Tomek jest moim najlepszym przyjacielem od lat. Znałem go, zanim jeszcze zaczęliśmy myśleć o kobietach i zanim życie skomplikowało się do tego stopnia, że można było w nim pogubić samego siebie. Byliśmy nierozłączni – razem chodziliśmy na piwo, razem przeżywaliśmy swoje pierwsze miłości i razem też, choć w zupełnie inny sposób, przeżyliśmy jego rozwód.
Byliśmy blisko
Kiedy Tomek zakochał się w Agnieszce, nie byłem zachwycony. Nigdy nie miałem z nią łatwo – była inna, zbyt ostra, zbyt pewna siebie. Może dlatego nigdy się nie dogadywaliśmy. Odkąd pamiętam, drażniła mnie jej wyniosłość. A teraz, kiedy była już ex-żoną mojego najlepszego przyjaciela, wydawało mi się, że na dobre zniknie z naszego życia. Cóż, życie, jak się okazuje, lubi robić psikusy.
Po rozwodzie Tomka próbowałem mu pomóc, jak mogłem. Starałem się nie wspominać o Agnieszce, chociażby przez wzgląd na jego uczucia, ale za każdym razem, gdy słyszałem jej imię, coś we mnie się gotowało. Może dlatego, że widziałem, jak ich związek się rozpadał – kawałek po kawałku, dzień po dniu. Od samego początku wiedziałem, że to nie miało prawa się udać.
Kilka miesięcy od ich rozwodu postanowiłem dać sobie szansę i spróbować randki w ciemno. Siedziałem przy stoliku w małej, klimatycznej kawiarni, którą poleciła mi aplikacja. To było jedno z tych miejsc, gdzie nikt się nie spieszy. Czułem to specyficzne podniecenie, które towarzyszy każdej nowej przygodzie. Randka w ciemno rzadko zdarza się w moim świecie, ale pomyślałem, że warto spróbować.
To była ona!
Zerkałem na zegarek, widząc, jak minuty powoli przesuwają się naprzód. „Punktualność zawsze była u mnie w cenie” – pomyślałem z lekkim uśmiechem, upijając łyk kawy. W głowie miałem już scenariusz tego, jak będzie wyglądało to spotkanie. Przewidywałem delikatną rozmowę, niewymuszone śmiechy, może jakieś kokieteryjne spojrzenia. Może. W końcu byłem tu po to, by dać sobie szansę na coś nowego.
Nagle drzwi kawiarni otworzyły się. Uniosłem wzrok, oczekując, że zobaczę kogoś, kto spełni moje oczekiwania na ten wieczór. Ale zamiast tego zobaczyłem kogoś, kogo nigdy nie chciałem spotkać.
– Agnieszka – szepnąłem pod nosem, ledwo wierząc w to, co widzę.
Ona również mnie dostrzegła. Zaskoczenie na jej twarzy szybko zmieniło się w coś, co wyglądało na irytację. Była równie niezadowolona z tego spotkania jak ja. Zatrzymała się na chwilę w drzwiach, jakby zastanawiała się, czy nie odwrócić się i wyjść. Ale po chwili, z widocznym zniechęceniem, ruszyła w moją stronę. Wstałem niechętnie, próbując zachować resztki dobrego humoru, który jeszcze chwilę wcześniej wydawał się niezachwiany.
Nie wierzyłem własnym oczom
– To jakiś żart, prawda? Ty? Tutaj? – Moje słowa wypadły ostrzej, niż zamierzałem, ale nie potrafiłem się powstrzymać. Złość i zażenowanie zlewały się w jedną nieprzyjemną mieszankę.
– Wygląda na to, że los ma dziwne poczucie humoru – odpowiedziała Agnieszka chłodno, siadając naprzeciwko mnie.
Przez moment panowała między nami niezręczna cisza. Patrzyłem na nią, a w mojej głowie przewijały się obrazy z przeszłości – wspomnienia kłótni, jej ostry język, który zawsze trafiał w czuły punkt. Teraz siedziała przede mną, w sytuacji, która zdawała się przekraczać wszelkie granice absurdu.
– Jak długo minie, zanim wyjdziemy stąd? – zapytałem z przekąsem, próbując rozładować napięcie, choć wiedziałem, że to nie pomoże.
– Możemy wyjść od razu, jeśli ci to ulży – odparła Agnieszka, przelotnie zerkając na zegarek, jakby to spotkanie było tylko kolejnym obowiązkiem do odhaczenia na jej liście.
– Skoro już tu jesteśmy… Może przynajmniej spróbujemy przetrwać ten wieczór – westchnąłem, choć nie wierzyłem w swoje własne słowa.
Spojrzała na mnie uważnie, jakby oceniając, na ile jestem poważny w swoich zamiarach. Przez chwilę wydawało się, że jest gotowa odrzucić tę propozycję.
W końcu skinęła głową
– Tylko bez wyciągania starych brudów. Nie jestem na to gotowa – ostrzegła mnie, a w jej głosie wyczułem cień zmęczenia.
Rozmowa toczyła się powoli, oboje staraliśmy się zachować pozory. Zaczęliśmy od neutralnych tematów – praca, pogoda, ostatnie filmy. Ale każda wymiana zdań była jak gra w szachy. Każde słowo ważyło, każde zdanie miało ukryty podtekst.
– Zawsze byłaś taka trudna, czy to tylko ja mam ten zaszczyt? – zapytałem z udawanym uśmiechem, nie mogąc się powstrzymać od kąśliwej uwagi.
Agnieszka spojrzała na mnie z przekąsem.
– Może po prostu nigdy nie próbowałeś mnie zrozumieć – odpowiedziała, a jej głos był zimny jak lód.
Cisza, która zapadła, była niemal namacalna. Czułem, jak moja pewność siebie kruszy się z każdym kolejnym zdaniem. Próbowałem trzymać się swojego twardego wizerunku, ale widziałem, że Agnieszka dostrzega, jak powoli tracę grunt pod nogami.
– Nie zmieniłeś się ani trochę – dodała, a ja poczułem, że ta randka to nie tylko spotkanie, ale i walka, którą zaczynałem przegrywać.
Każda kolejna wymiana zdań, choć z pozoru niewinna, stawała się coraz bardziej intensywna. Agnieszka nie odpuszczała, a ja nie zamierzałem się wycofać. Ale pod tą powierzchnią kąśliwych komentarzy czułem coś jeszcze – coś, czego nie potrafiłem nazwać.
To się po prostu stało
Ona patrzyła na mnie z wyrazem, którego wcześniej nie dostrzegałem – nie tylko chłodna i ironiczna, ale też jakby… zaintrygowana. W pewnym momencie przestałem się skupiać na obronie. Zamiast tego zacząłem jej słuchać. I wtedy coś we mnie pękło. Zobaczyłem ją nie tylko jako przeciwniczkę, ale kobietę, która była zraniona, tak samo jak ja.
– Michał – przerwała nagle, a w jej głosie zabrzmiała nuta niepewności. – Może oboje popełniliśmy błędy.
Słowa te zawisły w powietrzu, a ja poczułem, jak napięcie między nami zmienia swój charakter. Nagle wszystko wydało się inne. Miejsce, jej twarz, nawet dźwięk naszych głosów. Kiedy w końcu podniosłem wzrok, nasze spojrzenia się spotkały, i wtedy to się stało. Pochyliłem się, nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Nasze usta spotkały się w namiętnym pocałunku, który trwał dłużej, niż zamierzałem.
– To nie powinno się wydarzyć… – szepnąłem, gdy się odsunęliśmy.
– A jednak się wydarzyło – odpowiedziała, patrząc mi prosto w oczy.
Droga powrotna do domu była dla mnie prawdziwą udręką. Głowa pulsowała od nadmiaru myśli, a serce waliło jak oszalałe. Pocałunek z Agnieszką nie chciał opuścić mojej świadomości, krążył w niej jak niechciany gość. Był to błąd, i to jaki! Przecież to była Agnieszka, była żona mojego najlepszego przyjaciela. Jak mogłem do tego dopuścić? W co ja się wpakowałem?
Żałowałem tej chwili
Starałem się racjonalizować wszystko, co się wydarzyło. Przecież to była tylko chwila słabości. Byliśmy zmęczeni, a napięcie z całego wieczoru musiało znaleźć ujście. Ale gdzieś w głębi siebie wiedziałem, że to nie było takie proste.
Kiedy w końcu dotarłem do mieszkania, rzuciłem klucze na stół i opadłem na kanapę. Próbowałem sobie wmawiać, że to nie ma znaczenia, że z czasem wszystko wróci do normy. Ale w głowie ciągle przewijały się obrazy – jej twarz, jej oczy pełne emocji, jej ciepły oddech, gdy nasze usta się spotkały.
„Tomek mi tego nie wybaczy” – myślałem gorączkowo, czując, jak wyrzuty sumienia zaczynają mnie przytłaczać. Był moim przyjacielem od zawsze, zawsze mogłem na niego liczyć. A teraz, w jednej chwili, mogłem to wszystko zniszczyć. Co ja właściwie czuję do Agnieszki? Czy to tylko chwilowe zauroczenie, czy coś więcej? Nie miałem odpowiedzi. I to właśnie ta niepewność przerażała mnie najbardziej.
Następnego dnia wstałem wcześnie, choć nie zmrużyłem oka ani na chwilę. Myśli kłębiły się w mojej głowie, a każda z nich prowadziła do jednego wniosku: muszę powiedzieć Tomkowi. Tylko jak? Jak wyznać coś takiego najlepszemu przyjacielowi? Wiedziałem, że nie mogę tego zataić, ale z każdym krokiem w stronę jego mieszkania czułem, jakby coś zaciskało mi się na gardle.
Gdy w końcu stanąłem przed jego drzwiami, zawahałem się. Może lepiej udawać, że nic się nie stało? Ale nie mogłem. Tomek zasługiwał na prawdę. Z bijącym sercem nacisnąłem dzwonek.
Wszystko zrujnowałem
Otworzył drzwi po chwili, uśmiechnięty jak zawsze. Ale jego wyraz twarzy szybko zmienił się, gdy zobaczył moją minę.
– Michał, wszystko w porządku? Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha – zażartował, choć w jego głosie słychać było niepokój.
– Tomek, muszę ci coś powiedzieć – powiedziałem, starając się nie zdradzać narastającej paniki.
Usiedliśmy, a ja przez chwilę milczałem, nie wiedząc, od czego zacząć. Tomek przyglądał mi się uważnie, jakby próbując odczytać coś z mojego wyrazu twarzy.
– Wczoraj… Spotkałem się z Agnieszką – zacząłem ostrożnie, obserwując, jak napięcie rośnie w jego oczach.
– Co masz na myśli „spotkałeś się”? – Jego głos stał się nagle zimny, a ja poczułem, jak całe powietrze uchodzi z pokoju. – Proszę, powiedz, że to nie to, o czym myślę…
Nie mogłem patrzeć mu w oczy, ale zmusiłem się, by dokończyć.
– To była przypadkowa randka, Tomek. Nie planowałem tego, nie wiedziałem, że to ona… Ale w trakcie spotkania coś się stało. Pocałowałem ją.
Cisza, która nastała po moich słowach, była gorsza niż jakiekolwiek słowa, które mógłby wypowiedzieć. Widziałem, jak Tomek z trudem próbuje zrozumieć to, co usłyszał. W końcu odwrócił wzrok, jakby nie mógł na mnie dłużej patrzeć.
Odwrócił się ode mnie
– Myślałem, że znam cię lepiej. Ale teraz… Nie wiem, co mam myśleć – jego głos był stłumiony, zraniony.
Zrozumiałem, że to nie gniew, ale ból, który go zżerał. Poczułem, jak moje serce pęka na myśl o tym, co zrobiłem.
– Przepraszam. Nie wiem, jak do tego doszło. Nie chciałem cię zranić – próbowałem tłumaczyć, ale każde moje słowo wydawało się tylko pogarszać sytuację.
Tomek milczał przez dłuższą chwilę, po czym wstał i podszedł do okna, patrząc na ulicę, jakby szukał tam odpowiedzi.
– Myślałem, że możemy na sobie polegać, że nic nas nie rozdzieli. Ale chyba się myliłem – powiedział cicho, a ja wiedziałem, że nasza przyjaźń właśnie zawisła na włosku.
Nie wiedziałem, co więcej mogę zrobić. Każde słowo zdawało się pogłębiać przepaść między nami. W końcu wstałem, czując, że nie ma już nic, co mógłbym powiedzieć.
– Tomek… Jeszcze raz, przepraszam. Gdybyś chciał porozmawiać… Zawsze jestem – rzuciłem na odchodnym, choć wiedziałem, że to marne pocieszenie.
Wyszedłem, zostawiając go z jego bólem, a sam czułem, jakby ziemia osuwała mi się spod nóg. Teraz musiałem zmierzyć się z rzeczywistością – nie tylko straciłem przyjaciela, ale także poczucie, że mogę kontrolować swoje życie.
Zostałem sam
Minęły dni, a może tygodnie – straciłem rachubę czasu. Każda chwila ciągnęła się w nieskończoność, a moje myśli krążyły wokół jednego: czy można cofnąć czas? Tomek nie odzywał się do mnie. Nasze rozmowy ograniczały się do krótkich, wymuszonych zdań, gdy przypadkiem mijaliśmy się na ulicy. Wiedziałem, że zraniłem go bardziej, niż mogłem sobie wyobrazić.
Agnieszka również zniknęła z mojego życia. Nie próbowała nawiązać kontaktu, a ja też nie miałem odwagi, by do niej zadzwonić. Może to i lepiej. Czułem, że między nami była przepaść, której nie da się już zasypać. Ten pocałunek, choć namiętny, stał się symbolem wszystkiego, co poszło nie tak. Był chwilą słabości, która zrujnowała wszystko, co budowałem przez lata.
Czy mogłem coś zmienić? Może, gdybym nie poszedł na tę randkę, gdybym powstrzymał się od tego pocałunku… Ale teraz było już za późno na gdybanie. Straciłem przyjaciela, a z nim część siebie.
Ostatni raz próbowałem nawiązać kontakt z Tomkiem. Zadzwoniłem do niego, ale odebrała tylko jego automatyczna sekretarka. Zostawiłem wiadomość, w której prosiłem o spotkanie, o rozmowę, o jakąkolwiek szansę na naprawienie tego, co się stało. Czekałem, ale odpowiedź nigdy nie nadeszła.
Michał, 31 lat
Czytaj także:
„Mój facet był kanapowym nudziarzem, więc zamieniłam go na petardę wigoru. Szybko jednak zatęskniłam za moim leniem”
„Przez chwilę myślałem inną częścią ciała niż głowa. Gdy wreszcie zrozumiałem swój błąd, nie było już czego zbierać”
„Ponad 40 lat po ślubie dowiedziałam się, że mój mąż ma dziecko z inną. Nie mogę patrzeć na tego starego kłamcę”