„Obwiniałam byłego męża o śmierć naszego nienarodzone dziecka. Po pijaku mnie popchnął, a ja straciłam ciążę”

Kobieta, która straciła dziecko fot. Adobe Stock, pololia
„Łukasz nie mógł znieść tych oskarżeń. Nie pogodziła nas nawet wiadomość, że poronienie nastąpiło samoistnie, bo dziecko miało wadę genetyczną. Krótko mówiąc, straciłabym tę ciążę i bez naszej kłótni. Rozstaliśmy się, bo żadne nie mogło sobie wybaczyć”.
/ 29.11.2021 10:56
Kobieta, która straciła dziecko fot. Adobe Stock, pololia

Miałam za sobą ciężki dzień, dlatego nogi same poniosły mnie do ulubionej kawiarenki. Zamówiłam latte i usiadłam przy stoliku. Zanim się spostrzegłam, do środka wpadła Daria.

– Wiedziałam, że cię tu znajdę! – rzuciła.

– Przyznaj się, wypatrywałaś mnie z okna jak sęp – zakpiłam. Daria pracowała w sąsiednim biurowcu.

– Muszę być pewna, że się nie rozmyślisz. Przyjdziesz, prawda?

– Oczywiście. Będę pierwszą osobą, która ci pogratuluje.

Spojrzałam na zatroskaną twarz przyjaciółki. Wiedziałam, że Daria się martwi. Bała się, że ją wystawię, ponieważ na imprezie miał się pojawić mój były mąż. Piętnaście lat temu byliśmy świadkami na ślubie Darii i Grzegorza. Jest taki przesąd, że para nie może świadkować, bo się rozstanie. W naszym przypadku przesąd się sprawdził. Udawałam, że mnie nie obchodzi, że przyjdzie z nową partnerką

– Wiesz, on będzie z tą swoją Izą. Nie chcę, żebyś czuła się niezręcznie. Grześ go zaprosił. Uznał, że nie możemy odnawiać przysięgi małżeńskiej bez obecności świadków.

– Spokojnie, już mi to tłumaczyłaś. Naprawdę, poradzę sobie – uspokoiłam Darię, chociaż w głębi ducha wcale nie byłam tego taka pewna.

Z drugiej strony… niby czego tu się bać? Od naszego ostatniego spotkania z Łukaszem minęło… jakoś 7 lat. Szmat czasu w każdym razie. Nic dziwnego, że od nowa ułożył sobie życie. Niestety, tego samego nie można było powiedzieć o mnie. 

– Nie musisz się stresować, ta cała Iza nie dorasta ci do pięt. Widziałam ją, nic specjalnego – Daria za wszelką cenę starała się mnie pocieszyć.

– Przestań, niech sobie wygląda jak Miss Polonia. Zamknęłam tamten rozdział.

Moje słowa nie przekonały Darii, bo tylko głośno westchnęła. Cóż, znała naszą historię od podszewki. W końcu to ona nas ze sobą poznała. Byliśmy wtedy tacy młodzi, mieliśmy ledwie po siedemnaście lat. Pobraliśmy się na drugim roku studiów. Teraz wiem, że to było zdecydowanie za wcześnie. Byliśmy niedojrzali, obydwoje pochodziliśmy z domów, gdzie wszystko było podane na tacy. Nikt nie przygotował nas na problemy dorosłego życia. 

Sielanka skończyła się tuż po obronie

Ojciec Łukasza ciężko zachorował, a moja mama rozstała się z tatą. Rodzice przestali nas wspomagać i nagle musieliśmy radzić sobie sami. Ze znalezieniem pracy nie mieliśmy większego problemu, ale nasze wypłaty nie były wysokie. Musieliśmy żyć skromnie, bez szaleństw. Zaczęły się pojawiać pierwsze kłótnie o pieniądze. Ale nie to nas ostatecznie podzieliło…

Byłam w czwartym miesiącu ciąży. Łukasz wrócił do domu pijany po wieczorze kawalerskim kolegi. Zaczęłam mu wypominać, że źle się czuję, a on baluje z kumplami. Łukasz nic sobie nie robił z moich wymówek, więc w którymś momencie straciłam nad sobą panowanie i rzuciłam się na niego z pięściami.

– Kobieto, oszalałaś – wymamrotał i odepchnął mnie od siebie.

To nie było mocne popchnięcie. Po prostu chwycił mnie za ramiona i odsunął. Chwilę później poczułam silny skurcz w dole brzucha. Osunęłam się na podłogę. Nie pamiętam nic więcej, bo zemdlałam. W szpitalu lekarz powiedział mi, że poroniłam. O wszystko obwiniłam Łukasza.

– Popchnąłeś mnie! To przez ciebie umarło nasze dziecko! Zabiłeś je! 

Łukasz nie mógł znieść tych oskarżeń. Nie pogodziła nas nawet wiadomość, że poronienie nastąpiło samoistnie, bo dziecko miało wadę genetyczną. Krótko mówiąc, straciłabym tę ciążę i bez naszej kłótni.
Odstawiłam filiżankę z kawą i otrząsnęłam się z koszmarnych wspomnień. To już za mną, jakoś przeżyję tę imprezę, dam radę, jestem dużą dziewczynką…

Wpatrywał się we mnie przez cały wieczór

Następnego dnia nadal wmawiałam sobie, że ponowne spotkanie Łukasza nic dla mnie nie znaczy. Wystroiłam się w najlepszą kieckę i ruszyłam na imprezę przyjaciółki. W sali bankietowej większość gości siedziała już na swoich miejscach, na szczęście Łukasza usadzono w innym rzędzie niż mnie. Mogłam się zatem skupić na ceremonii. Bardzo się pilnowałam, żeby mój wzrok nie uciekał w kierunku byłego męża. Po wszystkim spokojnie udałam się do swojego stolika. Wydawało mi się, że mam nad wszystkim kontrolę…

– Wiedziałem, że zaraz rzucisz się na szarlotkę – usłyszałam za plecami znajomy głos.

Z trudem przełknęłam kęs placka. Nie mogłam jednak zachowywać się jak dziecko i udawać głuchej. Należało chociaż się z nim przywitać.

– Najwyraźniej pewne rzeczy się nie zmieniają – odparłam spokojnie. – Cześć.

– W ogóle się nie zmieniłaś. Nadal wyglądasz na dwudziestkę. Witaj, piękna…

– Nie czaruj – ucięłam.

Zauważyłam, że Łukasz intensywnie mi się przygląda. Ta jego Iza też się na nas gapiła. Pewnie nie była zadowolona, że jej facet ucina sobie pogawędkę z byłą żoną.

– Daj mi w spokoju zjeść, potem pogadamy – westchnęłam.

– Trzymam cię za słowo – odpowiedział i wreszcie sobie poszedł.

Cholera jasna! Jak go tylko zobaczyłam, wszystko wróciło. Tyle wspomnień. Tyle wspólnych chwil. Kochaliśmy się na zabój, ale byliśmy dwójką niedojrzałych smarkaczy. To się po prostu nie mogło udać. Nie wtedy. A teraz…?

– Jak się czujesz? – Daria podeszła do mojego stolika.

– Świetnie, piękna ceremonia, wszystko dobrze wypadło. Gratuluję ci, kochana. Cieszę się twoim szczęściem – pytlowałam nerwowo. 

– Jesteś ostatnią osobą, która złożyła mi gratulacje.

– Jasny gwint, a miałam być pierwsza! – zaśmiałam się. Znowu nazbyt nerwowo.

– Oszalał, jak cię zobaczył. Łukasz znaczy. Dokładnie tak powiedział do Grzesia. Wiesz, co sobie myślę… – Daria zawahała się, a potem wypaliła: – To ty powinnaś teraz siedzieć koło niego. On jest jedyny dla ciebie, a ty dla niego. Zawsze tak było i będzie.

No i doprowadziła mnie do łez. Ale miała rację! Nadal kochałam Łukasza. Próbowałam zagłuszyć to uczucie przelotnymi znajomościami, jednak czas nie uleczył ran. Łukasz niczego nie ułatwiał i całą imprezę trzymał się blisko mnie. Niby przypadkiem musnął mnie na parkiecie, a kiedy tańczyliśmy w kółku, nagle znalazł się obok i chwycił mnie za rękę, splatając swoje palce z moimi. Odetchnęłam z ulgą, kiedy impreza dobiegła końca i mogłam wreszcie zamówić taksówkę.

– Nigdzie nie dzwoń, odwiozę cię – Łukasz niczym duch po raz kolejny wyrósł tuż obok. – Nie piłem, za to Iza przesadziła. Jest w pokoju na górze – uprzedził moje pytanie.

Wsiadłam do jego samochodu; nie miałam siły na kłótnie. Jechaliśmy w milczeniu. Dopiero gdy dotarliśmy na miejsce, Łukasz wybuchnął:

– Nigdy mi nie wybaczyłaś, prawda? Wiesz, jak się czułem przez te lata?!

– To nie twoja wina, byłam młoda, głupia, powiedziałam o kilka słów za dużo. Przepraszam. Nie warto do tego wracać.

Chwyciłam za klamkę. Musiałam wysiąść, uciec, skończyć tę absurdalną rozmowę.

– Na pewno? Na pewno nie warto? – Łukasz wysiadł za mną. Teraz stał, zagradzając mi drogę do domu.

– Człowieku, o co ci chodzi? – spytałam. – Dość się nawzajem torturowaliśmy. Czego jeszcze chcesz?

Złapał mnie mocno wpół, przygarnął do siebie i zaczął całować. Całował tak, jakby naprawdę oszalał. A ja zwariowałam razem z nim, bo mu na to pozwalałam, bo wtulałam się w niego jak w jedyne ocalałe po pożarze lasu drzewo. Dopiero po dłuższej chwili, ciężko dysząc, odepchnęłam go od siebie.

– Co ty wyprawiasz, do cholery?

– Sam nie wiem, ale… dziś jasno zdałem sobie sprawę, że ciebie jedną naprawdę kochałem. I nadal kocham. Nic tego nie zmieni – powiedział.

– Czemu…? Boże… czemu mi to robisz?

Zalałam się łzami. Płakałam nad nami, nad straconym czasem. Dlaczego wtedy wszystko zepsuliśmy? Czy teraz, jako dojrzali, ale też zgorzkniali ludzie, moglibyśmy to odbudować? Nie wiedziałam. Więc uciekłam.

Od imprezy minęły dwa tygodnie. Łukasz zdobył mój numer i poprosił o spotkanie. Nie dałam mu jeszcze odpowiedzi. Jedna część mnie boi się, czy na pewno potrafimy zostawić za sobą przeszłość. Ale druga wyrywa się do niego tak bardzo, że to aż boli…  

Czytaj także:
„Jako dziecko widziałem, jak mój ojciec zamordował mamę. Całe życie czułem się popsuty i niegodny miłości”
„Moja żona to despotyczna wariatka. Poświęciłem dla niej wszystko, a ona nawet nie chce mieć ze mną dzieci”
„Całe życie wstydziłam się niepełnosprawnej matki. Dziś oddałabym wszystko, by wyjść z nią na chociaż jeden spacer”

Redakcja poleca

REKLAMA