„Żona zdradziła mnie z hydraulikiem i porwała z gachem moją córkę. Dopilnuję, żeby oboje zgnili w więzieniu”

Dziewczynka, którą porwała matka fot. Adobe Stock, Igor
„Nie miałem zamiaru żenić się z Marleną. Ciąża nas do tego zmusiła. Od początku byliśmy fatalną parą, ale nie podejrzewałem, że ona zrobi mi takie świństwo. Sama zniszczyła sobie życie…”.
/ 11.10.2021 14:38
Dziewczynka, którą porwała matka fot. Adobe Stock, Igor

Nie miałem zamiaru żenić się z Marleną. Zresztą ona też nie planowała za mnie wychodzić. Była imprezową dziewczyną, lubiła dyskoteki. Poznaliśmy się na jednej z nich. Jej koleżanka organizowała wieczór panieński, więc wpadliśmy tam z kolegami, żeby się rozerwać. Gdy w pijackim amoku Marlena rozerwała mi koszulę, wiedziałem, że znajomość z nią będzie przygodą. Napisała mi swój numer telefonu szminką na klatce piersiowej.

Interesująco było przez jakieś trzy miesiące. Potem usłyszałem:

– Jestem w ciąży.

Pobraliśmy się, bo tak wypadało...

Zamieszkaliśmy na poddaszu u moich rodziców. Może to nie najlepsze rozwiązanie, ale nie mieliśmy zbytnio wyboru. Marlena nie pracowała, a moja pensja kuriera nie była wysoka. Zaciąganie kredytu wydawało mi się kiepskim pomysłem. Słusznie, jak pokazał czas.

Marlena stała się kapryśna i marudna. „Piotrek to, Piotrek tamto…”. Składałem to na karb szalejących hormonów i starałem się być cierpliwy. „Po urodzeniu dziecka będzie lepiej” – tłumaczyłem sobie. Liczyłem też, że z czasem zbliżymy się do siebie, bo w końcu znaliśmy się raptem kilka miesięcy. Łączyło nas niewiele, różniło prawie wszystko. Ale mimo to miałem nadzieję, że nam się ułoży, że będzie dobrze.

Gdy urodziła się Alicja, przez jakiś czas było nawet nieźle. Powoli urządzaliśmy swoje gniazdko. Wydawało mi się, że Marlena jest szczęśliwa. Kłótnie zaczęły się wkrótce po tym, gdy Alicja poszła do żłobka. Znów wylazły dzielące nas różnice.

– Ciągle nie ma cię w domu – mówiła moja żona.
– Taką mam pracę – odpowiadałem.
– Praca, praca – przedrzeźniała.– Żebyś chociaż porządnie zarabiał.
– A może sama poszukasz jakiegoś zajęcia, skoro ci brakuje pieniędzy?

Zazwyczaj w tym momencie w miarę spokojna wymiana zdań zamieniała się w dziką awanturę, przerywaną dopiero płaczem Alicji.

Niech idzie, ale córki nie dam zabrać

Myślę, że Marlenie doskwierało bezczynne siedzenie w domu. Dopóki mogła się zajmować córką, akceptowała ten stan rzeczy, ale gdy mała poszła do żłobka, moją żonę zaczęło nosić. Więc czemu nalegała na ten żłobek? „Bo mała powinna mieć kontakt z innymi dziećmi, a ona ma prawo do kilku godzin oddechu”. Cóż…

Moi rodzice, którzy mieszkali piętro niżej oczywiście słyszeli te kłótnie. Szczególnie mama się martwiła. Nic nie mówiła, ale wiedziałem, że nie przepada za swoją synową. Niepokoiła się też o wnuczkę. Często podczas naszych kłótni przychodziła i zabierała Alicję na dół.

Któregoś razu, po szczególnie długim dniu pracy, wróciłem do domu i nie zastałem ani Marleny, ani Alicji. Zniknęły ubrania, zabawki, nawet Maciuś, ukochany królik Ali. Byłem załamany. Jak długo moja żona to planowała? Niczego nie zauważyłem, nie podejrzewałem.

– Zawsze wiedziałam, że nic dobrego z niej nie będzie – podsumowała nowinę moja mama.
– Muszę je znaleźć.
– Wiem, synu. Pomożemy, jeśli tylko będziemy mogli.

Marlena nie odpowiadała na moje telefony. Wysłała mi tylko SMS-a:

„Z nami wszystko dobrze. Nie szukaj nas”.

Wtedy się wściekłem. „Mam jej nie szukać? Przecież ona porwała moją córkę!”. W komputerze został ślad. Włamałem się na skrzynkę pocztową żony. Nigdy tego nie robiłem, nie czytałem jej maili, nie śledziłem jej, ale teraz sytuacja była wyjątkowa. No i znalazłem korespondencję z jakimś typem, który podpisywał się jako hydraulik_202. Od czytania tych maili robiło mi się niedobrze.

W miarę przeglądania korespondencji rósł we mnie gniew. Znalazłem tam różne rzeczy, między innymi zdjęcia. Moja żona wysyłała mu swoje nagie fotki, on jej swoje. Towarzyszyły temu opisy tego, co razem zrobią, jak się już spotkają. Nie wiem, jak się poznali, i nie obchodziło mnie to. Interesował mnie numer telefonu tego gościa i miasto, w którym mieszkał. Mój kolega miał brata policjanta. Ustalenie dokładnego adresu nie zabrało mu wiele czasu. Wiem, że to nielegalne, ale chciałem załatwić sprawę sam, bez oficjalnego mieszania w to policji.

Do Warszawy jechałem z mocnym postanowieniem porządnego obicia mordy hydraulikowi. Nie zrobiłem tego. Marlena i jej gach byli kompletnie zaskoczeni moim widokiem. Jedynie Alicja się ucieszyła i z okrzykiem: „tata!” rzuciła mi się na szyję.

– Zabieram ją ze sobą – oznajmiłem mojej żonie. – Spakuj ją.
– Nie możesz! Nie pozwolę ci!
– Możemy to załatwić spokojnie albo w asyście policji, jak wolisz.
Hydraulik nie odezwał się słowem, tym lepiej dla niego. Marlena skapitulowała.
– Spodziewaj się pozwu rozwodowego – rzuciłem na odchodne.

Miałem dość wiecznych kłótni o wszystko, ciągłych wyrzutów i wypominania, ale byłem skłonny to znosić dla dobra Alicji. Jednak po numerze, jaki odstawiła Marlena, zrozumiałem, że to nie ma sensu. Żeby wywieźć własną córkę do obcego miasta, do obcego faceta…? To mi się nie mieściło w głowie!

Rozwód byłby szybszy, ale postanowiłem starać się o wyłączną opiekę nad córką i orzeczenie o winie żony. Sąd uznał dowody w postaci korespondencji mailowej z hydraulikiem. Dodatkowo Marlenie nie pomógł fakt, iż od czasu, gdy zabrałem Alicję do domu, ani razu jej nie odwiedziła.

Koniec końców dostałem rozwód i pełną opiekę nad córką. Trwało to długo, ale było warto. Przez cały ten czas starałem się, aby nie odbiło się to wszystko za bardzo na Alicji. Mała jednak tęskniła za mamą i serce mi się krajało, gdy w nocy słyszałem, jak woła Marlenę. Nie miałem zamiaru ani wtedy, ani później utrudniać byłej żonie kontaktu z córką, ale Marlena nie wydawała się tym jakoś szczególnie zainteresowana. Nie rozumiałem tego, a z drugiej strony myślałem, że może to i lepiej…

Myślała, że jej się upiecze? Doigrała się!

Aż pewnego dnia… Skończyłem trasę szybciej i pojechałem do przedszkola odebrać córkę.

– Ale Alicję już odebrano – wychowawczynię zdziwiła moja obecność.
– Dziadkowie? – zdziwiłem się. – Mówiłem im, że dziś nie muszą…
– Nie – przerwała mi nauczycielka. – Odebrała ją pańska żona.

Poczułem się, jakbym dostał obuchem w łeb. Marlena znów porwała córkę. Tym razem dosłownie, bo nie miała prawa zbliżyć się do niej bez mojej wiedzy i zgody. W pierwszym odruchu chciałem wsiąść za kółko i pognać znów do Warszawy, ale to było głupie. Gdy udało mi się nieco ochłonąć, zadzwoniłem na policję i opisałem sytuację. Po chwili przed przedszkole zajechał radiowóz. Panowie wysłuchali mnie, spisali zeznania, powiedzieli, że się tym zajmą, a tymczasem mam wracać do domu i czekać. Nie pozostało mi nic innego, jak ich posłuchać.

To było najdłuższe kilka godzin w moim życiu. Chodziłem po domu jak struty, co i rusz patrząc za okno lub na ekran telefonu. Moja mama płakała, ojciec był przygnębiony i jeszcze bardziej milczący niż zwykle. Sytuacja była nie do zniesienia. Przez cały czas nie mogłem zrozumieć, co pchnęło Marlenę do tego desperackiego czynu. Przecież nigdy nie broniłem jej widywania się z córką, o czym doskonale wiedziała. Sama rezygnowała z tego prawa. Aż tu nagle, niemal po roku od rozwodu, coś takiego…

Dlaczego teraz, dlaczego w ogóle?

Policja złapała ich w pobliżu granicy z Niemcami. Marlena i jej spec od rur chcieli wyjechać na stałe, wtedy nagle moja eks przypomniała sobie, że ma córkę. Niebywałe… Obydwoje zostali oskarżeni o porwanie. Alicja wróciła do domu.

Któregoś dnia pojechałem do aresztu, w którym Marlena czekała na proces. Nawet nie do końca wiem, co chciałem od niej usłyszeć. Co chciałem jej powiedzieć. Okazało się, że obydwoje nie mamy sobie zbyt wiele do powiedzenia. Przez chwilę siedzieliśmy naprzeciw siebie w milczeniu, aż w końcu Marlena wyszeptała:

– Przepraszam.
Nie odezwałem się.
– Wstawisz się za mną? Proszę.
Wolno pokręciłem głową.
– Proszę cię, Piotrek – po policzku Marleny popłynęły łzy. – Alicja potrzebuje matki.
Nie wiedziałem, czy się roześmiać, czy walnąć pięścią w stół.
– Gdzie byłaś przez wszystkie miesiące? – wycedziłem.
– Przepraszam – powtórzyła.
Miałem dość. Wstałem.
– Masz rację – powiedziałem. – Alicja potrzebuje matki. Ale nie ciebie.
Odwróciłem się i wyszedłem.

Marlena ma spędzić za kratkami dwa i pół roku. Gdy wyjdzie, Ala zacznie już podstawówkę. Czy zechce spotkać się z matką? Nie wiem… Na razie jednak nie zamierzam się tym przejmować. Będę o tym myśleć, gdy nadejdzie pora. Teraz muszę się zająć moją córką.

Czytaj także:
„Była żona mojego faceta to zakała. Nie chce dać mu spokoju i traktuje jak telefon alarmowy”
„Mąż odszedł 4 lata temu. Zostałam z małym synkiem, ale jestem młoda i chcę ułożyć sobie życie”
„Kocham faceta najlepszej przyjaciółki, powinien ją zostawić i być ze mną. Ona go zdradza i jest w ciąży z innym”

Redakcja poleca

REKLAMA