Wiadomo, że w kuchni zawsze jest najlepsza część imprezy. Tym razem wylądowałam w niej ze swoim rodzeństwem. Ale wcale dobrze się nie bawiliśmy…
– To jakieś chore – burknął Filip. – Mama kończy w tym roku… ile… 60 lat?
– Pięćdziesiąt dwa, ty durniu! – Alina dała mu kuksańca w ramię. – I wcale nie chodzi o jej wiek, wiesz?
Moja 52-letnia matka przedstawiła nam swojego... chłopaka
Oczywiście, że nie chodziło o jej wiek. Chodziło o to, że mama przedstawiła nam swojego nowego… no właśnie, kogo? „Chłopaka”? Czy tak można powiedzieć o facecie pod sześćdziesiątkę? Zresztą mama sama mówiła, że Roman to na razie tylko bliski znajomy.
Całą trójką mieliśmy nadzieję, że ten niewysoki człowieczek z dziwnie bujną jak na swoje lata fryzurą zniknie z życia naszej rodziny, nim zaczniemy mieć zagwozdkę, czy mówić o nim „chłopak naszej mamy”.
Filip i Alina zgodzili się ze mną, że Roman jest po prostu nudny.
Ale to nie tak, że uważaliśmy, że mama po rozwodzie z tatą powinna żyć w celibacie. Siostra i ja wręcz ją namawiałyśmy, żeby się z kimś umówiła, chciałyśmy jej nawet założyć konto na portalu randkowym.
Długo się opierała, aż w końcu uległa namowom koleżanek z pracy i umówiła się z kuzynem jednej z nich. Kiedy mi o nim opowiadała, nie brzmiało to jeszcze tak źle:
– Jest wdowcem, ma dwoje dorosłych dzieci. Pracuje w urzędzie miasta. Dobrze nam się rozmawiało, poszliśmy na wystawę fotografii z Afryki i było naprawdę miło. Chcę, żebyście go poznali.
Bardzo się starałam nie uprzedzać do owego urzędnika miejskiego, ale kiedy tylko go zobaczyłam, wiedziałam, że nie jest on duszą towarzystwa.
Nie omieszkałam tego powiedzieć Filipowi, kiedy przyszedł z dziewczyną na te imieniny mamy.
Alina podzielała nasze zdanie. W jej oczach Romek także nie był wart mamy. Siedzieliśmy w kuchni we trójkę, kiedy nasze „połówki” oraz dzieci jadły risotto z kurkami i udawały, że mają o czym rozmawiać z nowym ukochanym mamy.
Grać z Romkiem na cztery ręce? W życiu!
W pewnym momencie mama weszła z talerzami i Alina wybiegła do dużego pokoju, żeby jej pomóc zbierać ze stołu. Filip zrobił się czerwony, jak zawsze, kiedy ktoś go przyłapał na czymś niestosownym, a potem uciekł do łazienki.
– Co tak siedzicie? Knujecie coś pewnie? – zażartowała mama, wkładając naczynia do zmywarki; była wyraźnie w szampańskim nastroju. – Jak ci się podoba Romek? Słyszałaś, jak mówił, że gra na pianinie? Może kiedyś byście zagrali na cztery ręce?
Dołożyłam starań, żeby zapanować nad wyrazem twarzy. Na litość boską, ostatnią rzeczą na liście moich marzeń było granie w duecie z podstarzałym księgowym! Nie powiedziałam jednak tego głośno, tylko rzuciłam uniwersalne: „Jasne, może kiedyś”.
Miałam nadzieję, że Roman zniknie z życia mamy, nim owo „kiedyś” nastąpi.
Mama wróciła do pokoju i usłyszałam, jak się śmieje. Domyśliłam się, że Romuś sypnął jakimś wybornym żartem.
Chwilę później sam zjawił się w drzwiach z brudnymi półmiskami, więc uśmiechnęłam się do niego nieco obłudnie. Przy pożegnaniu bardzo się starałam nie dać po sobie poznać, jaka jestem rozczarowana tym facetem.
Powiedziałam, że było mi miło go poznać, i przyjęłam jego zaproszenie na wspólne oglądanie slajdów z Indii. Jakiś znany podróżnik prezentował je w muzeum regionalnym. To było jeszcze dalej na liście moich życzeń niż granie z Romkiem na pianinie na cztery ręce, ale mama stała obok i aż pisnęła z zachwytu, kiedy usłyszała jego propozycję.
Kiedy wyszliśmy, mogłam wreszcie przewrócić oczami do męża. – Boże, on jest straszny! – westchnęłam. – Gada monotonnym głosem i chyba nosi tupecik, zauważyłeś?
– Jak dla mnie gość jest okej – mruknął Daniel, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. – No, co tak patrzysz? – zapytał. – Ty siedziałaś ciągle w kuchni, a ja z nim trochę pogadałem.
Owszem, może w pierwszej chwili nie jest jakiś bardzo zabawny czy błyskotliwy, ale można z nim pogadać o wielu rzeczach. I potrafi słuchać. A ty, Alina i Filip czepiacie się go dla zasady.
Mój mąż nie miał nic przeciwko Romanowi
Nie mogłam uwierzyć, że Daniel miał taką opinię o Romku! Przecież kiedy się poznaliśmy, uwielbiał mojego tatę! A tata był zawsze duszą towarzystwa, jego anegdoty potrafiły rozśmieszyć wszystkich do łez.
Daniel raz wprost mi powiedział, że dużo bardziej podziwia mojego ojca niż swojego. A teraz bronił tego nudziarza w beżowej marynarce z łatami na łokciach?
Alina też była zaskoczona reakcją swojego męża. Szwagier ponoć na tyle polubił Romana, że zaproponował mu wyprawę na ryby. Kiedy to usłyszałam, dosłownie złapałam się za głowę.
– Rany boskie, tata by chyba go zabił śmiechem, jakby jemu to zaproponował! – zawyłam z rozbawienia.
– Tak, raz nawet prawie to zrobił – wtrąciła Alina dość cierpkim tonem. – Ale wiesz, Marcin mówi, żebyśmy całą trójką dali temu Romanowi szansę. Nie wiem, o co mu chodzi. Przecież ten facet to dno…
W tym samym tygodniu musiałam wpaść do ojca po wkrętarkę. Mamy dobre relacje; ostatecznie rodzice rozwiedli się, kiedy ja byłam już mężatką.
Może mama nie była z nim szczęśliwa, lecz ja uważałam, że miałam wspaniałe dzieciństwo.
Ojciec zawsze wymyślał szalone zabawy
Ojciec miał ogromne poczucie humoru, nigdy nie czepiał się naszych ocen, nie stresował nas zaganianiem do nauki czy obowiązków.
Nasze wspomnienia z nim to głównie jakieś szalone wyprawy do lasu, gdzie wpadaliśmy po uda w bagna i wracaliśmy do domu umorusani jak nieboskie stworzenia, czy jedzenie codziennie pizzy, kiedy mama wyjechała na tydzień do babci. Z tatą nigdy nie można było się nudzić.
Rodzice się rozwiedli, bo mama odkryła romans ojca, ale mimo to pozostali w dobrych relacjach. Tata przez jakiś czas mieszkał ze swoją koleżanką z pracy, tą, z którą zdradzał mamę, ale w końcu rozstał się także z nią.
Aktualnie radził sobie sam. Mama nie miała do niego wielkiego żalu, bo – jak twierdziła – „to małżeństwo od dawna było iluzją”. Nawet kilka razy odwiedziła ojca w jego kawalerce.
Tata zawsze uwielbiał majsterkować. Teraz pracował nad jakąś drewnianą skrzynią. Kiedy pakował mi wkrętarkę, zapytał wprost o nowego faceta mamy.
– To jakiś urzędas – prychnęłam z pogardą. – Stara się, ale marnie mu idzie. Ani nie jest zabawny, ani przystojny…
– Ale ja nie o to pytałem – ojciec wyprostował się znad skrzyni.
– Pytam, jaki on jest dla niej. Pomaga jej?
Przypomniał mi się Roman z brudnymi naczyniami w progu kuchni i przytaknęłam.
– Opiekuje się nią? Robi z nią to, co ona lubi? – zapytał.
Pomyślałam o wystawie fotografii z Afryki i pokazie slajdów z Indii. Mama usiłowała mnie wyciągnąć na te wystawy wiele razy, jednak ja zawsze jej odmawiałam. Znowu więc przyznałam punkt Romanowi.
– A ona? Jak się przy nim zachowuje? Wygląda na szczęśliwą?
W głowie zadźwięczał mi śmiech mamy przy stole. Czy tata potrafił ją rozbawić? Może i tak, ale chyba jakoś rzadko się starał. W moich wspomnieniach mama zawsze była przy nim spięta i poirytowana.
– Tak. Śmieje się przy nim – przyznałam. – To takie ważne?
– Nie lubisz go – stwierdził fakt ojciec.
– Alina też nie, a Filip i tak zawsze wszystko małpuje po was. Ale coś ci powiem, córcia.
Ojciec dopiero po rozwodzie zrozumiał swój błąd
Twoja matka jest najlepszą kobietą, jaka chodziła po tej ziemi, a ja na nią zwyczajnie nie zasługiwałem. Gdyby nie ona, nie przeżylibyście pewnie dzieciństwa, bo ja mogłem się z wami wygłupiać, ale to ona was karmiła czymś poza pizzą, woziła was do lekarzy i prała wasze brudne ciuchy po tym, jak ja wdepnąłem z wami w bajoro.
Powinienem był wtedy ją docenić, ale sam byłem wiecznym chłopaczkiem, który nie lubił obowiązków i matkowania. Ona się przy mnie nie śmiała od lat, wiesz?
A potem opowiedział mi szczerze o swoim romansie. Przyznał, że uciekał w ramiona kochanki od zobowiązań i wymagań żony, które zrozumiał dopiero, kiedy się z nim rozwiodła.
Wtedy jednak było już za późno.
Musiał się pogodzić z tym, że stracił naszą mamę jako żonę, ale stanął na głowie, by zatrzymać ją jako przyjaciółkę.
– Więc nawet jeśli ten Roman wydaje wam się nudny, to nie ma to znaczenia – powiedział mi na koniec. – Najważniejsze jest to, że ona jest z nim szczęśliwa. Nie psujcie jej tego, dobrze? Wystarczy, że ja zmarnowałem jej pół życia…
Po tej rozmowie inaczej spojrzałam na Romana. Owszem, nie miał tego uroku osobistego co tata, ale mamie najwyraźniej na tym nie zależało.
Dla niej ważne było to, że Roman był odpowiedzialny, rozsądny i nie musiała być przy nim ciągle spięta, że za chwilę nawali. Tak naprawdę to nie pamiętam, by przed tą znajomością mama była taka rozluźniona i zawsze w dobrym humorze. Powiedziałam to bratu i siostrze.
– Serio tak uważasz? – ojciec miał rację: Filip nigdy nie miał własnego zdania. – No to może faktycznie dajmy gościowi szansę.
Właśnie dlatego poszłam na to oglądanie slajdów z Indii. Kątem oka obserwowałam mamę i Romana. Ona słuchała o kulturze Indii z wypiekami na twarzy. A on patrzył przez cały czas tylko na nią.
Kiedy podróżnik skończył prelekcję, mama i Roman chcieli mnie zabrać na obiad na mieście, ale odmówiłam.
– Idźcie sami – szepnęłam do mamy.
– Córek nie zabiera się na randki.
Mama się zarumieniła na słowo „randka”, ale widziałam, że jej się spodobało.
Kiedy oddalała się, trzymając Romana pod rękę i stukając obcasami czółenek o chodnik, pomyślałam, że zdanie: „Moja mama ma chłopaka” wcale nie brzmi tak źle. Zwłaszcza że dalszą częścią było: „i wygląda na szczęśliwą!”.
Czytaj więcej prawdziwych historii:
Rok mieszkałam z teściami. Teściowa wtrącała się we wszystko
Znaliśmy się 2 lata, ale on nie chciał przedstawić mnie rodzinie
Być kochanką to jak żywić się resztkami i odpadkami z cudzego stołu