„Po śmierci rodziców zaopiekowałam się bratem. Poświęciłam dla niego wszystko, a ten darmozjad tak mi się odwdzięczył”

kobieta fot. iStock by Getty Images, Drazen Zigic
„Robiłam wszystko co w mojej mocy, by zapewnić nam godne życie. Znalazłam zatrudnienie najszybciej jak się dało, a wyższe wykształcenie zdobyłam w trybie zaocznym. W tym czasie mój brat kontynuował naukę w liceum”.
/ 20.12.2024 19:30
kobieta fot. iStock by Getty Images, Drazen Zigic

Z jednej strony chciałam, żeby Maciek znalazł swoje miejsce w życiu i był szczęśliwy. Ale kiedy nie miałam go przy sobie, czułam wielką dziurę w sercu. Dręczyły mnie obawy o jego los, choć dziś wiem, że niepotrzebnie się zamartwiałam. Ze ściśniętym sercem patrzyłam, jak wkłada swoje rzeczy do walizek. W mojej głowie wciąż dudniła myśl „to już”.

Było mi smutno

– Zaczekaj jeszcze chwilkę, dobrze? – poprosiłam.

– Na co? Wiesz, że Marcelina nie lubi czekać.

– Może najpierw warto znaleźć tam jakąś pracę? Szkoda tracić to, co tutaj osiągnąłeś – zasugerowałam delikatnie.

– Przestań, na pewno wszystko się ułoży – spojrzał na mnie z irytacją, tak jak zawsze gdy poruszałam ten temat.

– No dobra, tylko uważaj na siebie. I czasem o mnie pomyśl – dodałam ciszej.

– Niepotrzebnie się zamartwiasz, wszystko jest w porządku. Po prostu znalazłem miłość i cieszę się życiem. Tego samego ci życzę – skwitował, a ja poczułam bolesne ukłucie w sercu.

Kiedy Maciek wyszedł z domu stałam przy oknie, spoglądając przez firankę, jak odpala samochód i odjeżdża. Powtarzałam sobie w duchu: „Przecież to naturalne, musiał w końcu pójść na swoje, dorósł i buduje własne życie”. Ale te słowa wcale nie koiły bólu.

Miałam nieodparte przeczucie, że mój brat robi źle. Potrafił zrobić wszystko dla swojej dziewczyny. Dotychczas żadna z jego wybranek nie umiała tego uszanować. Za każdym razem historia kończyła się tak samo – on cierpiał ze złamanym sercem, a ja służyłam mu ramieniem do wypłakania się. Strasznie się bałam, że teraz też tak będzie, lecz nic nie mogłam na to poradzić. Najgorsze było to, że był moją jedyną naprawdę bliską osobą.

Byliśmy tylko my

Od dnia narodzin Maćka nie było z nami ojca, a mamę straciliśmy przed dekadą. Miałam wtedy osiemnaście lat i wobec braku krewnych musiałam przejąć opiekę nad młodszym bratem. I właściwie dobrze nam się układało – zawsze byliśmy ze sobą blisko, a trudne doświadczenia jeszcze bardziej nas do siebie zbliżyły.

Robiłam wszystko co w mojej mocy, by zapewnić nam godne życie. Znalazłam zatrudnienie najszybciej jak się dało, a wyższe wykształcenie zdobyłam w trybie zaocznym. W tym czasie mój brat kontynuował naukę w liceum. Harówka była straszna – pracowałam na okrągło, wyprzedałam mnóstwo domowych rzeczy, a nawet poświęciłam mój wymarzony rower, żeby starczyło na podręczniki dla brata.

Pieniądze wydane na edukację nie poszły na marne. Maciek bez większych trudności zaliczył egzamin dojrzałości i rozpoczął naukę na kierunku związanym z ekonomią. W czasie studiowania złapał pracę, dzięki czemu mógł dokładać się do domowych wydatków.

Martwiłam się

Żyliśmy sobie spokojnie, tylko we dwójkę. Od czasu do czasu każde z nas chodziło na jakieś randki, ale nic poważnego z tego nie wynikało. I wtedy mój brat zaskoczył mnie decyzją o przeprowadzce do swojej dziewczyny Marceliny.

Mieszka ze swoją rodziną aż trzysta kilometrów od nas. Jej rodzina zajmuje się agroturystyką. Ich znajomość zaczęła się podczas naszego urlopu w ich gospodarstwie. Przyznaję, że miejsce ma swój klimat, a Marcelina wydaje się sympatyczna. Mimo to czułam, że coś jest nie tak.

Mój brat rzucił świetną pracę kierowniczą w bankowości i nie mając nic, wyjechał na kompletne odludzie. Przestał się odzywać do znajomych, a mnie całkowicie zignorował. Nikt nie wiedział, co się z nim dzieje. Przez dłuższy czas nie mogłam się z tym pogodzić.

Miałam wrażenie jakbym została sama. Choć nadal prowadziłam normalne życie i widywałam znajomych, nic nie było już takie jak przedtem. Dręczyła mnie myśl, że mogę już nigdy nie odzyskać kogoś, kto był mi tak bliski. Przez lata mogłam na niego liczyć, a teraz musiałam nauczyć się funkcjonować bez jego wsparcia. Martwiłam się o niego i nie pomagał fakt, że kompletnie nie wiedziałam, co się z nim dzieje.

Nie rozumiała mnie

– Przesadzasz, Paulina. Nie powinnaś wtrącać się w każdy aspekt jego życia – spojrzała na mnie znacząco przyjaciółka, popijając wino, kiedy dzieliłam się z nią swoimi zmartwieniami.

– Ja go wcale nie kontroluję, po prostu martwię się o jego los – poczułam się urażona, że nie staje po mojej stronie.

– Może wreszcie pomyślisz trochę o własnych sprawach? Kiedy ostatni raz z kimś się spotkałaś? Może chociaż wyskoczymy na shopping? – rzuciła serię pytań. – Ciągle tylko słyszę Maciek to, Maciek tamto, opłacasz pół mieszkania, pomagasz mu finansować studia, sprawiasz mu ubrania, wsparłaś go przy przeprowadzce, a on przecież też zarabiał. Wiem, że między wami jest uczucie, ale on już jest dorosły i poradzi sobie. Pomyśl wreszcie o własnych potrzebach.

– Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia jak… – wyszeptałam niepewnie.

– Musimy wymyślić, co mogłoby być pierwszym krokiem… – zastanowiła się na głos Anka, a jej twarz rozjaśnił psotny uśmiech.

Właśnie wtedy zdecydowałyśmy się na zakup wycieczki do Grecji. Na początku wahałam się, czy w ogóle gdzieś jechać, bo przepadła możliwość zwrotu kosztów. No ale skoro już zapłaciłam, to musiałam skorzystać.

To był świetny pomysł

Spędziłam dwa tygodnie, oddychając świeżym powietrzem, ciesząc oczy błękitem nieba i relaksując się na plaży. W ciągu dnia oglądałam przepiękne pozostałości po starożytnej Grecji, a wieczorami bawiłam się na imprezach. Moja koleżanka również była przeszczęśliwa. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak dobrze się razem bawiłyśmy. A najlepsze jest to, że nawet nie myślałam o Maćku podczas tego wyjazdu.

Morskie powietrze wywiało z mojej głowy wszelkie zmartwienia. Po powrocie do kraju czułam się wypoczęta i pełna energii. „Moja przyjaciółka miała rację, naprawdę potrzebowałam tych wakacji” – przemknęło mi przez myśl podczas jazdy z portu lotniczego.

Można sobie wyobrazić, jak bardzo się zdziwiłam, kiedy w przedpokoju natknęłam się na płaszcz mojego brata, a z kuchni dobiegł mnie aromat przyrządzanego obiadu. „Kolejny nieudany związek” – pomyślałam, przygotowując się mentalnie na długie opowieści o zawodzie miłosnym i finansowej klapie.

Poczułam ogromną ulgę

Twarz Maćka rozpromieniła się szerokim uśmiechem, gdy za jego plecami pojawiła się Marcelina. Nie mogłam powstrzymać radosnego uśmiechu i spontanicznie objęłam ich obydwoje.

– Jak się cieszę, że was widzę! Swoją drogą, strasznie zgłodniałam – powiedziałam, zerkając na kurczaka, który piekł się w piekarniku, a potem spojrzałam na ich rozpromienione, zadowolone twarze. – No to opowiadajcie, co u was słychać?

– Mam świetne wieści – oznajmił Maciek. – Dostałem robotę w sąsiednim mieście. Szef banku nawet długo się nie zastanawiał, jak zobaczył moje doświadczenie z Warszawy, to od razu mnie przyjął – pochwalił się rozpromieniony.

– To fantastycznie – powiedziałam.

Wszystkie wcześniejsze obawy gdzieś zniknęły. Przyszło mi do głowy, że to jakaś zmiana we mnie. Przestałam kontrolować Maćka, zaufałam mu i okazało się, że wszystko jest w porządku.

Zaskoczyli mnie

– Wiesz, ostatnio dużo myślałem o pewnych sprawach – odezwał się poważnym tonem. – Wiem dobrze, że się troszczysz o mnie, jestem ci wdzięczny za pomoc i chciałbym ci się za to wszystko jakoś odwdzięczyć

– Daj spokój, przecież rodzina jest po to, żeby się wspierać – przerwałam mu.

– To prawda, ale zazwyczaj to ty mi pomagasz. Obydwoje wiemy, że często to wykorzystywałem – spojrzał mi prosto w oczy. – Dlatego przygotowałem coś specjalnego dla ciebie, chodź za mną – złapał mnie za rękę, a ja ruszyłam jego śladem, dostrzegając jedynie bokiem oka, że Marcelinie zbierają się łzy w oczach.

Przepiękny, lśniący rower w kolorze szmaragdowym stał na tarasie, przewiązany czerwoną kokardą.

– Oszalałeś, przecież to musiało kosztować majątek – powiedziałam wzruszona.

– Chciałem to zrobić, choć nie musiałem. Lepiej zacznij trenować, bo jak nas odwiedzisz, damy ci niezły wycisk – odpowiedział z rozbawionym wyrazem twarzy.

– Dziękuję bardzo – wyszeptałam, ocierając łzy.

Wszystkie moje obawy rozpłynęły się w powietrzu. Po co się ciągle martwić, skoro Maciek zawsze o mnie pamiętał? Teraz widzę, że mój młodszy brat wyrósł na świetnego, dojrzałego faceta.

Paulina, 34 lata

Czytaj także:
„Siostra zażyczyła sobie dla dzieci prezenty za fortunę, a moim kupiła najtańszą tandetę. Nie pozwolę się tak traktować”
„Chciałam ugościć synową w Święta, ale odmówiła. Myślałam, że robi mi na złość, ale prawda mnie zszokowała”
„Rodzice próbowali przejąć kontrolę nad moim życiem. Chcieli wiedzieć, z czym jem kanapki i z kim chodzę do łóżka”

Redakcja poleca

REKLAMA