„Na spacerze w lesie spotkałam kolegę z dawnych czasów. Wśród mchu i borowików oddawaliśmy się nie tylko wspomnieniom”

kobieta fot. iStock by Getty Images, stockfour
„Rozmowa toczyła się dalej, a z każdą minutą atmosfera stawała się coraz bardziej namiętna. Spojrzenia, delikatne dotknięcia, a w końcu – nieśmiały pocałunek. Zatraciliśmy się w tej chwili, jakby nic innego nie miało znaczenia”.
/ 12.09.2024 14:30
kobieta fot. iStock by Getty Images, stockfour

Niektórzy ludzie mają swoje ulubione miejsca, gdzie mogą oderwać się od codziennych problemów. Dla mnie takim miejscem jest las. Od zawsze kochałam jesień – te barwy, zapachy i melancholijną atmosferę. Spacerowanie po lesie w tej porze roku jest dla mnie jak terapia. Mogę zapomnieć o stresie związanym z pracą i skupić się na sobie.

Potrzebowałam oddechu

Pracuję jako projektantka wnętrz, co oznacza, że mam ciągle napięte terminy i wymagających klientów. Ale najbardziej stresującym elementem mojego życia jest chyba moja relacja z Piotrem. Jesteśmy razem od czterech lat, z czego trzy spędziliśmy, mieszkając razem. Piotr jest inżynierem budownictwa – precyzyjny, zorganizowany i, niestety, ostatnio coraz bardziej zazdrosny.

Właśnie dlatego tak cenię sobie moje samotne spacery po lesie. To czas, kiedy mogę w pełni oddać się swoim myślom i marzeniom. Nie muszę wtedy niczego udawać ani tłumaczyć. Jest tylko cisza, szelest liści pod stopami i ja.

Piotrek nie potrafi zrozumieć, dlaczego tak bardzo potrzebuję tych chwil dla siebie. Często się o to kłócimy, a ja czuję, że z każdym dniem oddalamy się od siebie coraz bardziej. Może dlatego, kiedy pewnego dnia, podczas jednego z takich spacerów, spotkałam Arka, poczułam coś, czego dawno nie czułam.

Tamtego dnia, jak zwykle, wybrałam się na swój ulubiony spacer do lasu. Liście już dawno zaczęły zmieniać kolor, tworząc cudowną mozaikę barw – od złota, przez czerwień, po głęboki brąz. Wdychałam świeże, chłodne powietrze, delektując się chwilą samotności. Z dala od zgiełku miasta i problemów w domu, czułam się wolna.

Las to mój żywioł

Szłam znaną mi ścieżką, kiedy zauważyłam postać zbliżającą się z naprzeciwka. Mężczyzna z lekko siwiejącymi skroniami wyglądał na kogoś, kto również lubi spędzać czas na łonie natury. W pierwszej chwili minęliśmy się, tylko wymieniając krótkie spojrzenia.

Było coś znajomego w jego twarzy, ale nie mogłam sobie przypomnieć, skąd mogłam go znać. Zatrzymałam się na moment, a on zrobił to samo, jakby coś go tknęło. Odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się niepewnie.

– Marta? – zapytał, a ja nagle zrozumiałam, kto to jest.

– Arek? To naprawdę ty? – odpowiedziałam, nie mogąc ukryć zdziwienia.

Mój kolega ze szkoły średniej. Minęło tyle lat, a jednak go rozpoznałam. Zbliżyliśmy się do siebie i chwilę przyglądaliśmy się sobie nawzajem, jakby starając się odnaleźć ślady dawnych siebie w tych dorosłych twarzach.

– Co ty tu robisz? – zapytałam, nadal zaskoczona tym niespodziewanym spotkaniem.

– Pewnie tak jak ty, szukam spokoju – odpowiedział, śmiejąc się. – Kto by pomyślał, że spotkamy się tutaj, po tylu latach.

Rozmawialiśmy przez chwilę o naszych szkolnych latach. Przypominaliśmy sobie wspólne chwile, nauczycieli, kolegów i koleżanki. Te beztroskie czasy, kiedy największym problemem była kartkówka z matematyki albo przygotowanie się do matury.

Byłam go ciekawa

– Jakie były twoje ostatnie lata? – zapytał.

– Cóż, pracuję jako projektantka wnętrz – odpowiedziałam. – A ty? Co się u ciebie działo?

– Ja pracuję w IT, jestem singlem, żyję sobie spokojnie – odpowiedział z lekko ironicznym uśmiechem. – Masz kogoś?

Zawahałam się przez moment. Miałam Piotra, ale nasze relacje były ostatnio napięte. Zdecydowałam się nie mówić o tym teraz.

– No, jak to w życiu bywa, różnie się układa – odpowiedziałam wymijająco.

Kroki prowadziły nas coraz głębiej w las, a rozmowa stawała się coraz bardziej intymna.

– Pamiętasz, jak siedzieliśmy razem na lekcjach biologii i robiliśmy notatki na marginesach zeszytów? – zapytał Arek, śmiejąc się.

– Oczywiście! I te wszystkie głupie rysunki, które potem lądowały w śmietniku, żeby nauczycielka ich nie zobaczyła – odpowiedziałam, również się śmiejąc.

– Zastanawiałem się czasem, co się z tobą stało po skończeniu szkoły – powiedział, patrząc na mnie z zaciekawieniem. – Wydawałaś się wtedy tak pewna siebie, jakbyś dokładnie wiedziała, co chcesz robić w życiu.

– Może na zewnątrz tak to wyglądało – przyznałam. – Ale w środku miałam mnóstwo wątpliwości. Życie rzadko układa się tak, jak sobie planujemy.

– A jak jest teraz? – zapytał. – Jesteś szczęśliwa?

Zaskoczył mnie. Zastanawiałam się, czy jestem szczęśliwa. Z Piotrem, moją pracą, całym moim życiem. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, Arek dodał:

– Wiesz, ja czasem czuję się samotny. Niby mam pracę, przyjaciół, ale brakuje mi kogoś bliskiego, kogoś, z kim mógłbym dzielić życie.

Jego szczerość mnie poruszyła

To, co mówił, było tak bliskie moim własnym odczuciom. Może właśnie dlatego czułam się tak komfortowo w jego towarzystwie.

– Też tak czasem czuję – przyznałam. – Związek to nie tylko miłość i radość. To także kompromisy, zmagania i niepewność.

– Może dlatego nie udało mi się z nikim związać na stałe – powiedział Arek. – Boję się tych wszystkich komplikacji.

Rozmawialiśmy długo, wymieniając się refleksjami i obawami. Zaczęłam dostrzegać, że Arek wywołuje we mnie uczucia, które dawno zepchnęłam na dalszy plan. Czułam się przy nim wolna, akceptowana i zrozumiana.

Wspomnienia ze szkolnych lat i teraźniejszość zaczęły się przeplatać. Śmiech i nostalgia mieszały się z delikatnymi aluzjami do naszych aktualnych uczuć. W pewnym momencie Arek złapał mnie za rękę, a ja nie cofnęłam się. Spacerowaliśmy tak, trzymając się za ręce, jakbyśmy chcieli odczarować rzeczywistość i wrócić do tych beztroskich czasów.

Późnym popołudniem zatrzymaliśmy się na polanie, gdzie postanowiliśmy urządzić mały piknik. Arek miał ze sobą plecak pełen jedzenia – kanapki, owoce, nawet piwo. Było to jak nagłe przeniesienie się do innego świata, gdzie mogliśmy być tylko my dwoje, z dala od problemów codziennego życia.

Szliśmy coraz dalej

Siedzieliśmy na kocu, delektując się jedzeniem i rozmową. Opowiedziałam Arkowi o Piotrze – o jego zazdrości i kontrolowaniu mnie. Arek słuchał uważnie, a jego spojrzenie było pełne zrozumienia.

– To musi być trudne – powiedział cicho. – Ale dlaczego z nim jesteś, jeśli tak się czujesz?

Zawahałam się. To pytanie nurtowało mnie od dawna, ale nigdy nie miałam odwagi, by sobie na nie odpowiedzieć.

– Boję się, że nie znajdę nikogo lepszego – przyznałam. – Poza tym przez te wszystkie lata zainwestowałam tyle w nasz związek. Trudno jest to wszystko porzucić.

Arek skinął głową, jakby doskonale rozumiał, o czym mówię. Po chwili dodał:

– Wiesz, ja od dłuższego czasu jestem sam. Z jednej strony jest mi z tym dobrze, ale z drugiej – brakuje mi kogoś. Kogoś, kto by mnie zrozumiał i akceptował takim, jakim jestem.

Rozmowa toczyła się dalej, a z każdą minutą atmosfera stawała się coraz bardziej namiętna. Spojrzenia, delikatne dotknięcia, a w końcu – nieśmiały pocałunek. Zatraciliśmy się w tej chwili, jakby nic innego nie miało znaczenia.

Nie mogłam się oprzeć

Było w tym coś magicznego, coś, co sprawiało, że chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Jednak w głowie miałam cały czas myśl o Piotrze. Czy to, co robię, jest w porządku? Czy mam prawo szukać szczęścia, kiedy ktoś inny może przez to cierpieć? Mimo tych wątpliwości, nie mogłam się powstrzymać.

Spędziliśmy resztę popołudnia, ciesząc się sobą nawzajem, jakbyśmy byli jedynymi ludźmi na świecie. Wieczorem wróciłam do domu, gdzie czekał na mnie Piotrek. W jego oczach dostrzegłam cień niepokoju, który zawsze tam był, gdy wracałam z moich samotnych spacerów.

Długo cię nie było – powiedział, patrząc na mnie z podejrzliwością.

– Tak, potrzebowałam trochę czasu dla siebie – odpowiedziałam.

Westchnął i usiadł na kanapie, jakby zbierał się na odwagę, by powiedzieć coś ważnego.

– Musimy porozmawiać – zaczął, a ja poczułam, że serce bije mi szybciej.

– O czym?

– O nas. O tym, co się między nami dzieje. Czuję, że oddalamy się od siebie. Ja się martwię, a ty znikasz na całe dnie. Nie wiem, co mam myśleć.

Usiadłam naprzeciw niego, starając się zebrać myśli. Wiedziałam, że musi to w końcu nastąpić, ale bałam się tej rozmowy.

– Ja też czuję, że coś się między nami zmienia. Czuję się duszona w tym związku, a jednocześnie boję się, że bez ciebie nie dam sobie rady.

– Co masz na myśli?

– Musimy zastanowić się, czy naprawdę jesteśmy dla siebie odpowiednimi osobami – odpowiedziałam, walcząc ze łzami.

Stałam na rozdrożu

Piotr zamilkł na chwilę, jakby starał się zrozumieć moje słowa.

– Czy jest ktoś inny? – zapytał w końcu, a jego głos był ledwie słyszalny.

Zastanawiałam się, jak odpowiedzieć na to pytanie. Czy powinnam mu powiedzieć o Arku? Czy to by cokolwiek zmieniło?

– To nie jest kwestia jednej osoby. To coś, co narastało między nami od dawna.

Piotr wstał i podszedł do okna, jakby szukał odpowiedzi w widoku za nim.

– Wiedziałem. Ostatnio czułem, że coś jest nie tak. Ale nie chciałem tego widzieć. Myślałem, że to minie, że to tylko chwilowe trudności.

Czułam, że nasza relacja wisi na włosku, a każdy kolejny krok może ją całkowicie zniszczyć. Ale wiedziałam też, że muszę być szczera, zarówno wobec Piotra, jak i wobec siebie. Następnego dnia wróciłam do lasu, gdzie spotkałam Arka. Widziałam, że czekał na mnie z niepokojem, jakby przeczuwał, że nasze spotkanie przyniesie trudne rozmowy.

– Coś się stało? – zapytał, gdy tylko mnie zobaczył.

Nie wiedziałam, od czego zacząć

Czy powinnam od razu wyznać mu, że pokłóciłam się z Piotrem? Czy może najpierw opowiedzieć o tym, co się wydarzyło poprzedniego wieczoru?

Musimy sobie wyjaśnić kilka rzeczy – zaczęłam.

Usiedliśmy na pniu drzewa, a ja opowiedziałam mu wszystko. O problemach, które nas trapią, o wczorajszej rozmowie. Arek słuchał uważnie, a jego twarz stawała się coraz bardziej zmartwiona.

– Chcesz dalej z nim być? – zapytał w końcu.

– Boję się to zakończyć – przyznałam. – Ale nasza relacja jest tak piękna. Nie chciałabym niczego zepsuć.

– Musisz się zdecydować – odpowiedział Arek. – Myślałem, że między nami może być coś więcej.

Milczeliśmy przez chwilę, a atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. Czułam, że muszę coś powiedzieć, ale każde słowo wydawało się niewłaściwe.

– Naprawdę cię lubię. Może nawet więcej niż lubię. Ale muszę być szczera wobec Piotra, wobec ciebie i wobec siebie.

Wstał, jakby chciał odejść, ale po chwili zatrzymał się i spojrzał na mnie z głębokim smutkiem.

– Nie wiem, co dalej – powiedział cicho.

Byłam tym zmęczona

Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Nie chciałam go stracić, ale wiedziałam, że musimy przejść przez ten trudny moment. Zostawiłam Arka w lesie, wracając do domu z ciężkim sercem. Czułam się rozdarta między swoimi uczuciami do niego a lojalnością wobec Piotra. Każdy krok w stronę domu był jak wbijanie igły w moje serce.

– Marta, musimy to przemyśleć – powiedział, gdy tylko mnie zobaczył. – Nie możemy tak dalej żyć. Musimy zdecydować, co dalej.

Przytaknęłam, czując, że to najtrudniejsza decyzja, jaką kiedykolwiek musiałam podjąć. Czy powinnam zostać z Piotrem i próbować naprawić nasz związek? Czy może powinnam dać sobie szansę na nowy początek z Arkiem?

Nie wiedziałam, co zrobić. Każda decyzja wydawała się niewłaściwa, każda opcja pełna bólu i niepewności. W końcu postanowiłam, że potrzebuję czasu na przemyślenie wszystkiego. Moje serce było rozdarte, ale wiedziałam, że muszę znaleźć drogę do szczęścia, bez względu na to, jak trudna by ona była.

Tym razem jesień nie przyniosła mi spokoju, ale może właśnie to było mi potrzebne. By w końcu zrozumieć, czego naprawdę chcę i co jest dla mnie ważne. Z tą myślą wróciłam do lasu, by jeszcze raz odnaleźć siebie wśród szelestu liści i cichej melancholii jesiennego dnia.

Marta, 33 lata

Czytaj także:
„Chciałem tylko oddać znaleziony portfel, a spotkałem miłość życia. To nie mógł być przypadek”
„Syn woli podrywać kolejne panny, niż zająć się własnymi dziećmi. Wstyd mi, bo nie tak go wychowałam”
„Emeryturę na wsi spędzałam w ramionach krzepkiego rolnika. Na drodze do szczęścia stanęły nam jego dzieci”

Redakcja poleca

REKLAMA