„Pierwszy chłopak mnie zdradził, drugi okradł. Trzeci póki co jest ideałem, zobaczymy, jaki numer mi wykręci”

kobieta w łóżku fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„Przekroczona trzydziestka, a tu brak faceta, i tylko rodzice mogą człowieka pocieszyć w biedzie… Nie miałam szczęścia w miłości. Pierwszy chłopak zdradził mnie z koleżanką ze studiów. Byłam nawet skłonna mu to wybaczyć, ale on wcale nie chciał do mnie wracać. Z Norbertem zaś skończyło się jeszcze gorzej. Zakochałam się w nim jak szalona. Wydawało mi się, że wreszcie spotkałam uczciwego mężczyznę, który będzie się o mnie troszczył. Zniknął pół roku później, okradając mnie i moją mamę z biżuterii”.
/ 16.07.2023 08:30
kobieta w łóżku fot. Adobe Stock, Prostock-studio

Poszłam do ginekologa nie dlatego, że coś mi doskwierało, tylko ot tak, kontrolnie. To miało być tylko rutynowe badanie. Leżałam na niewygodnym fotelu i z niecierpliwością czekałam, kiedy to się wreszcie skończy.

Nagle twarz lekarki stężała. Coś ją zaniepokoiło i kazała mi szybko zrobić USG. Nic nie rozumiałam, patrząc na czarną plamę na monitorze. Ale kiedy za chwilę ginekolog wypisywała mi skierowanie do szpitala, wiedziałam, że jest źle. Podejrzenie guza na jajniku. Zrobiło mi się czarno przed oczami. 

„Chryste Panie, mam trzydzieści jeden lat, nawet nie zdążyłam wyjść za mąż, nie chcę jeszcze umierać!” – pomyślałam tylko.

W szpitalu zrobili mi szereg badań

Mam dla pani dobrą wiadomość – powiedział ordynator. – To nie guz. To torbiel. Ale o dziwnie twardej strukturze, dlatego pierwszy lekarz miał wątpliwości – usprawiedliwił chybioną diagnozę. – Jednak musimy panią operować, i to jak najszybciej. Trzeba to wyciąć i przebadać. Proszę się nie martwić, to prosty zabieg. Po tygodniu, może dwóch zapomni pani o problemie.

Łatwo powiedzieć: po tygodniu, dwóch…Dla mnie wizja nawet jednego dnia w szpitalu to był prawdziwy dramat! Chorobliwie bałam się takich miejsc.

Prawdę mówiąc, raz tylko zmusiłam się, żeby przekroczyć próg szpitala. Przyjaciółka urodziła dziecko i na śmierć by się na mnie obraziła, gdybym nie przybiegła do niej z gratulacjami. Lecz jak tylko weszłam na oddział, nogi ugięły się pode mną i złapały mnie takie okropne duszności, że osunęłam się po ścianie. To pewnie wszystko przez ten charakterystyczny zapach, który roznosi się po wszystkich szpitalach.

Wizja tygodnia w szpitalnym łóżku doprowadzała mnie do rozstroju nerwowego. „A co jeśli pojawią się komplikacje, jeśli złapię żółtaczkę?” – nakręcałam się. Słyszałam od koleżanki, pielęgniarki, że w niektórych szpitalach nie są przestrzegane podstawowe zasady higieny, że sale operacyjne niewystarczająco dokładnie odkażają.

I co z tego, że lekarz nazwał to prostym zabiegiem? Każdy zabieg może się nie udać. Mało to się słyszy, że ze zwykłego usunięcia wyrostka robi się nie wiadomo co?! Ci lekarze w naszej mieścinie nie mają najlepszej opinii. Coś zrobią źle i mogę stracić jajnik. A co, jak po wycięciu okaże się, że to rak?!

Tysiące myśli kotłowały się w mojej głowie

Nie mogłam skupić się na pracy. Stałam się płaczliwa, w nocy nie mogłam spać. Rodzice robili wszystko, by mi pomóc, a mnie to jeszcze bardziej dobijało.

Dlaczego? To proste. Przy okazji kłopotów ze zdrowiem uświadomiłam sobie, jak bardzo jestem samotna. Przekroczona trzydziestka, a tu brak faceta, i tylko rodzice mogą człowieka pocieszyć w biedzie…

Nie miałam szczęścia w miłości. Pierwszy chłopak zdradził mnie z koleżanką ze studiów. Byłam nawet skłonna mu to wybaczyć, ale on wcale nie chciał do mnie wracać. Związał się z Elką. Z Norbertem zaś skończyło się jeszcze gorzej. Zakochałam się w nim jak szalona. Wydawało mi się, że wreszcie spotkałam uczciwego mężczyznę, który będzie się o mnie troszczył.

Norbert wydawał się spokojny, odpowiedzialny. Zniknął pół roku później, okradając mnie i moją mamę z biżuterii.

Pogodziłam się już z tym, że przyciągam najgorsze męskie typy. Jednak wtedy, tuż przed operacją, kiedy czułam się słaba, bezbronna i samotna, znów wróciły moje najczarniejsze myśli. Gdy przychodzi choroba, człowiek przestaje być samowystarczalny. Niezależność chętnie by zamienił na pomoc dobrego, oddanego człowieka, czuwającego przy łóżku i trzymającego za rękę.

Nie jestem już małą dziewczynką i wsparcie ze strony nawet najbardziej kochanych rodziców zwyczajnie mi nie wystarczało.

Dwa tygodnie później, kiedy wkładałam torbę podróżną z piżamą, kapciami i zapasem bielizny do samochodu taty, dziękowałam Bogu za piękną pogodę i słońce. Dzięki temu, że świeciło tak ostro, mogłam bez zbędnych tłumaczeń ukryć zapłakane oczy pod wielkimi ciemnymi okularami.

Nie chciałam dostarczać dodatkowych stresów rodzicom, którzy i tak bardzo przeżywali moją chorobę. Niemalże stanęli na głowie, abym została przyjęta na najlepszy oddział ginekologii operacyjnej w Polsce. Znaleźli kontakt do świetnego profesora, wszystko załatwili i w efekcie jechałam w ich asyście do Warszawy. Całe szczęście, że byli ze mną. Bo kiedy na drżących nogach weszłam na oddział i objęłam spojrzeniem snujące się, zgarbione – najwyraźniej z bólu – młode kobiety, które wyglądały jak staruszki, natychmiast zrobiłam w tył zwrot i chciałam stamtąd uciekać.

– Spokojnie – mama położyła mi rękę na ramieniu. – To tylko tak źle wygląda. Zobaczysz, że za tydzień będziesz stąd wychodzić z uśmiechem na ustach.

Zgodnie z moimi przewidywaniami pierwsza noc w szpitalnym łóżku była fatalna. Po trzech godzinach przewracania się z boku na bok poprosiłam pielęgniarkę o środek nasenny. Z niechęcią, ale w końcu dała. Jakoś zasnęłam. Natomiast rano czekała mnie niemiła niespodzianka. Profesor, dla którego przyjechałam taki szmat drogi, zwyczajnie o mnie zapomniał i wyjechał na konferencję naukową…

Miałam wybór: albo czekać tu na niego tydzień, albo wyrazić zgodę na to, by zabieg przeprowadził inny lekarz. I tak źle, i tak niedobrze. Zdrowie i moje bezpieczeństwo było najważniejsze, ale z drugiej strony miałam dodatkowo stracić cały tydzień?!

Zgodziłam się na innego lekarza

Jego twarz z sali operacyjnej pamiętałam jak przez mgłę. Pewnie to zasługa pigułek na uspokojenie, którymi nafaszerowały mnie pielęgniarki. Podśmiewały się ze mnie, że jestem największą panikarą na oddziale, więc pewnie dobrze mnie zabezpieczyły.

Pamiętam tylko, że wydawał mi się bardzo młody. Co mnie zresztą trochę zaniepokoiło, bo od razu przyszło mi na myśl, że nie ma wystarczających umiejętności. Tuż przed tym, jak zasnęłam na stole operacyjnym, uśmiechnął się do mnie i powiedział, żebym pomyślała o najpiękniejszym miejscu, w jakim byłam w życiu. Od razu odpowiedziałam, że to Sycylia.

Wyspa, na której spędziłam swoje najpiękniejsze wakacje.

– No to śnimy o Sycylii – zarządził.

Kiedy obudziłam się, oddychałam przez maskę tlenową, a on stał nade mną.

– Wszystko w porządku, pani Agnieszko – oznajmił mi. – Była pani bardzo dzielna. Operacja się udała, torbiel usunięta.

– Naprawdę? – westchnęłam.

–  Tak. Teraz proszę odpoczywać. Ja mam jeszcze kilka zabiegów, ale wpadnę tu do pani, jak tylko złapię wolną chwilę.

– Nie wiedziałam, że doktor Piotr jest pani znajomym. A może to ktoś z rodziny? – zapytała pielęgniarka, która przyszła sprawdzić, czy kroplówka dobrze schodzi.

– Z rodziny? – zdziwiłam się. – Nie, dlaczego? Pierwszy raz go widziałam dziś rano w sali operacyjnej.

– Niemożliwe – stwierdziła pielęgniarka. Przecież my tu wszystkie z dziewczynami na dyżurce znamy go od lat i wiemy, że on nigdy do żadnej pacjentki z tego swojego bloku operacyjnego by nie zszedł. Zawsze taki zapracowany, z nikim się nie spoufala.

Zaczęłam się zastanawiać, co mogą oznaczać te jego odwiedziny i to, że jest taki troskliwy, ale moje myśli przerwał sen. Po narkozie byłam na wpół przytomna.

Obudziły mnie ostre promienie słońca wpadające przez okno na wprost łóżka. Znowu widziałam nad sobą twarz znajomego lekarza. I znów się uśmiechał. Ale to nie był sen. Piotr w białym kitlu rzeczywiście stał nad moim łóżkiem.

– W końcu się pani obudziła – powiedział szeptem. – Spała pani prawie całą dobę.

Dopiero teraz mogłam mu się przyjrzeć. Był w moim typie. Czarne włosy i wielkie, ciemne, śmiejące się oczy. Czułam, że coś się ze mną dzieje, że on mi się chyba podoba, bo nagle – ni stąd, ni zowąd – poczułam się zawstydzona, że leżę taka zaspana, zapuchnięta, w piżamie, bez makijażu, potargana… „Na pewno wyglądam fatalnie i on to widzi”– pomyślałam.

Ten lekarz naprawdę zawrócił mi w głowie. Zamiast myśleć, że brzuch boli, blizny ciągną, zamiast kombinować, aby jak najszybciej wydostać się z miejsca, które dotąd mnie przerażało, ja myślałam tylko o nim.

Mimo że byłam bardzo słaba, specjalnie wychodziłam z sali i snułam się po korytarzu, licząc na to, że gdzieś go zobaczę, choćby nawet tylko w przelocie. Niestety, pan doktor przestał się pojawiać.

Po miesiącu kurier wręczył mi grubą paczkę. Dostałam książkę. Wielki ilustrowany przewodnik po Sycylii. W środku była kartka: „Może kiedyś uda nam się zwiedzić ją razem? Nie miałem okazji, żeby powiedzieć, ale to też moje ukochane miejsce na ziemi. Byłem tam już trzy razy. Piotr.”.

Przyjechał do mnie tydzień później

Z wielkim bukietem kwiatów. Zmieszany zaczął się tłumaczyć, że przestał mnie odwiedzać w szpitalu, bo pielęgniarki i lekarze plotkowali już o nas na dobre. Ale z karty przyjęcia do szpitala spisał mój adres.

– Kiedy pierwszy raz zobaczyłem cię taką przerażoną i bezbronną na tym stole operacyjnym, wiedziałem, że nie dam ci zniknąć.

Od tamtej pory już nie boję się szpitala. W końcu to tutaj poznałam swoją miłość.

Czytaj także:
„Mój kochanek ma kochankę. To dziwne, wiem, ale i od męża, i od niego wymagam wierności”
„Kochanek działa na mnie jak wizyta w SPA. Romans sprawia, że jestem lepszą żoną, matką, szefową. Nie czuję się winna”
„W domu czeka na mnie mąż, a na wakacjach kochanek. Moje podwójne życie trwa 5 lat, ale chyba nikogo nie krzywdzę?”

Redakcja poleca

REKLAMA