„Moja siostra nie mogła znieść mojego szczęścia. Była nieudacznicą, a rodzice jeszcze zawsze ją faworyzowali”

Moja siostra nie umie cieszyć się moim szczęściem fot. Adobe Stock, WavebreakmediaMicro
Ukończyłam studia z wyróżnieniem, mam dobrą pracę w urzędzie miasta. A Majka ledwie dwa lata uczelni zaliczyła, bo wolała się bawić niż siedzieć nad książkami. No i stoi teraz za ladą w sklepie i aż skręca ją z zazdrości, że nie jest na moim miejscu.
/ 25.08.2021 12:44
Moja siostra nie umie cieszyć się moim szczęściem fot. Adobe Stock, WavebreakmediaMicro

Cierpliwie znosiłam fatalne zachowanie mojej siostry. Ale dość tego. Tym razem miarka się przebrała! Rodzice znowu stanęli po stronie Majki. Wytknęli mi, że niepotrzebnie tak na nią nakrzyczałam, że byłam dla niej niesprawiedliwa. Bo ona się o mnie martwi, chce tylko mojego dobra.

Akurat!

Kiedy to słyszę, wszystko się we mnie gotuje

Oślepli czy co? Nie widzą, że ona uprzykrza mi życie, bo mi zwyczajnie zazdrości? Majka jest moją starszą siostrą. Odkąd pamiętam, zawsze była w domu faworyzowana. Ona miała nowe ubrania, ja musiałam po niej donaszać.

Oczywiście w pewnym sensie to logiczne: naszym rodzicom się nie przelewało, więc ciuchy przechodziły ze starszych dzieci na młodsze. Ale w efekcie tylko ja miałam używane, bo młodszy brat też dostawał nowe. Poza tym głównie mnie obarczano domowymi obowiązkami.

Majka mogła wychodzić z koleżankami, bawić się, a ja musiałam opiekować się bratem i sprzątać. Bo byłam jeszcze za młoda na imprezowanie, bo ktoś musi pomagać, bo to, bo tamto… W porządku, rozumiem, że mama nie mogła ze wszystkim sobie sama poradzić, bo ciężko pracowała w fabryce. Dlaczego jednak zostawiała dom tylko na mojej głowie?

Przecież ja też miałam przyjaciół, też chciałam mieć trochę czasu dla siebie. Nie wiem też, dlaczego rodzice uznali, że moja siostra jest bardzo zdolna, może w życiu daleko zajść i dlatego sprzedali działkę po babci, by wysłać ją na studia.

Rany boskie, jakie to było wielkie święto, gdy wyjeżdżała

Myślałam, że jej płatki róż pod stopy sypać będą, gdy szła na dworzec kolejowy. Kiedy ja wyjeżdżałam, nikt mnie tak uroczyście nie żegnał. No i musiałam sobie radzić sama, bo drugiej działki do sprzedania nie było. Po domach sprzątałam i udzielałam korepetycji, żeby zarobić na utrzymanie w Krakowie.

Nie dosypiałam, nie dojadałam. Mimo to ukończyłam studia z wyróżnieniem, mam dobrą pracę w urzędzie miasta. A Majka ledwie dwa lata uczelni zaliczyła, bo wolała się bawić niż siedzieć nad książkami. No i stoi teraz za ladą w sklepie i aż skręca ją z zazdrości, że nie jest na moim miejscu.

W ogóle mam wrażenie, że moja siostra nie potrafi pogodzić się z tym, że mogę być w czymś lepsza od niej. Przyzwyczaiła się do tego, że zawsze stawiano ją na piedestale i chce na nim za wszelką cenę pozostać.

Potrafię nieźle szyć. Gdy byłam nastolatką marzyłam o tym, by zostać projektantką mody. Nic z tego nie wyszło, ale w wolnych chwilach szyję ubrania dla rodziny i znajomych. Moje przyjaciółki są zachwycone. Z rąk sobie moje kiecki wyrywają. Opowiadają o nich koleżankom.

A Majce? Jak dotąd żadna się tak naprawdę nie spodobała

Niby mówiła, że ładne, ale każdy ciuszek dokładnie oglądała, szukając błędów czy wad. A jak znalazła, zaraz mi je głośno wytykała. A to, że kieszonka za duża, ścieg nierówny, kolory źle dobrane… Szlag mnie trafiał, bo sama nawet przecież nie wiedziała, jak maszynę do szycia uruchomić. Skończyło się na tym, że szyję dla wszystkich, tylko nie dla niej…

Oczywiście się obraziła. Mama zresztą też. Nawet mnie zapytała, dlaczego zapominam o siostrze. Jak to dlaczego? Jak Majka uważa, że moje ubrania są do niczego, że bazarowy chłam jest lepszy, to niech sobie go nosi. W towarzystwie też zawsze stara się grać pierwsze skrzypce.

Nawet wśród moich znajomych. Chce by wszyscy patrzyli tylko na nią, tylko z nią rozmawiali. Ot, choćby miesiąc temu. Miałam imieniny i zaprosiłam do domu na kolację kilkoro przyjaciół. Siostra oczywiście też musiała na niej być. Wystroiła się jak na wesele, rozsiadła za stołem jak królewna i czekała, aż ją obsłużę. A przecież to było moje święto!

Gdy ona miała imieniny, uwijałam się jak w ukropie

Prawie wszystko za nią zrobiłam, podałam, pozmywałam. Chciałam, żeby się dobrze bawiła, czuła się najważniejsza. Myślałam, że mi się odwdzięczy. Nic z tego. Nawet czterech liter z krzesła nie ruszyła. Trajkotała sobie z gośćmi, tańczyła, a ja biegałam między kuchnią a salonem.

Zmieniałam sztućce, talerze, podgrzewałam ciepłe dania, kroiłam ciasto, parzyłam kawę… Nawet ze znajomymi nie zdążyłam porozmawiać, bo na chwilę nie usiadłam. Kiedy wszyscy wyszli, zrobiłam jej awanturę. Była oburzona. Stwierdziła, że nie rozumie, o co mam pretensje, bo była takim samym gościem jak inni. I miała prawo świętować. Nie twierdzę, że nie, ale z przyzwoitości mogła mi pomóc…

Gdy poskarżyłam się mamie, tylko się uśmiechnęła. Stwierdziła, że Majka nie ma na co dzień zbyt wielu rozrywek, więc nie powinnam się na nią gniewać.

Machnęłam ręką, wiedziałam, że i tak będzie jej bronić

Jednak kilka dni temu siostra przeszła samą siebie. Wróciłam do domu szczęśliwa i podekscytowana! Robert, mój chłopak, poprosił mnie o rękę! Spotykamy się od dwóch lat, kocham go i jestem przekonana, że to ten jedyny na całe życie.

Nie mogłam więc już doczekać się dnia, w którym założy mi na palec pierścionek zaręczynowy. I wreszcie to się stało. Było pięknie i romantycznie, tak jak to sobie wymarzyłam. Zaprosił mnie na kolację, w pewnym momencie wstał od stołu, klęknął przede mną i zapytał, czy chcę zostać jego żoną. Oczywiście się zgodziłam.

Po kolacji natychmiast przybiegłam do domu, by pochwalić się najbliższym. Opowiedziałam ze szczegółami, jak to wszystko wyglądało. Mama i tata mnie uściskali, wycałowali. Byli zachwyceni i wzruszeni.

Ale nie moja siostra! Zamiast cieszyć się z mojego szczęścia, zaczęła szukać dziury w całym. Najpierw skrytykowała pierścionek, że tani i brzydki, a potem zaczęła czepiać się Roberta. Stwierdziła, że powinnam się jeszcze dobrze zastanowić, czy chcę za niego wyjść, bo ona słyszała o nim różne rzeczy.

Że kobiety lubi, do kieliszka zagląda, jest leniwy i w ogóle do niczego

Własnym uszom nie wierzyłam. Przez dłuższą chwilę nie mogłam wydusić z siebie nawet słowa. Skąd ona wytrzasnęła takie informacje?! Robert świata poza mną nie widzi. Jest zaradny, ma dobrą pracę, własne mieszkanie.

A alkohol pije tylko przy okazji jakichś ważnych uroczystości, bo na co dzień jeździ samochodem. A nawet, gdy jest okazja, nigdy nie upija się do nieprzytomności. Jeszcze nie widziałam, by chwiał się na nogach. I chyba nikt nie widział… Oczywiście, gdy już odzyskałam głos, natychmiast zaczęłam go bronić.

Nawet mnie chyba nie słuchała. Z przekąsem stwierdziła, że jestem głupia i naiwna, bo na początku wszyscy faceci wydają się mili, porządni, zakochani. Swoją prawdziwą twarz pokazują dopiero po ślubie.

– Mój Witek też ponoć świata poza mną nie widział. A sama wiesz, jak to się skończyło. Najpierw mnie zdradzał na lewo i prawo, a w końcu uciekł z inną. Nie życzę ci, żebyś powtarzała moje błędy – westchnęła.

Nie wytrzymałam. Nie mogłam dłużej słuchać tych bzdur. Nabrałam powietrza w płuca i wykrzyczałam jej prosto w twarz, co myślę o jej dobrych radach. Wygarnęłam jej wszystko, co leżało mi na sercu. Że mi wszystkiego zazdrości, jest złośliwa i zawistna. Nie potrafi znieść tego, że powodzi mi się w życiu lepiej i próbuje zniszczyć moje szczęście.

Ale ja na to nie pozwolę… A jej Witek od początku był łachudrą, nawet w trakcie wesela z druhną ją zdradził. A mój Robert jest inny… Tak jej nagadałam, wszystko wypomniałam, że aż z płaczem wybiegła z pokoju. Miałam nadzieję, że rodzice chociaż tym razem staną po mojej stronie. Przecież słyszeli, co wygadywała.

A oni stwierdzili, że na pewno nie miała nic złego na myśli, że po prostu się o mnie martwi. I że powinnam ją przeprosić. Ręce mi opadły. Czy oni naprawdę są aż tak ślepi?

Czytaj także:
„Po ślubie moja Kalinka zmieniła się w jędze nie do wytrzymania. Szkoli mnie jak w wojsku. Ktoś mi podmienił żonę"
„Urodziłam i mąż stracił na mnie ochotę. Woli po nocach oglądać porno niż pójść ze mną do łóżka. Czuję się jak śmieć"
„Po 12 latach pracy, dzięki której wzbogacił się on, jego dzieci i jego była żona, ja nie mam nic”

Redakcja poleca

REKLAMA