Nie mam zielonego pojęcia, za jakie grzechy los mnie tak pokarał. Wszystkie moje koleżanki są już babciami uwielbiającymi spędzać czas ze swoimi wnukami. Tylko ja jestem wyjątkiem, ponieważ moja córka ani myśli o zostaniu matką. Ma 30. lat na karku, więc najwyższa pora zajść w ciążę – biologiczny zegar tyka, a ja chcę spełniać się w nowej roli.
Rodzina jest najważniejsza
Wychowałam Gosię w duchu poszanowania dla wartości rodzinnych. Bardzo się cieszyłam, że Bóg obdarzył mnie córką. Dziewczyna to jednak dziewczyna, a z chłopakami to różnie bywa. Życie jednak zmusiło mnie do zweryfikowania poglądów. Lata mijają i nie zanosi się na to, że wreszcie doczekam się upragnionych wnuków.
Córka i zięć wolą podróżować po świecie, niż w końcu się ustatkować i pomyśleć o dzieciach. Kiedy mówią, że nie mają ich w planach, moje serce krwawi. Jak tak w ogóle można? Gosia wcale się ze mną nie liczy. Moje zdanie jej nie obchodzi. Uważam, że zachowuje się bardzo egoistycznie. Nie pojmuję, dlaczego tak się dzieje, bo przecież nie tego jej uczyłam. Chwilami odnoszę wrażenie, że robi mi na złość.
Co roku niczym na szpilkach czekam na Dzień Babci, licząc po cichu na wymarzony podarunek – czyli informację o tym, że Gosia jest w ciąży. To byłby wspaniały prezent. Czasami nie mogę spać w nocy i płaczę, ponieważ w głowie mi się nie mieści, że własna córka nie chce mieć dzieci. Gdybym mogła, sama miałabym ich kilkoro, ale na pięć ciąż tylko jedną udało mi się donosić. Tym większe nadzieje pokładałam w córce, aby dzięki niej zostać babcią.
Każda kobieta musi mieć dziecko
W zamian spotkało mnie wielkie rozczarowanie. Nie wiem, z czym młodzi zwlekają. Im starsza będzie Gosia, tym trudniej jej będzie zajść w ciążę. Uważam, że jest w takim wieku, iż to naprawdę ostatni dzwonek. Kiedy poruszam ten temat, ona strasznie się złości.
– Mamo, przestań się wtrącać, bo to potwornie irytujące.
– To już nawet zapytać nie wolno?
– W kółko o to pytasz.
– Co złego w tym, że po prostu chcę mieć wnuki?
– Proszę cię, daj spokój.
Tak wyglądają nasze rozmowy. Do córki nie docierają żadne argumenty. Kiedy dokładnie w Dzień Babci zobaczyłam imię córki na wyświetlaczu telefonu, serce zabiło mi szybciej.
– Hej, dzwonię zapytać, co słychać.
– Wiesz, jakie jest dziś święto? – nie potrafiłam ukryć ekscytacji.
– To jakieś święto jest? – odpowiedziała pytaniem.
– No przecież Dzień Babci.
– Ach, rzeczywiście – odparła nieco zaskoczona. – Szkoda, że nie mam już komu życzeń składać z tej okazji.
– Jaka szkoda, że mi nikt życzeń nie składa – westchnęłam ciężko.
– O rany, mamo, a ty dalej swoje.
– Myślałam, że chcesz mi powiedzieć o ciąży – byłam rozczarowana, kolejny rok z rzędu i nic.
– Na pocieszenie pragnę ci zakomunikować, że postanowiliśmy adoptować psa. To prawie jak wnuk.
Nie wierzyłam w to, co słyszę. To chyba jakiś żart. Skąd pomysł, aby porównywać dziecko do psa? Zgłupiała już do reszty. To jest chore i niedorzeczne. Krótko wyznałam, co o tym sądzę.
– Jesteś niepoważna – rzuciłam na zakończenie i przerwałam połączenie.
Bóg jeden świadkiem, że kocham moją córkę, ale za nic w świecie nie potrafię jej zrozumieć.
Przemówiłam córce do rozsądku
Gdyby Leszek żył, wiedziałby, jak postawić Gosię do pionu. To jego zawsze bardziej słuchała i nie śmiałaby się mu przeciwstawić. Jeżeli widzi gdzieś tam z góry to, co ona wyprawia, to zapewne biedaczek w grobie się przewraca. Niestety, Leszek już mi w niczym nie pomoże i sama muszę wziąć sprawy w swoje ręce. Tak dłużej być nie może – nie godzi się, żeby ludzie gadali. Nawet koleżanki patrzą na mnie z góry, bo mają coś, o co ja nie jestem w stanie się doprosić. Nie było sensu zwlekać w nieskończoność. Zadzwoniłam do Gosi.
– Mogłabyś do mnie przyjechać?
– Coś się stało? Chora jesteś? – spytała zaniepokojona
– Nie, wszystko w porządku – zapewniłam. – Chciałabym z tobą porozmawiać.
– Jeśli zamierzasz znów wałkować kwestię dzieci, to podziękuję – fuknęła.
– Proszę, przyjedź. To dla mnie bardzo ważne.
Nie była zbytnio entuzjastycznie nastawiona, aczkolwiek wreszcie się zgodziła.
– Mamo, dlaczego wiecznie drążysz tam, gdzie nie powinnaś? – w głosie córki pobrzmiewało zniecierpliwienie.
Wyjaśniłam jej, jak się poczułam, kiedy powiedziała mi o psie – i to w Dzień Babci. Nawiasem mówiąc, przyjechała z tym kundlem. Działał mi na nerwy, bo chodził po całym mieszkaniu i obwąchiwał każdy kąt. Była wpatrzona w niego jak w święty obrazek. Powinna tak patrzeć na swoje dziecko, a nie na znajdę ze schroniska.
Nic to nie dało
– Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak cierpię. Jedyne, czego pragnę, to wnuki.
– To są twoje oczekiwania, a nie moje potrzeby.
– Żebyś wiedziała, że na stare lata oczekiwałam czegoś innego. Wszyscy się ze mnie śmieją.
– Grubo przesadzasz – odparła Gosia cierpkim tonem. – A ja nie jestem od spełniania twoich zachcianek.
– Proszę o tak dużo? – powoli zaczynała się we mnie krew gotować.
– Owszem – padło w odpowiedzi. – Niech do ciebie dotrze, że nie chcę i nie zamierzam mieć dzieci. To moja decyzja i jej nie zmienię, bez względu na to, czy ci się to podoba, czy nie.
– A co będzie, jeśli Piotr w pewnym momencie zmieni zdanie?
– O to się nie martw.
Wielokrotnie czytałam historię małżeństw, gdzie oboje nie chcieli potomstwa, a potem mężowi się odmieniło i poszedł do młodszej. Oby Gosia się nie zdziwiła, jeżeli i ją to spotka. Mężczyźni tacy właśnie są. Za zięciem średnio przepadałam, bo o tradycyjnych wartościach nie wyrażał się przychylnie.
Od tamtej pory córka nie chce ze mną rozmawiać. Przestała odbierać moje telefony i sama też nie dzwoni. Raz tylko odpisała na moją wiadomość, a wysłałam ich sporo. Napisałam, że ma już serdecznie dość męczenia jej o dzieci i że nie widzi możliwości dogadania się.
To nie fair. Na starość sama zrozumie, że decyzja o nieposiadaniu dzieci była błędem – tylko że wtedy będzie już za późno na zostanie matką. Przykro mi, że córka nie chce utrzymywać kontaktu – może gdybym więcej z nią rozmawiała, spojrzałaby na sprawę z mojego punktu widzenia.
Alina, 57 lat
Czytaj także:
„Pojechałam z dziećmi na szkolne zimowisko. W dzień przytulałam maluchy, a nocami gorącego nauczyciela biologii”
„Po śmierci ojca poznałam jego tajemnicę. Czekałam, aż przyrodnie rodzeństwo zapuka do moich drzwi i upomni się o kasę”
„Oddałam siostrze własne dziecko, by na wsi nie nazywali go bękartem. Codziennie płaczę w poduszkę, ale zrobiłam dobrze”