„Mój dziadek był trzecim mężem babci. Pozostali dwaj zginęli. Niby w wypadkach, ale nie wiem, czy w to wierzę”

Mój dziadek był trzecim mężem babci fot. Adobe Stock, Moose/peopleimages.com
„– Chciałam ci sama powiedzieć, byś się nie dowiedział od obcych, że choć mój nieboszczyk mąż miał pieniądze, to jest to ułamek mego majątku. Otóż pewien mężczyzna zapisał mi wszystko, choć nie wiem czemu. To ci chyba nie przeszkadza? – spytała mojego przyszłego dziadka. Nic mu nie przeszkadzało. Oczywiście, Elwira kłamała”.
/ 25.07.2023 16:30
Mój dziadek był trzecim mężem babci fot. Adobe Stock, Moose/peopleimages.com

Elwira. Imię ma po mojej babce. Ostrzegałam syna, że ona nie jest dobrą patronką dla słodkiego maleństwa, ale młodzi zawsze są mądrzejsi od starych. A przynajmniej tak myślą. Elwira była panną piękną i dobrze wykształconą, to znaczy umiała czytać, pisać rysować, muzykować i biegle mówiła w trzech językach. Poza tym nie wiedziała, jak wygląda świat, bo miała go poznać dopiero po zamążpójściu. W zamyśle rodziców mężem miał być potomek skoligaconej z nami rodziny, też hrabiowskiej. Wszystko było ustalone, a młodzi znali się od dziecka, choć za sobą nie przepadali. Urządzono zaręczyny młodej pary, a rok później mieli wziąć ślub.

Narzeczony w tym czasie pojechał w podróż po Europie

Elwira najpierw dokończyła naukę w szkole, a potem udała się do rodzinnego majątku na Ukrainie. Tam miło spędzała czas, nudząc się i flirtując z korepetytorem młodszych braci. Chodzili też do lasu, nad rzekę, pływali łódkami. Ostatniego dnia pobytu Elwira postanowiła pójść samotnie nad rzekę.

Chcę w spokoju pożegnać się z wodnymi boginkami – rzuciła.

Wszystkich zdziwił ten nagły sentymentalizm dziewczęcia, które zwykle trzeźwo stąpało po ziemi, ale zajęli się przygotowaniami do wyjazdu. O Elwirze przypomnieli sobie, kiedy nadeszła godzina odjazdu. Jej bracia z guwernerem i jednym z oficjalistów ruszyli ku rzece.

– Co ja powiem hrabinie?! – zawodziła dama do towarzystwa.

– Spokojnie! – zarządca majątku uciszał zdenerwowaną kobietę. – O, wracają, czyli znaleźli panienkę – dodał z ulgą.

Rzeczywiście. Grupka mężczyzn niosła Elwirę. Jak opowiedzieli przybysze, znaleźli ją nieprzytomną w lesie. Teraz dziewczyna budziła się z omdlenia. Kiedy doszła do siebie, odmówiła wyjaśnień.

– Nic się nie stało. Wcale nie upadłam. Musiałam zasnąć w lesie – powiedziała.

Jesień w Warszawie upłynęła spokojnie, a na karnawał przyjęto zaproszenie od dalszych krewnych do majątku na Kresach. Luksusy tam były iście paryskie, a dookoła – zupełna głusza. W komnatach bawili się goście, wśród nich sąsiedzi z pobliskich majątków: zarówno Polacy jak i Rosjanie. Elwira królowała w tańcu, w końcu pewien przystojny Rosjanin, hrabia, poprosił ją do tańca. Opierała się bardzo.

– Elwiro, to nie uchodzi. Pan hrabia wybaczy, ona jest bardzo młoda – wyjaśniła ciotka.

– Oczywiście, pani hrabino – Rosjanin skłonił się staruszce.

– I tak nie zatańczę – powiedziała stanowczo Elwira.

Czy myśmy się gdzieś nie spotkali, panno Elwiro… – zaczął rozmowę Rosjanin.

– Nigdy – rzuciła i przyjęła kolejne zaproszenie do tańca.

Nocą huk wystrzału obudził wszystkich

Kiedy służący z lampami w dłoniach wpadli do saloniku na parterze, okazało się, że Elwira stoi z pistoletem w ręce, a na podłodze leży mężczyzna. Był to jej narzeczony. Elwira wyjaśniła, że usłyszała szmer w saloniku. Myślała, że to złoczyńca i poszła po rewolwer. Kiedy coś zaszeleściło tuż przy niej, strzeliła.

– Co za przykry wypadek – ubolewał stary książę. – Narzeczony przyjechał nocą, chciał może zrobić psikusa ukochanej. Niestety wzięła go za rabusia.

I taką wersję wydarzeń przyjęto. Elwira nie stanęła przed sądem. Książę był skoligacony z rodziną cesarską i to wystarczyło, żeby wyciszyć sprawę. Co było dalej? Elwira wyszła za mąż, za bogatszego i znacznie starszego mężczyznę. Niestety, ten utopił się w Morzu Czarnym podczas podróży poślubnej. Potem jakoś nie było chętnych do jej ręki, aż poznała mego dziadka, Antoniego, z jej sfery, choć zubożałego. Zakochali się w sobie. Elwira na dzień przed ślubem poprosiła Antoniego na rozmowę.

– Chciałam ci sama powiedzieć, byś się nie dowiedział od obcych, że choć mój nieboszczyk mąż miał pieniądze, to jest to ułamek mego majątku. Otóż pewien rosyjski hrabia zapisał mi wszystko, co miał. Nie wiem dlaczego, bo kiedy się raz jeden spotkaliśmy na balu, odmówiłam mu tańca. To ci chyba nie przeszkadza? – spytała mojego przyszłego dziadka.

Nic mu nie przeszkadzało

Oczywiście, Elwira kłamała. Z jej dziennika znalezionego po śmierci jasno wynika, że w tamto lato po zaręczynach nad rzeką co noc spotykała się w lesie z tajemniczym nieznajomym. Był nim ten Rosjanin spotkany na balu. On zapisał jej majątek. A dlaczego zabiła narzeczonego, tego nie wiem. Czy odkrył jej romans i chciał zerwać zaręczyny? Może. Pierwszego męża chyba nie utopiła. Choć kto ją tam wie. Może go czymś podtruła, zanim poszedł pływać?

To była prawdziwa awanturnica. Zdolna do wszystkiego. Na szczęście dziadkowi też nie brakowało temperamentu. Dziadkowie kochali się i kłócili przez wiele, wiele lat. 

Czytaj także:
„Ślub miał być początkiem szczęścia, a był zwiastunem tragedii. Rodzice postawili na swoim, a ja straciłam miłość życia”
„Odwołałam ślub 2 godziny przed ceremonią i porzuciłam narzeczonego, ale dzięki temu poznałam miłość życia”
„Narzeczony porzucił mnie przed ołtarzem, więc... wyszłam za kumpla. Nie po to przez 2 lata planowałam ślub, żeby się nie odbył”

Redakcja poleca

REKLAMA