„Moja 18-letnia córka spotyka się facetem, który ma 29 lat. Z grzecznej dziewczynki stała się pyskatą smarkulą”

Kłótnia matki i córki fot. Adobe Stock
Zawsze miałam świetny kontakt z Martą, nawet gdy podrosła i w jej życiu pojawili się chłopcy. Wszystko zmieniło się, gdy poznała Piotra.
/ 12.11.2020 09:30
Kłótnia matki i córki fot. Adobe Stock

Moja córka jakoś wypiękniała ostatnio, oczy jej błyszczą, a uśmiech nie schodzi z buzi. Z doświadczenia wiem, że chodzi o mężczyznę. Postanowiłam to wybadać.
– Jak tam w szkole, Martuniu? – zaczęłam podpytywać niezobowiązująco.
– Zmusili nas do galopu, jak to przed maturą, ale ogólnie w porządku – uśmiechnęła się do mnie, odgarniając włosy.
– O! A skąd masz te kolczyki? – zdziwiłam się, widząc dwa pokaźne złote kółeczka wysadzane brylancikami.
– Dostałam od Piotra – zarumieniła się.

Wiedziałam!

– A kto to jest Piotr? – spytałam.
– No... Spotykamy się od niedawna. Poznaliśmy się na imprezie u Anki, pamiętasz? On jest ode mnie trochę starszy – wyjaśniła, nie patrząc mi w oczy.
– Student?
– E, nie... Pracuje, ma swoją firmę.
– Tak? A ile on ma lat i co to za chłopak? – zaczęłam dochodzenie. W końcu chodzi o moje jedyne dziecko.
– Oj, 29. Mamo, co tak wypytujesz? Jestem dorosła i mogę spotykać się, z kim chcę – odpowiedziała niecierpliwie.
– Skarbie, to że ktoś ma 18 lat, nie znaczy, że jest dorosły i może robić co mu się podoba – powiedziałam. – A ja po prostu martwię się o ciebie.
– Mamo, ale przecież nic złego się nie dzieje... – zaczęła się tłumaczyć.
– A nie uważasz, że to za drogi prezent? – zmieniłam temat.
– Stać go na to – rzuciła lekceważąco moja córka.
– Marta, ale... – zaczęłam, chcąc jej wytłumaczyć, że w życiu za wszystko w ten czy inny sposób trzeba płacić, jednak ona nie dała mi dojść do słowa.
– Mamo, dlaczego się czepiasz? Nic ci się nie podoba, o wszystko masz pretensje. Nie znasz człowieka, a już wyrobiłaś sobie o nim zdanie. Bo jest starszy o 10 lat ode mnie i podarował mi złote kolczyki?! Czy to taki dramat?!

Popatrzyłam zdumiona. Córka pierwszy raz podniosła na mnie głos. „Nieźle ten chłopak zawrócił jej w głowie” – pomyślałam. Głośno jednak powiedziałam:
– Widzę, że się nie rozumiemy. Chcę twojego dobra, ale skoro uważasz mnie za wroga, to nie będziemy dłużej o tym rozmawiać. Tylko żebyś potem nie płakała.

Od tego czasu moja Marta, dawniej grzeczna i uczynna, zmieniła się nie do poznania. Nie chciała ze mną rozmawiać, zbywała mnie półsłówkami, po szkole szła do swego pokoju i włączała sprzęt grający (dostała go zresztą od Piotra). Nie podobała mi się ta zażyłość ze starszym od niej chłopakiem i te drogie prezenty, postanowiłam się jednak nie wtrącać. Ale gdy zobaczyłam w jej pokoju wielki telewizor z płaskim plazmowym ekranem, nie wytrzymałam.
– Zabraniam ci się z nim spotykać! – krzyknęłam. – Co ty wyprawiasz?! Czy zupełnie straciłaś rozum? Nie masz godności? Pozwalasz, żeby facet fundował ci takie drogie rzeczy?
– Odczep się ode mnie – odszczeknęła się. – Telewizor ci się nie podoba? To nie patrz na niego, masz swój w pokoju.
– Zastanów się nad sobą. Sprzedajesz się jakiemuś facetowi za telewizor, ciuchy i inne bzdury. Wiesz, kto tak robi...? – zamilkłam, nie chcąc powiedzieć czegoś, czego będę potem żałować.
– To, że ty klepiesz biedę nie znaczy, że ja też muszę – syknęła wściekle.
– To skończ liceum, zdaj na studia. Dziś liczy się wykształcenie, języki...
– Przecież się uczę – zaperzyła się.
– Zrozum dziecko, nie przyjmuje się takich prezentów – zaczęłam znowu. – Kto wie, jak ci się z nim w życiu ułoży, będziesz mu to potem oddawać?

Nasza rozmowa niczego jednak nie zmieniła. Córka ubierała się teraz w markowych sklepach, stać ją było na drogie perfumy i kosmetyki. Po złotych kolczykach pojawił się wisiorek i pierścionek wart połowę mojej pensji.
– My będziemy razem. Kochamy się. Ale ty tego nie rozumiesz – mówiła.
– Czego ja nie rozumiem? Marta ja go nawet nie znam... – stwierdziłam po kolejnej kłótni.
– No właśnie, nie znasz, a już sobie wyrobiłaś o nim zdanie – odpaliła.
– A jak mam go poznać, skoro mam okazję go widzieć tylko w samochodzie, kiedy przyjeżdża po ciebie, a potem odwozi? – dokończyłam.
– Daj spokój. Przyjdzie czas, to go poznasz – oświadczyła. – Zresztą on nie lubi rodzinnych posiedzeń i jest zapracowany.
– Tak? A czym się zajmuje?
– Jest handlowcem. Przywozi towary zza granicy i sprzedaje je w Polsce.

Pokręciłam głową, bo jakoś nie mogłam przekonać się do tego chłopaka. Co ja miałam zrobić, żeby ona przejrzała na oczy? Bo, mimo że Marta wydawała się szczęśliwa, a Piotra nie widziałam na oczy, to matczyna intuicja mówiła mi, że coś jest nie tak. Oliwy do ognia dolała sąsiadka, która widziała moją córkę z jakimś podejrzanym towarzystwem.
– Uważaj na małą, bo oni nie wyglądali na chłopaków z sąsiedztwa – mówiła.
„Gdyby żył Zbyszek...” – pomyślałam, ale ojciec Marty zmarł już kilka lat temu.

Zaraz po tym w mediach zrobiło się głośno o szajce przestępców z Polski, którzy w Niemczech okradali hipermarkety. Postanowiłam porozmawiać z córką.
– Teraz to już przesadziłaś – krzyknęła oburzona. – Co jeszcze wymyślisz? Ty jesteś jakaś nienormalna.
– Jak ty się do mnie odzywasz? – ja też podniosłam głos. – Mówię ci, co widziałam. Gdybyś logicznie myślała, sama skojarzyłabyś fakty. Do granicy niedaleko, ten twój handlowiec i te wszystkie drogie prezenty nie wiadomo skąd.
– No to już, biegnij na policję – zaśmiała się ironicznie. – Wiesz co, mam tego dosyć. Wyprowadzam się – oświadczyła.
– Dokąd? – spytałam przerażona.
– Do Piotra, a dokąd?
– Nigdzie nie pójdziesz – zaprotestowałam. – Tu jest twój dom.
– To jest dom wariatów. A ja jestem pełnoletnia, siłą mnie nie zatrzymasz – krzyczała, wyciągając torbę z pawlacza.
Serce mi krwawiło, kiedy patrzyłam, jak się pakuje, ale co miałam zrobić. Miałam tylko nadzieję, że się opamięta.
– Zawsze możesz tu wrócić – zawołałam, gdy wychodziła.

Mijały tygodnie, a córka się do mnie nie odzywała. „Może nie miałam racji? Może to dobry chłopak i oni naprawdę się kochają?” – myślałam. Postanowiłam pierwsza wyciągnąć rękę i zatelefonować. I w tej chwili ktoś zadzwonił do drzwi.
– Marta?! – ucieszyłam się.
– Mamo... – dopiero, gdy weszła, zobaczyłam, że płacze. – Mamo, zamknęli Piotra – załkała.
– Już dobrze, kochanie. Nic nie mów. Ja wiem – szeptałam, obejmując ją.
– Mamo, co ja narobiłam?! Tak mi przykro – zanosiła się płaczem. Nie chciałam, żeby to wszystko przybrało taki obrót... To wszystko było takie fascynujące... Przynajmniej na początku.
– To była, pomyłka, głupia pomyłka – mruczałam uspokajająco. – Już dobrze.
– Co ja teraz pocznę? – spytała szeptem. – Wszyscy mnie będą pokazywać palcami, wiedzą, że się z nim spotykałam.
– Kochanie, ludzie mają przecież swoje problemy, szybko zapomną. Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło – ucięłam stanowczo.
– Mamo, wybaczysz mi? Byłam dla ciebie taka niedobra – spojrzała na mnie zapłakana.
– Córeczko, nie mam ci nic do wybaczania. Błądzić jest rzeczą ludzką. Pierwsza życiowa lekcja za tobą – pocieszałam ją.
– Złapali ich na gorącym uczynku, tylko jednemu udało się uciec. A ja mu tak ufałam – mówiła rozżalona Marta. – Muszę się stamtąd wyprowadzić, mogę wrócić do ciebie? – spytała nieśmiało.
– Kochanie, przecież wiesz... – uścisnęłam ją mocno.

Piotr, tak samo jak wszyscy jego koledzy, odsiaduje wyrok w niemieckim więzieniu. Policja rozbiła całą szajkę. Całe szczęście, że Marta zrozumiała swój błąd i wszystko dobrze się skończyło.

Przeczytaj więcej listów do redakcji:„Czekaliśmy na dziecko 12 lat. Syn urodził się 10 tygodni wcześniej z poważną wadą serca. Dlaczego los tak mnie pokarał?”„Moja żona zmarła przy porodzie. Ja nie byłem gotowy zostać samotnym ojcem i po prostu oddałem córkę do adopcji”„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat i bardzo długo to ukrywałam. Bałam się reakcji rodziców”

Redakcja poleca

REKLAMA