Byliśmy jedną z tych nowoczesnych par, które miały praktycznie wszystko. Obydwoje niezależni, dobrze zarabiający i oczywiście zakochani. Kiedy poznaliśmy się na imprezie u znajomych, od razu kliknęło. Podobało mi się, że Sylwek jest szczery i nie bawi się w te męczące gierki miłosne. Już podczas pierwszej rozmowy zakomunikował mi, że bardzo mu się podobam i chciałby mnie poznać bliżej. Lubiliśmy podróżować, jeść w najlepszych knajpach i spędzać dużo czasu w łóżku. Wszystko się zgadzało, więc po 2 latach organizowaliśmy już nasz elegancki ślub.
Tworzyliśmy zgrany duet i jednocześnie dawaliśmy sobie dużo przestrzeni. Każde z nas rozwijało więc swoje kariery, mieliśmy też odrębne pasje i czasem wyjeżdżaliśmy osobno na urlop, zupełnie sami lub ze znajomymi. Byłam więc trochę zaskoczenia, że kryzys wieku średniego dopadł również mojego męża. Został prezesem swojej firmy, miał piękny dom i równie atrakcyjną żonę, ale nagle poczuł się chyba staro.
Postanowiłam utrzeć mu nosa
Sylwek wynajął więc trenera personalnego, przeszedł na dietę i zaczął korzystać z zabiegów medycyny estetycznej. Założył też specjalne konto, do którego mnie upoważnił. Stwierdził, że będzie tam odkładał kasę na spełnienie swoich marzeń. A konkretnie na dom na Lazurowym Wybrzeżu, sprowadzonego z USA Mustanga z lat 60. i motocykl. Coraz mniej mi się to podobało, ale przecież znałam mojego męża i byłam pewna, że podchodzi do wszystkiego racjonalnie. Nie był typem faceta podejmującego pochopne decyzje, które mogły namieszać mu w życiu. Niestety bardzo się pomyliłam.
Sylwek coraz bardziej starał się pokazać wszystkim dookoła, że nadal jest młodym bogiem, przed którym świat stoi otworem. A ja coraz mniej rozumiałam, co się z nim dzieje. Nie wierzyłam, że mój mąż stał się ofiarą kryzysu wieku średniego, ale wszystko na to wskazywało. Jedyne co mi pozostało, to czekać, aż w końcu się otrząśnie i zacznie zachowywać się, jak facet, za którego wyszłam. Dałam mu przestrzeń, której potrzebował i ufałam, że mądrze z niej skorzysta.
Dość szybko przekonałam się, że to był błąd. Byłam akurat na kilkudniowej delegacji i kiedy udało mi się wyrwać dzień wcześniej, prosto z lotniska pojechałam do firmy Sylwka. Wiedziałam, że pracuje do późno, więc po drodze zgarnęłam jedzenie z jego ulubionej knajpy. Przywitałam się z portierem, który doskonale mnie znał i ruszyłam windą do biura mojego męża. Kiedy tam dotarłam, zauważyłam, że światła są w większości zgaszone.
Już miałam zawrócić, ale w ostatniej chwili postanowiłam jednak sprawdzić, czy Sylwek jest w swoim biurze. Kiedy się do niego zbliżyłam, usłyszałam pojękiwanie, które jasno wskazywało na to, że ktoś się naprawdę dobrze bawi. Od razu pomyślałam, że to pracownicy, ale nagle usłyszałam głos mojego męża, który zachwycał się piersiami pani Anetki, czyli swojej sekretarki. Ona natomiast odwzajemniała się komplementami na temat jego dużego, jak twierdziła przyrodzenia. Nazywając go przy tym panem prezesem.
Stałam pod tymi drzwiami i chciało mi się śmiać. Bo jak można się nie roześmiać, kiedy okazuje się, że twój mąż zabawia się po godzinach ze swoją sekretarką w ciemnym biurze. Scena jak ze słabej jakości telenoweli z tragicznymi dialogami, w której grają marni aktorzy. Zamiast otworzyć z hukiem drzwi, by zrobić awanturę, po prostu poszłam do domu.
Przygotowałam sobie kąpiel i dopiero relaksując się w wannie, zaczęłam płakać. Mój idealny mąż, z którym tak dobrze się zgraliśmy, gdzieś zniknął. Zamiast niego miałam teraz do czynienia z napalonym facetem w średnim wieku, który z obawy przed starością próbuje udowodnić sobie i światu, że nadal jest królem życia.
Kiedy uświadomiłam sobie, jakie to żałosne, natychmiast przestałam płakać. Zamiast użalać się nad moim zrujnowanym małżeństwem, postanowiłam utrzeć Sylwkowi tego poprawianego przez lekarzy nosa. W mojej głowie zrodził się plan zemsty, dzięki któremu ja będę się świetnie bawić, a mój mąż będzie musiał zapomnieć o swoich marzeniach. Byłam gotowa do działania.
Nie miałam żadnych wyrzutów sumienia
Jeszcze tego samego wieczoru zaczęłam planować wyprawę, o której marzyłam od wielu lat. Na początek założyłam, że wyjeżdżam na miesiąc z możliwością przedłużenia. Moja ukochana Azja, od Tajlandii, przez Wietnam, Sri Lankę i oczywiście Bali. Najlepsze kurorty w najdroższych wersjach. Zamierzałam naprawdę się rozpieszczać i nie zwracać uwagi na wydatki, bo pieniądze na ten cel były na koncie Sylwka. Zebrał już na nim sporą sumkę na spełnienie swoich marzeń, a do tego nigdy nie sprawdzał salda, bo jak twierdził, za jakiś czas chce się pozytywnie zaskoczyć. Uśmiechnęłam się na myśl o tym, jaką minę zrobi, gdy w końcu zajrzy na swoje ukochane konto.
Kiedy Sylwek wrócił do domu, był bardzo szczęśliwy i właściwie nie zauważył nawet, że wróciłam z delegacji wcześniej. Nałożyłam maskę dobrej żony i udawałam, że nie wiem, co sprawiło mu tyle radości. Od razu poinformowałam go, że dostałam propozycję miesięcznego wyjazdu na warsztaty jogi. Bardzo się ucieszył i namawiał mnie, żebym się zgodziła, bo taki wypoczynek dobrze mi zrobi. Nie pytał, kiedy wyjeżdżam, na jak długo i właściwie dokąd, po prostu chciał się mnie pozbyć. Jeśli miałam jeszcze jakiekolwiek skrupuły wobec niego, w tym momencie zniknęły.
Przez kolejny tydzień w spokoju rezerwowałam loty, hotele i atrakcje, które chciałam zaliczyć podczas mojej wyprawy. Za wszystko płaciłam oczywiście pieniędzmi Sylwka. I nie miałam już żadnych wyrzutów sumienia. W dniu wyjazdu zapewnił, że będzie tęsknił, pośpiesznie się ze mną pożegnał i pojechał do pracy. Do swojej sekretarki, z którą teraz będzie mógł się zabawiać bez żadnych ograniczeń. Ja byłam już skoncentrowana wyłącznie na sobie i swojej słodkiej zemście, która miała dać mi tyle radości.
Miesiąc w podróży minął bardzo szybko, dlatego zdecydowałam się zostać na Bali kolejne 2 tygodnie. Mój mąż dzwonił do mnie od czasu do czasu, ale nie dopytywał o szczegóły mojej wyprawy. Twierdził, że radzi sobie świetnie, choć oczywiście tęskni. Średnio wychodziły mu te kłamstwa, ale bolało mnie to coraz mniej. Przez ten cały czas spędzany na rajskich plażach, trochę poukładałam sobie w głowie. Oczywiście były momenty, gdy po prostu płakałam, ale dość szybko tłumaczyłam samej sobie, że to nie ma sensu. Kiedy więc w końcu wróciłam do domu, nie miałam zamiaru czekać ani chwili dłużej z zakończeniem naszego małżeństwa.
Niestety, nie zabierze jej na przejażdżkę
— Sylwek, wiem o pani Anetce — powiedziałam bez ogródek, gdy usiedliśmy do stołu.
— Co? O czym ty mówisz? — mój mąż był bardzo zaskoczony.
— Mówię o tym, że dwa miesiące temu przyszłam do twojego biura, gdy podekscytowany komplementowałeś piersi pani Anetki przy akompaniamencie jej pojękiwania — odpowiedziałam spokojnie.
— Musiałaś coś źle usłyszeć, coś sobie dopowiedziałaś — bronił się Sylwek.
— Naprawdę chcesz się w to bawić? Chyba należy mi się trochę szacunku i szczerości — popatrzyłam na niego z uśmiechem.
— Przepraszam cię Weronika... Ja po prostu tego potrzebowałem — w końcu się złamał.
— Nie obchodzą mnie twoje motywy, więc nie musisz się wysilać. Mój prawnik przygotował już wszystkie potrzebne papiery, żeby rozwód był szybki i w miarę bezbolesny — poinformowałam męża.
— Jak to rozwód? A nie chcesz się zastanowić? Spróbować jakoś to naprawić? — oburzył się Sylwek.
— Nie. Widzę, co się z tobą dzieje w ostatnim czasie. Nie wiem, czego szukasz i jakim facetem chcesz się stać, ale na pewno nie jesteś już mężczyzną, z którym się związałam. Szkoda naszego czasu — podsumowałam.
Dwa miesiące po sfinalizowaniu rozwodu Sylwek w końcu sprawdził stan swojego konta i wpadł w szał. Nasza rozmowa telefoniczna to był głównie jego monolog, składający się z bardzo brzydkich słów. A ja słuchałam i tylko się uśmiechałam. Na koniec nawet podziękowałam mu za spełnienie mojego marzenia. Cóż, nie było mi ani trochę przykro, że nie zabierze pani Anetki na przejażdżkę swoim nowym motocyklem albo na wakacje do swojego domu na Lazurowym Wybrzeżu. Niczego nie żałuję.
Czytaj także:
„Mój chłopak wyczyścił nasze konto, żeby zaspokoić swoją kochankę. Tak przynajmniej myślałam. Prawda była gorsza”
„Szef miał romans, a ja powiedziałam o tym jego żonie. Wyczyściła mu konta bankowe i zwolniła mnie z pracy"
„Podsłuchałam rozmowę męża z kochanką. Wyczyściłam nasze konto i odeszłam. Okazało się, że to ja go zdradziłam”