Mój mąż zawsze był trochę przesądny. Poznaliśmy się na studiach i już na pierwszej randce o mało nie wepchnął mnie w wielką kałużę, żebym tylko nie przeszła pod drabiną i nie „ściągnęła na siebie pecha”. Często spluwał przez lewe ramię, 13-tego wolał nie robić nic ważnego, a nasze dzieci musiały mieć na rączce czerwoną wstążeczkę.
Dopóki nie wpływało to na jakość naszego życia, nie miałam z tym problemu. Niech tam sobie wierzy w co chce. Ma to tego święte prawo. Jednak od pewnego czasu jego „otwarte podejście” do ezoteryki odbija się dość mocno na naszym gospodarstwie domowym. A zwłaszcza na naszym budżecie.
Zaczęło się na imprezie firmowej
Ismena pojawiła się w naszym życiu 4 lata temu, kiedy była „atrakcją” na świątecznej imprezie w firmie Romka. Sama siebie określa jako medium i przewodniczkę duchową, która za opłatą stawia tarota i wróży chętnym na poznanie swojej przyszłości.
Romek był oczarowany ich pierwszym spotkaniem. Po powrocie do domu nie mógł się nadziwić, że obca osoba tak dobrze go „odczytała” i znała jego wnętrze. Do tego wieszczyła mu dość pomyślne rozwiązanie problemu, z którym zmagał się od pewnego czasu, podpowiadając, jak ma się do niego zabrać.
Śmiałam się pod nosem i myślałam, że to taka jednorazowa zabawa. O jaka byłam głupia. Kiedy przepowiednia Ismeny się sprawdziła, Romek uznał, że ta kobieta to jego „anioł stróż”, którego spotkał, żeby pomogła mu pomyślnie przejść przez życie. Od tego czasu, przed każdą ważną decyzją życiową, musiał się u niej zameldować i zapytać, co ma zrobić. Kupowaliśmy dom? Ismena musiała wiedzieć, czy to dobry czas na inwestycję. Miał operację kolana? Ona na pewno mu powie, jak się to potoczy.
Już wtedy mi się to nie podobało. Zwłaszcza, że jedna wizyta u „medium” kosztowała Romka 200 złotych. Ja zupełnie nie wierzę w takie rzeczy, uważam, że sami jesteśmy panami swojego losu i nie ma czegoś takiego jak przeznaczenie. Wiedziałam jednak, że nie ma co się z mężem kłócić, bo on wie swoje. Dopóki bywał u Ismeny raz na kilka miesięcy, zaciskałam zęby i nic nie mówiłam. Ale teraz mam dość.
On przepuszcza tam majątek!
Romek dobiega już do 50-tki i najwyraźniej na stare lata mu odbiło. W ciągu ostatniego roku był u swojej wróżki chyba co 2 tygodnie. To, ile zostawił u niej pieniędzy, woła o pomstę do nieba. Ismena już się bowiem wycwaniła i nie pobiera od niego opłat tylko za wróżenie.
Ostatnio Romek wrócił do domu z amuletem, który ma przyciągać do niego same dobre energie i bronić go przed złem. Dacie wiarę, że on zapłacił za tę błyskotkę tysiąc złotych?! Przecież ta szarlatanka to jakaś oszustka! Prosiłam męża, żeby się opamiętał i przestał do niej chodzić, bo ona ewidentnie naciąga go na koszty. Nic do niego nie trafia. Dla niego Ismena jest prawie jak rodzina i nie da na nią złego słowa powiedzieć.
Oboje pracujemy, ale nasz budżet domowy nie jest z gumy. Mamy dzieci na studiach i ich utrzymanie naprawdę dość dużo kosztuje. A my przecież też musimy mieć za co żyć. Czuję, że miarka się przebrała, bo na ostatnią wizytę u tej swojej medium Romek pożyczył pieniądze z jakiegoś parabanku i nic mi nawet nie powiedział. To jest jakiś absurd. Ona chyba wyprała mu mózg.
Nie wiem, co mam robić. Kocham męża i ta jego przesądność nawet mi jakoś bardzo nie przeszkadza. Ale jeśli nie ukróci znajomości z tą szarlatanką i oszustką, chyba będę musiała od niego odejść. Boję się, że sprowadzi na nas długi i kto wie, co jeszcze.
Czytaj więcej prawdziwych historii:
Odbiłam siostrze bliźniaczce chłopaka, który został moim mężem
Mama zawsze bardziej kochała młodszą siostrę, niż mnie
Były mąż mnie prześladował, bo nie mógł mnie mieć
Tydzień po narodzinach dziecka zorientowałam się, że nie kocham swojego faceta
Powiedział, że zanim pójdziemy do łóżka, musimy zrobić badania
Moja toksyczna matka wmawiała mi, że wszyscy mężczyźni to zło