„Ożeniłem się z Marleną na prośbę matki. Lubiłem ją, ale nawet noce z nią były jak zbliżenia dwóch sopli lodu”

Mężczyzna, który odchodzi od żony fot. Adobe Stock, theartofphoto
Nie chciałem zawieść mamy, sprawiać przykrości. Byłem jej ukochanym jedynakiem. Wiele poświęciła, bym mógł skończyć studia. Nalegała na ślub, więc uległem. Marlena była najlepszą kandydatką.
/ 04.11.2021 08:03
Mężczyzna, który odchodzi od żony fot. Adobe Stock, theartofphoto

Jestem tchórzem. Nie potrafię stanąć przed tobą i wyznać ci prawdy. Nie wiem, czy potrafiłbym patrzeć na twoją złość, rozpacz, na łzy… Wciąż jesteś mi bliska… Mimo wszystko… Dlatego piszę ten list…  Przeczytasz go, gdy mnie już nie będzie. Tutaj. Wyjeżdżam. Przepraszam, ale chcę wreszcie zacząć żyć. Bez udawania. Tak naprawdę. Chcę być sobą.

Ileż to lat jesteśmy już małżeństwem? Prawie dziesięć. Długo. W dniu ślubu ty miałaś 24, ja prawie 30 lat. Byłaś wtedy taka szczęśliwa. Tuż po uroczystości pojechaliśmy z najbliższymi zrobić pamiątkowe zdjęcia nad rzekę. Pamiętasz, to tam zabierałem cię na pierwsze randki. Moja mama przyglądała się sesji z takim wzruszeniem. A po wszystkim podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.

– Synku, to najwspanialszy dzień w moim życiu. Cieszę, się że wreszcie założyłeś rodzinę. I to z tak cudowną kobietą – szepnęła, uśmiechając się do ciebie.

Mama bardzo mnie namawiała na ślub

Teraz mogę ci powiedzieć prawdę. To właśnie mama naciskała, żebym cię poślubił. Mówiła, że jesteś wspaniałą dziewczyną. Zdolną, pracowitą, wykształconą. Od wielu lat przyjaźniła się z twoimi rodzicami. Wraz z nimi zasiadała w radzie parafialnej przy naszym kościele, chodziła na pielgrzymki do Częstochowy. Może właśnie w czasie jednej z nich doszli do wniosku, że jesteśmy dla siebie stworzeni.

Pamiętasz, jak nas ze sobą swatali? Zapraszali nas na domowe uroczystości, aranżowali niby to przypadkowe spotkania. Robili dosłownie wszystko, żebyśmy byli razem. Nie ukrywam, byłem tobą
w pewnym sensie zauroczony. Wydawałaś mi się taka delikatna, spokojna, skromna. Zupełnie inna niż współczesne dziewczyny. Nie paplałaś godzinami o ciuchach i kosmetykach. Można było z tobą pogadać o muzyce, dobrym kinie, życiu. No i zakochałaś się we mnie na amen. Ja zapraszałem cię na randki nad rzekę, ale nie zamierzałem się z tobą wiązać. Nie chciałem żadnych zmian w swoim życiu. Wolałem być sam. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.

Miałem swoje małe mieszkanko, kolekcję ulubionych filmów i płyt, no i pracę, która dawała mi wiele satysfakcji. Wiesz, że jestem rehabilitantem z powołania, i kiedy widzę, jak dzięki mojej pracy ludzie po ciężkich urazach wracają do zdrowia, czuję się naprawdę wspaniale. Niczego więcej nie potrzebuję do szczęścia.

Ale moja mama się nie poddawała. Wpadała do mnie pracy, do domu. Naciskała, namawiała. Kiedyś cieszyła się, że nie uganiam się jak głupek za dziewczynami, że się uczę. Teraz jednak uznała, że już zbyt długo jestem starym kawalerem.

– Synku, czas wydorośleć, założyć rodzinę. Marlenka jest taka miła, dobra. Nie możesz jej trzymać w niepewności – mówiła.

Zwodziłem ją przez długi czas, ale w końcu uległem. Czułem, że nie odpuści. Nie chciałem jej zawieść, sprawiać przykrości. Byłem jej ukochanym jedynakiem. Wiele poświęciła, bym mógł skończyć studia. Poza tym polubiłem cię. Doszedłem do wniosku, że jeśli już muszę się ożenić, to ty jesteś najlepszą kandydatką.
Po ślubie zamieszkaliśmy u mnie. Byłaś zachwycona. Cieszyłaś się, że jestem taki porządny, poukładany. Nie rozrzucam brudnych skarpetek po całym mieszkaniu, potrafię prasować, gotować. Dbam o wygląd.

Przez te lata żyłem jak w jakimś kokonie

Nieraz słyszałem, jak chwaliłaś się przyjaciółkom przez telefon, jakiego to masz idealnego męża. Nawet nie wiesz, jak trudno mi było nim być. Nie, nie chodzi mi o to sprzątanie ale… o pierwsze noce z tobą. Kosztowały mnie wiele wysiłku, stresów. Bo niby wszystko nam w tych sprawach wychodziło, zwykle stawałem na wysokości zadania, ale sama przyznałaś, że zaskoczyła cię moja nieśmiałość i delikatność.
Szczęśliwie nie miałaś dużego temperamentu ani doświadczenia z mężczyznami, więc z czasem przyzwyczaiłaś się do tego, że zamiast kochać się z tobą, wolałem pooglądać jakiś dobry film, porozmawiać. Chyba myślałaś, że to normalne, że właśnie tak powinno być.

Oboje nie chcieliśmy dzieci. A może to ja wmówiłem ci, że powinniśmy jeszcze poczekać, nie warto marnować najlepszych lat na babranie się w pieluchach. Początkowo protestowałaś, nawet się o to pokłóciliśmy, potem ci przeszło. Znalazłaś dobrą pracę, szybko awansowałaś. Ja otworzyłem prywatny gabinet rehabilitacyjny, zaczęliśmy świetnie zarabiać. Przeprowadziliśmy się do większego mieszkania.
Stać nas było na wygodne życie, egzotyczne wakacje, spotkania w restauracjach z przyjaciółmi. Tylko nasze mamy nie dawały nam spokoju, bez przerwy pytały o wnuki. Kłamaliśmy, że się staramy. Że jak przyjdzie czas, będziemy mieć dzieci. Żeby poczekały.

Wszyscy myśleli, że jesteśmy szczęśliwi. Ty też chyba tak uważałaś. W naszym związku nie było może namiętności, lecz kłótni też nie. Dogadywaliśmy się w najważniejszych sprawach, szanowaliśmy swoją prywatność, tolerowaliśmy wady. Jak w starym, dobrym małżeństwie. Nie wiedziałaś o jednym: ja tak naprawdę przez cały czas żyłem jak w kokonie, niczym zastygły wulkan. Walczyłem ze swoimi emocjami. Nie chciałem przyznać się przed samym sobą, że…

Marlenko, jestem homoseksualistą. To właśnie jest ten mój sekret – to, czego nie mam odwagi wyznać ci prosto w oczy. Przez wiele lat ukrywałem go przed matką, a potem przed tobą i znajomymi. Wiedziałem, że gdybym się przyznał, wszyscy skazalibyście mnie na potępienie. Niby czasy się zmieniły, panuje większa tolerancja. Jednak nie w naszym środowisku. Matka ze wstydu pewnie by się pod ziemię zapadła albo wysłała mnie na jakieś kościelne leczenie. A ty i znajomi? Odrzucilibyście mnie.

W waszym świecie nie ma miejsca dla takich jak ja.  Nie bój się. Gdy byłem z tobą, nie spałem z mężczyznami. Nie byłaś tylko przykrywką. Czułem do nich pociąg, ale nigdy nie dałem się ponieść emocjom. Wstydziłem się tych uczuć.  Miałem nadzieję, że z czasem mi to przejdzie, wygaśnie. Ale dwa miesiące temu poznałem Adriana. Pamiętasz, pojechałem wtedy na tygodniowe szkolenie do Wrocławia. On był jednym z uczestników. Od początku czułem na sobie jego wzrok. Trzeciego dnia, po wykładach, wybraliśmy się razem do pubu.

Wiedz jednak, że rano obudziłem się przy nim naprawdę szczęśliwy. I uświadomiłem sobie, że nie potrafię dłużej żyć w fałszu, udawać, że cię kocham, grać roli dobrego męża. Muszę, chcę zerwać z przeszłością, zacząć nowe życie. Choćbym po śmierci miał się smażyć w piekle. Może kiedyś zdołasz mi wybaczyć
Wyjeżdżam do Adriana. Zaproponował, żebyśmy razem zamieszkali, spróbowali… Nie łudzę się, że to zrozumiesz, że mi wybaczysz. Zdaję sobie sprawę z tego, jak wielką wyrządzam ci krzywdę. Mam jednak nadzieję, że gdy trochę ochłoniesz, minie pierwszy szok, będziemy mogli się spotkać i spokojnie porozmawiać o rozwodzie…

Wiem, czego się boisz. Że prawda wyjdzie na jaw, że ludzie cię wyśmieją, wezmą na języki, będą wytykać palcami. Nie chcę, żeby cię to spotkało. Dlatego mam propozycję. Mów wszystkim, że poznałem na szkoleniu młodą dziewczynę. Zakochałem się i postanowiłem odejść. Będą się oburzać, wieszać na mnie psy, ale ty nie ucierpisz. Wiarołomny mąż jest lepszy niż mąż gej. Powinno się udać. Nasze miasto dzieli od Krakowa ponad 300 kilometrów. Nikt nie pojedzie mnie tam szukać, sprawdzać, czy mówisz prawdę.

Przepraszam cię za rozczarowanie i ból, które ci sprawiłem swoim wyznaniem. Przepraszam i proszę, żebyś mnie nie potępiała. Mam nadzieję, że znajdziesz godnego siebie partnera. Jesteś wspaniałą kobietą i zasługujesz na kogoś lepszego niż ja. Życzę ci szczęścia i mam nadzieję, że ty też będziesz mi tak życzyć.

Czytaj także:
„Zostawiłem dla niej cudowną dziewczynę, a ona zdradziła mnie w dniu, w którym miałem jej się oświadczyć”
„Mąż zostawił mnie dla innej. Zamiast rozpaczać, rzuciłam się w ramiona swojej pierwszej miłości”
„Romansowałem ze stażystką. Myślałem, że się we mnie zakochała, a ona chciała mnie złapać na dziecko”

Redakcja poleca

REKLAMA