Nigdy nie lubiłem firmowych imprez. Wolałem zostać z Agnieszką i dwójką dzieciaków. Zwykle udawało mi się wymigać z takich spędów. Ale nie tym razem.
– Odwiedzą nas przedstawiciele zarządu z Niemiec, obecność obowiązkowa – uciął szef.
Nie było rady, musiałem jechać.
Weekendowy wyjazd zorganizowano pod hasłem Halloween. I firma nie oszczędzała. Wynajęto dla nas pół zamku, w którym mieściła się sala balowa i hotel. Mnie to nie cieszyło.
W pracy starałem się, owszem, i miałem wyniki. Nigdy jednak nie zwariowałem na punkcie kariery. A w żonie byłem tak samo zakochany jak dziesięć lat temu, kiedy się jej oświadczałem. Pewnie dlatego nasze życie erotyczne było tak samo emocjonujące, jak przed narodzeniem dzieci i – z ręką na sercu – nigdy się za innymi kobietami nie oglądałem. Czego ktoś taki jak ja miałby szukać na zabawie, na której wszyscy koledzy mieli na głowach świecące na czerwono rogi, a koleżanki ostry makijaż?
Zamierzałem szybko się stamtąd zwinąć
Kiedy towarzystwo skakało na parkiecie lub wznosiło toasty, ja stałem przy barze i sączyłem wino. Planowałem pokręcić się po sali godzinkę czy dwie i chyłkiem zmyć do pokoju. Zamkową komnatę dzieliłem z kolegą z działu IT, ale on jeszcze przy rozpakowywaniu walizek oznajmił, że raczej na pewno tę noc spędzi gdzie indziej.
– Tylko nie mów nikomu – z dumą wprowadzał mnie w swoje sekrety – ale zamierzam wślizgnąć się do Dorotki, wiesz, tej z działu kadr. Miała być zakwaterowana z Eweliną, ale tamta się rozchorowała i… no sam rozumiesz. Lepszej okazji nie będzie.
Nie odpowiedziałem. Na temat małżeńskich zdrad miałem wyrobione zdanie i nie uznawałem w tej kwestii żadnych kompromisów. Nie chciałem jednak robić sobie w pracy wroga. Co by to dało, gdybym powiedział Marianowi, że jest krętaczem? On pewnie się nie zmieni, a ja już i tak mam w firmie opinię nudziarza.
Zazwyczaj mało piję, więc już po pierwszym kieliszku lekko zaszumiało mi w głowie. Nie przejąłem się i poprosiłem barmana o powtórkę. Przecież i tak za chwilę miałem iść spać! Z niesmakiem obserwowałem kolegów i koleżanki. Co sprawia, że w miarę normalnie zachowujący się na co dzień ludzie, nagle dostają świra? Właśnie stali w kółeczku na środku sali i wtórując wokaliście, śpiewali jakąś rzewną piosenkę puszczoną przez miejscowego didżeja. Marian, o którym wszyscy w firmie wiedzą, że ma żonę i trójkę dzieci, jawnie przytulał Dorotkę, innym też kleiły się do koleżanek ręce. Jak po powrocie spojrzą swoim partnerkom w oczy?
Muzyka ucichła i zaczął przemawiać jeden z niemieckich ważniaków. Słuchałem go jednym uchem. Takie tam teksty o dynamicznym rozwoju, o wielkich nadziejach pokładanych w naszym zespole i o tym, jak się cieszy, że jest z nami. Zamówiłem trzecią lampkę wina i wypiłem ją niemal duszkiem. Teraz już naprawdę zaszumiało mi w głowie. Pomyślałem, że najwyższy czas się stąd zbierać.
Niemiec akurat zmienił ton i zapowiedział specjalną atrakcję dla swoich kochanych polskich przyjaciół – balet „Witchess”. Omal się nie zakrztusiłem ze śmiechu. Co za żenada! Czy ci z zarządu uważają nas za idiotów?
To przecież tylko kieliszek koniaku...
Światła przygasły, scenę otoczyły kłęby dymu, a pod sufitem błysnęły stroboskopy. Zmiana scenerii sprawiła, że nie tylko nasi pracownicy, ale i wszyscy na sali podeszli bliżej. Tylko taka jedna, na pewno nikt z naszej firmy, zamiast na występ patrzyła na mnie. Uśmiechała się. Siedziała kilka stołków barowych dalej, w przygaszonym świetle nie widziałem jej zbyt dokładnie. Czego mogła chcieć ode mnie? A zresztą, pewnie mi się tylko zdawało i gapiła się na kogoś innego.
Na scenę wybiegli wystylizowani na jakieś demoniczne postaci tancerze. Trzech mężczyzn i trzy kobiety. A raczej dziewczyny i to bardzo atrakcyjne. W dodatku topless, ich piersi oblepiały jedynie iskrzące się płatki brokatu. Normalnie unikam gapienia się na inne kobiety. Jak już mówiłem, Agnieszka w pełni mi wystarcza. Ale byłem na lekkim rauszu i jeszcze ta atmosfera sali tonącej w dymie i półmroku… Zamówiłem kolejne wino.
– Po co się tak kaleczyć? – rzucił barman. – Nie lepiej zamówić koniaczek zamiast obciążać żołądek winem?
Unikam mocnych trunków. Właściwie w ogóle alkoholu. Raz na pół roku wypijamy z Agnieszką trochę wina do kolacji. Powinienem był odmówić. Ale z drugiej strony… Komu zaszkodzi marna lampka czegoś mocniejszego?
Ani się obejrzałem, jak jeden kieliszek zamienił się w drugi, a potem w trzeci. To wszystko przez te półnagie tancerki! Na widok ich podskakujących piersi zrobiło mi się tak jakoś gorąco, że aż musiałem poluzować krawat. Teraz już naprawdę dobrze kręciło mi się w głowie, postanowiłem więc nieodwołalnie zaraz po występie wrócić do pokoju.
– Zawsze pijesz sam? – aż podskoczyłem, gdy tuż przy uchu usłyszałem kobiecy głos.
To była ta babka, która mi się przyglądała. Teraz wyglądała jakby młodziej i bardziej ponętnie niż jeszcze kwadrans temu.
– Postawisz mi drinka? – zapytała.
W pierwszym odruchu chciałem się oburzyć. Zaraz jednak pomyślałem, że to przecież nic złego wypić z kimś na przyjęciu kieliszek koniaku.
Przepraszam, czy pani jest prostytutką?
Pierwsze, co poczułem po przebudzeniu, to nie był wcale ból rozsadzający głowę ani paląca suchość w ustach, ale niepokój. Coś było nie tak. I to bardzo nie tak! Niewiele pamiętałem z wczorajszego wieczora, a od chwili, kiedy przysiadła się do mnie nieznajoma, kompletnie nic. Ale wiedziałem, że stało się coś nieodwracalnego.
Ignorując łupanie pod czaszką, uchyliłem powieki i przestraszyłem się jeszcze bardziej. Obok mnie leżała kobieta, której wczoraj postawiłem drinka. Starsza ode mnie co najmniej o dekadę, miała rzadkie, splątane włosy, wyraźne zmarszczki wyzierające spod rozmazanego makijażu i… była całkiem goła. Jej wielkie, blade, rozmiękłe piersi rozlewały się po bokach jej ciała. Ostrożnie zajrzałem pod kołdrę. Jasny szlag! Ja też byłem nagi!
Próbowałem zerwać się z łóżka, ale eksplozja w mózgu powaliła mnie z powrotem. I wtedy usłyszałem ochrypły rechot. To śmiała się ona!
– W łóżku jesteś waleczny, ale pić to ty nie umiesz, ogierze!
Poczułem, jak zbiera mi się na wymioty, ale zwalczyłem odruch i wydusiłem tylko z siebie:
– To my się wczoraj… kochaliśmy?
W odpowiedzi parsknęła śmiechem.
– I to jak! Żałuj, jeśli nie pamiętasz. Zapłaciłeś mi całe trzy stówy, więc zrobiłam dla ciebie wszystko. I nie powiem, było miło. Nie to co z innymi…
Żona już nabrała podejrzeń
Omal nie spadłem z łóżka.
– Przepraszam, czy pani jest… prostytutką? – wykrztusiłem.
– Oj, misiu – pogroziła mi palcem. – Ty naprawdę nic nie pamiętasz!
Czując, że za gardło łapie mnie strach, rozejrzałem się wokół. Ujrzałem swoją bieliznę, jej wielki biustonosz i tyleż kuse, co błyszczące wdzianko. Była nawet pusta butelka po brandy. Ale tego, co rozpaczliwie chciałem zobaczyć, nie było.
– Nie używaliśmy prezerwatywy? – odważyłem się wreszcie zapytać.
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, prezentując spore ubytki w uzębieniu.
– Powiedziałeś, że prawdziwi mężczyźni obywają się bez tego – odparła radośnie, a ja poczułem, że zapadam się w czarną otchłań…
To było dwa miesiące temu, ale ja czuję, jakbym trafił do czyśćca. Każdy dzień, każda noc są dla mnie koszmarem. Poza zwykłym poczuciem winy, czuję narastający strach, panikę przed tym, co mogłem od tamtej kobiety złapać. Wirusa HIV? Nieuleczalną żółtaczkę? A może rakotwórcze chlamydie?
Po powrocie do domu naczytałem się w internecie o całym świństwie, jakim można zarazić się drogą płciową. I ogarnął mnie potworny lęk. Zwłaszcza że muszę zaczekać ze zrobieniem badań, które potwierdzą lub rozwieją moje obawy. Wirusa HIV można wykryć dopiero po trzech miesiącach od zakażenia.
Mój spokojny, bezpieczny świat, który dawał mi siłę i poczucie życiowego sensu, z którego byłem tak dumny, teraz chwieje się w posadach. Czuję się, jak w pułapce. Trzęsę się nie tylko o swoje zdrowie, ale i o najbliższych. Bo co, jeśli się okaże, że jestem nosicielem jakiegoś groźnego choróbska? Wtedy będę stanowił dla nich zagrożenie. Każda kropelka mojej krwi zamieni się w biologiczną bombę zdolną zabić tych, których kocham.
No i będę musiał się przyznać do zdrady. A tego Agnieszka mi nie wybaczy. Już nabrała podejrzeń. Nie może zrozumieć, dlaczego unikam seksu, czemu wyparzam swoje sztućce, pilnuję własnego ręcznika i zamykam na klucz szczoteczkę do zębów, żeby przypadkiem ktoś z niej nie skorzystał. To obłęd! Nie mogę tak żyć. Może lepiej nie czekać i zakończyć ten koszmar skokiem z dziesiątego piętra albo rzucić się pod tramwaj?
Czytaj także:
„Mój pracownik to zwykła szuja. Sfingował napad i pobicie, żeby mnie obrobić, bo na weselu dostał za mało w kopertach”
„Gdy przystojniak z plaży zaczął ze mną flirtować, wściekłam się. Myśli, że jestem głupia? Przecież widziałam, że ma żonę”
„Chłopak córki poprosił mnie o pożyczkę, a ja mu ją dałem. Ten oszust oszukał Basię i orżnął naszą rodzinę na 50 tys. złotych"