„Mój wnuk w więzieniu?! Wzięłam pożyczkę i wpłaciłam kaucję. To było oszustwo... teraz chcą mnie wyrzucić z domu"

Załamana starsza kobieta fot. Adobe Stock, Africa Studio
Nie miałam takiej kwoty, więc pożyczyłam w szybkich pożyczkach. Wiedziałam, że nie będzie mi łatwo spłacić ten dług, ale nie mogłam pozwolić, żeby Piotruś siedział zamknięty w celi z jakimiś kryminalistami. Oddałam pieniądze jakiejś dziewczynie i tyle ją widziałam! Dopiero później dotarło do mnie, co zrobiłam.
/ 02.07.2021 16:04
Załamana starsza kobieta fot. Adobe Stock, Africa Studio

Myślałam, że wyłudzanie pieniędzy od starszych ludzi metodą „na wnuczka” jest tak powszechnie znane, że nikt się już nie daje na to nabrać. A jednak ten stary sposób okazuje się wciąż niezwykle skuteczny. Marne szanse, by policja mogła coś zdziałać, ale trzeba ich zawiadomić. 

Przyszli wyegzekwować zaległe czynsze

– Sąsiadko, czy pani słyszy, co tu się wyprawia? – pani Grażynka była niezmiernie poruszona. Nieczęsto widywałam ją w takim stanie, więc uznałam, że musiało dziać się coś naprawdę wyjątkowego. Natychmiast wyszłam na klatkę, żeby zobaczyć, o co chodzi. Okazało się, że nie tylko ja byłam ciekawa. Stało tu już kilkanaście osób, dających wyraz swojemu oburzeniu. Wciąż jednak nie wiedziałam, jaki jest powód tego zamieszania. Dopiero po chwili zauważyłam, że do mieszkania jednej z naszych sąsiadek dobijają się jacyś faceci.

– Eksmitują panią Walczukową! – wykrzyknęła pani Grażynka.

Nikogo nie eksmitujemy. Niech pani nie robi afery! – odpowiedział jeden z mężczyzn.

– Pani Walczuk, proszę otworzyć, bo tu już się zbiegowisko zrobiło. Pani Grażynka wciąż się burzyła, próbując dowiedzieć się, kim są ci mężczyźni i po co tu przyszli. W końcu wyjawili, że nie są komornikami, lecz reprezentują administrację budynku. Przyszli wyegzekwować zaległe czynsze.

Spojrzałam na nich zaskoczona. Pani Walczuk mieszkała w tym domu od pięćdziesięciu lat. Sama miała siedemdziesiąt. Była spokojną starszą panią, życzliwą i uprzejmą. Nigdy bym nie przypuszczała, że może mieć jakieś kłopoty z prawem.

– Dlaczego panowie to robią? – zapytałam, dołączając do grupy zbulwersowanych sąsiadów.

– Mamy taki nakaz. Proszę się odsunąć – mężczyzna znowu zaczął energicznie dobijać się do drzwi. Stanęłam przed nim, bo to był jedyny sposób, żeby go powstrzymać. Powiedziałam, że spróbuję nakłonić panią Walczuk, by odblokowała zamek. Przecież gdyby weszli tam siłą, kobiecina dostałaby zawału. Nawet jeśli z jakichś przyczyn nie opłacała rachunków, to jeszcze nie powód, by ją tak straszyć. Zapukałam do drzwi i powiedziałam, że to ja. Pani Walczuk, która najwyraźniej starała się udawać, że nie ma jej w domu, w końcu się odezwała.

– Ewuniu, ci wandale chcą mnie wyrzucić z mojego domu. Nie pozwól im.

– Nikt pani nie wyrzuci, Pani Walczukowa, proszę otworzyć. Porozmawiamy. Będę z panią. Na pewno wszystko da się jakoś wyjaśnić. Biedna staruszka uchyliła drzwi i wskazała ręką, że możemy wejść. Była roztrzęsiona, a widok tłumu gapiów z pewnością nie poprawił jej nastroju.

– Wszyscy już wiedzą… – szepnęła, chwytając mocno moją rękę.

– Tylko się martwią. Przyszli pani bronić – uspokoiłam ją. Ona jednak z pewnością miała swoją teorię na ten temat. Zawsze bardzo martwiła się tym, co ludzie powiedzą. Wiem, bo dałam jej kiedyś na imieniny pomarańczowy sweterek. Gdy go zobaczyła, powiedziała, że jest piękny, ale w jej wieku nie wypada chodzić w tak intensywnych kolorach. Dałam jej za przykład królową Elżbietę, która uwielbia pomarańcz, ale pani Henia nie dała się przekonać. Skoro wstydziła się mocnych kolorów, to co dopiero plotek.

Panowie zaczęli tłumaczyć, że wysyłali do niej liczne wezwania do zapłaty, a ona od sześciu miesięcy nie opłaca czynszu i nie odpowiada na pisma. Zaczęli grozić jej sądem, a ona patrzyła na nich z przerażeniem w oczach.

– To prawda, pani Heniu? Nie mówiła pani, że ma kłopoty finansowe. Nie starcza pani z emerytury na opłaty? – zapytałam zdziwiona, bo nie przypuszczałam, żeby wyrzucała pieniądze w błoto. Wiedziałam przecież, że żyła bardzo oszczędnie, nigdy nigdzie nie wyjeżdżała ani nie robiła dużych zakupów. Pani Henia spuściła wzrok. Podeszłam do niej i zauważyłam, że płacze. Objęłam ją, a ona zaczęła opowiadać o tym, co ją spotkało…

Wnuczek Piotruś potrzebował pieniędzy na kaucję

Zadzwoniła do niej jakaś dziewczyna. Powiedziała, że Piotruś, jej wnuk, prosił ją o przysługę. Niby był w więzieniu i nie chciał mówić rodzicom. Potrzebował pieniędzy na kaucję.

– Nie miałam takiej kwoty, więc pożyczyłam w szybkich pożyczkach. Wiedziałam, że nie będzie mi łatwo spłacić ten dług, ale nie mogłam pozwolić, żeby Piotruś siedział zamknięty w celi z jakimiś kryminalistami. Oddałam pieniądze jakiejś dziewczynie i tyle ją widziałam! Dopiero później dotarło do mnie, co zrobiłam.

Zadzwoniłam do dzieci i niby mimochodem zapytałam, co u Piotrka. Okazało się, że był u nich przez cały ten czas! Nie przyznałam im się, co się stało! Było mi wstyd, że dałam się nabrać jak pierwsza naiwna, metodą „na wnuczka”. Tyle razy ostrzegali przed tym w telewizji. Nie myślałam, że to się dzieje naprawdę. A jeśli już się przytrafi, to komuś innemu, nie mnie! – łkała.

– Pani Heniu… czemu pani nie wezwała policji, kiedy się pani zorientowała? Czemu nic pani mi nie powiedziała?! Pani Henia wyciągnęła bawełnianą chusteczkę i otarła łzy. Powiedziała, że było jej za bardzo wstyd, dlatego nikomu nie przyznała się do swoich kłopotów. Myślała, że jakoś zaoszczędzi i da sobie radę. Jak widać, nie dała.

Nie było o czym dyskutować. Wiedziałam, że sprawę należy zgłosić policji, ale najpierw musiałam jakoś spacyfikować tych nerwowych jegomości. Nie rozumiałam, czemu administratorzy zachowują się jak banda nasłana przez mafię. Czasem, gdy ludziom da się choć odrobinę władzy, już uważają się za bogów! Wyjaśniłam im więc, że taką agresywną postawą na pewno nic nie wskórają, że dużo lepiej jest wysłuchać wyjaśnień i poszukać wspólnie rozwiązania.

– Gdyby się pani nie chowała, tylko nas wpuściła, interwencja nie byłaby konieczna. Ma pani dwa tygodnie na spłatę długów, inaczej skierujemy sprawę na drogę sądową i komornik się panią zajmie. Takich lokatorów trzeba eksmitować! – wrzasnął jeden z mężczyzn. Ręce mi opadły. Wyszli, zostawiając panią Henię roztrzęsioną i przerażoną.

– Co mi przyszło na stare lata? – łkała. – Wyrzucą mnie z własnego domu za moją głupotę i naiwność. starałam się ją uspokoić i przekonać, że na pewno jakoś uda nam się z tego wybrnąć. Było mi żal staruszki. Nieraz słyszałam o takich oszustach, ale nie sadziłam, że mogą grasować w naszej spokojnej dzielnicy. Gdyby pani Henia powiedziała od razu, może udałoby się ich złapać. Ale minęło pół roku?!

Marne szanse, by policja mogła coś zdziałać. Chociaż zawsze warto było spróbować. Dlatego jeszcze tego samego dnia poszłyśmy na posterunek, żeby zgłosić wyłudzenie pieniędzy. Policjant wysłuchał nas ze skupieniem. Ku naszemu zdumieniu okazało się, że właśnie zajmują się podobną sprawą i mają już nawet podejrzanych. Całe szczęście, że pani Henia zdecydowała się zeznawać, bo właśnie szukali poszkodowanych, by złożyć zbiorowy pozew.

Jak się okazało, nie była jedyną osobą oszukaną w ten sposób.

– Widzi pani? Mówiłam, że z tego wybrniemy. Możliwe, że odzyska pani pieniądze i spłaci długi.

– Obawiam się, że odzyskanie pieniędzy nie nastąpi tak szybko – oznajmił policjant. – Prokuratura jeszcze prowadzi postępowanie. Zanim sprawa trafi do sądu, może minąć sporo czasu. A postępowanie sądowe też trochę trwa – powiedział.

Trzeba sobie  pomagać na życiowym zakręcie

Pani Henia westchnęła ciężko. Wyglądało na to, że nasza radość była przedwczesna. Próbowałam namówić ją, żeby powiedziała o całej sprawie synom, ale zaprotestowała. Nie chciała ich obarczać swoimi problemami. Jednak synowie byli jej jedyną rodziną i szansą na wyplątanie się z tarapatów. Odprowadziłam panią Henię do domu. Widziałam, że jest w złym nastroju, ale musiałam ją już opuścić, bo miałam jeszcze list do wysłania, a zbliżała się godzina zamknięcia poczty.

Po drodze spotkałam synową pani Heni. Uznałam, że muszę interweniować, bo sąsiadka sama nigdy się nie przełamie, przez co sprowadzi na siebie jeszcze poważniejsze kłopoty. Zaczepiłam kobietę i powiedziałam, co się stało. Słuchała mnie, kręcąc głową z niedowierzaniem. Była przerażona. Nie mieściło jej się w głowie, że teściowa wpakowała się w takie kłopoty i nie pisnęła słowa. Synowa powiedziała, że wszystkim się zajmie.

Nie wiedziałam, czy pani Henia nie będzie miała do mnie pretensji o to, że wyjawiłam jej tajemnicę, ale czułam, że tak będzie dobrze. Kiedy po kilku dniach pani Henia przyszła do mnie na herbatę, okazało się, że się nie myliłam. Jej synowa i syn następnego dnia po naszym spotkaniu pojechali do administracji. Udało im się załatwić rozłożenia długu na raty i oczywiście to oni wzięli spłatę na siebie.

– Oddam im co do grosza, kiedy zakończy się rozprawa – powiedziała pani Henia.

– Jestem ci taka wdzięczna, Ewuniu, że jednak im powiedziałaś. Sama chyba nigdy bym tego nie zrobiła.

– Nie ma sprawy, pani Heniu.

Na sąsiadów może pani liczyć. Na rodzinę także. A gdyby jeszcze kiedyś miała pani jakieś wątpliwości, co do uczciwości kogokolwiek, proszę do mnie przyjść i zapytać. Już ja pogonię oszustów – zaśmiałam się. Trzeba sobie  pomagać na życiowym zakręcie.

Czytaj także:
„Nie będę miała męża i dzieci, a jedyną rodziną będzie moja... niepełnosprawna siostra. Przeraża mnie myśl, że zostanę sama"
„Mój brat przyrzekł mi przed śmiercią, że zawsze będzie mnie chronił. Dotrzymał obietnicy...”
„Matka ma okrutną demencję. Czasem myślę, że śmierć byłaby wybawieniem”

Redakcja poleca

REKLAMA