„Za wszelką cenę chciałem dowiedzieć się, o czym moja żona plotkuje z koleżankami. Schowałem się w szafie, a one...”

wścibski mężczyzna fot. Adobe Stock
Do dziś nie mogę zrozumieć, jak mogłem wpaść na tak głupi pomysł. Nawet nie chodziło o to, że nie ufałem żonie, ja ją chciałem lepiej poznać. Teraz już wiem, dlaczego mówi się, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.
/ 10.03.2021 12:58
wścibski mężczyzna fot. Adobe Stock

Sylwia umawiała się na plotki z przyjaciółkami dwa-trzy razy w miesiącu. Wracała wtedy późnym wieczorem w doskonałym nastroju, pachnąc delikatnie papierosowym dymem i alkoholem.
"Co one robią na tym babskim spotkaniu, o czym można przez tyle godzin rozmawiać?" – zastanawiałem się wiele razy. Ja też miałem kiedyś kilku swoich kumpli, z którymi spotykałem się w pubie, odkąd jednak zaczęliśmy planować z Sylwią wspólną przyszłość, moje kontakty z nimi w naturalny sposób się urwały.
– Ach, ty mój zramolały pierniku – mówiła z czułą ironią Sylwia, szykując się na kolejne babskie wyjście. – Może ruszyłbyś się z domu i poszedł gdzieś do ludzi?
– Mam iść bez ciebie? – spytałem.

Sylwia wzdychała tylko, kręcąc głową z niedowierzaniem.
– Ty jesteś wymierającym gatunkiem faceta. Inne kobiety nie mogą utrzymać swoich mężów w domu, choć najchętniej uwiązałyby ich na smyczy – śmiała się. – Umówiłyśmy się u Kaśki w domu, nie czekaj na mnie, wrócę późno, wezmę taksówkę – rzuciła, wychodząc.

Jak mogłem nie czekać! Tęskniłem za nią i niepokoiłem się, że będzie wracać sama w nocy. Co chwila zerkałem na zegarek. "Dlaczego jeszcze jej nie ma? Co one tam robią przez tyle czasu?" – myślałem coraz bardziej zdenerwowany. Było już kilka minut po północy, gdy usłyszałem wreszcie zgrzyt klucza w zamku. Wyskoczyłem w piżamie na korytarz.
– Wiesz, która jest godzina? Jak możesz tak późno wracać – zasypałem Sylwię lawiną pytań i pretensji.
– Przecież mówiłam, że wrócę późno, miałeś się położyć i nie czekać na mnie – powiedziała spokojnie moja żona.
– Wyszłaś przed osiemnastą i nie wmawiaj mi, że tyle czasu trwało babskie spotkanie. Co robiłyście przez ten czas? – mówiłem chyba trochę za głośno.
– Jak to co, gadałyśmy, zwierzałyśmy się sobie, plotkowałyśmy, pocieszałyśmy się wzajemnie – tłumaczyła niecierpliwie.
– No, ale powiedz mi, o czym rozmawiałyście przez tyle godzin – dopytywałem się. Jakoś nie mieściło mi się w głowie, że tyle czasu mogły trwać babskie rozmowy.
– Gadałyśmy o różnych sprawach – powiedziała lekceważąco żona. – Na przykład o miłości, mężczyznach, seksie...
– Taaak? A ja myślałem, że o takich rzeczach tylko nastolatki gadają – odparowałem, ale Sylwia mnie zignorowała.

Tamtej nocy w ogóle nie mogłem spać. "Skoro moja żona powiedziała, że one na tych spotkaniach zwierzają się sobie i rozmawiają o mężczyznach i seksie, to oznacza, że one po prostu obgadują swoich facetów, czyli także mnie. Ciekawe, co Sylwia im o mnie nagadała, może się skarżyła? A z drugiej strony, jak ona mogła opowiadać o naszych intymnych sprawach jakimś obcym babom?" – myślałem, przewracając z boku na bok.

Prawdę mówiąc to, co usłyszałem od Sylwii, złościło mnie, ale i sprawiło, że pierwszy raz w życiu zacząłem się zastanawiać, jakim jestem mężczyzną w oczach mojej żony. "A jeśli one kuszą ją do złego, na przykład do tego, aby wzięła mnie pod pantofel albo, co gorsza, namawiają ją do zdrady?" – myślałem ze strachem.
Czy można się więc dziwić, że w końcu ubzdurałem sobie, że one opowiadają o tym, co której z nich sprawia przyjemność w łóżku, kiedy i w jakich okolicznościach mają najwspanialsze orgazmy oraz oceniają i porównują swoich mężczyzn. "Gdyby tak w jakiś sposób udało mi się dowiedzieć o czym naprawdę rozmawiają..." – myślałem gorączkowo. Powoli stawało się to moją obsesją.

Dlaczego? To chyba proste, myślałem, że dzięki temu poznam lepiej kobiety i ich skrywane pragnienia. W głębi duszy marzyłem jednak, że usłyszę, jakim jestem dobrym mężem i jak pod każdym względem potrafię uszczęśliwić moją żonę.
W końcu doszedłem do wniosku, że nie ma innej rady, muszę je po prostu podsłuchać. Od razu ruszyłem do działania:
– Kochanie, zaproś swoje przyjaciółki do nas – rzuciłem któregoś dnia.
– Planujemy spotkanie w przyszłym tygodniu – odparła. – Ale chciałabym, żeby dziewczyny czuły się swobodnie, nieskrępowane niczyją obecnością – dodała, patrząc na mnie znacząco.
– Dobrze, skoro nie mogę zostać, wyjdę gdzieś na miasto – powiedziałem potulnie, choć wcale nie zamierzałem tego robić.

Dziewczyny miały przyjść do nas w piątkowy wieczór. Sylwii oczywiście powiedziałem, że w tym czasie pójdę z kumplami pograć w kręgle, tak naprawdę jednak obmyśliłem zupełnie inny plan.

W naszym mieszkaniu panie miały do dyspozycji jeden pokój z wyjściem na balkon. Był gorący czerwiec, drzwi i okna były otwarte, więc uznałem, że wystarczy przycupnąć na balkonie, by wszystko dobrze słyszeć. Niestety, okazało się, że idzie burza. W ten sposób została mi tylko szafa. Schowałem się do niej, gdy Sylwia wyskoczyła na ostatnie drobne zakupy.
Nie musiałem długo czekać, żeby je usłyszeć. Dziewczyny opowiadały sobie nowinki z życia znanych aktorów i piosenkarzy, podawały adresy otwartych niedawno sklepów z odzieżą oraz najlepszych fryzjerów w mieście. Nie usłyszałem nic, co by mnie interesowało.

Nogi mi zdrętwiały, zacząłem się nudzić i ziewać. W nosie mnie kręciło od zapachu wyperfumowanych sukienek Sylwii oraz płynu do płukania tkanin. Ledwie się powstrzymałem od kichnięcia. Miałem nadzieję, że gdy opróżnią butelkę wina, trochę się rozkręcą i zaczną wreszcie rozmawiać na jakieś interesujące mnie tematy. Na próżno. Wciąż rozmawiały o modnych kieckach i o tym, gdzie i jakie ciuchy ostatnio sobie kupiły.
– Znalazłam ostatnio ekstrasukienkę, będzie w sam raz na wakacje – cieszyła się Sylwia. – Ciekawy krój, zwiewna tkanina, ładnie układa się na ciele – szczebiotała.
– Pokaż nam to cudo! – wołały jedna przez drugą wszystkie jej koleżanki.

Usłyszałem kroki Sylwii, która podeszła do szafy energicznie stukając obcasami. Czekałem w napięciu, co będzie dalej, cichutko przesuwając się jak najdalej od drzwi. Chciałem ukryć się między długimi płaszczami, ale trudno mi było się ruszyć, bo nogi zupełnie mi już zdrętwiały.
Nagle drzwi do szafy otworzyły się, a ja zamrugałem oślepiony światłem. To Sylwia zaczęła przesuwać wieszaki. Skuliłem się za płaszczem. Już myślałem, że się uda i zostanę niezauważony, kiedy usłyszałem głośny pisk mojej żony. Odskoczyła jak oparzona od szafy.
– Coś tam zobaczyła? – zapytał jakiś damski głos. – Pewnie mysz wyskoczyła spod ubrań.
Sylwia patrzyła na mnie jak na kosmitę.
– Raczej ogromny szczur – odpowiedziała wolno.
– Nie żartuj, to obrzydliwe, ja panicznie boję się gryzoni – pisnęła któraś z nich.
– Oczom nie wierzę – powiedziała już spokojnie moja żona.

Wszystkie panie podeszły ostrożnie do szafy, a ja zobaczyłem pięć par wpatrujących się we mnie oczu.
– Przecież to twój mąż – stwierdziła ze zdziwieniem Elka. Chciałem się zapaść pod ziemię ze wstydu.
– Co tu robisz? – spytała ostro Sylwia.
– Zatrzasnąłem się niechcący w szafie – wyjąkałem zawstydzony.

Dziewczyny, nie wiedząc, co o tym myśleć, szybko się pożegnały i wyszły.
Czy możesz mi wyjaśnić, co robiłeś w tej szafie? – spytała Sylwia. Widziałem, że była wściekła.
– Powiedziałem ci już, zatrzasnąłem się – odparłem. Nie mogłem przecież przyznać się, jak było naprawdę.
– Boże, co one sobie o tobie pomyślą! – złapała się za głowę. – A o mnie?! Jak ja im się teraz na oczy pokażę?... – pytała sama siebie głosem pełnym rozpaczy.
– Przyznaj się, podsłuchiwałeś nas! Aż tak cię ciekawiły te nasze spotkania? – spytała z wyrzutem. Milczałem.

Sylwia jeszcze tego samego wieczora spakowała się i wyprowadziła do kuzynki. Nie odzywała się przez dwa tygodnie i zacząłem się bać, że to koniec z nami. Jednak wczoraj, ku mojemu zaskoczeniu i wielkiej radości, zadzwoniła do mnie i spytała, jak sobie radzę sam w domu.
– Ogromnie tęsknię za tobą – wyszeptałem, bo wzruszenie odebrało mi głos. Godzinę później była przy mnie. Od razu kupiłem jej wielki bukiet róż na przeprosiny. Dziś na moim biurku znalazłem poradnik "Jak zrozumieć kobiety?". Może więc nie wszystko jeszcze stracone?

Więcej prawdziwych historii:
„Mąż przez rok ukrywał swój romans, ale moja siostra i matka i tak obwiniają mnie o rozpad naszego małżeństwa”
„Zaszłam w ciążę jeszcze przed maturą. 3 lata później Mariusz zostawił mnie dla »prawdziwej miłości«”
„Od lat okłamuję córkę, że jej ojciec nie żyje. Zaszłam w ciążę jako nastolatka, a on uciekł, bo nie był na to gotowy”

Redakcja poleca

REKLAMA