„Myślałem, że Bałtyk zesłał mi piękną syrenę na ukojenie straty. Bardziej niż uczuć, musiałem jednak pilnować portfela”

Smutny mężczyzna nad wodą fot. iStock by Getty Images, BartekSzewczyk
„Poczułem, jakby ktoś wyrwał mi serce. Jak mogłem być tak naiwny? Cofnąłem się cicho do salonu, starając się opanować drżenie rąk. Wszystkie te wspólne chwile, pocałunki, ciepłe słowa – wszystko to było kłamstwem?”.
/ 26.07.2024 19:00
Smutny mężczyzna nad wodą fot. iStock by Getty Images, BartekSzewczyk

Życie potrafi zaskakiwać. Moje zawaliło się w ciągu jednej tragicznej nocy, kiedy straciłem żonę w wypadku samochodowym. Od tamtej pory czułem się jak dryfujący wrak, niepotrafiący znaleźć swojego miejsca. Moja żona, Ania, była dla mnie wszystkim. Była moim światłem, moim kompasem. Bez niej każdy dzień wydawał się bezsensowny, a noc przytłaczała swoją ciemnością.

Postanowiłem, że muszę uciec od wspomnień, od ludzi, którzy patrzyli na mnie ze współczuciem, którego nie mogłem już znieść. Wtedy podjąłem decyzję o wyjeździe nad morze. Wynająłem mały domek w małym nadmorskim miasteczku, gdzie miałem nadzieję znaleźć spokój i, być może, odnaleźć siebie.

Droga nad morze była długa, ale uspokajająca. Krajobrazy zmieniały się z każdego kilometra, a ja czułem, jak ciężar smutku powoli się oddala. Gdy dotarłem do miasteczka, poczułem lekki powiew nadziei. Małe, kolorowe domki, szum fal i zapach soli w powietrzu – to wszystko miało w sobie coś kojącego.

Uciekałem od codzienności

Domek, który wynająłem, był skromny, ale przytulny. Miał mały taras z widokiem na plażę. Wnętrze było proste, ale funkcjonalne, a na półkach znajdowało się kilka książek, które mogły mi towarzyszyć w samotne wieczory. Każdego ranka budził mnie śpiew ptaków i szum morza, a ja znowu czułem się jak człowiek, który ma przed sobą jakiś cel.

Chodziłem na długie spacery po plaży, zbierałem muszle, siedziałem na piasku, patrząc w dal, starając się nie myśleć o bólu. Jednego dnia, gdy słońce już powoli zanurzało się w morzu, zauważyłem ją – Justynę. Stała samotnie, z nogami zanurzonymi w wodzie, patrząc gdzieś w dal. Wyglądała tak, jakbym widział odbicie własnej duszy. Była zagubiona, ale jednocześnie pełna jakiejś tajemniczej siły.

Piękny zachód, prawda? – zagaiłem, starając się nie brzmieć zbyt banalnie.

Justyna odwróciła się powoli, jakby wyrwana z głębokiej zadumy. Jej oczy, pełne smutku, spotkały moje.

– Tak, niezwykle piękny – odpowiedziała cicho. – Przychodzę tu codziennie, to takie moje małe ucieczki.

Od razu poczułem, że coś nas łączy, choć jeszcze nie wiedziałem co. Staliśmy obok siebie, patrząc na zanikające słońce, a cisza między nami była bardziej wymowna niż jakiekolwiek słowa.

– Jestem Robert – przedstawiłem się po chwili.

– Justyna – odpowiedziała, wyciągając rękę.

Jej dłoń była ciepła i delikatna. Zaczęliśmy rozmawiać, na początku nieśmiało, potem coraz swobodniej. Opowiadała o swoim życiu, a ja słuchałem, czując, że każdy jej wyraz zbliża nas do siebie.

Miałem wrażenie, że jest podobna do mnie

Z każdym dniem spędzaliśmy razem coraz więcej czasu. Justyna była jak balsam na moje zranione serce. Jej ciepło i spokój sprawiały, że na chwilę zapominałem o swoim bólu. Siedzieliśmy na plaży, rozmawiając o życiu, marzeniach i o tym, co nas przywiodło nad morze.

– Wiesz, Robert – powiedziała pewnego wieczoru, gdy słońce już zaszło. – Przyjechałam tu, bo moje życie przestało mieć sens. Straciłam pracę, rozpadł się mój związek. Wszystko, co budowałam przez lata, rozpadło się jak domek z kart.

Patrzyłem na nią, czując, jak jej słowa rezonują z moimi własnymi uczuciami.

Rozumiem cię – odparłem cicho. – Moja żona zginęła w wypadku samochodowym kilka miesięcy temu. Od tamtej pory czuję się jak wrak człowieka.

Justyna milczała przez chwilę, po czym położyła rękę na mojej.

– Bardzo mi przykro – powiedziała, a w jej oczach zobaczyłem prawdziwe współczucie. – Życie potrafi być okrutne, ale może znajdziemy w nim jakiś sens.

– Myślisz, że to możliwe? – zapytałem, czując, jak jej dotyk przynosi mi ulgę.

– Nie wiem – westchnęła. – Ale musimy próbować. Inaczej... inaczej pozwolimy, żeby przeszłość nas zniszczyła.

Siedzieliśmy w milczeniu, słuchając szumu fal.

– Czasem myślę, że wszystko straciło sens – powiedziałem. – Ale potem spotkałem ciebie i... jest inaczej.

Justyna uśmiechnęła się lekko.

– Ja czuję to samo, Robert. Może dlatego los nas tu sprowadził. Może to nasza szansa na nowy początek.

Jej słowa były jak promyk nadziei w ciemności, w której tkwiłem od śmierci Ani. Była w nich obietnica, że może jednak uda nam się odnaleźć spokój, że może jednak przyszłość nie musi być taka beznadziejna.

Czułem, że coś się we mnie zmienia

Spędzaliśmy razem coraz więcej czasu, jakby świat poza nami przestał istnieć. Wspólne spacery, kolacje i wieczory na plaży stały się naszym rytuałem. Z każdą chwilą czułem, że Justyna jest dla mnie kimś więcej.

– Dziś wieczorem jest festyn w miasteczku – powiedziała Justyna pewnego dnia. – Może się przejdziemy?

– To dobry pomysł – odpowiedziałem. – Dawno nie byłem na żadnej imprezie.

Wieczorem wybraliśmy się na festyn. Śmiechy, muzyka i kolorowe światła tworzyły magiczną atmosferę. Szliśmy ramię w ramię, spacerując między straganami.

– Chodź, spróbujemy waty cukrowej – zaproponowała Justyna z uśmiechem.

Kupiliśmy watę cukrową i usiedliśmy na ławce, obserwując bawiących się ludzi. Czułem, że to jedna z tych chwil, które pamięta się na zawsze.

– Justyna, chciałem ci coś powiedzieć – zacząłem niepewnie. – Od kiedy cię poznałem, moje życie zaczęło nabierać sensu. Czuję, że jestem w stanie znowu czuć radość.

Spojrzała na mnie, jej oczy pełne były ciepła.

– Ja czuję to samo, Robert. Ty dałeś mi nadzieję, że można zacząć od nowa.

– Myślisz, że mamy szansę na coś więcej? – zapytałem, czując, jak serce bije mi mocniej.

– Myślę, że warto spróbować – odpowiedziała cicho.

Pochyliłem się i delikatnie ją pocałowałem. To była chwila, której nie chciałem kończyć. Poczułem, że życie znów ma sens. Wspólnie wróciliśmy do naszego domku, a ja wiedziałem, że zaczynam coś nowego, coś pięknego.

Miałem nadzieję, że to coś poważnego

Dni mijały, a nasza relacja z Justyną stawała się coraz głębsza. Spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę, śmiejąc się, rozmawiając i ciesząc się sobą. Justyna wprowadziła do mojego życia radość, której myślałem, że już nigdy nie zaznam.

Pewnego dnia wróciłem wcześniej z porannego spaceru i usłyszałem Justynę rozmawiającą przez telefon w kuchni. Zatrzymałem się przy drzwiach, nie chcąc jej przeszkadzać.

– Tak, wszystko idzie zgodnie z planem – mówiła cicho. – On nie podejrzewa niczego. Myśli, że to zwykła znajomość.

Serce zamarło mi w piersi. Czy to możliwe, że mówiła o mnie? Postanowiłem nie ujawniać swojej obecności i wsłuchałem się w rozmowę.

– Wiem, że to nieładnie – kontynuowała Justyna. – Ale potrzebujemy tych pieniędzy. Muszę go przekonać do inwestycji, zanim się zorientuje.

Poczułem, jakby ktoś wbił mi nóż w serce. Jak mogłem być tak naiwny? Cofnąłem się cicho do salonu, starając się opanować drżenie rąk. Wszystkie te wspólne chwile, pocałunki, ciepłe słowa – wszystko to było kłamstwem?

Potem wyszła, a wieczorem, kiedy wróciła do domu, starałem się zachować spokój. Usiadła obok mnie na kanapie, uśmiechając się.

– Jak minął dzień? – zapytała.

– Dobrze – skłamałem, czując, jak żołądek ściska mi się z bólu. – A tobie?

– Też dobrze – odpowiedziała. – Myślałam, że moglibyśmy jutro pojechać na wycieczkę do sąsiedniego miasteczka ze starymi willami.

– Brzmi świetnie – odparłem, starając się ukryć emocje. Wiedziałem, że muszę dowiedzieć się więcej, zanim podejmę decyzję, co dalej.

Kiedy Justyna poszła spać, zacząłem przeglądać jej rzeczy. Znalazłem notatnik, w którym zapisywała swoje plany. Wszystko stało się jasne. Justyna planowała uwieść mnie dla pieniędzy. Już wcześniej mnie wyszukała i sprawdziła.

Czułem, jak gniew narasta we mnie, ale wiedziałem, że muszę zachować zimną krew. Musiałem skonfrontować się z Justyną i dowiedzieć się prawdy.

Byłem strasznie naiwny

Następnego ranka, zanim Justyna zdążyła wstać, przygotowałem kawę i usiadłem przy kuchennym stole. Kiedy zeszła na dół, przywitała mnie uśmiechem, który teraz wydawał mi się fałszywy.

– Dzień dobry – powiedziała, siadając naprzeciwko mnie.

– Justyna, musimy porozmawiać – zacząłem, starając się utrzymać spokój.

– O co chodzi? – zapytała, jej uśmiech powoli gasnął.

– Wczoraj przypadkowo usłyszałem twoją rozmowę przez telefon – powiedziałem, patrząc jej prosto w oczy. – O co w tym wszystkim chodzi?

Justyna zamarła, a jej twarz pobladła.

– Robert, to nie jest tak, jak myślisz – zaczęła, ale przerwałem jej.

– Więc jak? – zapytałem ostro. – Dlaczego to robisz? Co chciałaś osiągnąć?

Potrzebowałam pieniędzy – przyznała po chwili ciszy. – Mój były partner zostawił mnie z długami, a ja... nie widziałam innego wyjścia.

Czułem, jak gniew we mnie narasta.

– I pomyślałaś, że to dobry plan, uwieść mnie i wykorzystać? – warknąłem. – Co za cynizm, Justyna!

– Robert, naprawdę cię polubiłam – powiedziała łamiącym się głosem. – Na początku to była tylko gra, ale potem...

– Potem co? – zapytałem z goryczą. – Zrozumiałaś, że to nie takie proste? Że oszukiwanie kogoś nie jest łatwe?

Justyna spuściła głowę, a łzy zaczęły płynąć po jej policzkach.

– Przepraszam, Robert. Wiem, że to niewybaczalne, ale naprawdę zaczęłam coś do ciebie czuć.

Patrzyłem na nią, czując mieszankę gniewu i rozczarowania.

– Nie wiem, co mam teraz myśleć – powiedziałem cicho. – Z jednej strony czuję, że mnie zdradziłaś, a z drugiej... naprawdę chciałbym ci uwierzyć.

– Proszę, daj mi szansę to naprawić – błagała. – Udowodnię ci, że moje uczucia są prawdziwe.

Wstałem od stołu, czując, że muszę wyjść, aby ochłonąć.

– Muszę się nad tym zastanowić – powiedziałem, unikając jej wzroku. – Potrzebuję czasu.

Opuściłem dom, zostawiając ją samą. Spacerowałem po plaży, starając się uporządkować myśli. Justyna zniszczyła moje zaufanie, ale czy jej uczucia naprawdę się zmieniły? Czy mogłem dać jej drugą szansę?

Wróciłem do domu późnym wieczorem, a Justyna siedziała smutna na kanapie.

– Robert, przepraszam – powiedziała. – Zrobię wszystko, żebyś mi uwierzył.

Spojrzałem na nią, czując, że decyzja, którą podejmę, zmieni nasze życie na zawsze.

Zrobiłem sobie przysługę

Minęły dni, podczas których starałem się zrozumieć, co naprawdę czuję. Justyna robiła wszystko, by pokazać mi swoje zaangażowanie – pomagała w domu, spędzała czas ze mną, starała się być wsparciem. Jednak rana, którą zadała, była zbyt głęboka.

Pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy przy kolacji, postanowiłem podjąć decyzję.

– Justyna, przemyślałem to wszystko – zacząłem, a ona z napięciem czekała na moje słowa. – Chciałem wierzyć, że twoje uczucia są prawdziwe, ale... nie mogę.

Jej oczy wypełniły się łzami, a ręce zaczęły drżeć.

– Robert, proszę, daj mi szansę – błagała. – Naprawdę cię kocham.

Pokręciłem głową, czując, że robię to, co muszę.

Nie mogę żyć z kimś, kto mnie oszukał, nawet jeśli teraz jest szczery – powiedziałem stanowczo. – Każde twoje słowo będzie budziło wątpliwości. To nie jest życie, na które zasługuję.

Justyna przełykała łzy. Wstała od stołu i podeszła do okna, patrząc na ciemniejący horyzont.

– Robert, bez ciebie moje życie nie ma sensu – wyszeptała. – Zrobię wszystko, by to naprawić. Proszę...

Czułem, jak serce mi się łamie, ale wiedziałem, że muszę być stanowczy.

To koniec, Justyna. Musisz wyjechać. Znajdź dla siebie nowe życie, ale beze mnie.

Zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem z domu, nie oglądając się za siebie. Spacerowałem po plaży, walcząc z własnymi emocjami. Wiedziałem, że podjąłem właściwą decyzję, ale ból był nie do zniesienia.

Kiedy wróciłem do domu, Justyny już nie było. Zostawiła jedynie list na stole. Otworzyłem go z drżeniem rąk.

„Robert, przepraszam za wszystko, co ci zrobiłam. Wiem, że zawiodłam twoje zaufanie i zniszczyłam coś pięknego, co mogło być między nami. Nie będę cię więcej ranić. Wyjeżdżam, żeby znaleźć swoje miejsce na nowo. Proszę, bądź szczęśliwy. Zasługujesz na to. Justyna”

Składając list, poczułem, jak łzy spływają po moich policzkach. Straciłem coś, co mogło być piękne, ale wiedziałem, że to była jedyna słuszna decyzja.

Patrząc na zachodzące słońce, zrozumiałem, że życie toczy się dalej. Musiałem nauczyć się żyć z tym bólem, ale jednocześnie wiedziałem, że kiedyś znajdę spokój. Być może nie teraz, ale kiedyś.

Justyna zniknęła z mojego życia tak szybko, jak się w nim pojawiła, zostawiając po sobie tylko wspomnienia i lekcję, którą musiałem przyswoić. Życie potrafi być brutalne, ale trzeba iść naprzód, niezależnie od tego, jak bardzo boli.

Robert, 46 lat

Czytaj także:
„Gdy córka przedstawiła mi narzeczonego, zamarłam. Myślałam, że będę zmieniać pampersy wnukowi, a nie zięciowi”
„Byłem świadkiem na weselu kumpla, a teraz będę nim na ich sprawie rozwodowej. Wszystko przez moją przesadną szczerość”
„Biurowy romans miał być receptą na nudę, ale zgubiła mnie męska duma. Koleżanka potraktowała mnie jak dzieciaka”

Redakcja poleca

REKLAMA