Kocham Jacka, to wspaniały facet, na dodatek świetnie dogaduje się z moją pięcioletnią córeczką. Niestety, ta znajomość kosztuje mnie coraz więcej…
„Upomnieć się o pieniądze czy lepiej nie? Sama nie wiem, czy powinnam…” – zastanawiałam się, patrząc, jak Jacek bawi się z Kają. Nie da się ukryć, doskonale rozumieją się z moją pięcioletnią córką, co jest dla mnie bardzo ważne, bo moich poprzednich dwóch chłopaków Kaja wprost nie znosiła! Poza tym przecież pieniądze zostały wydane na moją córkę, więc tak jakoś głupio się o nie awanturować. Jacek mógłby poczuć się dotknięty…
Tylko jak mu w takim razie dać do zrozumienia, że nie powinien robić Kajce prezentów moim kosztem? Bo mój budżet tego w końcu nie wytrzyma… Czasem czuję się, jakbym miała teraz dwoje dzieci!
„
Sytuacja z wczoraj. Jesteśmy we troje w markecie, robimy zakupy. Kaja jak mały psiak biega wokół sterty pudełek z rolkami „w promocji”. Wiem, że jej się podobają, bo są różowe i z podobizną ulubionej bohaterki bajki. Mała uwielbia jeździć na rolkach, ale te stare, które dostała w zeszłym roku, powinny być nadal na nią dobre, więc ignoruję jej błagalne spojrzenia. Nie mam 200 złotych, ot tak sobie do wydania!
– Kochanie, może kupimy jej te rolki? – zagaduje mnie jednak Jacek.
Kajka podskakuje niczym piłeczka, składając dłonie jak do modlitwy.
– Oj tak, tak! – woła radośnie.
Mięknę, bo skoro kupi-MY, to znaczy, że Jacek ma zamiar pokryć część tego wydatku. Może połowę? Kiwam więc głową, Kaja błyskawicznie kładzie rolki na ladzie. Dochodzimy do kasy, lecz Jacek nie kwapi się z wyjęciem portfela. Udaje, że jest szalenie zajęty, bawi się z Kają „w łapki”.
Wyciągam kartę. Kasjerka kasuje moje zakupy, a ja liczę w myślach, czy „zeszły” już z konta stałe rachunki. Dobrze wiem, że po zapłaceniu za rolki zostanie mi bardzo mało pieniędzy do końca miesiąca, a to jeszcze dwa tygodnie. Idziemy do tramwaju, Kaja niesie dumna swoje rolki. Jest taka szczęśliwa z ich powodu, że na chwilę zapominam o finansach. Tylko szkoda, że nie dziękuje za nie mnie, tylko Jackowi. To jego wycałowuje jak szalona! A on Przyjmuje te hołdy bez mrugnięcia okiem.
Cena płaszcza zwaliła mnie z nóg
To nie pierwszy raz, kiedy tak sprytnie „podszył się” pod prawdziwego ofiarodawcę, czyli mnie. Wcześniej podobna sytuacja była z płaszczykiem. Kiedy nastały cieplejsze dni i Kaja zdjęła zimową kurtkę, okazało się, że ubiegłoroczny lżejszy płaszczyk jest za krótki.
Normalnie bym się nie przejmowała, tylko dorobiłabym sprytne mankiety na drutach. Teraz są przecież takie modne różnego rodzaju dziergane wstawki! Jestem pewna, że udałoby się wytłumaczyć mojej córeczce, że na takim dodatkowym rękawku płaszczyk tylko zyska. Ale znów podczas wspólnych zakupów Jacek zauważył wzrok, którym Kaja obrzuciła płaszcz z wystawy!
– KupMY jej! – zaczął mówić do mnie niby-szeptem, który Kaja słyszała. – Będzie jej w nim świetnie.
Jasne, że tak. Tylko że cena płaszczyka zwaliła mnie z nóg! Prawie 300 złotych! To ja w ciucholandzie, jak dobrze „zapoluję”, dostanę równie modny płaszczyk za jedną dziesiątą tej kwoty! I wcale nie będzie zniszczony, tylko z ubiegłorocznej kolekcji.
Zresztą kto ubiera pięciolatkę zgodnie z najnowszymi trendami? Chyba tylko jakieś gwiazdy z Hollywood, które pewnie i tak dostają te ubrania od projektantów w ramach reklamy, za darmo. Tymczasem Jacek już ciągnął mnie do sklepu. Zanim się zorientowałam, Kaja przymierzała płaszczyk i wcale nie miała ochoty go zdejmować! Uparła się, że wyjdzie w nim ze sklepu i zrobiła to ciągnięta za rękę przez roześmianego Jacka. Mnie pozostało jedynie… zapłacić.
Miła ekspedientka zeskanowała kod produktu z innego, identycznego płaszczyka, uśmiechając się z wyrozumiałością, a ja poszłam szukać córki i ukochanego. Znalazłam ich w cukierni jedzących lody w świetnej komitywie! Lody, za które ostatecznie to ja musiałam zapłacić.
Pomniejszych wypadków już nie liczę, jak spinki do włosów i inne dziewczęce duperele. Z zasady ograniczałam kupowanie takich drobiazgów, bo chociaż nie są dramatycznie drogie, to uważam, że Kaja od małego powinna uczyć się oszczędności. Ale najwyraźniej nici z tej nauki przy Jacku! On na wyścigi z moją córką dorzuca mi zawsze do koszyka jakieś kolorowe pierdoły. A ona go za to uwielbia!
Nie dam się więcej wrabiać
Będę jednak musiała poważnie porozmawiać z Jackiem na temat jego zachowania. Tak! Muszę mu pokazać czarno na białym, że nie stać mnie na taką rozrzutność. Zarabiam nieco ponad dwa tysiące na rękę, na konto wpływa mi także co miesiąc 400 złotych alimentów. No i mam jeszcze pięćset plus. Lecz to wcale nie są duże pieniądze. Ledwo starcza na opłacenie rachunków i utrzymanie dziecka.
A przecież powinnam jeszcze coś oszczędzać. Kto wie, co się może stać? Jeden wypadek i już nie zarabiam. Kto wtedy nas utrzyma? Jacek? Jakoś nie sądzę…
Patrząc na to, jak wygłupia się z moją córką, myślę czasami, że on sam jest takim dużym dzieckiem. No ale to nie powód, aby nie poznał wartości pieniądza i nie mógł oduczyć się rozrzutności, szczególnie cudzym kosztem. Tak, na pewno z nim o tym porozmawiam. Może zrozumie, a jeśli nie…
No cóż, najwyżej wyjdę na jędzę, ale nie dam się więcej wrabiać w głupie, spontaniczne wydatki. W końcu to moje pieniądze i muszę się nauczyć mówić „nie!”. Mam tylko nadzieję, że Kaja nie będzie mi miała wtedy tego za złe. Sądzę, że moja córeczka jest mądrą dziewczynką i pozwoli sobie wiele wytłumaczyć. Teraz daje się wkręcać Jackowi, który prezentami kupuje jej serce.
Czytaj także:
„Miałem swoje wymagania co do kobiet: duży biust, krągła pupa, długie włosy, a skończyłem z chłopczycę obciętą na jeża”
„Rok temu mąż zginął w wypadku, zostałam z małą córką i jego długami. Ukojenie znalazłam w ramionach kolegi z liceum”
„Moja matka to bezmyślna i egoistyczna jędza, która całe życie zbijała bąki. Teraz chce ode mnie i brata alimentów”