„Po latach brat wyznał mi pewną tajemnicę... Nagle zrozumiałam, dlaczego rodzina mnie wyklęła. To była jego wina”

brat wyjawia siostrze tajemnicę po latach fot. Adobe Stock, Seventyfour
„Piotrek siedział przy stole, zgarbiony, posiwiały. Na blacie rozłożone były różne rupiecie. Już z daleka zobaczyłam swoje stare książki i kilka zabawek. A on przekładał je z miejsca na miejsce, dotykał i mamrotał pod nosem, że to moje i trzeba mi je oddać”.
/ 20.03.2022 07:29
brat wyjawia siostrze tajemnicę po latach fot. Adobe Stock, Seventyfour

Od rana czułam, że to nie będzie spokojny, zwyczajny dzień, że dziś coś się wydarzy. Obudziłam się z dziwnym oczekiwaniem. Starałam się myśleć racjonalnie, ale na niczym nie mogłam się skupić. Cały czas patrzyłam na telefon. I kiedy zadzwonił, o mało nie oblałam się kawą.

– Dzień dobry. Mówi Halina, bratowa. Wiem, że praktycznie się nie znamy, ale musiałam zadzwonić? – kobieta po drugiej stronie była zdenerwowana. – Piotrek, znaczy twój brat, dziwnie się zachowuje. Przepraszam, że tak od razu, ale ja już nie mogę.

Przyciskałam słuchawkę do ucha i nie mogłam wydusić z siebie słowa. Zaskoczenie odjęło mi mowę. Halina? Poza ich weselem widziałyśmy się tylko kilka razy. I tak naprawdę nigdy ze sobą nie rozmawiałyśmy. Nawet nie wiedziałam, że ma mój numer.

– Dobrze, poczekaj, uspokój się, ja nic nie rozumiem – wydusiłam wreszcie z siebie. – O co w ogóle chodzi?

– Wiesz, po śmierci waszej mamy on się zmienił – Halina trochę się opanowała. – Zamknął w sobie. A potem mówił, że ma dużo rzeczy do naprawienia. Myślałam, że szuka zajęcia, żeby zapomnieć. A na gospodarce tego nigdy nie brakuje. Ale on zaczął przeglądać stare szpargały. Szperał przez kilka tygodni na strychu, czegoś szukał. I mówił, że on tobie jest to winien. Dobrze, że w polu teraz nie trzeba robić, bo już całkiem wszystko by zmarniało – Halina znowu się rozpłakała. – I cały czas o tobie mówi, że ci to winien, że musi. Więc pomyślałam, że zadzwonię, bo ja już tak dłużej nie mogę. Przyjedź. Może jak cię zobaczy, to mu przejdzie?

Zachowywał się bardzo dziwnie

Autobus miarowo kołysał, a za oknem przesuwały się szaro-białe, zimowe krajobrazy. Patrzyłam na pola, na drogę i przypominałam sobie to, o czym przez tyle lat starałam się zapomnieć... Kiedy ostatni raz byłam w domu? Na pogrzebie matki. Nie chciałam wtedy zostać na noc, nie chciałam wspomnień. Nie były miłe. Może z wyjątkiem tych z wczesnego dzieciństwa. Wtedy było dobrze.

Kiedy jeszcze żył tata, a Piotrek i ja byliśmy po prostu dzieciakami. Nawet fajny był ten mój brat, bo stawał w mojej obronie. Żaden chłopak we wsi mi nie podskoczył! Jak któryś mi dokuczał, Piotrek od razu pokazywał, że siostry tykać nie można. No i w domu trzymaliśmy sztamę. Pamiętam, jak raz chciałam pójść popływać. Rodzice nie chcieli mnie puścić, ale wystarczyło, że Piotrek obiecał, że się mną zaopiekuje. I zaopiekował się, nie tylko wtedy. Ale potem…

Otrząsnęłam się ze wspomnień. Za oknem pojawił się znajomy widok. Kościół, cmentarz. Potem pagórek. Za nim będzie las i przystanek. Trzecia chałupa po prawej to ich, Karolaków. Znaczy nasza, ale ja już od lat nie myślałam, że to mój dom... Jeszcze zanim wysiadłam, zobaczyłam pod wiatą skuloną z zimna postać bratowej. To miłe, że wyszła po mnie.

– Piotrek chyba nie wie, że przyjedziesz – Halina nie bawiła się w ceregiele i była wyraźnie roztrzęsiona. – Mówiłam mu o tym, ale ja naprawdę nie wiem, co do niego dociera, co on rozumie. Zresztą sama zobaczysz. Może ty coś uradzisz.

Weszłyśmy do domu. Piotrek siedział przy stole. Zgarbiony, posiwiały jeszcze bardziej niż przed paru laty, gdy go ostatni raz widziałam. Na blacie rozłożone były różne rupiecie. Już z daleka zobaczyłam swoje stare książki i kilka zabawek. A on przekładał je z miejsca na miejsce, dotykał i coś mamrotał pod nosem. Halina pomogła mi się rozebrać, zaparzyła herbatę.

– Widzisz – powiedziała szeptem. – On to właśnie ze strychu ściągnął. Całymi dniami segreguje, dzieli i coś tam do siebie gada. Powtarza, że musi ci to oddać. Nie wiem, o co chodzi.

Powoli podeszłam do stołu. Położyłam dłoń na ramieniu brata. Zerwał się z krzesła, ucieszył. Przywitał serdecznie. Tak, jakby tych lat nie było, jakbyśmy znowu byli dziećmi, które widzą się po wakacyjnej rozłące. Gdy go przytulałam, zobaczyłam zdumienie i radość w oczach bratowej. Może miała rację? Może to po prostu tęsknota, może dobrze zrobiłam, że się przełamałam i tu przyjechałam?

Podczas kolacji brat też zachowywał się całkiem normalnie. Ale w pewnym momencie spojrzał na mnie tak jakoś dziwnie i poważnie powiedział:

– To moja wina. Wszystko ci oddam. Halina jeszcze nie wie, ale ja jej wytłumaczę. Jakoś damy sobie radę, a tobie się to należy. Ja nie umiem tak dłużej żyć. Nie wiem, czy mi wybaczysz, ale już nie chcę tego ukrywać.

Za swoimi plecami usłyszałam szloch. Halina zerwała się od stołu, wybiegła z kuchni. Piotrek nagle zgubił gdzieś swoją radość, normalność. Zgarbił się, podszedł do kredensu i przyniósł małą szkatułkę. Popatrzył mi prosto w oczy i otworzył wieko. Spojrzałam do środka i nagle wszystko stało się jasne...

W środku leżały korale i bursztynowa bransoleta. Może i cenne, ale przede wszystkim rodzinna pamiątka. Usiadłam z wrażenia.

– Skąd? Jak to? Dlaczego? Przecież to zginęło!

A więc dlatego to wszystko się stało...

I znowu wróciły wspomnienia. Ile to miałam lat? Może 18? Ojciec już nie żył, matka sama nas wychowywała. Odkładała każdy grosz, żeby Piotrek skończył szkołę, ja chciałam po liceum jechać do miasta. I nagle... zaczęły ginąć pieniądze. Niewiele, po kilka złotych. Właśnie dlatego matka była taka zła i przygnębiona. Bo jakby złodziej przyszedł, to wszystko by zabrał. Posądzała mnie...

Pamiętam, jak na mnie patrzyła, kiedy przyniosłam do domu nową bluzkę. Kupiłam za pieniądze z dorywczej pracy, ale mama nigdy mi nie uwierzyła. Na Piotrka podejrzenia nie padły, on był wtedy w szkole z internatem i tylko na weekendy przyjeżdżał do domu. I właśnie przed takim weekendem wybuchła awantura. To był sierpień, pamiętam, Matki Boskiej Zielnej. Mama jak zwykle włożyła wyjściowy strój i chciała założyć korale. Ale skrzynka była pusta!

Akurat wszedł do pokoju Piotr. Zobaczył skrzyneczkę i zbladł. A potem matka zaczęła krzyczeć. Że złodziejkę wychowała, że wstydu nie mam. Płakałam, błagałam, tłumaczyłam. Podbiegłam do Piotrka, prosiłam żeby się wstawił za mną. A on nawet na mnie nie spojrzał i powiedział: „No wiesz, jak mogłaś”. Wtedy wybiegłam z domu. A niedługo potem się wyprowadziłam. Z matką przez parę lat się nie odzywałyśmy. Ona przepisała gospodarkę na Piotrka. A on… Od tego czasu zmienił się. Unikał mnie, jakby miał do mnie żal.

A teraz patrzyłam na te korale, na przyczynę tej całej kłótni. Na powód, dla którego praktycznie zerwałam wszelkie kontakty z rodziną. I nic nie rozumiałam... Piotrek delikatnie wyjął je ze skrzynki. Nie patrząc na mnie, powiedział:

– Głupi byłem. Młody i głupi. Ja wtedy długi miałem. Popełniłem błąd i musiałem za niego zapłacić. Potrzebowałem pieniędzy. Wszystko, co się dało, do lombardu wstawiłem. Wiedziałem, że matka te korale rzadko zakłada, do sierpnia zdążę je wykupić. I zdążyłem. Przywiozłem je wtedy. Ale już było za późno. Nie wyjąłem ich. Stchórzyłem – wreszcie spojrzał na mnie. – A potem, jak wyjechałaś, matka ciągle powtarzała, że tylko ja jej zostałem, nie zawiodłem. Jak mogłem się przyznać? Bałem się. Halina już wtedy była w ciąży, nie mieliśmy gdzie mieszkać, tylko u matki. A ona przyjęła Halę jak córkę, całą gospodarkę na nas zapisała, zajmowała się nami i dziećmi. A to powinno być też twoje. To ja powinienem wyjechać. I nie umiem z tym dłużej żyć. Wybacz!.

Halina już nie ukrywała łez. A ja stałam i patrzyłam na te korale. Piękne, bursztynowe. I zastanawiałam się, czy umiem wybaczyć. I komu. Matce, która mi nie uwierzyła? Bratu, który mnie poświęcił, stchórzył, pozwolił, żeby jego siostrę wydziedziczono i traktowano jak złodziejkę? Czy może sobie, bo przez te wszystkie lata hodowałam żal i nie próbowałam nic wyjaśnić. Nie wiem, czy potrafię wybaczyć. I zupełnie nie wiem, co mam teraz zrobić...

Czytaj także:
„Żona ukartowała moją zdradę, żeby dostać rozwód i odejść do gacha. Kobieta, za którą oddałbym życie, przestała istnieć”
„Agnieszka pół związku mnie ignorowała, a gdy odszedłem, wściekła się. Robiła wszystko, by utrudnić mi kontakt z synami”
„Syn znikał na całe noce i wydawał kasę nie wiadomo na co. Jego żona podejrzewała go o kochankę, ale było jeszcze gorzej”

Redakcja poleca

REKLAMA