„Nie dość, że żona ode mnie odeszła, to jeszcze do mojego rozlazłego asystenta. To upokorzenie zabolało mnie najbardziej”

Żona go zdradziła, po czym wróciła fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„Chyba lżej bym to wszystko znosił, gdyby Sabina po prostu umarła. Byłoby łatwiej zrozumieć, że zabrał ją zły los, niż fakt, że odeszła z innym mężczyzną. I to z kim? Z moim sekretarzem, którego miałem za nicponia, a trzymałem tylko dlatego, że pochodził z zaprzyjaźnionej rodziny. Jak mogła woleć tego chłoptasia ode mnie? Co za wstyd”.
/ 01.07.2023 13:15
Żona go zdradziła, po czym wróciła fot. Adobe Stock, Prostock-studio

– Droga pani, proszę mi nie robić nadziei, jeśli tych nadziei mieć nie mogę.

A ona milczała. I to milczenie było gorsze niż najsroższa tortura. Wiadomo przecież, że niewiedza i niepewność, są gorsze od najokrutniejszej prawdy. Jednak czy zawsze? Bo gdy teraz pytam sam siebie, czy chciałbym wówczas tak bardzo wiedzieć, to dochodzę do przekonania, że jednak niekoniecznie.

Ta niepewność dawała mi nadzieję

Spotkałem ją na przyjęciu u prezesa zakładów chemicznych w Puławach. Nie miałem wówczas absolutnie ochoty na zabawy, od odejścia Sabiny minęło dopiero półtora roku. Jednak Antoni postanowił, że zmusi mnie do ruszenia się poza Lublin.

– Nikt ci nie każe tam pajacować – powiedział. – Ale musisz wreszcie iść między ludzi. Ile będziesz rozpamiętywał, że żona cię porzuciła?

– Tam będą kobiety, a wiesz, że na razie patrzeć mi na nie trudno.

– To nie patrz! – rzucił niecierpliwie. – Doprawdy chcesz wybrać los pustelnika? To idź do klasztoru, nikt ci nie broni. Ale na razie daj się namówić. Straszliwie nie chce mi się jechać samemu.

„To nie jedź”, przedrzeźniłem w myślach jego „to nie patrz”.

– Nikt cię nie zmusza.

– Zmusza, zmusza – mruknął. – Okoliczności mnie zmuszają. Będzie tam paru ludzi, z którymi muszę porozmawiać. Nawet wiceminister rolnictwa. Nasza spółka potrzebuje nowych kontraktów. Tobie może być wszystko jedno, ale pomyśl o mnie i innych udziałowcach, o ludziach, których zatrudniamy. Twoja obecność będzie świadczyła o tym, że się nie rozpadamy, jak już się mówi wśród naszej konkurencji.

Miał rację. Nasze przedsiębiorstwo ostatnimi czasy kulało. Wiedziałem o tym, choć nie chciało mi się nawet palcem kiwnąć, żeby pomóc. Ale argument o współudziałowcach i pracownikach przemówił do mnie.

– Nie pożałujesz – zawołał Antoni, kiedy wyraziłem zgodę.

Łatwo mu było mówić

Chyba lżej bym to wszystko znosił, gdyby Sabina po prostu umarła. Byłoby łatwiej zrozumieć, że zabrał ją zły los, niż fakt, że odeszła z innym mężczyzną. I to z kim? Z moim sekretarzem, którego miałem za nicponia, a trzymałem tylko dlatego, że pochodził z zaprzyjaźnionej rodziny. To było upokarzające.

Anna wciąż milczała. A ja bałem się wręcz odczytać w jej źrenicach odmowę i niechęć. Była dobrym człowiekiem, to już wiedziałem. Nie należała do kobiet, które łatwo wdają się w romanse i równie lekko porzucają kochanka. Wiedziałem też, że sama została zraniona. Może nie chciała mnie ranić? Dlatego wahała się przed udzieleniem odpowiedzi?

– Pani Anno, proszę tylko nie okazywać mi niewczesnej litości. Litość by mnie zabiła. Błagam tylko o odpowiedź, czy mogę żywić nadzieję, czy też mam sobie iść i zapomnieć o pani istnieniu. Choć na pewno nie zdołam o pani zapomnieć przez długi czas. Nigdy nie zdołam, taka jest prawda.

Anna wciąż tylko patrzyła i nie wiedziałem, czy dobrze widzę, czy to tylko złudzenie, że na jej pyszne usta zabłąkał się cień uśmiechu. Lecz gdyby tam zagościł, cóż by to mogło znaczyć? Kiedy ją zobaczyłem poczułem jakby piorun we mnie uderzył. I nie dlatego, żeby była podobna do Sabiny. Przeciwnie – moja żona to eteryczna blondynka o szarych oczach, drobna, przypominająca porcelanową lalkę. A ta kobieta przypominała wulkan. Kruczoczarne włosy, ciemne, również prawie czarne oczy, smagła, gładka cera i budowa greckiej bogini. Niewiele ustępowała mi wzrostem. Stanąłem przed nią, by poprosić do tańca.

Tak, do tańca!

Chociaż przysięgałem sobie, że nie dam się namówić na pląsanie po parkiecie. Antoni odszedł rozmawiać z dyrektorami jakichś firm, a ja zostałem sam. I kiedy już miałem wyjść do palarni, aby zakurzyć cygaro i wypić małą wódkę, weszła ona. Spóźniła się dobrą godzinę, ale takiej kobiecie wybacza się o wiele więcej niż tak drobne uchybienie. Starałem się bronić przed tym, co na mnie spadło na jej widok, ale na próżno. I tak, wbrew postanowieniu, zaprosiłem ją do walca.

To żona dyrektora fabryki papierosów – mruknął Antoni, kiedy odprowadziłem ją do jej towarzystwa i wróciłem dowiedzieć się, co zdołał załatwić mój przyjaciel i wspólnik. – Właściwie była żona, bo porzucił ją dla jakiejś aktoreczki. Taką kobietę zostawił! Wyobrażasz sobie?

– Dlaczego mi o tym opowiadasz? – spytałem. – Cóż mnie to może obchodzić?

Antek pokręcił tylko głową, machnął ręką i poszedł zadręczać wiceministra. A ja nie wytrzymałem więcej niż dwadzieścia minut. Znów poprosiłem piękną damę do tańca.

Wiem, że mogę się wydać pani natrętny – mówiłem, coraz bardziej zrozpaczony jej milczeniem. – Lecz czy doprawdy tak trudno udzielić mi jasnej odpowiedzi? Żyjemy w dwudziestym wieku, pani Anno, niechże nie każe mi pani włóczyć się za sobą jak błędnemu rycerzowi. Choć powiem uczciwie, że gdyby miała pani takie życzenie…

Potrząsnęła głową i roześmiała się. Bogowie, ten jej śmiech…

Miała głos jak anioł

– Co mam przez to rozumieć?

Tym razem jej uśmiech stał się wyraźny. Lecz dla mnie wciąż to była okrutna niepewność. Spotkaliśmy się w Lublinie kilka razy. Mieszkała pod miastem, w willi, którą przy rozwodzie zostawił jej mąż. Były kino, kawiarnia i spacer, lecz nic więcej. Nie miałem odwagi, a i ona nie dawała mi wyraźnych znaków. Było mi przyjemnie, wręcz rozkosznie w jej towarzystwie, lecz żywiłem przekonanie, że na wiele liczyć nie mogę. Taka kobieta… Dlatego postanowiłem więcej się nie spotykać, aby nie dręczyć własnej duszy. Zerwałem kontakt, nie wiedząc, że będzie się ze mną działo to, co wieszcz Adam opisał w wierszu „Niepewność”: „Cierpiałem nieraz, nie myślałem wcale, Abym przed tobą szedł wylewać żale; Idąc bez celu, nie pilnując drogi, Sam nie pojmuję, jak w twe zajdę progi; I wchodząc sobie zadaję pytanie; Co tu mię wiodło? przyjaźń czy kochanie?”. Wciąż miałem przed oczami jej obraz, jej piękną twarz i powabną postać. Nie mogłem zapomnieć. Nie potrafiłem. Utkwiła w moim sercu jak drzazga i każde jego uderzenie wywoływało ból. Wreszcie postanowiłem. Nie zapowiadałem się, nie wysyłałem bilecików, lecz wsiadłem w automobil i pognałem za Lublin. Do niej… Przyjęła mnie od razu, lecz kiedy stanęła w drzwiach, straciłem całe zdecydowanie, znów opadły mnie wątpliwości. Ja i ona.

Czy to możliwe?

– Pani się śmieje, a ja nie wiem, co ten śmiech oznacza – poskarżyłem się, a potem zaczerpnąłem tchu. – Wiem, że to ja przestałem się odzywać do pani, lecz uczyniłem to tylko z lęku, iż mogę zostać odrzucony.

Uśmiechała się, wciąż patrząc mi w oczy.

– Niechże pani już odpowie! – zawołałem w rozpaczy i złości. – Czy mogę mieć choćby najmniejszą nadzieję, czy mam odejść i nie wracać!

Kiedy otworzyła usta, spodziewałem się tylko wyroku. Bo czegóż innego?

– Głuptasie! Co też panu chodzi po głowie? – powiedziała, a ja zmartwiałem.

To koniec. Ale potem…

– Oczywiście, że może mieć pan nadzieję. A nawet więcej niż nadzieję. Oboje jesteśmy dorośli, a pan zachowuje się jak zakochany sztubak. To urocze, ale już wystarczy, dobrze? Zaraz każę podać kawę i deser? Bo chyba zostanie pan na popołudnie?

Najpierw nie mogłem uwierzyć we własne szczęście, znaczenie słów docierało do mnie powoli. A kiedy wreszcie dotarło, wypaliłem:

– Na popołudnie? Oczywiście. A najchętniej na całe życie…

Sam się przeraziłem swoją śmiałością, ale Anna odpowiedziała uśmiechem. Nie ironicznym, nie pobłażliwym, ale pełnym ciepła i czegoś więcej. Czegoś, co powinienem, idiota, dostrzec już dawno…

Czytaj także:
„Ślub miał być początkiem szczęścia, a był zwiastunem tragedii. Rodzice postawili na swoim, a ja straciłam miłość życia”
„Odwołałam ślub 2 godziny przed ceremonią i porzuciłam narzeczonego, ale dzięki temu poznałam miłość życia”
„Narzeczony porzucił mnie przed ołtarzem, więc... wyszłam za kumpla. Nie po to przez 2 lata planowałam ślub, żeby się nie odbył”

Redakcja poleca

REKLAMA