Kiedy otwierano drzwi do sali weselnej, poczułam, jak moje serce bije szybciej. Był to dzień, o którym marzyłam od lat – mój ślub z Łukaszem. Wszystko wydawało się idealne: elegancko przystrojona sala, uśmiechnięci goście i Łukasz, który wyglądał na najszczęśliwszego człowieka na świecie.
Wszystko było jak ze snu
– Nie mogę uwierzyć, że to nasz dzień – powiedziałam do niego, trzymając jego dłoń.
– Idealny, jak ty – odpowiedział z uśmiechem. – Nic nie może tego zepsuć.
Te słowa dodały mi pewności siebie. Obiecałam sobie, że cokolwiek nas czeka, będziemy w tym razem. Łukasz spojrzał mi w oczy, a jego spojrzenie pełne miłości sprawiło, że poczułam się bezpiecznie.
Weszliśmy do sali, a goście powitali nas brawami. Pierwszy taniec, toasty i rozmowy z rodziną sprawiały, że czułam się jak w bajce. Jednak w moim sercu pojawił się cień niepewności. Czy rzeczywiście nasza miłość przetrwa każdą próbę?
– Obiecaj mi, że zawsze będziemy trzymać się razem – powiedziałam do Łukasza, gdy na chwilę zostaliśmy sami.
– Obiecuję – odpowiedział bez wahania, przytulając mnie mocno.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak szybko ta obietnica zostanie wystawiona na próbę.
O niczym nie miałam pojęcia
Zabawa trwała w najlepsze. Goście tańczyli, dzieci biegały między stołami, a my z Łukaszem przyjmowaliśmy gratulacje i uśmiechy. Właśnie kończyłam rozmowę z ciotką, gdy w drzwiach pojawiła się nieoczekiwana postać.
Była to kobieta w jasnej sukience, trzymająca za rękę kilkuletniego chłopca. Wokół niej zapadła cisza, która szybko zamieniła się w ciche szepty. Łukasz, widząc ją, zamarł. W jego oczach pojawiło się coś, co przypominało lęk.
– Kim ona jest? – zapytałam szeptem, ale zanim zdążył odpowiedzieć, kobieta odezwała się głośno:
– Łukasz, musimy porozmawiać.
Podeszła bliżej, a chłopiec kurczowo trzymał się jej ręki.
– To Antek, twój syn – powiedziała, patrząc mu prosto w oczy.
Czułam, jak krew odpływa mi z twarzy.
– Co ty robisz? – wycedził Łukasz przez zaciśnięte zęby. – To nie jest miejsce ani czas.
– Nie zostawiłeś mi wyboru – odparła kobieta. – Powinieneś wiedzieć o nim przed ślubem, ale nie chciałeś mnie słuchać.
– Łukasz, o czym ona mówi? – zapytałam, próbując zapanować nad drżeniem głosu.
– To jakaś pomyłka – rzucił, ale jego twarz zdradzała niepewność.
Kobieta, którą goście zaczęli szeptem nazywać Eweliną, spojrzała na mnie z chłodnym spokojem.
– Tu nie ma żadnej pomyłki – powiedziała. – Łukasz i ja byliśmy razem, zanim pojawiłaś się w jego życiu. Ten chłopiec to dowód tamtych dni.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Moja bajka zaczęła się rozpadać, a wszystkie spojrzenia gości były skierowane na nas.
Próbował się tłumaczyć
Łukasz chwycił mnie za rękę i poprowadził na zaplecze sali, z dala od wścibskich spojrzeń i szeptów gości. Jego twarz zdradzała więcej emocji, niż kiedykolwiek widziałam – zmieszanie, lęk i coś, co przypominało złość.
– Kasia, proszę, posłuchaj mnie – zaczął, gdy tylko drzwi się za nami zamknęły.
– Posłuchaj? – przerwałam mu, patrząc prosto w jego oczy. – Chyba powinieneś mi coś mi wyjaśnić. Czy to możliwe, że masz dziecko?
Łukasz potarł twarz dłońmi, jakby chciał zetrzeć z siebie winę.
– Nie wiem – powiedział w końcu, a jego głos zabrzmiał cicho. – To było dawno temu, zanim jeszcze się poznaliśmy.
Poczułam, jak złość rośnie we mnie jak fala.
– Więc jednak coś było? – rzuciłam. – Dlaczego nigdy o tym nie wspomniałeś?
– Bo to nie miało znaczenia! – odpowiedział, podnosząc głos. – Rozstałem się z Eweliną, zanim się dowiedziałem, że jest w ciąży. Szczerze, nawet nie wiedziałem, czy to prawda. Nigdy więcej się ze mną nie skontaktowała.
Zrobiłam krok w tył, jakby te słowa mogły mnie dosięgnąć i zranić.
– Ale teraz tu jest – powiedziałam. – Z chłopcem, który może być twoim synem. Jak to sobie wyobrażasz? Mam udawać, że to się nie dzieje?
Łukasz spuścił wzrok.
– Kasia, przysięgam, że nie wiedziałem. Nie chciałem cię okłamywać.
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu, ale nie zamierzałam ich pokazać.
– A teraz? Co zamierzasz zrobić teraz? – zapytałam, starając się brzmieć spokojnie.
– Porozmawiam z nią. Wyjaśnię wszystko. Ale proszę, nie pozwól, żeby to zniszczyło nasz dzień – powiedział, patrząc na mnie błagalnie.
Wzięłam głęboki oddech, próbując opanować emocje.
– Łukasz, ten dzień już jest zniszczony – powiedziałam cicho, odwracając się do niego plecami.
Nie odpowiedział, a ja wiedziałam, że nic, co powie, nie zmieni tego, co się stało.
Wesele zmieniło się w farsę
Kiedy wróciłam na salę weselną, wszystkie spojrzenia gości skierowały się na mnie. Czułam, jak ich szeptane komentarze przeszywają mnie na wylot. Łukasz został na zapleczu, pewnie próbując zebrać myśli, ale ja nie zamierzałam czekać.
Ewelina stała pod ścianą, trzymając chłopca za rękę. Kilku znajomych Łukasza stało obok niej, wyraźnie zaintrygowanych sytuacją. Podchodząc do niej, zauważyłam, jak jej twarz rozciąga się w triumfalnym uśmiechu.
– Co ty właściwie próbujesz osiągnąć? – zapytałam, zatrzymując się przed nią.
– Chcę, by wszyscy poznali prawdę – odpowiedziała chłodno. – Łukasz ma prawo wiedzieć, że jest ojcem.
– A co z moim prawem do tego, by mój ślub nie zamienił się w farsę? – rzuciłam z ironią.
Chłopiec spojrzał na mnie swoimi wielkimi oczami, jakby nic nie rozumiał z tego, co się dzieje. Moje serce na chwilę zmiękło i szybko przypomniałam sobie, że to nie jego wina. Łukasz w końcu wrócił na salę, a goście natychmiast się rozstąpili, robiąc mu przejście. Spojrzał na mnie, potem na Ewelinę i chłopca. Jego twarz zdradzała bezradność.
– Kasia, proszę, pozwól mi to wyjaśnić… – zaczął, ale mu przerwałam.
– Wyjaśnić? – wybuchnęłam, a moja złość wybuchła na oczach wszystkich. – Chciałam mieć męża, który jest szczery, a dostałam kogoś, kto nawet nie wie, ile ma dzieci!
Goście zaczęli szeptać głośniej, a niektórzy z nich próbowali nas uspokoić.
– Kasia, to nie tak – próbował bronić się Łukasz. – Nie wiedziałem, że ona była w ciąży!
– Nie wiedziałeś, bo nigdy cię to nie obchodziło! – wtrąciła się Ewelina, która najwyraźniej miała swoje powody, by publicznie wyrazić swoje żale. – Żyłeś swoim życiem, a ja zostałam z dzieckiem sama.
– A teraz przychodzisz zrujnować moje? – odparłam, patrząc na nią z goryczą. – Gratulacje, udało ci się.
– Nie chciałam tego – powiedziała, ale w jej głosie nie było żalu.
Łukasz próbował chwycić mnie za rękę, ale wyrwałam się.
– Dość tego – powiedziałam, odchodząc od nich. – Ta rozmowa się skończyła.
Zabrałam kieliszek szampana ze stołu i skierowałam się do wyjścia na zewnątrz. Za plecami słyszałam tylko szepty gości i nawoływania Łukasza, ale nie zamierzałam oglądać się za siebie.
Czułam się jak idiotka
Wyszłam na taras, chcąc uciec od spojrzeń i szeptów gości. Nocne powietrze było chłodne, ale wolałam to niż atmosferę na sali. Próbowałam zebrać myśli, ale w głowie wciąż dudniły mi słowa Eweliny: „To Antek, twój syn”.
Za chwilę dołączyła do mnie Ania, moja najlepsza przyjaciółka. Nie powiedziała nic, tylko usiadła obok mnie, podając mi swój sweter.
– Dzięki – powiedziałam cicho, zakładając go na ramiona.
Przez chwilę trwałyśmy w milczeniu, aż w końcu wybuchłam:
– Myślałam, że to będzie najszczęśliwszy dzień mojego życia. Jak mogłam być taka głupia?
Ania spojrzała na mnie z troską.
– Nie jesteś głupia, Karolina. Po prostu zaufałaś komuś, kto cię zawiódł.
– A co, jeśli on naprawdę nie wiedział? – zapytałam, sama nie wiedząc, czy szukam usprawiedliwienia dla Łukasza, czy raczej powodu, by w niego zwątpić.
Ania westchnęła.
– To możliwe, ale czy to ma znaczenie? – powiedziała spokojnie. – Pytanie brzmi, czy po tym wszystkim nadal mu ufasz.
Nie miałam odpowiedzi na to pytanie. Czułam, jak cała pewność siebie, którą miałam rano, zniknęła. W tym czasie na sali weselnej atmosfera robiła się coraz gęstsza. Łukasz próbował uspokoić gości, ale jego tłumaczenia brzmiały coraz bardziej żałośnie. Ewelina, widząc narastający chaos, postanowiła się wycofać. Chwyciła Antka za rękę i bez słowa opuściła salę.
Gdy Łukasz pojawił się na tarasie, spojrzałam na niego z mieszanką złości i smutku.
– Kasia, proszę, pozwól mi wszystko naprawić – powiedział, podchodząc bliżej.
Pokręciłam głową.
– Nie wiem, czy to możliwe – odpowiedziałam. – Nie w tej chwili.
A miało być tak pięknie...
Kiedy wszyscy goście opuścili salę weselną, a muzyka umilkła, siedziałam sama w pustej przestrzeni. To miało być moje wymarzone wesele, początek życia, które miało być pełne miłości i zaufania. Zamiast tego został mi chaos, wątpliwości i pytania bez odpowiedzi.
Łukasz próbował się do mnie zbliżyć kilka razy, ale za każdym razem dawałam mu do zrozumienia, że potrzebuję czasu. Jego spojrzenie było pełne żalu, ale nie mogłam zmusić się do tego, by mu współczuć.
Przez kolejne dni analizowałam każdą chwilę z naszego związku. Czy były tam sygnały, które przeoczyłam? Czy Łukasz naprawdę nie wiedział o Antku? A jeśli wiedział, dlaczego nic nie powiedział?
Spotkałam się z Anią, która jak zwykle była moją największą podporą.
– Musisz zadać sobie pytanie – powiedziała. – Czy dasz radę dalej żyć z kimś, kto zniszczył twoje zaufanie?
Westchnęłam, wiedząc, że ma rację.
– Nie wiem – odpowiedziałam. – Chciałam wierzyć, że jesteśmy na tyle silni, żeby przetrwać wszystko. Ale teraz nie wiem, kim on naprawdę jest.
Łukasz wysyłał mi wiadomości i próbował umówić się na rozmowę. W końcu zgodziłam się, ale nasze spotkanie niczego nie zmieniło.
– Karolina, nie wiedziałem o Antku – zapewniał, patrząc mi prosto w oczy. – Gdybym wiedział, powiedziałbym ci.
– Może – odpowiedziałam chłodno. – Ale teraz to nie ma znaczenia.
Podjęłam decyzję, by dać sobie czas na zrozumienie, czego chcę od życia. Zrozumiałam, że ten ślub nie był końcem, ale początkiem nowego rozdziału. Czy będzie w nim Łukasz? Nie wiedziałam. Ale wiedziałam, że najpierw muszę postawić siebie na pierwszym miejscu.
Wstałam od stołu, spojrzałam na Łukasza i powiedziałam:
– Może kiedyś zrozumiem, co naprawdę do ciebie czuję. Ale na razie potrzebuję przestrzeni.
Opuszczając to spotkanie, poczułam, że robię coś dla siebie. To był pierwszy krok w kierunku odzyskania własnego życia.
Karolina, 29 lat
Czytaj także:
„W ramach świątecznych porządków wymiotłam też faceta. Całe nasze wspólne życie zmieściło się w 6 workach na śmieci”
„W świątecznym prezencie od ukochanego dostałam krem na zmarszczki. To był cios poniżej pasa, który popamięta na długo”
„Co roku w Święta słyszałam, kiedy przestanę być starą panną. W końcu zatkałam wszystkim gęby raz na zawsze”