„Od wielu lat byłam zakochana w narzeczonym mojej siostry. Rozstali się, więc kułam żelazo póki gorące"

kobieta zakochana w narzeczonym siostry fot. Adobe Stock
„Olka udawała, że rozstanie po niej spłynęło, ale słyszałam, jak w nocy chlipie w poduszkę. Ja też do cholery byłam w nim zakochana. Mam 34 lata. Jeszcze nie jest za późno, żebym ułożyła sobie życie”.
/ 06.12.2021 11:00
kobieta zakochana w narzeczonym siostry fot. Adobe Stock

Cichutko otworzyłam drzwi i na palcach weszłam do przedpokoju. Ze schodów nie sączyła się nawet najmniejsza smuga światła. Pewnie Ola już śpi. Mówiłam jej przecież, żeby nie czekała, bo pewnie wrócę późno – aż się zdziwiłam, ile ulgi przyniosła ze sobą ta myśl.

Ulgi związanej – nie ma co ukrywać – z Michałem. Nie chciałam opowiadać o nim siostrze, a byłam pewna, że zapyta. Nie żebym miała coś do ukrycia, tylko... A może jednak?

Michał. Mój Boże, 15 lat temu kochałam się w nim jak wściekła. Pół roku żyłam myślą, że z naszej paczki tylko on i ja jesteśmy bez pary, więc na balu maturalnym tak czy inaczej będziemy na siebie niejako skazani, i może wtedy...

Ale on nie zwracał na mnie uwagi. Już bardziej interesował się moją siostrą. Spotykaliśmy się wtedy całą paczką głównie u mnie, bo moi rodzice mieli dom i to w miejscu, do którego wszyscy mieli niezły dojazd. Ola, choć o dwa lata młodsza, bez przerwy się przy nas kręciła. Przeganiałam ją, zwłaszcza od chwili, w której zauważyłam, jak Michał wodzi za nią wzrokiem. Nie pomogło. To ją, nie mnie zaprosił na ten maturalny bal.
– Jaga? To ty? – usłyszałam zaspany głos, gdy najciszej jak umiałam, próbowałam przemknąć się do swojego pokoju. Ale ta cholerna deska u szczytu schodów, oczywiście, skrzypnęła, a moja siostra zawsze miała sen, jak zając. Budził ja nawet szmerek. – Jaga? – powtórzyła pytająco.
– To ja, śpij – próbowałam się wykręcić, choć już nie wierzyłam, że się uda.
– No coś ty. Chodź tu i opowiadaj, jak było. Michał był? A Maciek? Jolka?
– Prawie wszyscy byli – odparłam, zaglądając do jej pokoju. – Jutro ci wszystko opowiem, padam z nóg.
– Oj powiedz coś teraz. Umrę z ciekawości – jęczała. – Jak Michał wygląda? Ożenił się? Ma dzieci?

Ożenił się, rozwiódł, ma dzieci. Zlituj się. Jutro – zamknęłam drzwi i poszłam do łazienki, dziwiąc się własnej stanowczości. Zwykle Olka robiła ze mną, co chciała. A tym razem się nie dałam, choć, prawdę mówiąc, wcale nie byłam taka znowu zmęczona. A poza tym czułam, że i tak prędko nie zasnę.

O spotkaniu naszej klasy, w 15. rocznicę matury dowiedziałam się niemal w ostatniej chwili i wcale nie byłam pewna, czy mam ochotę na nie iść. To Olka wypchnęła mnie niemal siłą.

Rozczarowałam się.

Atmosfera była drętwa. Ludzie, z którymi kiedyś mogłam konie kraść, jacyś inni, niż dawniej. Rozmowa się rwała. Siedziałam z boku i nie mogłam uwierzyć, że kiedyś byliśmy sobie tak bliscy. A przecież sam fakt, że choć po maturze wszyscy zostaliśmy w rodzinnym mieście, kontakty jakoś niepostrzeżenie się urwały już o czymś świadczył. Ktoś wyjechał za granicę, ktoś inny na studia. Reszta niby spotykała się od czasu do czasu, ale nie minęło nawet 5 lat i nie miałam pojęcia, gdzie podziali się dawni przyjaciele. Przez pierwsze dwa lata widywałam przynajmniej Michała, bo on i moja siostra byli parą, ale potem...

Zmywając makijaż nagle zamarłam. Wpatrywałam się w lustro, jakbym zobaczyła w nim ducha. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie mam pojęcia, co zaszło miedzy Olą i Michałem. Przebolałam w końcu tę miłość do niego i cieszyłam się, gdy on i moja siostra planowali wspólną przyszłość. Bo wiem, że planowali, była już nawet mowa o ślubie. I nagle... coś się stało.

Z wakacyjnego wypadu pod namiot wrócili parę dni wcześniej niż zamierzali, a chyba tydzień później Olka oznajmiła, że się rozstali. Przysięgam, że było mi jej wtedy żal, choć nadal kiedy widziałam Michała, serce waliło mi w zwariowanym rytmie. Ot, kłótnia kochanków – myślałam.

Pokłócili się, to się i pogodzą. Ale się nie pogodzili. Olka już parę dni później przyprowadziła do domu tego koszykarza – jak mu tam było? Kamil? Krzysiek? A Michał w ogóle zniknął mi z oczu. Ale choć przez następny rok moja siostra zmieniała adoratorów, jak rękawiczki, ja wiedziałam swoje.

W nocy często słyszałam, jak chlipie w poduszkę, a na dźwięk imienia Michał robiła się purpurowa, i to nawet wtedy, gdy na przykład w telewizji mówili o koncercie Michała Bajora. Potem chyba zapomniała, ale jakoś nigdy nie ułożyła sobie życia. Jeśli chodzi o ścisłość, to ja także nie, choć akurat w moim przypadku nie miało to nic wspólnego ani z Michałem, ani z żadną inną zawiedzioną miłością. Tak wyszło. Właściwie dlaczego?

Miałam 25 lat, kiedy w wypadku zginęli nasi rodzice. Pracowałam wtedy w przedszkolu i właśnie kończyłam I rok zaocznych studiów na pedagogice. Olka była na drugim roku psychologii. Uparła się na ten kierunek i trzy razy zdawała egzamin wstępny, zanim się dostała.

Po śmierci rodziców, było jasne, że jedna z nas musi przejąć sklepik, bo inaczej nie przeżyjemy. Moja siostra chciała być uczciwa. Zaproponowała, żebyśmy ciągnęły zapałki, która zrezygnuje ze studiów, ale się nie zgodziłam. Ostatecznie, ona była rok wyżej. No i tyle wysiłku włożyła, żeby dostać się na wymarzony kierunek.

Ja... Cóż, na początku łudziłam się, że zdołam pogodzić jedno z drugim, ale wyszło, jak wyszło. Zresztą, nie żałuję. Teraz nasz sklepik jest po trosze dosyć oryginalną minigalerią z prezentami, po trosze księgarnią dla koneserów, a ostatnio kombinuję, jak by tu wygospodarować miejsce na kącik kawiarniany. Ola jest psychologiem dziecięcym i widzę, z jaką pasją wykonuje swój zawód. Nie, na pewno nie żałuję.

Tylko teraz... Co będzie teraz? Znów powróciłam do wspomnień sprzed paru godzin.
– Masz zamiar długo tu kwitnąć – usłyszałam za sobą konspiracyjny szept.
– A co? – uśmiechnęłam się, odwracając głowę, bo od razu poznałam, że to Michał. – Też czujesz się z zupełnie innej bajki? – powiedziałam wbrew sobie, bo wcale nie miałam zamiaru się przyznawać, że na tym klasowym spotkaniu po latach nudzę się śmiertelnie.
– Mhm – mruknął – a może byśmy się urwali po angielsku? – zaproponował. – Znam tu niedaleko taką knajpkę. Zjemy coś, pogadamy... Co ty na to?
Moje serce znów zaczęło wywijać koziołki. – Sami? – spytałam.
– Pewnie, bo takich trzech, jak nas dwóch... – urwał.
– ...nie ma ani jednego – dokończyłam wyliczankę, która bawiła nas do łez 15 lat temu.
– Pamiętasz – ucieszył się.

Przegadaliśmy w tej knajpie 5 godzin, a pewnie byłoby dłużej, ale i tak byliśmy ostatnimi gośćmi.
– Jutro zadzwonię, a najlepiej od razu umówmy się na sobotę? – zaproponował, odwożąc mnie do domu. – Może będzie jakiś koncert? Albo pójdziemy do kina? Musimy nadrobić stracone lata.
Kiwnęłam głową. Nagle zniknął mój dobry humor. Nie mam przecież 18 lat. Wiem, co się dzieje. Wiem, co czuję, a i Michał... No przecież widzę, jak na mnie patrzy. Nagle poczułam bunt. Mam 34 lata. Jeszcze nie jest za późno, żebym ułożyła sobie życie. Może właśnie z Michałem. Czy jedna randka to za mało, by snuć takie plany? Pewnie, ale nie dowiem się, jeśli nie spróbuję. Tylko że Olka...

Kiedy zasnęłam, już świtało. Następnego dnia była niedziela, wstałam później niż zwykle. Ola siedziała przy kuchennym stole. Jadła jajko na miękko.
– Wstała śpiąca królewna – uśmiechnęła się. – Wiedziałam, że zapach kawy wyciągnie cię z łóżka.
– Głowa mi pęka – jęknęłam zgodnie z prawdą. – Kawy.
– Podsunęła mi kubek i kartonik z mlekiem skondensowanym. – Chlupnij sobie, bo ja nigdy nie wiem ile...
– A coś ty taka miła. Chcesz czegoś?
– Zaraz chcę. Jesteś w nastroju romantycznym, więc przyziemne czynności nie są dla ciebie...
– Dlaczego mam być w romantycznym nastroju – nastroszyłam się.
– No jak to? Książę przyjedzie, porwie cię w siną dal...
– Olka! Co ty pleciesz? – zdenerwowałam się.
Nie złość się, bo zbrzydniesz i Michał cię rzuci.
– Michał? Co Michał?
– Szanowny Michał dzwonił przed świtem. O dziewiątej. Wyznał, że żyć bez ciebie nie może i spytał, czy może wprosić się na herbatę, kawę, kiełbasę czy nawet smalec. Gotów jest zjeść truciznę, żeby cię zobaczyć.
– Olka! – krzyknęłam.
– Zaprosiłam go na czwartą i umówiłam się do kina. Mogę iść na dwa seanse... Będziesz miała wolną chatę.
– Ola – szepnęłam. – Ja... To jeszcze nic nie znaczy... Ja chyba nie mogę. Bo przecież ty... I on...
– Jesteś beznadziejną romantyczką – pokiwała głową. – Ja i on, to zupełnie inna bajka. Chętnie go zobaczę, pogadam. Został mi do niego sentyment i tyle. Możesz go sobie wziąć – i roześmiała się tak, jak tylko moja siostra potrafi...

Więcej prawdziwych historii:
„Za miesiąc mój ślub, a ja nie mogę przestać myśleć o innym. Już nie wiem, czy wybrałam odpowiedniego mężczyznę...”
„W szufladzie męża znalazłam babską bieliznę. Myślałam, że mnie zdradza, a on... sam się w nie przebiera”
„Nie umiałam winić matki za brak reakcji, gdy pijany ojciec się do mnie dobierał. Nigdy nie kochała ani mnie, ani jego”

Redakcja poleca

REKLAMA