„Mimo rozwodu, wciąż kocham byłego męża. Udaję, że akceptuję jego nowy związek, żeby nie porzucił naszych dzieci”

małżeństwo, które się rozwodzi fot. iStock by Getty Images, courtneyk
„Przebywanie w pobliżu Janusza i jego kobiety było dla mnie okropne. Co ja tutaj robię? Przecież to nienormalna sytuacja! Nie chcę patrzeć, jak uśmiechają się do siebie, jak zamykają się za nimi drzwi hotelowego pokoju. Chcę stąd wyjechać! Natychmiast! Niestety, wiedziałam, że nie mogę. Dzieci mnie potrzebowały”.
/ 07.04.2023 15:15
małżeństwo, które się rozwodzi fot. iStock by Getty Images, courtneyk

Smartfon wibrował jak szalony. Oderwałam wzrok od ekranu komputera i sięgnęłam po leżący obok klawiatury telefon. Bez patrzenia na wyświetlacz wiedziałam, że to któreś z moich dzieci. Nie musiałam się bardzo wysilać, żeby zgadnąć. Tylko one dzwoniły do mnie do pracy. Rozsądzałam spory, nakazywałam i zakazywałam – wszystko przez telefon. Moje pokolenie wychowało się z kluczem na szyi, pokolenie moich dzieci – z komórką w ręku. Takie czasy nastały. Tym razem dzwonił ośmioletni Jasiek.

– Na jutro muszę narysować plakat, a w domu nie ma brystolu – oznajmił z ukrytym zadowoleniem w głosie. – Napiszesz mi usprawiedliwienie? Że nie mogłem z przyczyn organizacyjnych?

– Nie ma mowy, mój drogi – odparłam. – Dzwoń po tatę i powiedz mu o swoich brakach. Jest dziś w domu, możecie iść razem do sklepu. Jeszcze zdążysz zrobić pracę.

– Ale mamo… – rozjęczał się Jasiek, lecz już go nie słuchałam.

Przerwałam połączenie i wybrałam numer Janusza. Odebrał natychmiast. Obarczyłam go problemem Jaśka i wróciłam do przerwanych obowiązków.

– Masz szczęście, Ewka – koleżanka pracująca przy sąsiednim biurku uśmiechnęła się do mnie. – Twoje dzieci mają świetnego ojca. Zajmuje się nimi, uczestniczy w ich życiu, jest zawsze, gdy go potrzebują. Rozwiedliście się, ale one tego praktycznie nie odczuły.

„To prawda – pomyślałam. – Ale czy można to nazwać szczęściem?”.

W życiu nie ma nic za darmo. Zapłaciłam wysoką cenę za to, by dzieci nadal miały ojca, by nie musiały żyć w gorszych warunkach materialnych niż te, do których były przyzwyczajone. Janusz mógł im to zapewnić, ja ze swojej skromnej pensji – nie. Zrobiłam więc wszystko, co mogłam, żeby zatrzymać go przy nas, choćby częściowo. Nie zważałam w tym momencie na swoją dumę, stłumiłam w sobie złość.

Śmiałam się z niej. Myślałam, że on też...

Nigdy nie zapomnę tego wieczoru, kiedy Janusz oznajmił mi swoją decyzję. Odchodzi. Do innej kobiety. Jest mu bardzo przykro, głupio i wstyd, ale nic na to nie poradzi. Nie może już udawać, że nic się nie stało. Zakochał się, chce dla tej miłości zmienić swoje życie. O naszym, moim i dzieci, nie wspomniał. Liczy, że zrozumiem. Zawsze go rozumiałam, jak nikt na świecie. Świat zawirował mi przed oczami.

Mąż był moją pierwszą prawdziwą miłością. Poznaliśmy się na studniówce. On przyszedł z dziewczyną, mnie towarzyszył chłopak. Spojrzeliśmy na siebie i od razu zaiskrzyło. Otoczenie przestało się liczyć, byliśmy tylko my. Ze studniówki wyszliśmy już razem. Rok później wzięliśmy ślub. Janusz rozkręcał firmę budowlaną, ja pracowałam w księgowości. Urodziły nam się dzieci, byliśmy szczęśliwi, jak nikt na świecie. Gdyby wtedy ktoś mi powiedział, że ten sen się wkrótce skończy, uznałabym, że jest niespełna rozumu. A jednak.

Fatum nosiło pretensjonalne imię Arianna i spódniczkę tak krótką, że prawie niczego nie zakrywała. Owszem, poznałam ją. Razem ją poznaliśmy. Bywała u nas w domu, przyprowadził ją przyjaciel z liceum. Pamiętam, jak ją obgadywałam, kiedy tylko drzwi się za nimi zamknęły. Śmiałam się z jej krótkiej spódniczki, długich czerwonych paznokci i ptasiego móżdżku. Byłam pewna, że Jarek podziela moje zdanie o tej dziewczynie, zawsze mieliśmy podobne poglądy. Nie przyszło mi do głowy, że mężczyźni patrzą inaczej. To, co dla mnie było oznaką złego gustu, dla Jarka – intrygującym opakowaniem owocu zakazanego. Ja widziałam żałośnie krótką spódniczkę, on – długie, zgrabne nogi. Ptasi móżdżek też mu, jak się okazało, nie przeszkadzał.

Arianna może i stylizowała się na tanią zdzirę, na pewno nie potrafiła prowadzić rozmowy na poziomie, ale liczyć doskonale umiała. I szybko zwęszyła życiową okazję. Jarek był zamożnym biznesmenem. Nasza, czy też jego firma budowlana pracowała pełną parą, przynosiła spore zyski. Czego chcieć więcej? Arianna postanowiła uwolnić Janusza od rodziny i uwić sobie u jego boku przytulne gniazdko.

Najpierw poprosiła swojego chłopaka, tego, który wprowadził ją do naszego domu, o załatwienie jej pracy. Kumpel pogadał z Januszem i mój mąż przyjął ją na stanowisko sekretarki w swojej firmie. Tego było właśnie trzeba cwanej babie. W ciągu kilku miesięcy tak omotała Janusza, że zdecydował się na rozmowę ze mną.

– To Arianna, prawda? – spytałam. – Do niej odchodzisz?

Janusz spuścił głowę, nie potrafił spojrzeć mi w oczy. Chciałam zapytać, co takiego zobaczył w Ariannie, że chce opuścić rodzinę. I co z naszą miłością? Wyparowała? Do niedawna byłam pewna, że mąż mnie kocha tak jak ja jego, i że mogę na niego liczyć w każdej sytuacji. Przeżyliśmy razem szmat czasu, łączyła nas silna więź. Czy naprawdę warto poświęcać to wszystko dla ładnej buzi i dużych piersi?

W głowie miałam mętlik, czułam piekące łzy pod powiekami. Nie miałam sił na rozmowę z Januszem. Źle się czułam, tak słabo, jakbym miała zemdleć. Powiedziałam mu o tym.

– W takim razie pogadamy jutro – oznajmił mi. – Połóż się i postaraj się uspokoić. Rozwód to jeszcze nie koniec świata. Jakoś to wszystko załatwimy w cywilizowany sposób.

Nie dopuszczę, by zaniedbał obowiązki

Był wyraźnie zadowolony, że najgorsze ma już za sobą. Chyba spodziewał się po mnie innej reakcji. Krzyków, złości, wyrzutów… Zaskoczyłam go. Siebie zresztą też. Zwinęłam się w kłębek na sofie. Mąż przykrył mnie kocem i na paluszkach wyszedł z pokoju. Po chwili usłyszałam szczęk klucza w drzwiach frontowych. Pewnie uciekł do Arianny. Leżałam, próbując opanować rozpacz i gniew.

– Myśl, co dalej! – mówiłam sobie.

Najchętniej udusiłabym oboje – Janusza i tę zdzirę. Niestety nie mogłam tego zrobić. Miałam dwoje dzieci, musiałam myśleć o ich przyszłości. Jaka będzie bez ojca? Rozwiedziony tatuś założy nową rodzinę i siłą rzeczy będzie się pojawiał w ich życiu tylko od święta. Zadba o „kontakty” z dziećmi co drugi weekend, czyli tyle, co nic. Przyśle jakieś alimenty, śmieszne sumy, bo innych nasze sądy nie zasądzają. Czasem przyniesie prezent. Kiedy indziej zapomni o spotkaniu albo przełoży je, tłumacząc się chorobą lub nawałem pracy…

Jak wytłumaczę córce i synowi, że ojciec ich kocha, ale od nich odchodzi? Mam powiedzieć, że nie zapomni o nich, chociaż nie będzie go przy nich w chorobie i kłopotach? Są dla niego najważniejsi, ale zostawia ich samych? Bo wybrał piękną Ariannę? Wątpię, żeby dzieci zrozumiały tak pokrętne wyjaśnienia. A ja? Jak dam sobie ze wszystkim radę?

Leżałam, myślałam, i coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że nie mogę tak po prostu puścić męża do innej kobiety, życząc mu szczęścia. Ten facet ma obowiązki i muszę dopilnować, by ich nie zaniedbywał. Nie posklejam małżeństwa, które się rozsypało, ale mogę zawalczyć o ojca dla dzieci.

– Kiedy się wyprowadzasz, a co ważniejsze, dokąd? – spytałam Janusza następnego ranka.

– To takie ważne? – zdziwił się mąż. – Jeszcze nie wiem, może coś wynajmę na początek.

– Musisz zamieszkać jak najbliżej nas, najlepiej na naszym osiedlu – oznajmiłam stanowczo. – Nie wolno ci porzucić dzieci.

– Ależ ja ich nie porzucam! – oburzył się Janusz. – Rozwód to sprawa dorosłych, dzieci nie mają z tym nic wspólnego.

„Nie do wiary! On chyba naprawdę tak uważa!” – pomyślałam.

Dzieci bywały u nich prawie codziennie

– Mam na uwadze twoją wygodę – wyjaśniłam, starając się zachować spokój. – Zwykle odwozisz Jaśka do szkoły. Chyba nie zamierzasz tego zmieniać? Jeśli zamieszkasz daleko, będziesz musiał wcześniej wstawać, przebijać się przez korki. Sporo czasu ci zajmie, zanim do nas dojedziesz. A co z popołudniowymi zajęciami dzieci? Jagna od biedy może sama wracać do domu, ale mały Jasiek? Ja wracam zbyt późno, żeby go odebrać, wiesz przecież.

– No tak, może masz rację, pomyślę o tym – obiecał Janusz.

Jeszcze kilka razy wracałam do tej sprawy, aż w końcu postawiłam na swoim. Janusz i Arianna zamieszkali dwie ulice od nas. Moja następczyni nie była z tego powodu szczęśliwa, ale mój mąż nie pozostawił jej wyboru. Był zadowolony, że nie robię wielkiej afery z powodu naszego rozstania i postanowił ustąpić mi w tak drobnej sprawie.

Od tej chwili rozpoczęliśmy wspólne życie patchworkowej rodziny pozszywanej dziećmi. Jagna i Jasiek jakoś odnaleźli się w nowej sytuacji, chociaż nie do końca ją zaakceptowali. Często bywali u ojca, właściwie Janusz nie znał dnia ani godziny. Nigdy nie wiedział, kiedy wpadnie do niego Jagna z koleżankami, na chwilę, tylko z korzystać z toalety, albo wybłagać u niego pozwolenie na całonocną imprezę u przyjaciółki. Prawie współczułam Ariannie.

Niby zdobyła faceta, ale zamiast romantycznych chwil we dwoje, dostała w pakiecie nieco rozpuszczone dzieciaki. W dodatku Janusz był naprawdę dobrym ojcem, więc Ariannie nie było wolno powiedzieć złego słowa na jego potomstwo. A byłam pewna, że niejedno miała na końcu języka. Jasiek ze swej natury uwielbiał rozrabiać, natomiast Jagna nie znosiła nowej kobiety ojca, i nieźle dawała jej popalić. Z własnego doświadczenia wiem, jakie fochy potrafi stroić niezadowolona nastolatka. Ja, matka, nie mogłam tego wytrzymać, a co dopiero niezaprawiona w boju Arianna!

Lato, które nadeszło, wystawiło na próbę cierpliwość nas wszystkich. Umówiłam się z Januszem, że podzielimy wakacje między siebie. Dzieci najpierw wyjadą z nim i jego narzeczoną, a potem ze mną. To było rozsądne postanowienie, ale mój były mąż wpadł na jeszcze lepszy pomysł. Znalazł bardzo atrakcyjną ofertę wczasów nad morzem.

Może po prostu pojechałabyś z nami? – spytał.

– Zwariowałeś?!

– Przecież i tak widujesz się z Arianną niemal codziennie. Co ci szkodzi? Wiesz, ona nie bardzo dogaduje się z Jagną. Nie jestem w stanie nad nimi zapanować. Jasiek wymaga stałej uwagi, to prawdziwy demon demolki, nie rozdwoję się przecież. Te ich wieczne swary doprowadzają mnie do obłędu. Twoja obecność dobrze wpłynie na Jagnę. Wszystkim dobrze zrobi taki wyjazd. Lepiej się poznamy, odpoczniemy. Co o tym myślisz?

Czy czasem żałuje tego, co zrobił?

Co myślałam? Że to najbardziej bezczelna prośba, jaką w życiu słyszałam! Nie wyobrażałam sobie wypoczynku z kobietą, która zabrała mi męża, ale nie miałam wyjścia. Córka postawiła mnie pod ścianą.

– Jak ty nie jedziesz, to ja też nie – oznajmiła stanowczo. – Wolę być z tobą i tatą niż z tą małpą...

No i pojechałam.

Przebywanie w pobliżu Janusza i jego kobiety było dla mnie prawdziwą torturą. To właśnie na tym wyjeździe uświadomiłam sobie, że wciąż kocham byłego męża. Bolało mnie serce, kiedy patrzyłam, jak czule do niej przemawia, kładzie jej rękę na biodrach czy obejmuje. Kiedyś tak samo traktował mnie…

W nocy gryzłam palce do krwi, żeby nie krzyczeć. Co ja tutaj robię? Przecież to nienormalna sytuacja! Nie chcę patrzeć, jak uśmiechają się do siebie, jak zamykają się za nimi drzwi hotelowego pokoju. Chcę stąd wyjechać! Natychmiast! Niestety, wiedziałam, że nie mogę. Dzieci mnie potrzebowały. Jagna z Jaśkiem robili, co mogli, by wykluczyć Ariannę ze wspólnego życia.

– Tata! Mama! – biegali między nami, angażując nas bez reszty.

Żadne z nich nie rozmawiało z kobietą ojca, chociaż Janusz starał się włączyć Ariannę w rodzinny krąg. Bezskutecznie. Dzieci nie zauważały jej, jakby była ze szkła. Nawet Jagna powściągnęła język i nie prowokowała kłótni. Wiedziałam, że to ostatnia próba scalenia rodziców. Dzieci chciały, żebyśmy znów byli razem, wspólne wakacje podsyciły w nich nadzieję. Ja też chciałam.

Obserwowałam ukradkiem Janusza. Czy jest szczęśliwy? Skomplikował życie sobie i nam, biega między dwoma domami, starając się zaspokoić potrzeby i oczekiwania dzieci oraz nowej dziewczyny. Czy czasem żałuje tego, co zrobił?

Wczoraj do mnie zadzwonił.

– Arianna jest w ciąży! – krzyknął uszczęśliwiony. – Będziemy mieli dziecko. Tobie pierwszej to mówię!

Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Nie można scalić rozbitego związku. Muszę żyć dalej.

Czytaj także:
„Miłość wróciła ze zdwojoną siłą, gdy po latach na ślubie córki spotkałam byłego męża. Tylko co na to ten obecny?”
„Sąsiadka ma fajnego chłopa, a zamiast rzucić się w wir miłości, czai się jak wystraszona mysz. Wszystko przez byłego męża”
„Były mąż powiedział, że był ze mną z litości. Teraz szukam prawdziwego mężczyzny, który naprawdę będzie mnie pożądał”

Redakcja poleca

REKLAMA