„W moim łóżku było zimno jak na Syberii, a seksu jak na lekarstwo. Już wiem, że byłam >>tą trzecią<<, ale w związku facetów”

Kobieta, która odkryła tajemnicę męża fot. Adobe Stock, Maksym Povozniuk
„Moje smutne życie bez miłości, lęk męża przed spotkaniem na pogrzebie, próby zatrzymania mnie w domu. Ta wielka męska przyjaźń, mój ślub z Marcinem, po dwóch latach dziwnie desperacka decyzja Mateusza o wyjeździe…To nie ja byłam tutaj problemem”.
/ 12.02.2022 08:30
Kobieta, która odkryła tajemnicę męża fot. Adobe Stock, Maksym Povozniuk

Nadchodził wieczór. Bliźniaki nareszcie zasypiały w swoich łóżeczkach, Marcin zasiadał przy kompie i odpływał w ulubioną grę, a ja, siedząc na sofie i gapiąc się w migający ekran telewizora, zastanawiałam się, w którym momencie mojego życia popełniłam błąd.

Jak to się stało, że nikogo nie obchodzę, nikt mnie nie pożąda, ba, nie mam nawet do kogo ust otworzyć, bo jeśli nawet spróbuję, usłyszę: „Co? Co? Mówiłaś coś?”. Kiedy mężczyzna, który kiedyś urzekł mnie swoim oddaniem, stał się obcy jak odległa planeta?

Jakkolwiek bym analizowała, przewijała film wspomnień, zawsze wychodziło jedno: wybrałam nie tego z dwóch przyjaciół. Pomyliłam się. Powinnam była zaufać samej sobie, a nie naukom mamy, która zawsze powtarzała, żebym kierowała się uczuciem partnera, nie swoim.

– Jeżeli będzie cię kochał, to i ty poczujesz miłość. Najgorzej trafić ze swoim afektem w płot – tak brzmiała dewiza mojej rodzicielki.

Dzięki, mamuś, za rady. Świetnie mnie przygotowałaś do życia, pogratulować!

– Idziesz spać? – zapytałam Marcina jak co wieczór, a on jak zawsze odpowiedział:

– Nie, posiedzę jeszcze. Dobranoc, kochanie.

Ciekawa jestem, czy on w ogóle zdaje sobie sprawę, że codziennie udziela zawsze jednej i tej samej odpowiedzi. Może wyszłam za robota? Zostałam wybrana w tajnym głosowaniu na użytkowniczkę prototypu jakiegoś cholernego męża ze Stepford?!

Czy postąpiłam źle?

Już pod prysznicem w łazience moje dłonie zaczęły błądzić po ciele… Przymknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że dotyka mnie Mateusz. Zawsze tak było. Kiedy w moim małżeństwie działo się źle, uciekałam myślami właśnie do niego.

Nie widzieliśmy się tyle lat, nawet nie rozmawialiśmy, bo z reguły dzwonił do mojego męża, ale wciąż czułam jego obecność. Ostatnio, jakby częściej, nawet przez chwilę przyszło mi do głowy, że to znak – może znów pojawi się realnie w naszym życiu?

Nawet nie chciało mi się rozkładać wersalki – właściwie po co? Marcin i tak będzie spał w salonie. Nazywa się to „nie chcę cię budzić, gdy o piątej wstaję do pracy”. Akurat! Zimny jak ciekły azot, ale szumiący zawsze z dobrymi intencjami – ideał!

Próbowałam sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz uprawialiśmy seks, i wyszło mi, że jakoś tuż przed tym, zanim się dowiedziałam, że jestem w ciąży. Potem byłam pod ochroną, bo wiadomo, przy bliźniakach jest zwiększone ryzyko, następnie karmiłam i szkoda było zachodu, bo i tak pewnie zasnęłabym w trakcie, a teraz od pół roku nie, bo…

Marcin zmęczony albo musi popracować, albo bolą go wrzody, a w ogóle, jak stwierdził, czy on mi robił wyrzuty, gdy przez ponad rok nie miałam ochoty?!

Czasami myślę, że odkąd zostałam matką, już męża nie pociągam, podobno niektórzy faceci tak mają. Chodzi o archetypy matki i kochanki – czytałam o tym w jakimś psychologicznym piśmie. Jakby nie było, postanowiłam przeczekać, cóż zresztą mogę zrobić innego? Pogodzić się z myślą, że do końca życia będę jak zakonnica?!

Nie roztrząsam, w miarę możliwości staram się nie myśleć o tych sprawach, ale zawsze w końcu przychodzi ten moment, gdy leżąc w zimnym i pustym łóżku, przypominam sobie dzień, gdy Mateusz wylatywał do Australii. Marcin bardzo to przeżywał, ale w końcu żegnał swojego najlepszego przyjaciela, może nawet na zawsze.

Przytulił mnie, poczułam się jak w raju

– Nie mogłeś znaleźć niczego bliżej? – pamiętam, jak zapytał z wyrzutem, ale Mateusz tylko wzruszył ramionami.

– Właściwie czemu miałem się ograniczać? – odpowiedział. – Czy to by coś zmieniło?

Gdybym tak jak on miała zawód, w którym mogłabym pracować w każdym punkcie na mapie, też celowałabym w najbardziej egzotyczne miejsce, w końcu żyje się tylko raz!
Wreszcie szturchnęłam mojego Marcina w ramię i szepnęłam, żeby przestał zrzędzić.

Jeśli życzy przyjacielowi jak najlepiej, czemu żałuje mu przygody? Są telefony, internet. To nie te czasy, gdy ludzie ginęli sobie z oczu na wieki!

Tuż przed rozstaniem Mateusz podszedł i zamknął mnie w ramionach. Nigdy przedtem ani potem nie poczułam czegoś takiego: jakbym pomknęła prosto w gwiazdy, dygocząc w turbulencjach.

Zacisnęłam powieki i poddałam się temu drżeniu, odcinając wszystkie inne doznania… Jeśli istnieje coś takiego jak piorun sycylijski, w tamtym momencie go doświadczyłam.

– Dbaj o niego, Gretka – usłyszałam wreszcie cichy głos, a kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam tylko plecy Mateusza oddalającego się w tłumie podróżnych.

Marcin mówił coś do mnie, ale zupełnie go nie słuchałam, skupiona jedynie na zachowaniu tamtego doznania. Myślałam o tym, że Mateusz był zawsze obok, na wyciągnięcie ręki, o tym, jak często łapałam jego uciekające spojrzenia.

I nagle te słowa o tym, że wszystko jedno, dokąd wyjedzie, bo to nic nie zmieni, nabrały całkiem nowego znaczenia. Może wybrałam nie tego z przyjaciół, którego powinnam? Może zanadto się pośpieszyłam?

– Teraz już nic nie będzie takie samo – skwitował wtedy Marcin i zaproponował, żebyśmy kupili wiśniówkę.

– Upijemy się na smutno, wiesz o tym – ostrzegłam lojalnie.

– Kiedyś trzeba – wzruszył ramionami mąż.

Wtedy wydawało się, że rozumiemy się w pół słowa, dziś jesteśmy niczym przedstawiciele dwóch obcych cywilizacji. Mamy dzieci. Dlatego ja udaję, że łykam wymówki Marcina, a on zadaje sobie trud, by stwarzać pozory, że mimo przejściowych trudności wszystko jest jak zwykle.

Czasem tylko nachodzi mnie myśl, żeby walnąć w ten domek z kart, dokonać straszliwej destrukcji, kompletnego zniszczenia, po którym nie będzie co zbierać. Bum! Wtedy po prostu wyobrażam sobie inne życie, takie, w którym dokonałam dobrego wyboru: wyszłam za mąż za Mateusza, a Marcin jest tylko przyjacielem, który pomaga mi pod jego nieobecność.

Patrzę, jak bawi się z bliźniakami, jak sprząta po nich rozrzucone na dywanie zabawki, opróżnia pralkę i naprawdę czuję wdzięczność i sympatię. To świetny gość. Lojalny, uczciwy, nawet się do mnie nie dobiera!

– Gretka, dziś zmarła pani Jankowska – zaskoczył mnie któregoś dnia nowiną Marcin. – I pomyśleć, że jeszcze rok temu brała udział w warszawskim maratonie!

– Mama Mateusza? – upewniłam się.

– Tak, Rozległy zawał. Podobno śmierć na miejscu…

– Myślisz, że Mateusz przyleci na pogrzeb? – zapytałam natychmiast.

Spojrzał na mnie smutnym, zagubionym spojrzeniem, a potem, jak w zwolnionym tempie, wzruszył ramionami i odwrócił się do okna. Płakał? Po pani Jankowskiej? Wiedziałam, że kiedyś mieszkali w jednym bloku, przez ścianę niemal, ale bez przesady.

Zresztą, nie moja rzecz. Dla mnie liczyło się tylko to, że może uda mi się spotkać z Mateuszem, w końcu pogrzeb rodzonej matki jest okazją do powrotu, nawet z Australii, prawda?

Nie miałam żadnego planu. Raczej wyobrażałam sobie coś w rodzaju nieokiełzanego wybuchu namiętności, huraganu uczuć. Pożaru, który zmieni wszystko. Miałam tylko pięknie wyglądać, mieć wystrzałową bieliznę i być gotowa na zmiany. Reszta to przeznaczenie.

Poczułam niesamowity przypływ energii i sympatii dla całego świata, a kiedy już byłam pewna, że Mateusz przyjedzie na specjalnie opóźniony pogrzeb matki – nawet euforii.

– Słuchaj, Gretka – zaskoczył mnie Marcin dzień przed ceremonią. – Właściwie nie musisz iść, przecież nawet nie znałaś zmarłej… Wiem, że nie znosisz cmentarzy.

– Nie ma problemu – stwierdziłam.

Nie dalej niż trzy miesiące temu mąż miał żal, że nie chciałam uczestniczyć w pogrzebie jego promotorki. Nagadał się o tradycji, kulturze, dobrym wychowaniu, a teraz nagle chce, żebym została w domu?! Odbiło mu?

Co? Co on powiedział? Że kim jest ten facet?

Pójdę, choćbym miała sama nieść trumnę.

– Wolałbym, żebyś została – powiedział. – Nie lubię, gdy mama zajmuje się chłopcami.

– Tak? To sam się nimi zajmij – poradziłam i wyszłam ostatni raz przejrzeć się w lustrze.

Wyglądałam wystrzałowo, nawet nie przypuszczałam, że tak mi dobrze w czerni. W samochodzie nie odzywaliśmy się do siebie – ja nie gadałam, bo mi się nie chciało, a Marcin cholera wie, dlaczego.

Był jakiś niespokojny i rozkojarzony, nie mogłam go rozgryźć. Żadnej ekscytacji, że spotka przyjaciela, jechał jak na ścięcie. Kaplica była przepełniona, Mateusza zobaczyłam dopiero po wyprowadzeniu zwłok, już przy grobie. Stał otoczony rodziną, z jakimś przystojniakiem u boku. Przyjaciel? Kuzyn?

– Kto to? – zapytałam męża.

Wzruszył ramionami ze złością. Zadrżałam, gdy podczas składania kondolencji dotknęłam dłoni Mateusza. Znów świat się zatrzymał, przymknęłam oczy…

– Przedstawiam ci mojego partnera, Greta – usłyszałam i natychmiast je otworzyłam.

– Co? Co on mówi?

Poczułam, jak Marcin ciągnie mnie za połę płaszcz do tyłu, szepcząc coś o blokowaniu kolejki, ale wyswobodziłam się jednym ruchem. Patrzyłam na całą trójkę i nagle bach, bach, bach, wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce. Ta wielka męska przyjaźń, mój ślub z Marcinem, po dwóch latach dziwnie desperacka decyzja Mateusza o wyjeździe…

Moje smutne życie bez miłości, lęk męża przed spotkaniem na pogrzebie, próby zatrzymania mnie w domu. I ten cały Nick, jakby skóra zdjęta z Marcina.

– Przyjdziecie na stypę, co? – Mateusz uśmiechał się, jakby nigdy nic. – Pogadamy jak kiedyś… Zapraszam was oboje – dodał.

„Nie da się ukryć, cholera, ja to wiem, gdzie lokować uczucia” – pomyślałam, a potem dygnęłam jak pensjonarka i ruszyłam w stronę bramy cmentarza, nie zwracając uwagi na wołającego za mną męża.

„Po prostu się wszyscy odpieprzcie – powtarzałam sobie w myślach. – Po prostu się ode mnie odpieprzcie, dobra?” 

Czytaj także:
„Miałem swoje wymagania co do kobiet: duży biust, krągła pupa, długie włosy, a skończyłem z chłopczycę obciętą na jeża”
„Miałem ją za naiwną gęś z prowincji, a ona była przebiegłą lisiczką. A myślałem, że ją uwiodę, wykorzystam i wrócę do żonki...”
„Moja matka to bezmyślna i egoistyczna jędza, która całe życie zbijała bąki. Teraz chce ode mnie i brata alimentów”

Redakcja poleca

REKLAMA