„Mój mąż nie uznawał spodni, a buty koniecznie musiały być na wysokim obcasie. Byłam tylko jego popychadłem, ale do czasu..."

Nie umiałam odejść od męża fot. Adobe Stock, Maxim Malevich
„Norbert kochał przede wszystkim siebie, ja byłam mu potrzebna do tego, żeby ugotować obiad, uprasować koszule, zawieźć garnitury do czyszczenia i pełnić honory pani domu, gdy zaprosił swoich gości. To dla niego zrezygnowałam z pracy, fakt, zarabiałam niewiele, ale to nie znaczy, że nie mogłabym uczyć się dalej, żeby też coś osiągnąć".
/ 12.10.2022 09:20
Nie umiałam odejść od męża fot. Adobe Stock, Maxim Malevich

Łatwo mówić o zmianie swojego życia i przekonywać samą siebie, że podjęta decyzja jest słuszna. Gorzej, gdy trzeba to naprawdę zrobić – spakować walizki i odejść. Na zawsze.

Napisałam list na pożegnanie:

Nie mogę tak dłużej. Czuję się, jakbym była twoją własnością. Wydaje mi się, że nie mogę nawet oddychać bez twojej zgody. Próbowałam wiele razy powiedzieć, co mnie boli, ale nie miałeś czasu mnie wysłuchać. Odchodzę. Uszanuj to i nie szukaj mnie. Żałuję tylko jednego – że tak się oddaliliśmy od siebie. Nawet dobrych wspomnień już prawie nie mam, bo przytłoczyły je te złe, które chciałabym jak najszybciej wymazać z pamięci. Nie napiszę, że cię kocham, bo nie jestem pewna. Żegnaj! Joanna

Czułam się jak złodziej, opuszczałam własny dom cichaczem, tak, aby nawet nie zauważyli mnie sąsiedzi.

Miałam ze sobą dwie walizki.

Mój dorobek życia zmieścił się w bagażniku taksówki

– To dokąd się wybieramy? Spóźniony urlop? – taksówkarz spojrzał w lusterko. – Ja też najbardziej lubię jesień. Cisza, spokój, turystów mniej. Ja to kocham góry. Ale pani z tymi walizkami to chyba nie w góry, prawda?

Nie miałam ochoty na rozmowę z nikim, a już na pewno nie z taksówkarzem. Pomyślałam, że jeśli będę milczeć, zrezygnuje z pytań. Patrzyłam uparcie w jeden punkt w suficie, usiłując powstrzymać napływające do oczu łzy.

Właśnie zamykałam ważny rozdział w moim życiu i nie byłam z tego powodu szczęśliwa. To znaczy byłam szczęśliwa, że się wreszcie odważyłam i teraz będę sama decydować o swoim życiu.

– Widzę, że coś panią gryzie – taksówkarz rzucił w moją stronę kolejne spojrzenie w lusterko. – Nie zawsze ucieczka jest dobrym rozwiązaniem.

Dlaczego pan nie jedzie? Przez pana spóźnię się na pociąg!

– Nie widzi pani, jaki korek? Trzeba było zadzwonić po taksówkę pół godziny wcześniej. Zresztą czas to pojęcie względne – powiedział filozoficznie. – Ani go dogonić, ani przed nim uciec.

– Nie możemy jechać inną drogą? Ja muszę zdążyć na ten pociąg!

Mój plan właśnie brał w łeb.

Nie przewidziałam korków, natrętnego taksówkarza i łez

Najgorsze były te łzy, których w żaden sposób nie mogłam powstrzymać. Spływały mi po policzkach i kapały na biust, tworząc mokre plamy na trykotowej bluzeczce. Czułam, że powodem nie było tylko ewentualne spóźnienie.

Ja po prostu nie bardzo wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Dygotałam z zimna, mimo że na dworze było pogodnie i ciepło, rzadko się zdarza taki ciepły listopadowy dzień. Moje ręce były zimne jak lód, podobnie jak serce.

Aż tak się pani zmartwiła? Innego połączenia nie ma? Trochę czasu jeszcze mamy, więc jest nadzieja, że zdążymy. A w razie czego mogę panią zawieźć samochodem. Daleko pani jedzie?

– Najchętniej na koniec świata – powiedziałam, ocierając łzy z policzków. – Nie mam innego wyjścia!

– Eeee tam, zawsze jest jakieś wyjście – uśmiechnął się taryfiarz. – Tyle lat jeżdżę za kółkiem, niejedno w życiu widziałem… Jak już się pani wypłacze, to chętnie z panią porozmawiam. Może będę mógł jakoś pomóc.

Pokręciłam przecząco głową. Klucha w gardle nie pozwalała mi mówić. Jakiś czas jechaliśmy w milczeniu.

– Wygląda na to, że zdążymy – taksówkarz co chwilę spoglądał w lusterko.

Unikałam tych spojrzeń. Z zaczerwienionym od płaczu nosem wyglądałam koszmarnie, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało. Widocznie każdy radykalny krok w życiu muszę przypłacić łzami.

Gdy Norbert mi się oświadczał, płakałam ze szczęścia

A potem przed ołtarzem. Łzy szczęścia bardzo szybko przerodziły się we łzy smutku. Norbert kochał przede wszystkim siebie, ja byłam mu potrzebna do tego, żeby ugotować obiad, uprasować koszule, zawieźć garnitury do czyszczenia i pełnić honory pani domu, gdy zaprosił swoich gości.

To dla niego zrezygnowałam z pracy, fakt, zarabiałam niewiele, ale to nie znaczy, że nie mogłabym uczyć się dalej, żeby też coś osiągnąć. Dochodziło do tego, że Norbert wracał z pracy, jedliśmy obiad, a potem do wieczora opowiadał mi, co robił w pracy, co mu się udało, a co nie, co go denerwuje...

Potakiwałam, czasem o coś zapytałam, choć tak naprawdę temat bardzo mnie nudził. Gdy próbowałam zmienić temat, Norbert i tak wracał do swojego.

Z czasem zaczął mi narzucać, co mam włożyć

Nie uznawał spodni, krótkich włosów u kobiet, buty koniecznie musiały być na wysokim obcasie, a ubrania firmowe.

Niby nie powinnam narzekać, moja mama powiedziałaby, że wymyślam sobie problemy. Byłam odpowiedzialna tylko za zakupy, porządki w domu oraz kuchnię, z tym, że to Norbert mówił, co najchętniej by zjadł następnego dnia.

Po trzech latach byłam wykończona psychicznie. Nie wiem, czy fakt, że nie mamy dziecka, wynika z jakiegoś defektu czy też może z blokady psychicznej. Najgorsze, że to mój mąż decydował, kiedy mamy się kochać i jak. Gdy był zmęczony albo następnego dnia musiał wcześnie wstać, żadna siła nie zmusiłaby go do gier miłosnych.

– Ale się pani zamyśliła – uśmiechnął się taksówkarz. – Za chwilę będziemy na miejscu.

– To dobrze – zdołałam odpowiedzieć przez ściśnięte gardło.

Norbert wczoraj pojechał w delegację. Nie planował noclegu, jak zwykle zabrałam się więc za obiad, który zazwyczaj zjadaliśmy koło osiemnastej. Tymczasem koło siedemnastej trzydzieści zadzwonił, że zatrzymały go ważne sprawy i wróci następnego dnia po południu. Miałam więc wieczór dla siebie, ale czułam się nieswojo.

Moje myśli wciąż krążyły wokół niego

Noc w pustym łóżku była koszmarna, co chwilę się budziłam. To właśnie tej nocy postanowiłam odejść. Rano spakowałam się, ogarnęłam dom i wezwałam taksówkę. W tym momencie usłyszałam sygnał SMS-a. Norbert.

„Kochany Asiulku, co porabiasz? Tak bardzo się za Tobą stęskniłem. Co dobrego szykujesz na obiad? Mam dla Ciebie niespodziankę – wrócę wcześniej, przełożyłem ostatnie spotkanie, by szybciej z Tobą być. Mam nadzieję, że też za mną tęsknisz. Kocham Cię”.

– Bardzo proszę. Dwadzieścia siedem złotych, nie chce być inaczej – taksówkarz zatrzymał się przed budynkiem dworca. – Życzę powodzenia!

Nie byłam w stanie się poruszyć.

– Dlaczego pani nie wysiada? Przecież się pani śpieszyła. Źle się pani czuje?

– Przepraszam, ale czy mógłby pan zawieźć mnie z powrotem?

– Dokąd tylko sobie pani życzy. Klient nasz pan – taksówkarz rozpoczął manewr cofania.

Może i ten facet miał rację, nie zawsze ucieczka jest dobrym rozwiązaniem. Postanowiłam podjąć jeszcze jedną próbę. Uciec zawsze zdążę. 

Czytaj także:
„Po ślubie moja Kalinka zmieniła się w jędze nie do wytrzymania. Szkoli mnie jak w wojsku. Ktoś mi podmienił żonę"
„Urodziłam i mąż stracił na mnie ochotę. Woli po nocach oglądać porno niż pójść ze mną do łóżka. Czuję się jak śmieć"
„Po 12 latach pracy, dzięki której wzbogacił się on, jego dzieci i jego była żona, ja nie mam nic”

Redakcja poleca

REKLAMA