„Narzeczona porzuciła mojego przyjaciela w dniu zaręczyn. Okrutna, bezmyślna baba chciała go sprawdzić”

Całe życie chciałem się zemścić na wspólniku ojca fot. Adobe Stock, Photographee.eu
„– Chciałam zobaczyć, czy działam na zmysły mojego narzeczonego i czy on mi się podoba. – I jak wypadł? – Bardzo dobrze. Prawie mnie zdradził… ze mną, bo czynił mi awanse! – odnaleziona narzeczona zaczęła się perliście śmiać”.
/ 28.07.2023 21:30
Całe życie chciałem się zemścić na wspólniku ojca fot. Adobe Stock, Photographee.eu

Lektura od razu mnie wciągnęła. Pradziadek Władysław widać miał talent do narracji. Pisał tak:

„Spotkaliśmy się w naszym towarzyskim kółku w kawiarni na Rynku. Przeglądaliśmy gazety z całego cesarstwa: wiedeńskie, weneckie, lwowskie. Doktor ostentacyjnie czytał prasę francuską i rosyjską. Piliśmy kawę z wyśmienitą śmietanką i miło konwersowaliśmy, patrząc na piękne panie przemykające przez rynek. Padał deszcz i te eleganckie, oszczędne kobiety z lęku, by nie zmoczyć długich sukien, unosiły je nad kostki. Co to był za widok! Uroczy i lekko nieprzyzwoity.

Belle epoque… – wyszeptałem w zachwyceniu.

Koledzy przy stoliku wstrzymali oddech

Pierwszy oprzytomniał doktor.

– Hm... Ta sytuacja przypomina mi pewien wypadek. Siedziałem rano przy biurku, czytając opowieść detektywistyczną, kiedy moja gospodyni uchyliła drzwi i spytała, czy przyjmę pacjentkę.

Oczywiście zgodził się.

Medycyna to moje powołanie – dobitnie podkreślił doktor, a my nie zaprotestowaliśmy, choć każdy z nas wiedział, że prawdziwą pasją doktora są sprawy kryminalne.

W drzwiach stanęła młoda dama wielkiej urody, odziana zgodnie z ostatnim krzykiem paryskiej mody.

– Czym mogę służyć szanownej pani – rzekł uprzejmie.

– Nie wiem, czy pan doktor zgodzi się pojechać ze mną na wieś, do majątku mojej krewniaczki…

– To onaż jest chorą, której mam pomóc? – spytał grzecznie.

– Skąd. Przyjechałam błagać pana doktora o pomoc, ale nie w sprawie medycznej. Moja kuzynka zaginęła! – krzyknęła piękność i załamała ręce.

Jednocześnie opadła na fotel, błyskając kształtną kostką, jak ta tutaj przechodząca niedawno przed oknem kawiarni kokietka. Zgodził się chętnie na wyprawę, licząc na atrakcje związane z tajemniczym zaginięciem majętnej szlachcianki, i zaciekawiony przysłanym do mnie powabnym emisariuszem. W podróży dowiedział się, że o przyjazd poprosił obecny na miejscu emerytowany major Herman von Knauss, jego znajomy jeszcze z czasów wojska, kiedy razem wojowali na Bałkanach. Czarująca panna Eliza, która zawitała w jego skromne progi, była dalszą powinowatą rodziny. Dotarli do dworu jeszcze przed zachodem słońca.

– Jak dobrze, że przybyłeś, przyjacielu – wylewnie przywitał go mój stary druh von Knauss. – Panno Elizo, dziękuję za pomoc. A ty, mój drogi, pozwól do gabinetu. Wszystko ci wyjaśnię.

W zacisznym pokoju z biurkiem i biblioteką major von Knauss wprawił mnie w zdumienie, opowiadając o tym, że w dniu zaręczyn, znikła jego narzeczona, jedyna dziedziczka włości, w których się znajdujemy, panna Maryla. Oczywiście znałem jej nazwisko i dramatyczną historię rodu.

Byli dobrą szlachtą

Mieli zmysł do interesu, inteligencję, świetne koligacje, ale prześladował ich dziwny pech. Mężczyźni umierali młodo, a kobiety często doznawały załamań i ataków histerycznych. Jednak nie zdarzyło się od czasów Władysława Warneńczyka, od rycerza, od którego zaczął się ród, by ktokolwiek z rodziny po prostu zniknął. 

– Może panna Maryla zagubiła się w lesie, który – jak zauważył doktor podczas podróży – ciągnie się kilometrami?

– Nie wykluczamy tego, ale do lasu trzeba dojechać. Po cóż młode dziewczę miałoby tam zmierzać? – spytał przyjaciel.

– Nie chcę być nieprzyjemny, Hermanie, ale może porównanie wieku panny oraz twojego, rzuci światło na tę sprawę. Wszak mógłbyś być jej ojcem, o ile nie dziadkiem. Może uciekła na twój widok, stary?

– Jak śmiesz! – von Knauss zerwał się na równe nogi. – Nasz mariaż został starannie ułożony. Panna wiedziała, ile mam lat. Badano moje koligacje, stan finansów i zdrowia. I historię rodziny. Właśnie mój wiek, do którego jej krewni nie dożywają oraz fakt, że od wczesnego średniowiecza żyjemy długo, godnie i płodnie, uczynił mnie tak poważnym kandydatem. Ja z kolei uważałem, że jako kawalerzysta, który umiał postępować z najbardziej narwanymi klaczami, dam sobie radę z chimeryczną i gwałtowną naturą panny Maryli, o której mnie uprzedzono.

– Kobieta zawsze jest zagadką – odpowiedział doktor sentencjonalnie. – A kim jest panna Eliza, którą po mnie wysłałeś?

– To powinowata z linii matki. Niewiele o niej wiem. Gości tu przejazdem. Nie była na zaręczynach.

Przyjaciel oświadczył, że przybył do dworu w okolicach południa. W południe w salonie pod portretem protoplasty rodu w obecności kilku bliskich para się zaręczyła.

– Wyglądała jak laleczka. Otulona tiulem. Ledwo dotknąłem jej paluszków, a już mi serce zadrżało – opowiadał major.

Tyle że na kolację narzeczona już nie wróciła. Całą noc jej szukano, a rano von Knauss przekonał wuja panny, żeby posłać po doktora.

– Powiedział, że jedyną osobą, którą może wysłać, jest właśnie przybyła do dworu kuzynka, panna Eliza, bo wszyscy mężczyźni są potrzebni w poszukiwaniach. Jak jej nie odnajdą, to się zastrzelę. Co za kompromitacja! – Herman znowu zaczął desperować.

– Nie szalej. Rano rozwiążemy te zagadkę. Jestem pewny – obiecał przyjacielowi – A może panna Maryla sama wróci, kto wie? Przecież jest lato, nawet jak zagubiła się w lesie, to prześpi się na mchu i jakoś się znajdzie. Tu nie ma wilków, nie ma przestępców, wszyscy ją znają… Będzie dobrze – dodał dla otuchy.

Ranek zaczął się pracowicie. Rozmawiał ze służbą, z domownikami. Poza zaginioną na stałe w dworze mieszkali: wuj panny Marylki ze strony matki, jej cioteczna babka z córką (starą panną w binoklach), staruszek ksiądz w jakiś sposób skoligacony z rodziną. Jedną oficynę zajmowały dwie staruszki rezydentki (guwernantki, czy dawne ochmistrzynie), zaś w drugiej rezydował lokaj, dwie pokojówki, stara niania, dawna mamka panny Maryli i jej mleczna siostra, niestety ciężko chora i niewychodząca z pokoju. Całe to zacne grono nie wiedziało niczego, co mogłoby pomóc w rozwikłaniu zagadki. Nie rozmawiał tylko z wujem, który przeczesywał okolice i w ogóle nie wrócił do domu oraz mleczną siostrą zaginionej, która kryła się w izolatce z jakąś szpecąca dolegliwością.

Na razie nie nalegał na spotkanie

Podczas gdy doktor starał się ustalić, kiedy ostatni raz widziano dziedziczkę we dworze lub w parku, przyjaciel postanowił konno objechać okolice i osobiście wypytywać spotkanych ludzi, czy nie widzieli jego narzeczonej. Wrócił wieczorem bardzo wzburzony. Doktor chciał z nim porozmawiać, ale wyminął mnie w holu i pomknął na górę niczym rączy jeleń. Słyszałem, że zamknął się na klucz w swoim pokoju.

– I jak, znalazł pan doktor rozwiązanie tej dziwnej zagadki? – zagadnęła go panna Eliza, która stanęła tuż za jego plecami w stroju do konnej jazdy.

– Była pani z majorem?

– Tylko przez chwilę. Galop zbytnio mnie podnieca – dodała, patrząc prosto w jego oczy. – Jeśli pan chce mnie przesłuchać, jestem do dyspozycji – zadeklarowała.

– Mam dwa pytania: na co choruje pani siostra mleczna?

– Na... No proszę, złapał mnie pan za słowo! – krzyknęła i parsknęła śmiechem.

– To pani jest Marylą. Podejrzewałem to nieomal od początku – rzekł spokojnie.

– Dlaczego?

– Pani zachowanie pełne pewności siebie, uwodzicielskie w stylu wielkiej damy, a nie kuzynki z prowincji. Poza tym w tym domu było za mało rozpaczy, jak na zaginiecie najważniejszej osoby. Kazała pani im wszystkim kłamać, czyż nie? A wujowi kazała pani wyjechać. Dlaczego się zgodził na tę maskaradę?

– Powiedział, że nie będzie kłamał, a ja upierałam się przy swoim, więc się oddalił. Szanuję wuja – odpowiedziała.

– Po co to wszystko?

– Chciałam zobaczyć, czy działam na zmysły mojego narzeczonego i czy on mi się podoba.

– I jak wypadł?

– Bardzo dobrze. Prawie mnie zdradził… ze mną, bo czynił mi awanse! – odnaleziona narzeczona zaczęła się perliście śmiać.

– Domyślam się, że zadbała pani, żeby przyszły oblubieniec ujrzał panią podczas zaręczyn omotaną w tiule tak, by była nie do poznania… Nie pochwalam takich żartów. Opuszczam te progi. Nie chcę być świadkiem wyjaśniania tej intrygi przez panią człowiekowi, który ma tytuł, honor i stopień majora CK armii.

Doktor zamilkł. My też nic nie mówiliśmy. Próbowaliśmy wyobrazić sobie ośmieszonego kawalerzystę i jego perfidną, namiętną narzeczoną.

– Kobieta zawsze jest zagadką – powiedział mecenas.

– I jak to się skończyło? – zapytałem.

Wybaczył jej wszystko, ale zamieszkali w Wiedniu. Stary głupiec wstydził się jej krewniaków i służby. A ja to wszystko spisałem.

Czytaj także:
„Ślub miał być początkiem szczęścia, a był zwiastunem tragedii. Rodzice postawili na swoim, a ja straciłam miłość życia”
„Odwołałam ślub 2 godziny przed ceremonią i porzuciłam narzeczonego, ale dzięki temu poznałam miłość życia”
„Narzeczony porzucił mnie przed ołtarzem, więc... wyszłam za kumpla. Nie po to przez 2 lata planowałam ślub, żeby się nie odbył”

Redakcja poleca

REKLAMA