„Ojciec zgubił pierścionek zaręczynowy, który mama nosiła od 45 lat. Z tego powodu ponownie się... oświadczył”

mężczyzna zakłada pierścionek kobiecie fot. Adobe Stock, fizkes
„Pracował na niego przez pół roku. Nie spał, nie dojadał, tylko harował, żeby móc się oświadczyć. Nie miał nic, bo jego rodzice nie godzili się na ten związek. Wydziedziczyli go i wyrzucili z gospodarki, bo odmówił małżeństwa z wcześniej wybraną dla niego dziewczyną”.
/ 24.03.2022 06:02
mężczyzna zakłada pierścionek kobiecie fot. Adobe Stock, fizkes

Byłam wściekła na mamę. Oczywiście nie mogłam tego powiedzieć na głos, bo właśnie szła do szpitala, ale gniewałam się za to, że tak długo z tym zwlekała. Zawsze było coś ważniejszego: a to cukrzyca taty, a to jaskra cioci Hani, a to pomaganie mojej siostrze przy dziecku.

– Kochanie, wiem, że się martwisz, ale to prosty zabieg – mama jak zawsze dobrze wiedziała, co myślę, nawet kiedy starałam się to ukrywać. – Wszczepią mi stenty i następnego dnia będziesz mogła mnie odwiedzić i robić mi tyle wymówek, ile chcesz.

Miała rację, okropnie się tym wszystkim martwiłam. Ale chyba jeszcze bardziej przerażony był tata. Byli z mamą małżeństwem ponad 45 lat. Mama była jego pierwszą dziewczyną i – jak podkreślał wielokrotnie – miłością jego życia. Pobrali się wbrew wszystkiemu, bo jego rodzice mieli już  dla niego „umówioną” narzeczoną i nie chcieli zaakceptować jego wyboru. Ojciec musiał wiele poświęcić, żeby się ożenić z mamą, bo rodzice go wydziedziczyli i wyrzucili z gospodarki. Kiedyś mama powiedziała mi, że chciała potajemnie od niego uciec.

– Uznałam, że nie powinien dla mnie wyrzekać się swojego dziedzictwa ani zrywać kontaktów z rodziną – powiedziała mi. – Napisałam list i wysłałam na adres jego domu rodzinnego, chociaż mieszkał już wtedy u jednej starszej pani w suterenie. Chciałam, żeby jego rodzice przeczytali ten list i zrozumieli, że z miłości znikam z jego życia. Prosiłam ich, żeby przyjęli go z powrotem.

– I co się stało? – spytałam zdziwiona, bo przecież się pobrali. – Zmieniłaś zdanie?

– A skąd! Wysłałam ten list, ale przechwyciła go ciocia Hania – wyjaśniła, mając na myśli starszą siostrę taty. – Najpierw go zniszczyła, a potem przyjechała do mnie i nawrzeszczała na mnie, że chcę złamać serce jej bratu. Powiedziała, że popiera nasz związek i żebyśmy się pobrali mimo wszystko, a wtedy, nawet jeśli ich rodzice nie zmienią zdania, to ona i tak kiedyś odda bratu połowę spadku.

Na szczęście kiedy tata się oświadczył i trwał przy swoim, dziadkowie zmiękli i nawet urządzili młodym wesele, a potem rozpieszczali mnie i moją siostrę.

– Ale kiedy się zaręczaliśmy, nie mieliśmy niczego… – wspominała mama. – Tata wydał swoje półroczne zarobki u ogrodnika, żeby mi kupić pierścionek. Skrzyczałam go za taką rozrzutność, ale wiesz, jaki on jest.

 Był całkiem roztrzęsiony

Wiedziałam tyle, że ojciec bardzo kochał mamę i panikował jeszcze gorzej niż ja, kiedy odwoziliśmy ją do szpitala. Kiedy mama już zajęła łóżko, zostawiłam ich, żeby mogli się pożegnać. Kiedy tata wyszedł na korytarz, miał w oczach łzy i tym razem to ja musiałam go pocieszać.

– O, a co to? – spojrzałam na jego dłoń.

– Mama zdjęła obrączkę i pierścionek przed operacją – wyjaśnił.

– Może je schowam? – zaproponowałam, bo te dwie sztuki biżuterii aktualnie znajdowały się na małym palcu ojca u lewej ręki.

Odmówił, wyjaśniając, że skoro sam jej nałożył pierścionek i obrączkę na palec, to jest też za nie odpowiedzialny. Uśmiechnęłam się nieznacznie, bo wiedziałam, o co mu chodziło. Po prostu chciał mieć przy sobie coś, co należało do mamy, żeby mniej się denerwować.

Niestety, następnego dnia, kiedy przyjechałam po niego pod dom, był zupełnie roztrzęsiony.

– Zgubiłem go! Zgubiłem pierścionek mamy. – rozpaczał. – Wieczorem poszedłem na spacer, żeby uspokoić nerwy, a jak wróciłem, to już go nie miałem. Justynka, czy to zły znak?! Co ja powiem mamie?

Mój tata jest emerytowanym lekarzem i w życiu nie słyszałam, żeby był przesądny. Musiałam mu tłumaczyć, że przypadkowe zagubienie jakiegoś przedmiotu nie przynosi pecha i że mamie nic nie będzie. Widziałam jednak, że był w zupełnej rozsypce, tak bardzo się o nią bał.

Na szczęście zabieg się udał. Ulga taty była tak rozczulająca, że poczułam łzy w oczach. Musiał jednak jakoś powiedzieć mamie, że zgubił jej pierścionek, którego nie zdjęła z palca przez prawie pół wieku.

– Ojej… – zmartwiła się, słysząc to. – Nie powinnam była ci go dawać…

Widziałam, że było jej bardzo przykro. Mama nie lubi biżuterii, ma dosłownie kilka par klipsów i może ze trzy naszyjniki. A poza obrączką i pierścionkiem z diamentem od taty na dłoniach nigdy nie nosiła nic. Kiedy odwoziłam ojca z powrotem, był zgaszony i milczący.

– Daj spokój, tato – starałam się go pocieszyć. – Takie rzeczy się zdarzają.

– Ale mama była zła! – popatrzył na mnie z rozpaczą i poczuciem winy. – Widziałaś, jaką minę zrobiła, jak jej powiedziałem?

Cóż, co się stało, to się nie odstanie, uznałam. Najważniejsze, że mama czuła się dobrze i nic jej nie groziło. Mieliśmy odebrać ją ze szpitala kolejnego dnia.

– Pojedziesz sama? – zapytał tata. – Ja muszę jechać po dokumenty do ZUS-u, jutro mam ostatni dzień.

Zdziwiło mnie to, ale się zgodziłam. Wiadomo, że z ZUS-em nie ma dyskusji.

Mamie odjęło mowę...

Podczas jazdy powiedziałam mamie, że tata ogromnie się martwi utratą pierścionka.

– No mnie też jest przykro – przyznała. – Ale nie dlatego, że żal mi kawałka złota i diamentu, tylko dlatego, że dostałam ten pierścionek od twojego taty i nosiłam go przez większość życia. Wiesz, że zawsze, kiedy miałam wszystkiego dość, kiedy myślałam, że dłużej nie wytrzymam i ucieknę na koniec świata, patrzyłam na ten pierścionek i przypominałam sobie, że tata pracował na niego przez pół roku, chociaż mieszkał praktycznie w piwnicy. I że dał mi go, bo uważał, że nasz związek to coś wyjątkowego… że ja jestem wyjątkowa dla niego. Tylko o to mi chodzi. Tylko tego mi będzie brakować.

Pomyślałam wtedy, że muszę jak najszybciej wyjaśnić to tacie. Kiedy zaparkowałam pod domem rodziców, mama poszła przodem, a ja przez chwilę szarpałam się z wyciąganiem jej toreb z bagażnika. Kiedy weszłam do domu, oniemiałam…

Mama stała na środku salonu, który był udekorowany kwiatami. Trzymała ręce przy twarzy w geście zaskoczenia, a tata… klęczał przed nią na jednym kolanie i coś jej wręczał.

– Zdzisławo Mario, czy pozostaniesz moją żoną? – zapytał poważnym tonem.

– Rysiek! – aż krzyknęła z wrażenia.

A potem pozwoliła mu wsunąć sobie na palec pierścionek. Ojciec podniósł się z dywanu z niejakim wysiłkiem, dość normalnym jak na siedemdziesięciojednolatka, i pocałował mamę w usta.

Nowy pierścionek zaręczynowy mamy zupełnie nie był podobny do tamtego sprzed półwiecza. Okazało się, że tata nie pojechał do ZUS-u, tylko do jubilera, ale nie znalazł nic w stylu lat siedemdziesiątych. To jednak nie miało znaczenia. Wiedziałam, że mama ocierała łzy, kiedy patrzyła na swój nowy diament. I miałam przeczucie, że wiem, o czym wtedy myślała. Stawiam brylanty przeciwko cyrkoniom, że o tym, jak bardzo wyjątkowy jest jej związek z tatą.  I może o tym, że nie ma znaczenia, co nosi na serdecznym palcu lewej ręki, ale to, co to dla niej symbolizuje.

Wieczorem opowiedziałam o tym wszystkim mojemu partnerowi. Nie mamy ślubu, chociaż jesteśmy z sobą już piętnasty rok i mamy córkę.

– Czyżbyś chciała zaręczyn? – zapytał filuternie, bo to ja zawsze broniłam się przed ślubem. – Mam biec po pierścionek?

– Może jeszcze nie dzisiaj – odpowiedziałam szybko. – Ale kto wie? Moi rodzice są po siedemdziesiątce i właśnie odnowili zaręczyny. Wszystko przed nami, kochanie!

Czytaj także:
„Rodzice mnie wydziedziczyli, ale matka dopiero na łożu śmierci zrozumiała swój błąd i błagała mnie o wybaczenie”
„Po latach brat wyznał mi pewną tajemnicę... Nagle zrozumiałam, dlaczego rodzina mnie wyklęła. To była jego wina”
„Koledzy z pracy paskudnie wyśmiewali panią Henię. Milczałem, bo się bałem, choć moja mama tak jak ona jest sprzątaczką”

Redakcja poleca

REKLAMA