Nie zrozumcie mnie źle. Zawsze byłam wdzięczna mojej teściowej, Beacie. To dzięki niej mogłam godzić pracę na pełen etat z wychowaniem dzieci. Gdyby nie jej pomoc w nagłych przypadkach, kiedy dzieci gorączkowały albo zaczynały kaszleć akurat w przeddzień ważnego projektu w pracy, wylądowałabym chyba na skraju załamania nerwowego. Beata była niezastąpiona. Zawsze gotowa wskoczyć na zastępstwo w roli sprzątaczki, kucharki czy opiekunki. Aż do czasu…
Teściowa odmówiła pomocy
– Beato, mogłabyś jutro zająć się chłopcami? – zapytałam pewnego wieczoru, dzwoniąc do niej z nadzieją, że jak zawsze zgodzi się pomóc.
Cisza w słuchawce trwała kilka sekund. Nietypowe dla niej zawahanie sprawiło, że zmarszczyłam brwi.
– Hmm... jutro? Wiesz, ja już mam plany. Może Damian da radę zostać z dziećmi? – odpowiedziała nieco zmieszana.
Plany? Jakie plany? Przez moment nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Moja teściowa, zazwyczaj gotowa porzucić wszystko, by pomóc, teraz mi odmawia? Nie mogłam tego pojąć.
– Damian ma spotkanie w pracy, a ja muszę być w biurze. Naprawdę potrzebuję pomocy – próbowałam przekonać ją do zmiany decyzji.
– Bardzo cię przepraszam, Sylwuniu, ale naprawdę nie mogę. Spróbujcie coś wymyślić. – w jej głosie wyczułam pewną stanowczość.
Byłam zła
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na stół. Damian spojrzał na mnie znad laptopa.
– Coś się stało? – zapytał.
– Twoja matka mnie wkurzyła. Zapytałam ją, czy może jutro zostać z chłopcami, a ona mówi, że ma plany.
– No... Może ma plany? – zapytał Damian, czym rozdrażnił mnie jeszcze bardziej.
– Jakie niby plany? Nigdy, od śmierci ojca, nie miała żadnych planów. Co ona w ogóle może mieć do roboty, Damian? Jest na emeryturze, nie ma pracy, nie ma obowiązków. To jej czas, żeby nam pomagać.
Słowa same wypływały z moich ust, a frustracja rosła z każdą chwilą. Damian wzruszył ramionami, jakby temat nie miał dla niego większego znaczenia.
– Widocznie ma coś ważnego. Mama zawsze nam pomagała, nie przesadzaj z tym wieszaniem psów na niej.
W końcu na ostatnią chwilę udało mi się znaleźć opiekunkę z polecenia. Miałam jednak nadzieję, że podobne wybryki nie będą się powtarzać. A tu jednak...
Wnuki było coraz mniej ważne
To nie była jednorazowa sytuacja. Od tamtego telefonu Beata coraz częściej odmawiała pomocy. Czasem mówiła, że jest umówiona, innym razem, że potrzebuje czasu dla siebie. Czułam, że coś jest nie tak. Zaczęłam podejrzewać, że coś przed nami ukrywa. Pewnego dnia, gdy po raz kolejny usłyszałam odmowę, nie wytrzymałam i postanowiłam porozmawiać z nią osobiście.
Następnego dnia odbierałam od niej pierogi, co stworzyło okazję do wybadania terenu. Zaczęłam już się martwić: myślałam, że może teściowa źle się czuje, że ukrywa przed nami jakąś chorobę, ale... Beata wyglądała na rozpromienioną. Miała makijaż, cały czas się uśmiechała i wyglądała lepiej niż kiedykolwiek. Usiadłam naprzeciw niej, starając się nie okazywać irytacji.
– Słuchaj, czy coś się dzieje? Mam wrażenie, że ostatnio coraz trudniej cię o coś poprosić. Nie za bardzo możemy na ciebie liczyć... – zaczęłam ostrożnie.
Spojrzała na mnie spokojnie, a potem uśmiechnęła się lekko.
– Świetnie, że zaczęłaś temat, cieszę się, że możemy porozmawiać. Faktycznie, ostatnio byłam bardziej niedostępna, bo... spotykam się z kimś. Poznałam wspaniałego mężczyznę.
Tego się nie spodziewałam
Jej słowa spadły na mnie jak grom z jasnego nieba.
– Słucham? – zapytałam, próbując zrozumieć sens tych słów. – Beata, masz 65 lat!
– I co z tego? – zapytała z łagodnym uśmiechem. – Wiek chyba nie jest przeszkodą w miłości.
Byłam w szoku. Nie wiedziałam, jak zareagować. Z jednej strony, czułam, że powinnam uszanować jej wybór. Z drugiej, nie mogłam znieść myśli, że zaniedbuje wnuki, bo postanowiła uganiać się za chłopami! Przecież to nie w porządku, to nielojalne! Wobec nas, wobec dzieci...
Wieczorem, gdy dzieci zasnęły, wyładowałam swoją złość na mężu.
– Twoja matka naprawdę przesadza! W jej wieku powinna skupić się na wnukach, a nie biegać na randki! – wyrzuciłam z siebie z frustracją.
– Sylwia, weź, posłuchaj siebie. Mama ma prawo do swojego życia. Przez lata nam pomagała, ale to nie znaczy, że ma całkiem zrezygnować z siebie – odpowiedział Damian, starając się zachować spokój.
– Ale ja pracuję na pełen etat, Damian! Nie mogę wziąć kolejnego dnia wolnego, bo ona postanowiła, że będzie teraz przeżywać drugą młodość! – wściekałam się.
Mąż nie miał pretensji
Kilka dni później, to teściowa odwiedziła nas. Usiadła przy stole w kuchni i spojrzała na mnie z powagą.
– Dzieciaki, widzę, że coś jest nie tak. Wiem, że ta zmiana w moim życiu może być dla was zaskakująca, ale... Jestem bardzo szczęśliwa – jej głos był uprzejmy, ale stanowczy.
– To świetnie, mamo. Życzymy ci szczęścia – skwitował z uśmiechem Damian.
Nie mogłam uwierzyć, że podchodzi do tego tak spokojnie.
– Obydwoje? – zapytała Beata.
Milczałam.
– Sylwuniu, dotąd zawsze chętnie wam pomagałam, ale nigdy nie zgodziłam się na to, by być pomocą domową na pełen etat. Mam swoje potrzeby, swoje marzenia...
– Czy twoją potrzebą nie powinno być... – zaczęłam rozjuszona, lecz przerwała mi uniesieniem ręki.
– Nie. Poza byciem matką i babcią, jestem też kobietą – odparła.
Nie wiedziałam, co mam jej odpowiedzieć. Ewidentnie nie rozumiała, że w tym wieku powinna inaczej ustawić priorytety. Damian z kolei wydawał się w pełni akceptować decyzję swojej matki, co tym bardziej mnie frustrowało.
Długo nie mogłam się z tym pogodzić. Czułam się zdradzona, jakby teściowa postawiła swoje potrzeby ponad nasze. Nie miałam jednak wyboru: w końcu musiałam to zaakceptować. Ale nadal miałam swoje zdanie na ten temat.
Kochaś jest ważniejszy niż rodzina
Przez kilka tygodni czułam się osamotniona w codziennej walce z obowiązkami. Kiedy dzieci znowu się pochorowały, a ja musiałam wziąć dzień wolny, by z nimi zostać, wpadłam w jeszcze większą frustrację. Uderzyło mnie, jak bardzo byłam wcześniej zależna od Beaty. Coraz bardziej tęskniłam za czasami, gdy mogłam na nią liczyć.
Pewnego popołudnia, gdy chłopcy bawili się w swoim pokoju, usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam Beatę. W rękach trzymała pudełko pełne domowych ciastek i kilka książek dla dzieci.
– Pomyślałam, że może spędzę z wami trochę czasu – powiedziała z uśmiechem, jakby chciała mi przypomnieć, że mimo wszystko nadal jest częścią naszej rodziny.
Wpuściłam ją do środka, choć w mojej głowie wciąż kłębiły się różne emocje. Beata spędziła z chłopcami całe popołudnie, czytając im bajki i grając w gry planszowe. Patrzyłam na nich z boku i zauważyłam, że dzieci były zachwycone. Co więcej, zdawały się ani przez chwilę nie odczuć babcinego “porzucenia”... Nie miały w sobie żadnej złości ani żalu. Tylko ja je odczuwałam.
Kiedy dzieci już zasnęły, usiadłyśmy przy stole w kuchni. Beata zaparzyła herbatę i spojrzała na mnie z troską.
– Sylwuniu, wiem, że nie spodziewałaś się, że tak się stanie, myślałaś, że cały czas będziecie mieć mnie pod ręką. Ale uwierz mi, to nie oznacza, że mi na was nie zależy. Zawsze będę i zawsze wam pomogę, kiedy naprawdę będziecie tego potrzebować. Po prostu chcę mieć też czas na swoje życie...
Zamilkłam, próbując znaleźć odpowiednie słowa.
– To nie tak, że cię nie rozumiem… – zaczęłam powoli. – Po prostu czasem czuję, że wszystko jest na mojej głowie. Praca, dzieci, dom… A odkąd nie mogę na ciebie liczyć, mam wrażenie, że zostałam z tym zupełnie sama.
Teściowa chciała pogadać
Beata ujęła moją dłoń i spojrzała mi w oczy.
– Naprawdę to rozumiem. Sama przez to przechodziłam, gdy Damian był mały. Henryk pracował, a po pracy nieszczególnie mi pomagał. Ale musisz pamiętać, że nikt nie jest w stanie zrobić wszystkiego sam. Może warto poszukać innego rozwiązania? Niani?
– Nie wiem... Nie mamy na to pieniędzy.
– Ale potrzebujesz tego, żeby normalnie funkcjonować. Więc powiedziałabym, że to wydatek pierwszej potrzeby... – odparła teściowa.
Zrozumiałam, że ma rację. Nie mogłam dłużej oczekiwać, że to ona będzie naszą jedyną pomocą.
Miesiąc później zatrudniliśmy młodą dziewczynę, która przychodziła do nas dwa razy w tygodniu, żeby trochę nas odciążyć. Była też na telefon, gdy dzieci były chore, a Beata miała inne plany. Dzieci bardzo ją polubiły, a ja znowu mogłam odrobinę odetchnąć.
A moja relacja z Beatą? Myślę, że uległa poprawie, bo... w końcu zrozumiałam, jak bardzo nie w porządku byłam wobec niej. Dziś jest mi wstyd na myśl o tym, jak ją traktowałam. Doszłam do tego, gdy tylko zyskałam odrobinę przestrzeni na przemyślenia i przestałam traktować każdy kolejny dzień jak listę zadań do odhaczenia.
Co jeszcze się zmieniło? W naszym życiu pojawił się Marek, partner teściowej. Kilka miesięcy temu stał się stałym gościem w naszym domu. Chłopcy uwielbiają jego wizyty i... mówią, że mają teraz dodatkowego dziadka.
Sylwia, 37 lat
Czytaj także: „Szwagierka zamiast dzieci robiła karierę. Nie wytrzymałam, gdy zaczęła traktować moją córkę jak zabawkę”
„Odkąd poznałam tajemnicę synowej, mam ochotę posłać ją do piekła. Jak mogła zrobić coś tak obrzydliwego?”
„Znudziło mi się bycie matką. Nie chce mi się już słuchać ciągłego jęczenia i marudzenia moich dzieci”