedy grał ze mną w dzieciństwie w piłkę

I bałem się również, że jeśli zobaczę nieboszczyka, to jego obraz zatrze w mojej pamięci widok tej osoby, gdy jeszcze żyła. Że odtąd będzie mi się ona kojarzyć wyłącznie z tym dziwnym półsennym spokojem człowieka leżącego w trumnie. Dlatego zawsze starałem się, jak tylko mogłem, unikać tej chwili. Mama wiedziała o tej mojej niechęci. Gdy jednak zmarł mój tata, zaczęła mnie namawiać, bym go jednak pożegnał na chwilę przed złożeniem do grobu.

– Synku, masz już prawie 40 lat – powiedziała do mnie łagodnie. – W tym wieku nie możesz się bać zmarłych.

– Mamo, wiesz, że to nie o strach chodzi. Ja chcę zapamiętać tatę z chwil, kiedy grał ze mną w dzieciństwie w piłkę, kiedy chodziliśmy razem na ryby… Kiedy był pełny życia.

– Rozumiem, ale pomyśl, że to jest ostatnia chwila, kiedy możesz go zobaczyć. Kiedy będziesz mógł mu coś powiedzieć. Więcej takiej szansy nie dostaniesz.

– Mamo, tata nie żyje. Więc de facto ja tę szansę już straciłem. A jeśli nawet jest coś takiego jak życie pozagrobowe, to przecież będę mógł z nim rozmawiać już zawsze. Niepotrzebna mi do tego ta chwila.

– Dobrze, zrobisz, jak zechcesz. Ale mówię ci, będziesz tego żałował do końca życia… A może Marcin by chciał pożegnać dziadka?

– Mamo, mój syn ma osiem lat. Boję się, że tylko się przestraszy. Może Jola – tak miała na imię moja żona – zapytam ją. Ale ona raczej chyba będzie chciała być przy Marcinie. Dla niego cały ten pogrzeb to już jest traumatyczne przeżycie. Po raz pierwszy styka się ze śmiercią. W dodatku jest to śmierć jego ukochanego, ulubionego dziadka.

Wydawało mi się, że mamie zależy na mojej obecności w domu pogrzebowym, bo bardzo by chciała, żebym towarzyszył jej w tym pożegnaniu. Że po prostu sama boi się podejść do trumny, by zobaczyć nieżyjącego męża. I tylko ze względu na nią byłbym gotów to ewentualnie zrobić. Ale musiałaby mi się do tego wprost przyznać. Bo dopóki tego nie zrobiła, mogłem sobie tłumaczyć, że nie jestem jej tam niezbędny. Ma przecież jeszcze moją siostrę, ma wujka, czyli brata taty. Oni mogą ją wspomóc w tej trudnej chwili, której ja wolałem uniknąć.

On bardzo chce ostatni raz zobaczyć dziadka

Przez dwa dni przed pogrzebem załatwiałem mnóstwo formalności związanych z nim i z tym, co nastąpi potem. Nie miałem czasu nawet na chwilę przystanąć, żeby zastanowić się nad czymkolwiek. Ale w wieczór poprzedzający pogrzeb wyciągnąłem stare albumy ze zdjęciami i zacząłem je przeglądać. Oczywiście najbardziej interesowały mnie te fotografie, na których byłem wspólnie z tatą. Cudownie było zobaczyć go takiego pełnego życia.

Ta nostalgiczna podróż upewniła mnie w postanowieniu, że nie powinienem żegnać się z tatą w domu pogrzebowym. Kiedy odkładałem albumy na półkę, do pokoju weszła Jola.

– Jak tam Marcin? – zapytałem. – Trzyma się jakoś?

– Nad wyraz dobrze – powiedziała bez przekonania, dlatego spytałem: – Wszystko w porządku?

– Tak… tylko Marcin powiedział, że chciałby się pożegnać z dziadkiem w domu pogrzebowym.

– Zgodziłaś się?!

– Powiedziałam, że porozmawiam z tobą…

– Przecież już o tym rozmawialiśmy. To nie będzie dla niego dobre.

– Wiem, Rafał, że tak uważasz. Ale on tego naprawdę chce. Bardzo chce ostatni raz zobaczyć dziadka.

– Ale to nie będzie dziadek tylko… zwłoki dziadka.

– Rafał, znam twoje podejście do sprawy. Ale Marcin uważa inaczej…

– Ma dopiero osiem lat i nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji swojej decyzji. Dlatego my powinniśmy ją podjąć za niego. Jola nie dyskutowała z moim zdaniem, ale broniła decyzji naszego syna, którą ja uważałem za nierozsądną. Powiedziała, że choć sama nie ma na to ochoty, może mu towarzyszyć w domu pogrzebowym.

Ja zaś postanowiłem z Marcinem o tym osobiście porozmawiać, chcąc przekonać go do zmiany stanowiska. Ale do mojego syna nic nie docierało, uparcie twierdził, że chce po raz ostatni zobaczyć dziadziusia. Trochę się nawzajem nakręcaliśmy, i Marcin na końcu naszej dyskusji był już bliski płaczu. Dopiero kiedy zobaczyłem pierwszą łzę spływającą po jego policzku, opamiętałem się. Poprosiłem, żeby przemyślał przez noc sprawę. I jeśli jutro rano nadal będzie chciał pożegnać dziadka w domu pogrzebowym, to nie będę się już sprzeciwiał.

Stałem przy jego trumnie dobry kwadrans, rozmawiając z nim po raz ostatni w myślach

Marcin zdania nie zmienił, a ja już nie chciałem na niego naciskać. Odwiozłem żonę i syna pod dom pogrzebowy i postanowiłem poczekać na zewnątrz. Widziałem, że oboje są bardzo spięci i gdyby mocno przeżyli to pożegnanie, chciałem być blisko nich. Ku mojemu zdziwieniu wyszli po niecałej pół godzinie uśmiechnięci i odprężeni. Podeszli do mnie i powiedzieli, żebym jechał sam, a oni przejdą spacerkiem ten kilometr dzielący nas od kościoła.

Z niedowierzaniem patrzyłem za nimi, jak idą i swobodnie ze sobą rozmawiają. Zastanawiałem się, jak mogła wyglądać ich wizyta w środku. I doszedłem do wniosku, że nigdy się nie dowiem, jeśli sam tego nie poczuję. Bo takich uczuć na pewno nie da się opowiedzieć słowami. Właściwie w jednej chwili podjąłem decyzję, że muszę wejść do domu pogrzebowego i zobaczyć po raz ostatni tatę.

Jednak mimo tego, że się na to zdecydowałem, wciąż nie potrafiłem pozbyć się strachu. Ale starałem się go w sobie zagłuszyć. Wszedłem do sali, gdzie była wystawiona trumna z ciałem mojego ojca. Nie było tu nikogo bliskiego, tylko gdzieś, w jakimś kącie siedział pracownik domu pogrzebowego. Podszedłem do trumny. Tata miał zamknięte oczy, ale nie wyglądał na nieboszczyka. Wydawało się, że śpi, uśmiechnięty i zadowolony z przeżytego życia.

Nie mogłem się powstrzymać, by go nie dotknąć. Wiedziałem, że dłonie ma z pewnością zimne i nie chciałem poczuć tego śmiertelnego chłodu. Dlatego chwyciłem za rękaw jego marynarki.

– Tato – szepnąłem. – Bardzo cię kocham. Wiem, że ci to już mówiłem, ale może za mało razy. I nie masz pojęcia, jak się cieszę, mogąc ci to powiedzieć jeszcze raz… Puściłem rękaw taty. Potem stałem przy jego trumnie dobry kwadrans, rozmawiając z nim po raz ostatni w myślach. Wspominaliśmy stare, dobre czasy, kiedy ja byłem jeszcze małym chłopcem, a on mężczyzną w moim obecnym wieku, który tłumaczył i objaśniał mi cały świat.

Zresztą dzięki tej rozmowie, na tych kilka chwil znów stałem się małym chłopcem. I byłem naprawdę szczęśliwy. Do kościoła sam dotarłem piechotą. Jeszcze na zewnątrz spotkałem moją mamę. Była, oczywiście, smutna i przybita, ale gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się blado.

– Byłeś u ojca – powiedziała.

– Tak – przyznałem zdziwiony. – Skąd wiesz?

– Zawsze, gdy się z nim widziałeś, cieszyłeś się bardzo.

Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek zdecyduję się pożegnać w ten sposób ze zmarłym. Wciąż odczuwam przed tym pewien strach graniczący z jakimś zabobonnym lękiem. Ale jestem szczęśliwy, że akurat wtedy ten strach przezwyciężyłem i zobaczyłem po raz ostatni mojego tatę. Bez tego moja pamięć o nim byłaby uboższa.

Czytaj także:
„Siostra wymusza, żebym oddała swoje mieszkanie jej córce. Wszystko przez to, że nie mam własnych dzieci”
„Teść kpi z artystycznych uzdolnień wnuka i namawia go do bójek. Uważa, że to dobre dla 7-latka”
„Mąż zostawił mnie jak zepsute krzesło, bo po 30 latach. Znudziło mu się życie z kurą domową bez zainteresowań”

Redakcja poleca

REKLAMA