„Może po porodzie nie wyglądam już jak Miss Polonia, ale czy to powód, żeby mnie zdradzać? Mąż planował seks z prostytutką”

Kobieta zmęczona macierzyństwem fot. Adobe Stock
Odkąd Maja przyszła na świat, wciąż chodziłam zmęczona i niewyspana. Nic dziwnego, że nie miałam chęci na seks. Przestałam o siebie dbać. Zamiast marnować bezcenne 60 sekund na, powiedzmy, piłowanie paznokci, w tym czasie wolałam się zdrzemnąć. Z drugiej strony, gdzieś zniknął cały mój seksapil…
/ 26.02.2021 13:24
Kobieta zmęczona macierzyństwem fot. Adobe Stock

Jeszcze będąc w ciąży, wyobrażałam sobie, że po urodzeniu dziecka w moim życiu niewiele się zmieni. Oczywiście, myślałam, zostanę mamą, ale przecież kobiety rodzą od tysięcy lat i żyją, prawda? Będę karmiła, usypiała i przewijała swoje dziecko, a przez resztę czasu robiła, co mi się żywnie podoba. W końcu dostanę aż rok urlopu macierzyńskiego!

Sporządziłam listę książek do przeczytania i filmów do obejrzenia, kupiłam nawet profesjonalny zestaw do manicure z lampą utwardzającą lakier. Byłam przekonana, że kiedy moje maleństwo będzie słodko spało (niemowlęta śpią aż dwadzieścia jeden godzin na dobę, jak gdzieś przeczytałam), ja zyskam czas na zajęcie się sobą, pielęgnację ciała i nadrobienie wszelkich zaległości kulturalnych.

Rzeczywistość zweryfikowała moje plany

„Rany, znowu nie miałam czasu obciąć paznokci…” – myślałam z rezygnacją kilka miesięcy później, kładąc się na kanapie w dresie poplamionym mlekiem. Moja córeczka właśnie zasnęła i miałam przed sobą perspektywę kilkudziesięciu minut odpoczynku. Nie zamierzałam marnować bezcennych sześćdziesięciu sekund na obcinanie paznokci!

Tak to właśnie wyglądało w praktyce, kiedy urodziła się Maja. Byłam szczęśliwa, kiedy udało mi się zjeść na siedząco śniadanie albo przespać za jednym zamachem więcej niż dwie godziny. Miałam potworny deficyt snu, więc oszczędzałam czas, na czym się dało: na układaniu włosów, wcieraniu balsamu w skórę po kąpieli oraz rzeczonym manicure, choćby w wersji podstawowej.

Raz rzucił mi się w oczy mój profesjonalny zestaw z lampą UV i omal nie parsknęłam śmiechem z własnej naiwności. Omal, bo śmiech przeszedł w ziewanie, a sekundę później Maja zaczęła płakać i już zupełnie nie pamiętałam, o czym myślałam wcześniej…
– Kochanie, może byśmy dziś, no wiesz… – pewnego wieczoru mrugnął do mnie porozumiewawczo mąż. – Mała zasypia o ósmej, a pierwszy raz budzi się o dziesiątej. Mamy aż dwie godziny…
– Czyś ty oszalał?! – parsknęłam od razu. – Masz pojęcie, jaka ja jestem padnięta? Dziś w nocy spałam trzy i pół godziny! Naprawdę myślisz, że mam ochotę na coś więcej niż walnąć się do łóżka?!

Nie chciałam na niego naskakiwać, ale zdenerwowało mnie to, że znowu nie rozumie, jak się czuję. Tymczasem Arek zrobił minę zbitego psa i powiedział:
– Ja tylko pomyślałem, że może to by nam się przydało. Wiesz, nie kochaliśmy się od dobrych trzech miesięcy…
Prychnęłam, że faceci myślą tylko o jednym, i poszłam do łazienki. Maja chwilowo była zajęta nową pozytywką i wreszcie zamierzałam opiłować sobie paznokcie i nałożyć maseczkę na twarz, bo na skutek ciągłego mycia mydłem (żeby było szybciej) przesuszyła mi się cera.

Zdążyłam skrócić trzy paznokcie, gdy zaalarmował mnie płacz córki.
– Ponoś ją trochę! – zawołałam do męża. – Wyjdę za jakieś pięć minut! Po kolejnych dwóch paznokciach płacz Mai tylko przybrał na sile i usłyszałam, że Arek niesie ją w stronę łazienki.
– Chyba jest głodna – wsunął głowę przez drzwi. – Ja jej nie nakarmię piersią.
Westchnęłam i wzięłam od niego dziecko. Nie wiedziałam, czy się cieszyć, że w połowie udało mi się doprowadzić moje paznokcie do porządku, czy martwić się tą drugą, połamaną i przydługą połową. O maseczce zupełnie zapomniałam. Przypomniałam sobie dopiero wieczorem, kiedy z policzka odpadł mi płatek suchej skóry.

Wyglądałam koszmarnie! Chwilę później mąż z tajemniczą miną wręczył mi niewielką papierową torebkę.
– Kochanie, przyniosłem ci coś – powiedział. – Mam nadzieję, że cię w tym niedługo zobaczę… I uśmiechnął się, czekając, co powiem.
– To majtki? – zdziwiłam się na widok czarnej koronki. – I biustonosz? Ale po co? Przecież wiesz, że noszę staniki do karmienia i gacie korygujące brzuch!
– No wiesz, to nie jest do noszenia na co dzień, tylko na szczególne okazje – chyba go nieco rozczarował mój brak domyślności. – Może dzisiaj wieczorem będzie taka okazja? Co, kochanie?
– Arek, znowu zaczynasz… – jęknęłam, pakując bieliznę z powrotem do torebki. – Ile razy trzeba ci powtarzać, że nie mam ochoty na seks? Jestem wykończona przez małą i takie rzeczy mnie nie rajcują! Może wreszcie zrozumiesz, że ja nie znajduję czasu nawet na porządną kąpiel! Ani na pomalowanie paznokci! Jestem teraz matką i nie mam czasu dla siebie! Czuję się jak kopciuch! A ty oczekujesz, że nagle zamienię się w wulkan namiętności! Oprzytomniej, mamy dziecko! Rozumiesz, co mówię?
– Rozumiem… – wymamrotał pod nosem i powlókł się do sypialni.

Nie spodziewałam się takiego ciosu

Następne dni naznaczone były pełnym napięcia milczeniem. Smutno mi się robiło, gdy przypominałam sobie, jak na niego naskoczyłam, ale nie wiedziałam, jak to naprawić. Kochałam Arka, czasem nawet wspominałam nasz szalony seks podczas miodowego miesiąca, ale teraz wszystko się zmieniło. Żeby ponownie poczuć pożądanie, musiałabym przede wszystkim poczuć się znów kobietą – zadbaną, atrakcyjną, pachnącą.

A na razie chodziłam w dresie, wiązałam włosy w rozpadający się kucyk i pachniałam jedynie lekko przetrawioną kaszką i kremem do pupy dla maluchów. Minęło trochę czasu i nabrałam przekonania, że Arek odpuścił temat intymnych igraszek. Niczego już nie proponował, nawet przestał żartować na ten temat. Czy mi ulżyło? Na początku tak, lecz potem zaczęłam się zastanawiać, co było przyczyną owej zmiany. Naprawdę zrozumiał, co czuję? Czy raczej zaczął sobie radzić w inny sposób?

Któregoś dnia wysłałam męża po pieluchy i po godzinie zaczęłam się irytować, że tak długo nie wraca. Byłam zmęczona i rozstrojona, więc napisałam zjadliwego SMS-a o uciekaniu od rodziny. Natychmiast tego pożałowałam – i tak ostatnio nie układało się między nami najlepiej. Ku mojemu zdumieniu zapiszczała kurtka Arka w przedpokoju. No tak, zapomniał telefonu! Postanowiłam skorzystać z okazji i jednak usunąć wiadomość.
– Gdzie to jest? – mruczałam do siebie, przewijając menu w jego nowym aparacie. – O, wiadomości odebrane, mam! Otworzyła się lista i nagle poczułam, że robi mi się zimno. Tuż poniżej kilku moich SMS-ów z ostatnich dni widniała wiadomość od nadawcy o nazwie „Agencja Violetta”.

Już sam zlepek tych słów mi się nie spodobał… Dalej było tylko gorzej. Przeczytałam całą treść: „Szanowny Panie, na razie na 19 kwietnia nie mamy żadnych wolnych pracownic, ale dołożymy wszelkich starań, żeby sprostać Pana oczekiwaniom. Skontaktujemy się, kiedy tylko znajdziemy odpowiednią dziewczynę”.

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom: mój mąż szukał dziewczyny w agencji! Do tego doszło! Tylko czemu mnie to dziwi? Odmawiałam mu seksu przez kilka miesięcy, więc w końcu postanowił sam poszukać gdzie indziej… Poczułam pieczenie pod powiekami. Osunęłam się po ścianie i objęłam kolana ramionami. Z dużego pokoju dobiegało kwilenie Mai, ale nie miałam siły do niej iść. Czułam się zdradzona i upokorzona.

Mąż zdradzał mnie z prostytutką… Choć właściwie to jeszcze nie zdradzał, bo przecież „nie mieli wolnych pracownic”! Jednak to planował… Nie mogłam tylko zrozumieć, o co chodzi z tym 19 kwietnia. To był piątek, normalny dzień. Jak zamierzał wyjaśnić mi nieobecność w domu przez cały wieczór? Uznałam, że muszę się dowiedzieć. Wsunęłam komórkę do kieszeni jego kurtki i postanowiłam uzbroić się w cierpliwość. 19 kwietnia będę śledzić każdy jego krok. I wyciągnę konsekwencje!

Potrzebowałam tylko niewielkiej pomocy.
– Przepraszam, że tak długo, ale były potworne kolejki do kas – usprawiedliwił się Arek, gdy wrócił z zakupami. Tylko machnęłam ręką. Teraz, kiedy dowiedziałam się, że planuje mnie zdradzić z dziewczyną z agencji, drobne spóźnienie nie miało żadnego znaczenia. Właściwie to wszystko przestawało mieć znaczenie: całe nasze małżeństwo, wspólne życie, plany na przyszłość…

Mimo wszystko przed 19 kwietnia nie wytrzymałam i zadzwoniłam ze swojej komórki na numer tej agencji. Odebrała jakaś kobieta o niskim głosie, zapewne burdelmama. Nie miałam odwagi nic powiedzieć, więc po prostu się rozłączyłam. Na męża nie mogłam patrzeć bez obrzydzenia. Jak on mógł planować coś takiego?! Zrozumiałabym (chyba), gdyby miał po prostu romans, zapomniał się z koleżanką z pracy i zdradził mnie z nią w pokoju ksero. Ale prostytutka z agencji?! Płacenie za seks z naszych wspólnych pieniędzy?! I to chłodne planowanie aktu zdrady na wiele dni wcześniej...

Musiałam się z nim skonfrontować

W piątek 19 kwietnia zerwałam się pierwsza, choć Maja jeszcze się nie zbudziła. Usiadłam nad kawą i czekałam, jakimi wykrętnymi opowieściami co do planów na wieczór poczęstuje mnie mój wiarołomny mąż. Żołądek ścisnął mi się w kamienną kulę, skronie mi pulsowały, a serce szalało jak przerażona mysz w klatce. Jeszcze nigdy nie byłam tak zdenerwowana. Bardzo chciałam powiedzieć mężowi, że odkryłam jego brudny sekret, i zapobiec zdradzie, ale wiedziałam, że wtedy po prostu by zaprzeczył. Wymyśliłby pewnie coś o prezencie dla kolegi albo głupim żarcie. A potem dalej robiłby to samo, tylko dużo lepiej by się ukrywał. Nie, musiałam udowodnić mu zdradę.

Dlatego od chwili, gdy wyjdzie z pracy, miała za nim jechać moja przyjaciółka. Jej zadaniem było przyłapanie go na gorącym uczynku i w miarę możliwości pstryknięcie mu zdjęć.
– Wracasz dzisiaj normalnie? – zapytałam, kiedy już wstał z łóżka.
– Tak, a czemu pytasz? – spojrzał podejrzliwie, czy mi się wydawało?
– Tak sobie – wzruszyłam ramionami. Koło południa doszłam do wniosku, że mąż zwyczajnie mnie wykołował. Na pewno pojedzie do agencji w godzinach pracy, a potem wróci jak gdyby nigdy nic. Całe śledztwo na marne!

Już miałam dzwonić do Aśki czekającej w gotowości na akcję, gdy ktoś zapukał do drzwi.
– Dzień dobry – w progu stała jakaś młoda kobieta o miłym uśmiechu. – Mam na imię Ola i jestem z agencji „Violetta”. Przyszłam zaopiekować się Mają. Zamrugałam oczami, sądząc, że zwariowałam. Prostytutka zamierza zajmować się moim dzieckiem?! Tyle że ona wcale nie wyglądała na taką panienkę… – Ach, no tak, oczywiście! Pani nic nie wie – dziewczyna jakby się zreflektowała i sięgnęła do torebki. – Proszę, tu jest mój dowód osobisty, to zaświadczenie z agencji, a tu dotychczasowe referencje. Mogę wejść i poznać maleństwo?

Tego się nie spodziewałam...

W kompletnym osłupieniu patrzyłam na elegancki firmowy papier z dużym nagłówkiem: „Agencja Violetta, Najlepsze Opiekunki w Mieście”. Czegoś takiego na pewno się nie spodziewałam!
– Jest pani opiekunką do dzieci? – spytałam słabym głosem.
– Tak, mam wszelkie szkolenia i zdałam egzaminy w agencji – przytaknęła. – Pani mąż zgłosił się do nas i poprosił o nianię na piątki od trzynastej do osiemnastej. Ja dzisiaj jestem na próbę. Jeśli będzie pani zadowolona, zostanę nianią Mai na stałe, a jeśli nie, agencja przyśle inną dziewczynę. To miała być, z tego co wiem, niespodzianka dla pani – podkreśliła.
– Jest, i to jaka! – powiedziałam bardziej do siebie niż do niej. Ola błyskawicznie zdobyła względy Mai. Już po kwadransie wspólnej zabawy moja córeczka była gotowa iść z nianią na spacer do parku.
– Wrócimy za dwie godziny – powiedziała Ola. – A potem ją nakarmię i się pobawimy, żeby miała pani czas wyłącznie dla siebie. Do zobaczenia!

Wciąż nieco oszołomiona stanęłam na środku pustego mieszkania i zastanowiłam się, co powinnam zrobić z taką niewyobrażalną masą wolnego czasu. Zdecydowałam się na kąpiel, maseczkę, a następnie pielęgnację ciała. Siedząc w wannie, rozmyślałam nad tym, jakiego mam cudownego męża, i jaka byłam niesprawiedliwa, że tak na niego ostatnio warczałam. Przecież on tylko pragnął bliskości! A po takiej niespodziance, jaką mi dzisiaj przyszykował, i ja nabrałam ochoty na małe co nieco. W końcu oboje na to zasłużyliśmy…

Paznokcie u rąk pomalowałam już wtedy, gdy Ola i Maja wróciły i zajęły się jedzeniem zupki, a potem zabawą. Kiedy opiekunka wychodziła, byłam pachnąca, zrelaksowana i miałam pięknie ułożone włosy oraz delikatny dzienny makijaż. Czułam się wspaniale.
– Czy widzimy się za tydzień? – zapytała Ola na pożegnanie.
– Tak, jasne! – przytaknęłam skwapliwie. – Maja bardzo panią polubiła.
– Ja ją również – uśmiechnęła się opiekunka. – To cudowna dziewczynka!

Niedługo potem do domu wrócił Arek. Przywitałam go w sukience, pod którą włożyłam koronkową bieliznę – prezent od mojego męża.
– To była wspaniała niespodzianka! – powiedziałam, zawisając mu na szyi. – Zobacz, mam pomalowane paznokcie i uczesane włosy! Wyglądam wreszcie jak kobieta. Jesteś cudowny!
– Cieszę się, że mój plan się powiódł – zamruczał i poczułam, jak wdycha rumiankową woń moich włosów. – Tak bardzo chciałem, żebyś znowu poczuła się atrakcyjna i wypoczęta. Przepraszam, że wcześniej tego nie rozumiałem…
– Nie przepraszaj – zażądałam gwałtownie. – Zjedz coś szybciutko, bo dzisiaj kładziemy Maję wcześniej. Ja też mam dla ciebie niespodziankę…

Czytaj więcej prawdziwych historii:
Już przed ślubem prowadziłem podwójne życie. Moje kochanki to głównie mężatki
Uciekłam od męża alkoholika do swojej pierwszej miłości. To był błąd...
Gdy straciłem pracę, zostałem kurą domową. To wstyd, ale odpowiada mi ta rola

Redakcja poleca

REKLAMA