„Zdradzałem żonę już przed ślubem, bo była kiepska w łóżku. Po 8 latach małżeństwa zmieniła się w pięknego łabędzia”

mężczyzna który jest seryjnym zdrajcą fot. Adobe Stock
„Nie jestem skończonym draniem - zawsze mam tylko jedną kochankę w tym samym czasie. Więcej trudno byłoby ukryć. Dbam o to, żeby się nie zakochiwały. Z żoną było nam świetnie na spacerze, ale beznadziejnie w łóżku. Ale bardzo ją szanuję”.
/ 28.01.2022 13:35
mężczyzna który jest seryjnym zdrajcą fot. Adobe Stock

Pożarliśmy się z Jolką na amen. Byłem pewien tego, że dawno już ma świadomość miejsca w moim życiu, a tu nagle wielka awantura o walentynkowy wieczór.

Też sobie wymyśliła

Czerwone róże, kolacja przy świecach… Jasne, najlepiej jeszcze jakiś brylancik na paluszek albo w uszko. No to może od razu oświadczyny w romantycznej scenerii drogiej restauracji?! Miałbym zostać bigamistą, czy też składać pozew rozwodowy? Tylko co by na to powiedziała moja żona? Strach pomyśleć.

Agnieszka jest super. Niebrzydka, a przy tym poważna, zasadnicza, odpowiedzialna. Naprawdę świetna partnerka w życiu. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że nigdy mnie nie zdradziła. To nie jej styl. Wierzy w małżeństwo jako związek, który zawiera para dojrzałych ludzi po dogłębnym przemyśleniu tematu. I raz na całe życie. Kropka. Agnieszka w ogóle przemyśla wszystko, taki temperament. Jest inteligentna i dociekliwa, a przy tym chorobliwie uczciwa. Dobre geny i staroświeckie wychowanie, jej rodzice wpoili jej zasady, które w dzisiejszym świecie zanikają.

Gdyby nawet przydarzyła się jej jakaś przygoda, choćby najbardziej niewinna, w co i tak trudno uwierzyć, na pewno od razu by mi powiedziała. Już sobie to wyobrażam, tę jej minę, gdy wyznaje skruszona: „Musimy poważnie porozmawiać, zdarzyła się rzecz straszna. Byłam na kawie z kolegą z pracy, a on od razu nie wiadomo co sobie pomyślał. Więcej już tego nie zrobię. Nigdy”.

Ja niestety ulepiony zostałem z innej gliny. Mówią, że przeciwieństwa się przyciągają, i nasze małżeństwo jest najlepszym na to przykładem.

Nawet przed ślubem prowadziłem podwójne życie

Zawsze była „ta pierwsza” i „ta trzecia”. Już taki ze mnie zimny dra.! Tłumaczę sobie, że tak chce natura. Jedni są monogamiczni, inni poligamiczni, i dotyczy to różnych gatunków zwierząt. A jeśli idzie o ludzi, to wbrew pozorom wcale nie zależy od płci. Do tanga trzeba dwojga. Może kiedyś mężczyźni częściej zdradzali niż kobiety, bo takie panowały zwyczaje, ale nie dziś.

Większość moich kochanek to były mężatki. Na ogół matki dzieciom, całkiem nawet zadowolone ze swoich mężów, często dumne z ich osiągnięć zawodowych, społecznej pozycji, czy nawet z uczuć, jakie w nich wzbudzały. Mówiły o nich ciepło i z czułością, a jednak ich zdradzały.

Dlaczego? Zapewne z tego samego powodu, z którego ja zdradzam Agnieszkę. Bo ja wiem? Może jest coś takiego jak „gen zdrady”? Jedni się z nim rodzą, a drudzy nie… A może po prostu są różne rodzaje zaangażowania, miłości? Ludzie, którzy za młodu dobierają się w pary, robią to trochę na oślep. Skąd mają wiedzieć, czego naprawdę pragną? Mają jakieś wyobrażenie na temat miłości i czasem trafiają w dziesiątkę, ich małżeństwo działa tak, jak je sobie wyobrazili.

Świetny seks, wzajemne zrozumienie, przyjaźń, wszystko gra. Ale niektórzy źle oceniają sytuację i potem się okazuje, że nie dostają wszystkiego, czego im do szczęścia potrzeba, więc szukają tego czegoś gdzie indziej. Chyba tak jest u mnie. Kocham swoją żonę bardzo, ale ta miłość więcej ma wspólnego z przyjaźnią – lubię z Agnieszką rozmawiać, mamy te same zawody (poznaliśmy się na studiach), te same zainteresowania, to samo poczucie humoru. Lubimy spędzać ze sobą czas, chodzić do kina, restauracji, podróżować, zwiedzać. Dobrze nam ze sobą, gdy idziemy na spacer, ale nie, gdy idziemy do łóżka. I to jest problem.

Agnieszka traktuje seks jako „małżeński obowiązek”

Jak to mówiła królowa Wiktoria do córki? „Zamknij oczy i myśl o Anglii”… Jakoś tak, cytat niedokładny, ale często przychodzi mi do głowy, gdy się z nią kocham. Staram się, ale nic z tego. Może nie myśli o Polsce, ale pewnie o tym, co ją czeka w pracy, czy szef będzie w dobrym humorze, czy klient się nie spóźni. Co zjemy jutro na obiad i czy bluzka wyprasowana. Zawsze mam takie wrażenie, gdy się z nią kocham – dobra żona oddaje się swojemu mężowi, by nie skakał gdzieś w bok. Poświęca te 15 minut wieczoru (byle nie więcej).

A on i tak skoczy. Bo czuje to poświęcenie i niespecjalnie je docenia. Cóż poradzę, że podniecają mnie kobiety uznawane powszechnie za seksowne. Ale wcale nie w tym najbardziej prymitywnym znaczeniu. Nie chodzi mi o „kształty”, jakieś tam silikonowe cycki czy zrobione na siłowni pupy, które mogą orzechy gnieść.

Dla mnie najważniejsza jest, że tak powiem, całość – pierwsze, najbardziej ogólne wrażenie, które natychmiast włącza czerwoną lampkę: ta kobieta lubi seks, myśli o seksie i chce się podobać, bo chce uprawiać seks. Makijaż, fryzura, ubiór. Buty – koniecznie na wysokim obcasie. Cienkie rajstopy albo – za tym to już zupełnie szaleję – pończochy. Perfumy plus te różne kobiece drobiażdżki i od razu widać, że babka świetnie czuje się w swojej skórze.

Może być za gruba albo za chuda, bardzo młoda albo i nie bardzo, może mieć rysy zbyt ostre albo rozlane, może być blondynką, szatynką, rudą czy nawet siwą – naturalną bądź farbowaną, wszystko mi jedno, bylebym czuł, że bycie kobietą polega u niej na pragnieniu podobania się wszystkim mężczyznom, którzy na nią patrzą. Podobno kobiety ubierają się nie dla facetów, tylko dla innych kobiet. Moim zdaniem to bzdura!

Te, które uwielbiam, nie popuszczą żadnemu facetowi, nawet jeśli i tak ostatecznie go do siebie nie dopuszczą. Ale przecież chodzi o grę, odwieczną grę przeciwnych płci. To nie jest tak, jak mogłoby się zdawać, że wielki babiarz ze mnie. Nie uganiam się za kobietami jak pies – raczej patrzę i podziwiam (i pożądam, a jakże).

Owszem, trochę to wynika z mojej nieśmiałości i kompleksów, tak naprawdę wszystkie te seksowne sztuki budzą we mnie na równi podziw i lęk, może w gruncie rzeczy to jest takie podniecające? I nie aż taki poligamista ze mnie – na ogół wystarczy mi jedna kochanka, i tak niełatwo się z tym kryć. Tyle że dosyć często je zmieniam, bo zwykle po kilku miesiącach pojawiają się problemy nie do przeskoczenia – zazdrość i zaborczość nie dająca się pogodzić z logiką tego typu związku. To wszystko nie jest zbyt proste.

A gdy kobieta, która na pierwszy rzut oka wydaje się seksualną maszyną do mielenia mężczyzn, nie daj Boże zakocha się… To dopiero problem!

Coś takiego dzieje się w tej chwili z Jolką

Kiedy zobaczyłem ją na ulicy, miałem ochotę paść przed nią na kolana. Cudo z długimi brązowymi włosami, w dżinsach tak dziurawych, że nie pozostawiały wątpliwości co do bieli nóg i czerni majtek, w obcisłej skórzanej kurteczce, chwiejące się na bardzo wysokich obcasach, było moją koleżanką z klasy! Rozpoznałem ją natychmiast. Jola w liceum nosiła piersi skryte pod ogromną bluzą, zawsze zgarbiona, zawstydzona ciekawskimi spojrzeniami chłopaków.

A teraz kroczyła Nowym Światem niby jakaś królowa i w życiu nie śmiałbym jej zaczepić, nawet spojrzeniem, gdyby nie była Jolą. Sprawy potoczyły się szybko. Muszę przyznać, że trochę mi nawet odbiło. Może w chwili miłosnego szału zdarzyło mi się pomyśleć o rozwodzie? Zwłaszcza że i ona rozwiodła się już jakiś czas przed naszym spotkaniem. „Samotność mi nie służy, Pawełku, chcę być z tobą nie tylko w łóżku” – skarżyła się często. Ostatnio zbyt często. Czuję presję.

Czuję, że chętnie usidliłaby mnie na dobre. Kobiety jednak koniecznie pragną mieć mężów, nawet takie boginie, jak Jola. Zdumiewające. A moja żona? Co z nią? Ona przecież też chce go mieć. Tego dnia mieliśmy iść na kolację ze znajomymi. O to taka wściekła była Jolka.

Walentynki – też mi głupota. Ale niech im tam będzie, Joaśka i Marek miewają ostatnio jeszcze głupsze pomysły. Agnieszka podejrzanie długo nie wychodziła z garderoby, nigdy nie zdarza jej się tak szykować. Ubiera się raczej skromnie, bez szaleństw, a malowanie zajmuje jej pięć minut.

Kiedy wreszcie stanęła przede mną i z wdziękiem wykonała rodzaj piruetu, zamurowało mnie kompletnie. Jakaś długa i obfita spódnica, jak u Cyganki, ściągnięta mocno w talii i bajecznie kolorowa, do tego obcisła, bardzo krótka bluzeczka i ten makijaż. Moja żona z jaskrawoczerwonymi ustami i kocimi kreskami na powiekach, rzęsy długie, brwi czarne… Takiej nie widziałem jej jeszcze nigdy.

– Co ci się stało?
– Nie wiem. Kryzys wieku średniego?

Patrzyłem na swoją żonę jak na jakieś niecodzienne zjawisko, z zaciekawieniem jeszcze większym nawet niż zachwytem.

Przyjaciele na widok Agnieszki zareagowali jak ja

Na kolację przyszedł też ten przygłup – brat Joaśki, Roman. Żona właśnie wykopała go z domu i wyglądało na to, że rozgląda się za następną. Moją. Zachowywał się tak, jakby chciał od razu poprosić ją o rękę. Wszyscy lekko zażenowani. Poza nim, oczywiście.

– Ach, jak ty wypiękniałaś, Agnieszko, naprawdę oczu nie można od ciebie oderwać. Mężulek ci dogadza chyba. A może to inna miłość, he, he, he, przyznaj się! Cicha woda brzegi rwie. I dobrze, przydałaby się szkoła temu staremu draniowi.

Gad. Agnieszka patrzyła na niego… No właśnie. Dlaczego nie patrzyła jak na durnego palanta, którym niewątpliwie jest? Brzydkie kaczątko na jeden wieczór przemienione w łabędzia i proszę, czyżby już na dobre poczuło się łabędzicą? Tak szybko?

Kiedy wieczorem okazało się, że pod falbaniastą spódnicą ma na sobie czarne pończochy (tak, tak!) i koronkowe stringi, ogarnęło mnie istne szaleństwo. Nie wiem, czy kiedykolwiek tak jej pożądałem.

To był seks naszego życia

I skąd się to wszystko wzięło – makijaż, bielizna, pończochy? Przypływ pożądania z jej strony, tak absolutnie dotychczas nieobecny? A może coś ją jednak łączy z tym kretynem Romkiem? Ale wtedy by się nie zachowywał tak ostentacyjnie, chociaż… Może jego umizgi były rodzajem zasłony dymnej? Mistyfikacją? Może moja Agnieszka ma z nim romans? A może źle szukam, może ma innego kochanka? Niemożliwe. Nie wierzę. To nie jest w jej stylu.

Ale w jej stylu nie jest też eksponowanie piersi, malowanie ust na czerwono i – powiedzmy otwarcie – bzykanie się jak w rui. Czy obejrzała jakiś film porno, zanim wróciłem do domu? To przecież też nie w jej stylu! Zwariować można od tych wszystkich pytań.

Dojrzałem do decyzji, by zerwać z Jolką

Co za banał. Czterdziestka nosząca się niczym nastolatka w hormonalnej burzy. A wszystko po to, by złapać jelenia, najchętniej niebiednego. Dobrze się sprzedać. „Samotna jestem, samotna”. Było pilnować męża. Nie wiem, jak to się stało, ale nagle odczułem fałsz w całym jej seksualnym zachowaniu. Wszystkie te krzyki, popiskiwania, przewracanie oczami.

O ileż bardziej autentyczna była Agnieszka tamtego wieczoru. Jolka na pewno kształci się na kiepskich pornosach. Za to moja własna żona nie przestaje mnie zdumiewać. Kiedy wychodzi rano do pracy, jest wzorem profesjonalizmu – pani mecenas w garsonce, czarne pantofle, spódnica do kolan, śnieżnobiała bluzka idealnie odprasowana.

A potem wraca do domu i… różnie to bywa. Kompletna nieprzewidywalność. Nigdy nie wiem, czego się spodziewać i jak zakończy się nasz wspólny wieczór. Jak za starych czasów? Czy po nowemu? Samo to czekanie, niepewność, są tak potwornie podniecające. Czasem wręcz pracować nie mogę, tak mnie to męczy. Postanowiłem jednak sprawdzić, co spowodowało przepoczwarzenie się mojej żony w tak pięknego motyla.

Przyznaję, zacząłem śledzić Agnieszkę. Nie na co dzień i nie regularnie, ale tak od czasu do czasu, na wyrywki. Nic podejrzanego. Jakaś kawa z koleżanką, wspólne zakupy. Kino z drugą koleżanką. Zero Romana i kogokolwiek innego. Żadnych telefonów, esemesów. Pewnego razu dojechałem za nią do sklepu z używanymi ciuchami. „Ach, to tu zaopatruje się w te swoje wymyślne stroje” – pomyślałem. Stałem jak idiota i próbowałem coś wypatrzeć przez szybę.

Agnieszka w spodniach z epoki dzieci kwiatów prezentowała swoje wdzięki wysokiemu, długowłosemu facetowi. Z przodu, z tyłu, z boku. On kiwał głową i coś tam do niej mówił. Mają tu randkę? Umówili się w second handzie? Wpatrywała się w niego jak w obrazek. Ki diabeł? Facet przecież nawet nie w jej typie – jakaś kraciasta flanelowa koszula, kolczyk w uchu, włosy rozpuszczone i chyba nigdy nie czesane. To dopiero mam rywala. Ale nie. Zniknęła w przebieralni, a potem poszła do kasy.

On zajął się rozwieszaniem ciuchów na drążkach. Więc tylko tu pracuje. Uciekłem, zanim mogła mnie zobaczyć. Wieczorem znowu była podniecona, w bardzo seksualnym nastroju. Po wszystkim, nagle i bez zastanowienia wypaliłem:

– Ten facet z second handu, w którym dzisiaj byłaś…
– Śledzisz mnie?!
– Od razu śledzę! Po prostu widziałem, jak wchodzisz do tego sklepu i podejrzałem przez szybę.

W jej spojrzeniu pojawił się jakiś dziwny wyraz. Wściekłość z jednej strony, ale z drugiej coś niemal figlarnego.

– Śledzisz mnie. Ty – mnie.
No może zrobiłem się trochę zazdrosny.
– Taaak? To marnie trafiłeś.
– Co to znaczy – marnie trafiłem? Że w ogóle jestem zazdrosny, czy też że jestem zazdrosny nie o tego, co trzeba?
– Śledź mnie dalej, może się dowiesz – uśmiechnęła się sarkastycznie.

I wyszła z pokoju. Poczułem się jak skończony dupek. Chyba nim jestem. 

Czytaj także:
Zięć wysłał moja córkę na wojnę, bo tam zarabiała najlepiej
Karma wraca. Ukochany zostawił mnie w ciąży, a potem zrobił to samo mojej przyjaciółce
Zakochałam się w zajętym mężczyźnie i walczyłam o niego 10 lat
Jacek miał 10 lat i nie chciał uwierzyć, że jego mama nie żyje

Redakcja poleca

REKLAMA