– Zrób coś wreszcie, Konrad! – jak zwykle kategorycznym tonem zażądała ode mnie Urszula, moja eks. – Tego nie można tak zostawić!
– Ale o co ci chodzi? – wzruszyłem lekceważąco ramionami, bo ostatnią rzeczą, na jaką miałem ochotę, było spełnianie poleceń byłej małżonki. – Jarek ma dwadzieścia siedem lat i w zasadzie jest dorosłym człowiekiem.
– W zasadzie?
– Gdyby jeszcze wyprowadził się w końcu od ciebie, stałby się już całkiem dorosły.
– Jakbyś nie zmajstrował sobie na boku dzieciaka i nie musiał płacić na niego alimentów, to moglibyśmy kupić naszemu synowi mieszkanie – natychmiast wytknęła mi Ulka. – Ale ty wolałeś mnie zdradzać z sekretarką. Na szczęście ona miała chociaż na tyle rozumu, żeby cię zostawić i wziąć sobie młodszego – dodała nie bez satysfakcji.
Dzieli ich dziewięć lat. Czy to tak dużo?
– Ula, chyba nie spotkałaś się tu ze mną po to , żeby wspominać stare dobre czasy? – spytałem, uśmiechając się ironicznie.
Wiedziałem, że ją rozzłoszczę; eksżona nie cierpi, gdy mówię ciepło o latach naszego małżeństwa. Ona zawsze wspominała ten czas jako jedno wielkie pasmo udręk, które szczęśliwie zakończyło się rozwodem.
– No cóż, liczyłam na to, że może choć raz zechcesz mi pomóc w wychowaniu naszego syna i wybijesz mu z głowy niemądry pomysł wiązania się z tą kobietą! – fuknęła Ulka. – Ale widzę, że jak zwykle się na tobie zawiodę. Naiwna idiotka ze mnie.
– No, nie bądź dla siebie taka surowa… Poza tym nie widzę w pomyśle Jarka nic niemądrego. Wręcz uważam, że to dobre, że wyprowadzi się od mamusi i zamieszka z kobietą. I należy się cieszyć, że ona ma własne mieszkanie…
– Owszem, ale ona ma trzydzieści sześć lat! Jest od niego dużo starsza! Uwierz mi, ja go nie trzymam na siłę w domu, tylko bym chciała, żeby związał się z kimś, z kim może założyć normalną rodzinę, mieć dzieci. A z tą Agnieszką nie ma na to szans!
– Niby dlaczego nie ma? – zdziwiłem się szczerze. – Zresztą to jego sprawa. A ty podchodzisz do tego zbyt serio. Być może pomieszka z nią rok albo dwa i znajdzie sobie kogoś innego. Jakąś młodą dziewczynę, tak jak chcesz…
– On jest w niej zakochany po uszy. I robi plany na najbliższe kilkadziesiąt lat! Tak, wiem, co powie taki cynik jak ty. Że mu przejdzie. Ale Jarek nie jest już nastolatkiem, któremu takie uczucie raz-dwa wywietrzeje z głowy. To coś serio!
Nie miałem już siły dłużej dyskutować z moją byłą o synu i jego niewłaściwym związku. Dla świętego spokoju obiecałem, że się z nim spotkam, porozmawiam i spróbuję przekonać do zastanowienia się nad życiowymi decyzjami. Oczywiście nie miałem zamiaru tego zrobić. To znaczy, naturalnie, umówiłem się z Jarkiem, ale nie po to, żeby go do czegokolwiek przekonać.
Kolacja w domu tej kobiety? No dobrze
Mój syn jednak przyszedł na spotkanie ze mną w bojowym nastroju, zapewne nastawiony na to, że będzie miał we mnie wroga. Kiedy zrozumiał, że się mylił, bardzo się ucieszył i zaprosił mnie na kolację u Agnieszki.
Przez całe nasze spotkanie mówił właściwie tylko o niej, więc trudno było nie przyznać Uli racji, że Jarek jest zakochany po uszy. O swojej ukochanej wyrażał się w takich superlatywach, że sam nabrałem chęci na poznanie jej i przyjąłem zaproszenie. O tej kolacji dowiedziała się Ula, bo Jarek nie omieszkał się pochwalić matce, że „ojciec go rozumie i wspiera”. Zadzwoniła do mnie z pretensjami. Jednak ja wyłgałem się tym, że powierzoną mi misję zniechęcenia syna trzeba przeprowadzić z taktem, a nie łopatologicznie. Dlatego postanowiłem najpierw poznać ową Agnieszkę – oczywiście tylko po to, żeby potem wybić ją z głowy młodemu. To nieco uspokoiło moją eksżonę.
Idąc na kolację, włożyłem swój najlepszy garnitur i kupiłem piękny bukiet kwiatów. Ponieważ nie znoszę się spóźniać, dotarłem na miejsce kwadrans wcześniej. Była wyjątkowo brzydka pogoda, pomyślałem więc, że zapukam, licząc na to, że nie przeszkodzę w przygotowaniach. Otworzyła mi ślicznie uśmiechnięta brunetka, której nigdy bym nie dał więcej jak trzydzieści lat. Była ubrana elegancko, choć na luzie, a ubranie wdzięcznie opinało się na jej pełnej, lecz wciąż zgrabnej sylwetce. No cóż, sam nie należę do ułomków, więc u kobiet bardzo cenię krągłości…
Przyznam, że zrobiła na mnie duże wrażenie. Może nie samą urodą. Raczej zaskoczyło mnie to, że mój syn może się związać z tak atrakcyjną kobietą. Dlatego zaniemówiłem na chwilę.
– To dla mnie? – zapytała, wskazując na bukiet.
– Tak, oczywiście – wyciągnąłem kwiaty w jej stronę.
– Proszę, niech pan wejdzie. Jarek dzwonił do mnie przed chwilą i powiedział, że spóźni się kilka minut.
– Zatem przepraszam w jego imieniu. Punktualności nie udało mi się go nauczyć.
– To prawda… Na szczęście ma wiele innych zalet.
Przeszliśmy do pokoju, Agnieszka nalała mi wina. Zaczęliśmy rozmawiać. Ona wiedziała już o mnie sporo, ja o niej właściwie nic. Dlatego głównie pytałem, a ona odpowiadała. Dowiedziałem się, że po studiach pracowała w dużych korporacjach, a teraz prowadzi od kilku lat własną małą firmę. Dzięki temu wreszcie ma czas na wszystko, w tym na poukładanie sobie prywatnego życia, które kiedyś było na drugim planie.
Zaczęła mi nawet dość szczegółowo opowiadać o tej firmie, co mnie zainteresowało z racji tego, że sam od kilkunastu lat prowadziłem niewielki interes, i to w całkiem podobnej branży. W pewnym momencie musieliśmy przerwać rozmowę, bo przyszedł mój syn, a on bardzo nie lubi takich tematów. Ukończył Akademię Sztuk Pięknych, jest malarzem i gadanie o pieniądzach go drażni.
Z nikim mi się tak fajnie nie gadało!
Cała kolacja wypadła bardzo miło. Agnieszka starała się zrobić na mnie jak najlepsze wrażenie i zdecydowanie jej się to udało. Podobała mi się coraz bardziej. Gdyby nie fakt, że była związana z moim synem, sam chętnie uderzyłbym do niej w konkury. W tej sytuacji naturalnie było to jednak wykluczone. Poprosiłem tylko Jarka, aby już nie mówił matce, że popieram jego decyzję, a wprost przeciwnie – że starałem się mu wybić Agnieszkę z głowy. Zrozumiał mnie i obiecał, że właśnie tak zrobi.
Gdy się żegnałem, dziewczyna mojego syna uścisnęła mi dłoń i wyraziła nadzieję, że będziemy się teraz częściej widywać. Uznałem to za zwyczajną kurtuazję. Może też Agnieszka miała na myśli to, że czasem spotkamy się w trójkę. Dlatego odparłem, że oczywiście też mam taką nadzieję i bardzo chętnie jeszcze kiedyś ją zobaczę.
Jakież więc było moje zdziwienie, gdy kilka dni później Agnieszka zadzwoniła do mnie do firmy. Numer pewnie znalazła po prostu na stronie internetowej, nie było to trudne. Chwilę mówiła o jakichś nieistotnych sprawach, a potem zaproponowała spotkanie. Chciała dokończyć rozmowę, którą przerwało nam przyjście Jarka. Nie widziałem nic niewłaściwego w takim lanczu, dlatego bez wahania się zgodziłem.
Rozmawialiśmy prawie dwie godziny o różnych rzeczach i nawet nie zauważyłem, jak ten czas minął. Zauważyłem jednak coś innego, co trochę mnie zaniepokoiło. Choć pewnie powinno mi raczej pochlebiać to, że taka atrakcyjna kobieta jak Agnieszka zaczyna mnie… podrywać. Pomyślałem, że jeśli się nie mylę, to ona zadzwoni znowu.
A wtedy ja znajdę jakąś wymówkę i się z nią nie spotkam. Gdy zadzwoni kolejny raz, znów poszukam wymówki, nawału pracy czy czegoś podobnego. Za trzecim, czwartym nieudanym podejściem na pewno zrozumie, że nie jestem zainteresowany bliższą znajomością z nią. Takie miałem silne postanowienie. Tymczasem gdy nie dzwoniła przez dwa tygodnie, w końcu… to ja zatelefonowałem do niej i zaproponowałem lancz. Powiedziała, że ma mnóstwo pracy i w ciągu dnia może spotkać się najwyżej na pół godziny. A to zupełnie bez sensu. Dlatego ona proponuje, żebym wpadł do niej wieczorem.
– Ale Jarek…
– Jarka dziś u mnie nie będzie. Nie widujemy się codziennie, a na razie jeszcze razem nie mieszkamy. To co, wpadniesz do mnie o ósmej? – spytała.
Zgodziłem się, chociaż nie powinienem
Czułem, dlaczego zaproponowała spotkanie w domu. Byłem zły na siebie za ten telefon do niej. Pomyślałem, że teraz należałoby do niej zadzwonić i powiedzieć, że coś mi wypadło. Zamiast tego stawiłem się u niej punktualnie o ósmej. Agnieszka włączyła spokojny jazz, który oboje lubiliśmy; wyłożyła na talerze chińszczyznę z dobrej knajpy. Przeprosiła, że kolacja jest w wersji „na wynos”, jednak przez natłok zajęć nie miałaby czasu niczego przygotować. Otworzyła wino, zaczęliśmy rozmawiać. Czułem, że tylko kwestią czasu jest, że niby przypadkiem przytulimy się do siebie i pocałujemy…
Nie myliłem się. Przez chwilę było cudownie, ja włożyłem rękę pod jej bluzkę, a ona rozpięła pasek moich spodni. Jednak wtedy przyszło na mnie opamiętanie. Odskoczyłem od Agi.
– Nie… ja nie mogę… Przepraszam cię… To nie ma sensu.
– To po co tu przyszedłeś? – zapytała, spoglądając na mnie ironicznie. – Przecież chyba wiesz, że duzi chłopcy nie odwiedzają o tej porze niegrzecznych dziewczynek, żeby tylko porozmawiać?
– Tak, wiem… Sam nie wiem, po co przyszedłem… To znaczy, wiem… Podobasz mi się bardzo… Ale nie mogę tego zrobić własnemu synowi. To znaczy, my nie możemy tego mu zrobić.
– Ja jestem dorosła i mogę robić, co chcę. A ty jak uważasz – Agnieszka wykonała jeszcze jeden zachęcający gest, lecz kiedy wciąż stałem w miejscu, fuknęła obrażona i odwróciła się.
Po chwili wyszedłem. Zrezygnowałem z taksówki, postanowiłem się przejść i przemyśleć to wszystko. Bo miałem nie lada orzech do zgryzienia. Oczywiście nie ulegało wątpliwości, że nie powinienem przyprawiać rogów własnemu synowi. Jednak rodziło się pytanie: czy w obliczu tego, co się stało, nie należało przekonać Jarka, żeby nie robił zbyt poważnych planów w związku z Agnieszką? Bo ona najwyraźniej dość luźno traktuje ich relację. Tylko czy przekonując do tego własnego syna, faktycznie działałbym z uczciwych pobudek? A może sam sobie oczyszczałbym przedpole, żeby nie mieć wyrzutów sumienia…?!
Nie potrafiłem znaleźć dobrego wyjścia z tej sytuacji. Pomyślałem, że najlepsze, co mogę zrobić, to po prostu usunąć się w cień i ani nie utrzymywać żadnych kontaktów z Agnieszką, ani nie dawać dobrych rad Jarkowi. „Bo może jednak im się ułoży?– myślałem. – Może z jej strony to była chwila zapomnienia?”.
Niestety wkrótce mogłem się przekonać, że tak nie jest. Tydzień potem zadzwonił do mnie mój syn i spytał, czy może wpaść porozmawiać. Umówiliśmy się na wieczór w pubie.
– Coś się stało, synu? – zapytałem, gdy usiedliśmy przy stoliku i dostaliśmy po browarze.
– Agnieszka chce mnie zostawić – oświadczył Jarek.
– Jak to? Wiesz na pewno? Powiedziała ci to?
– Nie. Na razie po prostu nie chce, żebym się do niej wprowadzał – wyjaśnił zgnębiony.
– Musisz zrozumieć, to dla niej duża zmiana, od wielu lat nie mieszkała z nikim…
– Ale przedtem tego chciała. Wydawało się, że to tylko kwestia czasu. A teraz mówi, że nie powinniśmy mieszkać razem.
– Może się przestraszyła…
– Nie, ona kogoś ma. Ja to czuję – Jarek pokiwał głową.
Zaniemówiłem. Wprawdzie nie musiało chodzić chodzić o mnie, lecz było to bardzo mało prawdopodobne. Co gorsza, Jarek ubzdurał sobie, że to ja powinienem porozmawiać z Agnieszką, przekonać ją, żeby z nim zamieszkała. Bo ona mnie bardzo ceni…
Od czasu tej kolacji sporo o mnie mówiła z uznaniem. Ja oczywiście wymigiwałem się, jak mogłem, bo przecież byłem najgorszą osobą do tej „misji”. Niestety, mój syn nalegał, więc powiedziałem, że się zastanowię.
– Długo się będziesz zastanawiał? – usłyszałem kilka dni później w słuchawce telefonu głos Agnieszki.
– Jarek ci powiedział o naszej rozmowie? – zdziwiłem się.
– Tak.
– Dlaczego więc nie chcesz z nim zamieszkać?
– Konrad, to nie jest rozmowa na telefon…
– Ja w ogóle nie mam ochoty na tę rozmowę – burknąłem zły. – Jednak jeśli ma się ona odbyć, to tylko przez telefon – dodałem.
Agnieszka westchnęła ciężko.
– Naprawdę nie rozumiesz, dlaczego nie chcę zamieszkać z Jarkiem? Przecież on poprosił własnego ojca, żeby mnie do tego przekonał…
– Zanim mnie o to poprosił, też tego nie chciałaś.
– Bo wtedy już przeczuwałam, że jest niedojrzały. Teraz dostałam na to dowód. I zrozumiałam, że nie mogę się z nim na serio wiązać. Na początku podobała mi się jego witalność, energia… Ale teraz już wiem, że potrzebuję kogoś dojrzalszego. Prawdziwego partnera, a nie dzieciaka.
– Czyli ma rację, mówiąc, że chcesz się z nim rozstać?
– Tak.
– No to życzę ci powodzenia. Cześć – wkurzyłem się.
– Poczekaj, powinniśmy porozmawiać! Nie możesz…
Nie usłyszałem już, czego nie mogę, bo rozłączyłem się. Miałem nadzieję, że moja reakcja zniechęci Agnieszkę do mnie. Jednak ona była uparta. Kilka dni później wpadł do mojej firmy Jarek. Był wzburzony. Krzyczał, że tego się po mnie nie spodziewał i że od dzisiaj nie jestem jego ojcem. Nie dał mi dojść do słowa i nie do końca zrozumiałem, co dokładnie powiedziała mu Agnieszka. Najwyraźniej jednak mój syn uznał, że coś mnie łączy z jego dziewczyną.
Okropnie się zdenerwowałem. Gdy tylko Jarek wyszedł, od razu pojechałem do firmy Agnieszki. Tam powiedzieli mi, że szefowa gorzej się poczuła i wyszła wcześniej. Nic mnie to nie obchodziło – postanowiłem wygarnąć jej, co myślę o takich intrygach. Sądziłem, że gdy zobaczy mnie tak wściekłego, nie otworzy drzwi. Ona jednak była przygotowana na moją wizytę. Poczekała, aż się wykrzyczę, a potem spytała:
– Skończyłeś?
– Jeszcze nie wiem.
– To pozwól, że ja ci coś powiem. Masz rację, robię wszystko, żebyś chciał być ze mną. Może i gram nieczysto, ale w tej sytuacji nie ma czystych i prostych rozwiązań. A ja cię kocham…
– Skąd to możesz wiedzieć?! Dopiero się poznaliśmy! Widzieliśmy się ledwie trzy razy!
– To nieprawda. Znamy się o wiele dłużej…
– Co ty mówisz?!
– Prawdę. Najpierw poznałam młodszą wersję ciebie. Wspaniałą, interesującą i pociągającą. Ale niedojrzałą. A potem spotkałam ciebie. I właściwie od razu wiedziałam, że jesteś mężczyzną, którego szukam. Że masz wszystko to, co ta poprzednia wersja, a na dodatek tę dojrzałość, ten spokój, którego tak potrzebuję. Twój syn też może kiedyś taki będzie. Ale ja nie mogę czekać… Gdzie idziesz?!
Wyszedłem. Wróciłem po kwadransie. Rzuciliśmy się na siebie jak wygłodniałe zwierzęta. A potem kochaliśmy się przez całą noc. Pobraliśmy się dwa miesiące później. Zaprosiłem Jarka, choć wiedziałem, że nie przyjdzie. Rany były jeszcze zbyt świeże. Nie myślałem jednak, że będą tak głębokie. Bo gdy z kolei on żenił się po trzech latach, nie zaprosił mnie na ślub. Do tej pory nie utrzymujemy ze sobą kontaktów.
Rozumiem syna i nie mam pretensji. Ale chciałbym, żeby kiedyś i on mnie zrozumiał. Bo jego związek z Agnieszką nie miał szans. A gdybym ja zrezygnował ze swojego szczęścia, to w ten sposób tylko unieszczęśliwiłbym Agę. No a Jarek pewnie nie poznałby Malwiny, z którą jest teraz bardzo szczęśliwy.
Czytaj także:
„Jeszcze kwiaty na grobie ojca nie zwiędły, a brat już sępił o spadek. Wpędził mamę do grobu, bo chciał dostać dom”
„Byłem po 40-tce, ale czułem się jak Adonis. Niejednej jeszcze mógłbym tym i owym zaimponować, a co!”
„Straciłam przyjaciółkę, bo powiedziałam że jej nowo narodzona wnusia jest brzydka. A byłam po prostu szczera”