„Po śmierci ojca na jaw wyszła jego tajemnica. Okazało się, że swoją wypłatę musiał bardzo mocno dzielić”

zamyślona kobieta fot. Getty Images, Westend61
„– Kiedy poinformowała go o ciąży, powiedział, że ma już rodzinę i nie zamierza zakładać kolejnej. Niemniej zobowiązał się łożyć na potrzeby córki. – To dlatego tak często kłóciliście się o kasę? – Tak. Zarabiał dużo, ale po opłaceniu alimentów niewiele zostawało”.
/ 14.11.2024 07:15
zamyślona kobieta fot. Getty Images, Westend61

Czasem może nam się wydawać, że jeśli z kimś żyjemy pod jednym dachem, to dobrze go znamy. Okazuje się, że rzeczywistość może być zgoła inna od tego, co widzimy i uznajemy za prawdę. Ludzie potrafią nierzadko mocno nas rozczarować. Jednak takie zaskoczenie najbardziej boli, gdy doznamy go ze strony najbliższej osoby.

Byłam upragnionym dzieckiem

Byłam dzieckiem chcianym i bardzo wyczekiwanym. Moi rodzice starali się latami o dziecko, ale mama miała problemy z zajściem w ciążę. A gdy już w końcu udało jej się w ciążę zajść – dwukrotnie poroniła. Toteż gdy po raz trzeci była przy nadziei, lekarz nie owijał w bawełnę.

– Pani Doroto, będę z panią szczery, oszczędzanie się w pani przypadku nie wystarczy.

– Co ma pan na myśli, doktorze?

– Wielu moim pacjentkom powtarzam, że ciąża to nie choroba. Ale panią absolutnie wyślę natychmiast na zwolnienie.

– Czy to konieczne?

– Zdecydowanie tak. Wdrożymy leki na podtrzymanie ciąży, ale powinna pani ograniczyć swoją aktywność do minimum. Nie chciałbym kłaść pani na patologię ciąży, ale jeśli tylko cokolwiek mnie zaalarmuje, będę do tego zmuszony. Proszę też pamiętać, że nie ma już pani 20 lat, dla organizmu pani stan jest dużym obciążeniem.

– Jak bardzo mam się ograniczać?

– Żadnych długich spacerów, żadnego dźwigania, żadnej pracy fizycznej. Głównym pani zajęciem powinno być leżenie i odpoczywanie. Dajmy szansę maluchowi.

– Skoro pan tak mówi…

Mama była zdyscyplinowaną pacjentką i wspomagana lekami doczekała szczęśliwego rozwiązania. Poród przebiegł bez większych komplikacji i mama mogła się cieszyć swoją upragnioną córką.

Czas spędzałam głównie z mamą

Moi rodzice faktycznie nie należeli do najmłodszych. Choć nie wyglądali na swoje lata, to jednak wyraźnie było widać, że są zdecydowanie starsi od rodziców moich rówieśników. Zwłaszcza ojciec, choć bardzo przystojny, to jednak wyróżniał się wśród innych tatusiów włosami przyprószonymi siwizną i głębokimi zmarszczkami wokół oczu i na czole. Kiedyś nawet ktoś zapytał mnie, czy to mój dziadek…

Wiek moich rodziców nie był jednak jakąś ich wielką wadą. Byli jakby spokojniejsi od innych rodziców, poświęcali mi więcej uwagi i mieli do mnie zdecydowanie więcej cierpliwości. Ojciec co prawda dużo pracował i często wyjeżdżał w jakieś delegacje, przez co w domu bywał gościem, ale gdy już się pojawiał, to opowiadał fantastyczne bajki, potrafił wymyślać nietuzinkowe zabawy i tłumaczył świat jak nikt inny.

Siłą rzeczy więcej czasu spędzałam z mamą. Chociaż też pracowała zawodowo, to jednak tak ogarniała swoje obowiązki, by mieć dla mnie jak najwięcej czasu. Gdy więc wracałam z przedszkola, a później ze szkoły, byłyśmy praktycznie cały czas razem. Zanim podrosłam, asystując mojej mamie nauczyłam się praktycznie wszystkiego, co powinna umieć wzorowa pani domu. Mama mawiała, że jestem jej największą pociechą i najcenniejszym skarbem.

Ojciec był w domu gościem

Z biegiem czasu, poznając rodziny moich koleżanek i kolegów, zaczęłam dostrzegać, że mój dom różni się od innych nie tylko tym, iż moi rodzice mają nieco więcej lat. Z zadziwieniem obserwowałam, jak rodzice mojej najlepszej przyjaciółki okazują sobie czułość, obejmują się czy całują. Po raz pierwszy widziałam pana domu pomagającego w kuchni, sprzątającego ze stołu czy zmywającego naczynia. Był to dla mnie widok niecodzienny.

W moim domu, odkąd sięgałam pamięcią, bliskości między rodzicami nie było. Ojciec w domu bywał rzadko, toteż mama nie oczekiwała, że włączy się w domowe aktywności. Zawsze upominała mnie, by nie męczyć taty, bo wrócił z pracy wyczerpany – choć dla mnie zwykle jednak znajdował siły i czas. Nigdy nie był zbyt wylewny, ale czasem brał mnie na kolana czy przytulał. Wobec mamy nigdy nie dostrzegałam z jego strony żadnych serdecznych gestów.

Rodzice rozmawiali ze sobą mało, ale tematem, który pojawiał się najczęściej – i zwykle prowadził do mniejszej lub większej kłótni – były pieniądze.

– Małgosia potrzebuje nowych adidasów – słyszałam podniesiony głos mojej mamy.

– Kobieto, przecież dopiero co kupiłaś jej buty za kupę kasy! – odpowiadał ojciec.

– Dopiero co? To było pół roku temu! Dziecko rośnie, Roman, weź to pod uwagę.

– I dlatego mam mu co chwilę kupować buty za kilka stów?

– Już nie przesadzaj, raz na pół roku to nie co chwilę.

– Ale nie mam w tej chwili pieniędzy.

– Ale jak to: nie masz? W kółko jesteś w pracy i co: nie płacą ci?
Przecież ty też pracujesz! – głos ojca był coraz mniej przyjemny.
– Tak. I z mojej pensji opłacam czynsz, rachunki, sprawunki. A przypominam ci, że zarabiam znacznie mniej.

Dyskusje ciągnęły się w nieskończoność, a ja nie bardzo rozumiałam, czemu z tymi pieniędzmi w naszym domu jest taki wieczny problem. I nie przypuszczałam, że kiedyś poznam rozwiązanie tej zagadki.

Śmierć ojca przyszła nagle

Poszłam na studia, jeszcze w trakcie nauki zaczęłam zarabiać na swoje utrzymanie. W końcu znalazłam dobrą pracę, poznałam swojego przyszłego męża i założyłam własną rodzinę. Mając w pamięci blaski i cienie życia jedynaczki dochowałam się dwójki dzieci. Moja mama akurat przeszła na emeryturę, więc często zajmowała się wnukami. Z dziadkiem dzieciaki praktycznie nie miały kontaktu.

Wiadomość o śmierci ojca spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Owszem, nie był już młodzieniaszkiem, ale wciąż jeszcze był czynny zawodowo. Rano wyszedł do pracy, a po południu mama odebrała telefon, że miał rozległy zawał i nie udało się go uratować. Bałam się, jak mama sobie poradzi z tą sytuacją, bo jednak spędzili ze sobą wiele lat. Na szczęście dobrze się trzymała i racjonalnie podchodziła do wszystkiego, co spotykała na swojej drodze.

Organizacją pogrzebu zajęłam się wraz z moim mężem. To on załatwiał formalności w zakładzie pogrzebowym, ogarniał akt zgonu, nekrologi i wszystko inne, co było do zrobienia w tej sytuacji. Ja wykonałam kilka telefonów do nielicznej rodziny ojca i poinformowałam o terminie uroczystości pogrzebowych. Nie spodziewałam się tłumów, ojciec nie miał zbyt wielu krewnych ani przyjaciół. Sądziłam że nad trumną spotkamy się w bardzo kameralnym gronie.

Tymczasem na cmentarzu zjawiło się więcej osób, niż przewidywałam. Praktycznie wszystkich przybyłych znałam. Ale w pewnym momencie dostrzegłam ubrane na czarno postacie, których twarze na pierwszy rzut oka nic mi nie mówiły. Nieopodal wuja stała wysoka, szczupła kobieta. Mogła mieć tyle lat, co moja mama, a może i więcej, ale świetnie się trzymała. Towarzyszył jej mężczyzna, prawdopodobnie w moim wieku. Podobieństwo między nimi było wyraźne, stąd obstawiałam, że to jej syn. Choć wydawało mi się, że w jego twarzy dostrzegam coś znajomego...

Z kolei znacznie bardziej z tyłu stała kobieta trochę starsza ode mnie. Przytulała młodą dziewczynę, która mogła mieć nie więcej niż 20 lat. Kiedy spojrzałam w twarz dziewczyny, zmroziło mnie: miałam wrażenie, że widzę siebie sprzed kilkunastu lat. Nie musiałam szukać swoich zdjęć z tamtego okresu, pamięć mnie na pewno nie myliła. Ja w jej wieku wyglądałam dokładnie tak samo. Czy to mógł być przypadek?

Mama o wszystkim wiedziała

Po pogrzebie udaliśmy się do restauracji. Mój mąż zamówił skromny obiad dla wszystkich, wiedząc, że niektórzy przejechali na uroczystość kilkaset kilometrów. Zdziwiłam się, gdy wśród żałobników w restauracji dostrzegłam te nieznane mi osoby.

– Mamo, czy ja o czymś nie wiem? – zapytałam, odciągając matkę na stronę.

– A co chciałabyś wiedzieć? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.

– Kim są te kobiety? I dlaczego ta dziewczyna jest tak podobna do mnie?

– Genów nie oszukasz... – odpowiedziała mama, a ja zastanawiałam się, czy ma na myśli to, czego właśnie zaczynałam się domyślać.

– Wyjaśnisz mi to?

– To chyba nie ja ci powinnam to wyjaśniać. Tylko winowajcy nie ma. Zawinął się po angielsku. I zostawił swoje trzy rodziny.

– Że co?!

– Kiedy nie mogłam zajść w ciążę, Roman zaczął się ode mnie oddalać. Odnowił znajomość ze swoją dawną sympatią, coraz bardziej mieli się ku sobie. Wówczas ja zaszłam w końcu w ciążę, a potem poroniłam. Roman zerwał tamtą relację, nie mógł mnie zostawić w tak trudnej dla mnie chwili. Tamta kobieta odezwała się do niego później z informacją, że spodziewa się jego dziecka. Ojciec był honorowy, dobrowolnie przystał na alimenty na syna.

– To ten mężczyzna przy stole pod oknem?

– Tak.

– No dobrze, ale to chyba jeszcze nie koniec historii? A ta dziewczyna tak do mnie podobna?

– Roman wyjeżdżał często do Gdyni w sprawach zawodowych. Tam się poznali z jej matką. On nie czuł się szczęśliwy w małżeństwie, ona miała nadzieję, że go złapie na dziecko. Kiedy poinformowała go o ciąży, powiedział, że ma już rodzinę i nie zamierza zakładać kolejnej. Niemniej zobowiązał się łożyć na potrzeby córki.

– To dlatego tak często kłóciliście się o kasę?

– Tak. Zarabiał dużo, ale po opłaceniu alimentów niewiele zostawało. Nie rozumiał, albo raczej nie przyjmował do wiadomości, że wobec ciebie też ma zobowiązania finansowe.

– A ty o tym wszystkim wiedziałaś i nic nie zrobiłaś?

– Co miałam zrobić? Córeczko, miałaś ojca i w miarę szczęśliwe dzieciństwo. Tamte dzieci nie miały tyle szczęścia.

Niby miała rację, ale nie potrafiłam się pogodzić z tym, co właśnie usłyszałam. Mój zmarły ojciec okazał się zupełnie kimś innym, niż człowiekiem, za jakiego go uważałam.

Małgorzata, 34 lata

Czytaj także:
„Na emeryturze chciałam zobaczyć trochę świata. Zamiast tego widzę tylko męża gnijącego w fotelu”
„Zerwałam z facetem, bo na zaręczyny dał mi pierścionek ze złomowiska. Dziś pluję sobie w brodę, bo został bogaczem”
„Dziewczyna mnie oszukała, ale i tak chciałem jej wybaczyć. Okazało się, że na przeprosiny już zdecydowanie za późno”

Redakcja poleca

REKLAMA