Kiedy jechałam z chłopakami na wakacje, wiedziałam, że będę się nudziła. Mój syn i jego przyjaciel zabrali ze sobą rowery i zamierzali na ich jeździć całymi dniami po trudnych górskich szlakach.
Pogoda nam dopisała – panowały cudowne upały. Siedziałam na tarasie w wynajętym domku i rozkoszowałam się panującą wokół ciszą. Zabrałam ze sobą książkę, ale nie chciało mi się nawet jej otworzyć. Przymknęłam oczy. Miałam dla siebie dobre trzy godziny, zanim chłopaki zjadą na obiad. Rozkoszowałam się więc nicnierobieniem…
Ktoś od dłuższego czasu mi się przyglądał
Trwałam w bezruchu już dobrą chwilę, kiedy nagle ogarnął mnie dziwny niepokój. Jakbym była przez kogoś obserwowana… Poczułam mrowienie na karku, rozchodzące się powoli po całym ciele. Uniosłam głowę i otworzyłam oczy. Cały świat był dziwnie niebieski. A na horyzoncie rysował się nieznajomy kształt.
– Dzień dobry! – odezwał się jakiś mężczyzna przyjemnym głębokim głosem.
– Dzień dobry – odparłam powoli, przyzwyczajając oczy do jasności.
Zobaczyłam najpierw rozwichrzoną czuprynę, potem dobrze zbudowaną sylwetkę syna gospodarza, Szymona. Stał oparty o płot i odniosłam wrażenie, że przygląda mi się już od jakiegoś czasu.
– Chyba zasnęłam – stwierdziłam.
– Nic dziwnego, w taki upał… Nie wybiera się pani na wycieczkę?
– Chłopcy pojechali, a ja… nie nadążam za nimi – uśmiechnęłam się.
– No to może pieszo? Tą ścieżką… Zapraszam – uśmiechnął się zachęcająco.
– Teraz? – spytałam zdziwiona.
– A dlaczego nie?
– Musiałabym się przebrać…
Kusiła mnie ta propozycja, ale i napawała lękiem. Z jednej strony chętnie bym się przeszła, a z drugiej… Co ja wiem o tym mężczyźnie? Pod jego spojrzeniem się peszyłam i czułam uderzenia gorąca. Zauważyłam to już wcześniej, gdy wypakowywałam bagaże z samochodu i potem, gdy natknęłam się na niego w korytarzu. Ten badawczy, ciepły wzrok, miałam wrażenie, że po prostu mnie rozbiera…
Głupio mi było, że tak łatwo ulegam emocjom. To chyba przez ten brak seksu w moim życiu. Nawet nie chciało mi się liczyć, ile to już czasu nie byłam z mężczyzną. Kiedyś były to miesiące, a teraz? Prawie dwa lata! Samotna rozwódka zajęta wychowywaniem dziecka – idealny obiekt do wakacyjnego podrywu.
– No, to jak będzie? Zaczekam tutaj na panią – zachęcił mnie Szymon, widząc moje wahanie.
I wtedy pod wpływem impulsu poderwałam się z leżaka. „A co mi tam!” – pomyślałam. „Jeśli mu się podobam, to powinno mi to pochlebiać!”. Szłam pod górę, uważnie stawiając stopy, podczas kiedy on stąpał pewnie. Od czasu do czasu oglądał się na mnie i kiedy gorzej sobie radziłam, podawał mi swoje silne męskie ramię.
– Chcę ci coś pokazać – stwierdził w pewnym momencie. – Gdy tylko cię zobaczyłem, wiedziałem, że cię tam zabiorę.
– Jakieś tajemne miejsce? – uśmiechnęłam się, wyobrażając sobie ciemną jaskinię. Coś, co uwielbiają mali chłopcy i tak naprawdę nigdy z tego nie wyrastają.
Stromizna nagle się skończyła i wyszliśmy na płaski teren. Przed nami rozciągała się łąka porośnięta koniczyną.
– To tu, jesteśmy na miejscu – oznajmił Szymon.
Wpatrywałam się w łąkę jak urzeczona, bo wydawała się falować w tym upale, żyć swoim własnym życiem…
– Podejdź bliżej… wejdź między kwiaty… – zachęcił mnie Szymon.
To nie wszystkie tajemnice, które kryją góry...
Zrobiłam to i wtedy zrozumiałam, że to nie kwiaty tak falują, ale setki motyli, które na nich siedzą! Te najbliżej mnie poderwały się teraz do lotu, ale zaraz znowu opadły, osiadając i na koniczynie, i na mnie… Nagle byłam cała pokryta motylami i wprost bałam się poruszyć, aby ich nie spłoszyć. Stałam więc tak pośrodku łąki, niebywale szczęśliwa. A Szymon przyglądał mi się z daleka z uśmiechem.
Aż nagle ruszył w moją stronę wzbijając prawdziwy gejzer motylego roju i zbliżał się do mnie w tej wirującej chmarze jak jakaś nierzeczywista postać z bajki.
– Pięknie wyglądasz – szepnął, stając tuż przy mnie.
Nadal trwałam bez ruchu, żeby nie spłoszyć motyli. Tylko nie wiem, czy tych, które obsiadły moje ręce, czy tych, które pojawiły się w moim brzuchu. Gdy Szymon zaczął dotykać mojej twarzy, ramion, piersi, rój w moim wnętrzu poderwał się do lotu i zaczął kręcić młynka. Poddałam się temu uczuciu zaskoczona jego intensywnością. Ręce mężczyzny błądziły po moim ciele delikatnie, jakby to były tylko muśnięcia skrzydełek. Realny świat wokoło przestał istnieć. Przywarłam do Szymona i zanurzyłam się w nim z zachwytem, a on zatonął we mnie.
Leżeliśmy potem w koniczynie, nasyceni, na naszych ciałach lśniły krople potu, a nad nami przelatywały motyle.
– Boże, muszę już iść, zaraz chłopcy zjadą na obiad! – poderwałam się nagle.
Szymon podał mi swoje silne ramię.
– Podobało ci się? – zapytał.
Uśmiechnęłam się tylko, a on pocałował moje rozpuszczone włosy.
– To nie wszystkie tajemnice, które kryją nasze góry – szepnął mi do ucha. – Jeśli zechcesz, odkryję je wszystkie przed tobą.
I tak moje wakacje nagle stały się zupełnie inne – kolory nabrały intensywności, owoce smaku, a powietrze falowało już nie tylko od upału, ale i od pożądania. A kiedy dobiegły końca, chłopcy ładowali rowery na samochód, Szymon podszedł do mnie z maleńkim zawiniątkiem.
– Do zobaczenia… – powiedział, podając mi paczuszkę.
Otworzyłam ją w domu. To był piękny barwny motyl przyszpilony do tekturki, na zawsze umieszczony za szybką. Pamiątka z wakacji…
Czytaj także:
„Mąż wielokrotnie mnie zdradzał, lecz pokornie mu wybaczałam. Tymczasem on znowu to zrobił. Wydały go... skarpetki”
„Córka zamieniła moją drugą ciążę w piekło. Po porodzie płakała i krzyczała, że mam wyrzucić jej siostrzyczkę na śmietnik”
„Głośne, zakrapiane alkoholem imprezy sąsiada spędzały mi sen z powiek. Policja nie dała rady, więc wzięłam sprawy w swoje ręce”