„Po śmierci mamy ojciec się stoczył, dlatego kiedy wygrał w totka, odebrałam mu wszystko. Ja dysponuję jego pieniędzmi”

dziewczyna, która dysponuje pieniędzmi ojca fot. Adobe Stock, deagreez
„Powiedziałam Irkowi, że ojciec pozytywnie się zmienił i ma szanse na cofnięcie ubezwłasnowolnienia. Prawdopodobnie zabierze mi połowę albo jeszcze więcej. Mój chłopak natychmiast zaczął kombinować, co zrobić, by do tego nie dopuścić. Przejął się, jakby to była jego kasa”.
/ 29.03.2022 06:00
dziewczyna, która dysponuje pieniędzmi ojca fot. Adobe Stock, deagreez

Mój ojciec miał parę nałogów – pierwszym była moja mama: on nie potrafił bez niej przeżyć dwóch godzin. Po to, żeby móc ją widywać, wpadać do kuchni, gdzie coś zawsze pichciła, dać jej ognistego całusa, przytulić i coś poszeptać do ucha, swój warsztat samochodowy zbudował blisko domu. Leciał do mamy w usmarowanym kombinezonie i od progu wołał:

– Gdzie są moje śliczności?

– Uciekaj, smoluchu – wołała mama i machała ścierką. – Nie przeszkadzaj, nigdzie ci nie ucieknę!

Jednak uciekła, i to na zawsze.

Tydzień przed Zaduszkami tata znalazł mamę w kałuży krwi. Szybko odwieziono ją do szpitala, ale już jej nie uratowali. To była pęknięta ciąża pozamaciczna. Gdyby tata jak zwykle zajrzał koło południa, może mama miałaby szansę, tylko że właśnie wtedy trafił się namolny klient, który koniecznie chciał mieć auto gotowe przed 1 listopada, więc zabrał tacie sporo czasu. Wtedy sprowadzali z zagranicy kupę złomu, normalnie samochodu się nie kupowało, więc tata miał zawsze terminy na wczoraj.

Ja byłam wtedy u babci; mama planowała myć okna, więc poprosiła teściową, żeby się mną zajęła, bo często się przeziębiałam, i nie chciała mnie narażać na przeciągi. Miałam wtedy pięć lat.

Przez następne pięć tata nie obchodził żadnych świąt. W Wigilię dla mnie była choinka i prezenty, bo dbali o to dziadkowie, ale tata siedział wtedy w warsztacie i naprawiał stare samochody. Praca – to był jego następny nałóg.

– Za ładną kobietą się nigdy nie obejrzy – śmiała się zawsze mama. – Ale za odrapaną blachą, owszem… Oczy mu się świecą jak latarki.

Tata był mistrzem w swoim fachu! Kochał auta, żaden silnik nie miał dla niego tajemnic. Przyjeżdżali do niego nawet zza granicy, zarabiał niezłe pieniądze i dopóki mama żyła, nie brakowało nam ptasiego mleka. Potem było gorzej, szczególnie kiedy następny nałóg wciągnął tatę po gardło i o mało nie utopił w gorzale. Bo tata pił; ostro, ciągami, do utraty przytomności. Nie był wtedy agresywny, nie rozrabiał, nie tłukł naczyń. Upijał się na smutno – siedział przy stole z głową podpartą rękami i co rusz wzdychał. Nie reagował na nic, nie odpowiadał na pytania, na moje zaczepki, nic go nie obchodziło.

W końcu przy tym stole zasypiał, po paru godzinach przenosił się na kanapę i drzemał, aż oprzytomniał na tyle, żeby wiedzieć, co się dookoła niego dzieje. Mną, plączącą się po domu, właściwie się nie interesował. Babcia mówiła, że tata nie lubi na mnie patrzeć, bo mu przypominam mamę. Faktycznie, byłam i jestem do niej niesamowicie podobna.

Kiedy był trzeźwy i nie pracował, wypełniał kupony totka. Grał nałogowo, systemowo, coś obliczał, rachował, wierzył w wielką wygraną i… okazało się, że miał racjęNie zależało mu na pieniądzach, mówił, że ma w nosie te miliony, które wpłynęły na jego konto.

– Wszystko bym oddał, każdą złotówkę, żeby tylko moja żona była ze mną – powtarzał. – Szmal to śmieci, szczęścia za nie nie kupisz!

Nie zauważał mnie, jakbym nie istniała

Od kiedy tata stał się bogaty, ludzie zaczęli się z nim inaczej obchodzić. Kiedyś go po prostu lubili, chociaż był pijakiem i trudno się z nim dogadywało, ale miał dobre serce i złego słowa nikomu nie powiedział. Po tej wygranej zaczęli się do niego łasić, odwiedzać, przytakiwać, współczuć, udawać wielkich przyjaciół. Rodzina, która od lat go olewała, nagle się poodnajdywała. Drzwi się u nas nie zamykały, a każdy z gości przynosił flaszkę i prosił o pożyczkę, najlepiej bezzwrotną!

Byłam już prawie dorosła. Bardzo się wstydziłam, że mój ojciec jest wiecznie podcięty, opuchnięty od gorzały i nieogolony. Kiedyś był bardzo przystojny, wysoki, zgrabny, wyglądał super, nawet z tymi kretyńskimi wąsami, które nadal nosił. Dbał o siebie, a raczej mama o niego dbała, więc nikt by o nim nie powiedział złego słowa. Na rodzinnej fotografii przypomina znanego aktora, a ja na jego rękach, ubrana jak lalka, wyglądam na szczęśliwe i radosne dziecko.

Teraz nikt by o nim nie powiedział „fajny facet”, bo był alkoholikiem i miał to wypisane na twarzy! Zamknął warsztat. Nie pracowałChlał całe dnie i noce. Trwonił pieniądze, więc kiedy tylko skończyłam osiemnaście lat, postanowiłam go… ubezwłasnowolnić.

Trochę to trwało, adwokat sporo kosztował, jednak zapadł wyrok o częściowym pozbawieniu ojca prawa do samodzielnego wykonywania czynności prawnych. Mógł żyć, mieszkać i pracować, jak chciał, ale nie miał prawa do dysponowania pieniędzmi bez mojej zgody. 

W uzasadnieniu wyroku sądu napisano, że swobodne gospodarowanie majątkiem naraża zdrowie, a nawet bezpieczeństwo taty, ponieważ nie ma on świadomości zagrożeń, kontaktuje się z różnymi ludźmi z marginesu, którzy mogliby chcieć go wykorzystać i dlatego potrzebuje kontroli. Sąd brał także pod uwagę moje dobro, byłam jedyną spadkobierczynią majątku po rodzicach i chodziło o zabezpieczenie również moich interesów. O to mi chodziło!

Tata zgodził się na wspólne konto. Po tej sprawie o ubezwłasnowolnienie zachowywał się, jakby mu na niczym nie zależało. Pytał tylko, czy to już na stałe nie jest panem własnej woli, a kiedy mu adwokat wytłumaczył, że to można cofnąć, i że tylko od niego zależy, co będzie dalej, nie odezwał się już ani słowem.

Dookoła zmieniał się świat. Staliśmy się częścią UE, można było jeździć po wszystkich kontynentach, towary dawniej niedostępne same się pchały do domu. Wystarczyło mieć kasę, a człowiek mógł kupić, co chciał. Ja chciałam sporo, bo lubię ładne buty, torebki, dobre perfumy, markowe ciuchy i bieliznę. Więc, co tu kryć, przepuszczałam kasę z konta bez opamiętania!

Ze studiów dziennych przeniosłam się na wieczorowe, a potem na zaoczne. To także sporo kosztowało, ale nie miałam wyrzutów sumienia, bo lepiej płacić za wiedzę niż za wódkę. Zrobiłam prawo jazdy, kupiłam auto, szybko je zajeździłam, więc kupiłam drugie… Żyłam kolorowo.  Nikomu nie musiałam się spowiadać. Dopóki żyła babcia, jakoś mnie jeszcze hamowała, lecz gdy jej zabrakło, robiłam, na co mi przyszła ochota

Miałam branie u facetów; każda ciepła laska może liczyć na chętnych do spijania jej miodu, nawet te nieładne, a bogate nie mogą się opędzić od chłopaków, ja zaś jestem całkiem, całkiem…

Wreszcie poznałam Irka i to był strzał w dziesiątkę. Zamieszkaliśmy razem. Kupiłam nowe mieszkanie w lofcie, tamto po rodzicach sprzedałam, nie pytając ojca, co on o tym sądzi. Nie mogłam tego zrobić, choćbym chciała, bo tata gdzieś przepadł. Wiedziałam, że żyje, ponieważ co miesiąc pobierał z konta kilkaset złotych; dokładnie tyle, ile mógł bez konsultacji ze mną i bez mojej zgody.

Wcale mi go nie brakowało… Przyzwyczaiłam się do myśli, że jest nieodpowiedzialnym menelem, który na własne życzenie żyje w rynsztoku, dlatego szokiem dla mnie był moment, kiedy ojciec do mnie zadzwonił i poprosił o spotkanie. 

Miał zupełnie normalny, spokojny głos. Nie bełkotał, nie rozciągał sylab jak zwykle po pijaku.

– U ciebie w porządku, córeczko? – zapytał. – Cieszę się, że cię zobaczę

– Zaskoczyłeś mnie – odpowiedziałam. – Ja też się cieszę. Przyjdziesz do nas? Podam ci adres…

– Nie. Lepiej umówmy się gdzieś w mieście. Tak wolę. Może w jakiejś kawiarni? Zaproponuj coś.

Wybrałam niedużą kafejkę w bocznej uliczce przy rynku. Przyszłam wcześniej, żeby go sobie dokładnie obejrzeć, kiedy się pojawi na horyzoncie. Kołatała mi w głowie taka myśl, że jeśli będzie pijany, po prostu ucieknę. Ale on widocznie też chciał mnie zobaczyć z dystansu, bo kiedy weszłam do sali, już tam był. Wyglądał zupełnie inaczej, niż się spodziewałam. Ostrzyżony, gładko ogolony, bez wąsów, w niezłej kurtce i sztruksowych spodniach w niczym nie przypominał tego brudnego pijaka, którego zapamiętałam.

Chciał zacząć wszystko od nowa

Pocałował mnie w policzek. Nie czułam alkoholu, tylko delikatny zapach wody kolońskiej. Uśmiechnął się, nadal miał ładne zęby.

– Dziwisz się? – zapytał. – Spodziewałaś się obdartusa i brudasa? Właściwie masz rację, nie mogę mieć pretensji, że tak mnie zapamiętałaś. Sam sobie nagrabiłem.

– No co ty, tato – zaczęłam się plątać. – Cieszę się. Mam nadzieję, że to trwała zmiana.

– Owszem. Nie piję już ponad rok. Ani kropli… I wiesz, wcale mnie już nie ciągnie do wódy.

– To chyba cud?

– Raczej dobra terapia. I kobieta, która mnie podtrzymuje w pionie. Wiele jej zawdzięczam.

Od razu zapaliła mi się w głowie czerwona lampka.

„Kobieta? – pomyślałam. – Aha! Jest i baba, na pewno pazerna i wredna. I na pewno wie, że tata ma pieniądze. Wprawdzie nie może nimi dysponować, ale to nie jest na zawsze… Jak się już jakaś pijawka przyssie, to nie oderwiesz!”.

Tata w ogóle nie ukrywał, że poznał tę swoją Kazię na terapii.

– Kiedyś też ostro dawała w szyję – opowiadał. – Balowała, prowadziła okropne życie, tak jak ja. Dlatego się dobrze rozumiemy. Ona jest trzeźwa od pięciu lat. Podziwiam ją.

Dowiedziałam się, że ma troje dzieci, ale nie utrzymuje z nimi kontaktu.

– Na razie – zapewniał tata. – Dużo mają do niej żalu, bo faktycznie nie była dla nich dobrą matką. Teraz żałuje. Mamy nadzieję, że wszystko da się jeszcze naprawić.

– Mamy?

– No, oboje zawaliliśmy swoje rodzicielstwo. Nie powiesz, że ty uważasz mnie za porządnego ojca? Nie byłem nim! – roześmiał się gorzko.

– Rzeczywiście nie byłeś – zgodziłam się. – Ale teraz nie przesadzaj w drugą stronę i nie bierz na siebie jeszcze cudzego ciężaru. Mało masz własnych problemów?

– Powolutku je rozplączę…

– Co masz na myśli?

Wtedy mi wyznał, że chce cofnąć ubezwłasnowolnienie. Teraz pracuje, ma dobrą opinię, należy do AA, nikt o nim nic złego nie powie. Planują z tą Kazią zacząć od nowa.

– Chcemy kupić dom na wsi albo w jakimś malutkim miasteczku – mówił. – Oboje lubimy ciche życie.

– A z czego będziecie żyli?

– Na razie z zapasów – odpowiedział beztrosko. – Mamy przecież na niezły początek… Pamiętam, ile zostało

– No, sporo poszło – przyznałam. – Ja też musiałam z czegoś żyć. Przecież studiuję na prywatnej uczelni. To kosztuje… Poza tym kupiłam sobie mieszkanie.

– Ale sprzedałaś stare, tak? Musiałaś za nie dostać niezłą kasę. To była świetna dzielnica i duży metraż, na pewno nie straciłaś!

– Będziesz mnie teraz podliczał? – poczułam złość na ojca.

Wkurzyło mnie, że tak nagle dobrze się orientuje w cenach, tak logicznie myśli i kalkuluje.

– Skąd! Ani mi to w głowie. Po prostu mówię, że starczy i dla ciebie, i dla mnie. Dogadamy się. Przy następnej okazji przyniosę moje wyliczenia i powiem, ile mi trzeba. Zgoda?

Do domu wróciłam okropnie wściekła i nie mniej przerażona!

– Ty sobie wyobraź – powiedziałam do Irka – że mój ojciec ma pretensje do majątku. Poznał jakąś cwaniarę i wspólnie kombinują, jak się dobrać do konta. Co ja mam robić?

Opowiedziałam, że ojciec się pozytywnie zmienił, że ma szanse na cofnięcie ubezwłasnowolnienia, że prawdopodobnie zabierze mi połowę albo jeszcze więcej, bo to jego kasa. On ją zarobił i wygrał. Irek myślał intensywnie, coś tam zaczął sprawdzać w kompie, potem podzwonił po kolegach…

– Masz wyjście – stwierdził wreszcie. – Jak najszybciej przerzuć kasę na jakieś fundusze albo gdzieś zainwestuj, oczywiście, na swoje nazwisko. Zrób lokaty, kup, co się da…

– A w ogóle, to czemu my nie jesteśmy małżeństwem? – wypalił nieoczekiwanie. – Wtedy i ja mam prawo do kasy tatusia. Jest przecież wspólnota majątkowa, mogą się urodzić dzieci, będziesz miała argumenty, żeby walczyć o swoje. Musimy się pobrać!

Szybko wzięliśmy cichy ślub.

– Później sobie odbijemy – obiecywał Irek. – Wesele, podróż poślubna i inne duperele po załatwieniu sprawy. Teraz mamy na głowie co innego!

Mój tata nie wiedział, że wyszłam za mąż. Kiedy przyszedł na nasze następne spotkanie, przywitałam go wspólnie z Irkiem.

– Mój mąż, Ireneusz – przedstawiłam go. – Poznajcie się…

Tata był wyraźnie zaskoczony. Nadal prezentował się bardzo dobrze. Zawsze miał wysportowaną sylwetkę i tak mu zostało. Uważnie przyjrzał się Irkowi.

– Mam nadzieję, że Danusia jest z panem szczęśliwa? – zapytał.

– Ja też mam taką nadzieję – odpowiedział sucho Irek.

Od razu było widać, że nie nadają na tych samych falach. Irek patrzył na tatę z góry, dawał mu do zrozumienia, że jest lepszy, mądrzejszy, bardziej wykształcony, no i że nie ma za sobą lat picia na umór. Tata to czuł, ale się nie bronił. Obserwował nas, uśmiechał się tylko.

– To co? – zagadnął wreszcie. – Porozmawiamy o pieniądzach?

– Kiedy nie ma o czym – Irek przejął dowodzenie. – Nadal nie jesteśmy pewni, czy powinien pan dysponować większą kwotą. Nie mamy zaufania. Przez całe życie był pan nieodpowiedzialny, kto nam zagwarantuje, że pan się naprawdę zmienił?

Nabrał tchu i mówił dalej, jakby sobie wcześniej wszystko ułożył:

– W drodze absolutnego wyjątku jesteśmy skłonni podwyższyć panu miesięczną kwotę do pobrania z konta o jakieś… powiedzmy, dwieście, może nawet trzysta złotych. O niczym innym nie może być mowy!

Tata milczał. Popatrzył na Irka, leciutko się uśmiechnął.

Znam ten uśmiech, wiedziałam, że za chwilę tata skończy tę rozmowę. Podniesie się z krzesła i odejdzie. Istotnie, tak się stało, ale wcześniej powiedział głośno i bardzo wyraźnie:

– Czy ja dobrze słyszę? Danuśka, czemu ten obcy palant dysponuje moimi pieniędzmi i się rządzi, jakby były jego? I czemu ty na to pozwalasz? Co on ma do naszych spraw?

– Tylko nie palant! – zaperzył się Irek. – Proszę mnie nie obrażać. Ja pana nie wyzywam od leniwych alkoholików, a mógłbym…

– Wiesz, co ty byś mógł? – tata nadal był spokojny i uśmiechnięty. – Mógłbyś mi najwyżej wyczyścić buty. Głupi gnojek z ciebie. Gdyby nie Danka, dostałbyś w pysk, ale nie chcę jej robić przykrości.

Odwrócił się w moją stronę i dodał:

– Gdyby żyła matka, byłabyś lepsza i mądrzejsza. Ona wiedziałaby, jak cię wychować. Ja nie umiałem. Moja wina, mam, co zasiałem.

Odszedł w stronę drzwi, lecz nagle zatrzymał się, jakby sobie o czymś przypomniał.

– A, Danuśka! Tę kasę to sobie weź w całości. Ja nie potrzebuję. Jakoś sobie bez tego poradzę – rzucił i wyszedł, popychając wahadłowe drzwi.

I wtedy uświadomiłam sobie, że na bank więcej się nie odezwie! Zerwałam się, pognałam do wyjścia.

– Tato, tato! – krzyknęłam. – Zatrzymaj się, zostań, to nie tak miało być. Przepraszam, tato, przepraszam!

Ulica była pusta. Nigdzie go nie było, zupełnie, jakby rozpłynął się w powietrzu… Odszedł. Zostawił mnie z tymi przeklętymi pieniędzmi, wyrzutami sumienia i okropnym, pazernym Irkiem. Jestem bogata, mam za męża egoistę, który teraz będzie mnie obliczał i kontrolował, a jeśli mu się nie podporządkuję, może też mnie ubezwłasnowolni… Mam, czego chciałam.

Czytaj także:
„Po pierwszym dniu pracy nauczyciela chciałem iść na emeryturę. Na samą myśl, że będę musiał wrócić, robiło mi się słabo”
„Miałam ją za przyjaciółkę, a ona nie przyszła na mój ślub, bo rzekomo wolała iść do pracy. Odkryłam smutną prawdę”
„Zgodziłam się, by syn z synową zamieszkali ze mną, a potem chodziłam wściekła. Ta dziewczyna wszystko robiła na opak”

Redakcja poleca

REKLAMA