„Miałam 28 lat, a mój mąż 53. Był miłością mojego życia, a ja wszystko zepsułam”

Kobieta, która zdradziła męża fot. Adobe Stock
Mówi się, że za rozpad związku winę zawsze ponoszą obie strony. Bzdura. Moje małżeństwo mogło być szczęśliwe. Nie jest, bo ja byłam głupia.
/ 24.10.2020 16:27
Kobieta, która zdradziła męża fot. Adobe Stock

Wkurzał mnie wiecznie dobry humor Czarka. Ja byłam taka zmęczona...

Nasz związek działał wszystkim na nerwy. Irytowali się, kiedy próbowałam dzielić się swoimi uczuciami.
– Nie opowiadaj bzdur – słyszałam.
–Nie możesz kochać tak starego faceta. Wmówiłaś sobie tę miłość.
Były też dobre rady.

– Rzuć go. Zobaczysz, w końcu znudzi ci się, więc im szybciej się z nim rozstaniesz, tym lepiej dla niego.
Znajomi snuli wizje naszego związku za kilkadziesiąt lat, kiedy to ja miałabym być dobiegającą pięćdziesiątki atrakcyjną babeczką, a Czarek zgrzybiałym siedemdziesięciolatkiem.
– Chcesz mieć z nim dzieci? – pytała mama. – Ledwie wyjdziesz z dziecięcych pieluch, a będziesz musiała zmieniać te dla dorosłych. Zastanów się. Przecież mógłby być twoim ojcem albo którymś z jego kolegów. Córeczko, wiesz, że życzę ci jak najlepiej...
–  Jesteś w ciąży? – zapytała wprost siostra, a kiedy potwierdziłam (choć nie dlatego przyjęłam oświadczyny Czarka), zapewniła, że pomoże mi bez względu na to, jaką podejmę decyzję. Mówiąc o decyzji, brała pod uwagę aborcję lub samotne wychowanie dziecka. Czarka traktowała jak chwilową fanaberię. Urażona do głębi nie zaprosiłam siostry na ślub, podobnie jak połowy rodziny i znajomych.
– Kocham go! Kocham! – zaciekle broniłam swojego uczucia.

Nikt nie rozumiał, jakim cudem 28-letnia dziewczyna mogła stracić głowę dla mężczyzny, który skończył 53 lata. Nikt nie rozumiał, że Czarek ujął mnie swoim ciepłem i oddaniem. Żaden rówieśnik nie troszczył się o mnie w ten sposób, nie spełniał niewypowiedzianych nawet zachcianek, nie pieścił mojego ciała z taką czułością i nie był wdzięczny za każdą ofiarowaną mu chwilę.

Faceci w moim wieku, o ile w ogóle można nazwać ich mężczyznami, stroili fochy z byle powodu, mieli wielkie wymagania, nie dając nic w zamian, i w nieskończoność bawili się w chodzenie, bojąc się jakichkolwiek zobowiązań. Byli jak dzieci szukający matki bis. Czarek oczekiwał jedynie, abym była jego partnerką. Niby wszyscy doceniali fakt, że przy nim rozkwitłam, ale uważali, że powinnam swą atrakcyjność wykorzystać do poderwania lepszego (znaczy młodszego) faceta.

Postanowiłam za wszelką cenę bronić swojego prawa do szczęścia

–  Jesteś pewna, że wytrzymasz presję? – pytał w końcu i sam Czarek, zatroskany nagonką na nas; jego rodzina, w tym dwoje niewiele młodszych ode mnie dzieci, też nie była zadowolona z wyboru, jakiego dokonał.
Twierdzili, że jak pierwsza żona puszczę go z torbami. „Tamta miała dość twojej ciągłej nieobecności i pracoholizmu, ta przyprawi ci rogi” – szeptali za moimi plecami. Podziwiałam niezłomność, z jaką Czarek trwał przy mnie, ale w jego oczach widziałam też troskę. Wszelkie wątpliwości rozwiała ciąża. Na wieść o niej Czarek przyjechał do mnie z bukietem róż i pierścionkiem z brylantem.

Kiedy teraz myślę o naszych zaręczynach, ślubie i prawie 5 latach wspólnego życia, zastanawiam się, jak mogłam zniszczyć coś tak wspaniałego. I to po tym wszystkim, co wspólnie przeszliśmy...

Podejmując decyzję o rozstaniu, byłam przekonana, że postępuję słusznie. Zostawiam mężczyznę wyraźnie rozczarowanego swoim drugim małżeństwem. Może gdybym miała po swojej stronie choćby jedną życzliwą osobę, która kazałaby mi się puknąć w głowę i zastanowić nad tym, co opowiadam o Czarku, nie stałabym dzisiaj w oknie, patrząc bezradnie, jak zabiera na weekend naszą córeczkę.

Jechałabym z nimi w góry albo nad morze i spędzała cudowny czas, pozwalając się rozpieszczać. Tyle że nawet po ślubie nikt nie sprzyjał naszemu związkowi, a pierwsza rysa pojawiała się tuż po narodzinach Oli. Czarek żartował, że nigdy nie widział tak zapłakanego dziecka, jednak mnie nie było do śmiechu. Ola nie płakała, a wrzeszczała, domagając się natychmiastowej zmiany pieluchy, mojej uwagi lub piersi. W ciągu kilku miesięcy od porodu stałam się cieniem samej siebie, z którego ten mały potworek wyssał całą energię.

Przemęczona łatwo wpadałam w złość, a dobry humor Czarka działał na mnie jak płachta na byka. Jego „wyrośnie z tego” wypowiadane tonem wprawionego w bojach ojca, frustrowało mnie bardziej niż przytyki innych matek. Jemu bez trudu przychodziło łączenie ról ojca, męża, gosposi i pracownika, mnie wszystko leciało z rąk.

Z powodu swojej niezdarności zakazałam bliskim męża wizyt w naszym domu. Nie chciałam, żeby potem jego dzieciaki powtarzały matce, jaka ze mnie nieudana żona. Wystarczyły mi spojrzenia siostry i mamy... Czarek nie mógł pojąć, dlaczego przejmuję się opiniami innych ludzi, ale uszanował moją decyzję. Choć nie było mu łatwo, poprosił rodzinę i znajomych, aby dali mi czas na regenerację, a sam woził do nich naszą córeczkę na spotkania z nimi. I właśnie te wizyty stały się zarzewiem kolejnego konfliktu.

Siedząc sama w pustym domu, wyobrażałam sobie niestworzone rzeczy. Tak bardzo frustrowała mnie wizja pierwszej żony Czarka i dzieci uwijających się przy moim maleństwie, że zasypywałam męża telefonami i wiadomościami. Kiedy nie odbierał lub nie odpisywał dostatecznie szybko albo, co gorsza, spóźnił się z powrotem, urządzałam mu karczemne awantury.
– Sam już nie wiem, co mam robić? – wyznał kiedyś przybity tą sytuacją.
Miałam ochotę wykrzyczeć mu, że powinien wysłać żonę na księżyc, a dzieciaki za granicę, ale udałam jedynie zaskoczoną i oburzoną. W końcu, za namową przyjaciółek, postanowiłam otworzyć nasze mieszkanie dla jego rodziny. Czarka tak bardzo ucieszyła ta zmiana, że wynajął panią do sprzątania, abym nie musiała martwić się mieszkaniem i posiłkami.

Moim „jedynym” zadaniem było zajmowanie się sobą oraz opieka nad dzieckiem. Wtedy uważałam, że przydzielono mi aż nadto obowiązków, dzisiaj sądzę, że gdybym miała ich więcej, nie roiłabym sobie w głowie dwuznacznych sytuacji. Niepewna swej pozycji potrafiłam włożyć najbardziej kusą miniówkę i szpilki, i z wystrojoną córeczką wkroczyć do firmy męża albo na jego spotkanie z kontrahentami.

Zakłopotany starał się obrócić sytuację w żart, ale widziałam, że czuje się osaczony. Gdzieś przygasł żar w jego oczach, za to przybyło zmarszczek i siwych włosów, nie umiałam jednak się zatrzymać. Nikt też nie powstrzymał mnie przed podobnymi wygłupami. Przeciwnie, wszystkie bliskie mi kobiety uważały, że najwyraźniej jest coś na rzeczy, skoro tak się zachowuję.
– Mówiłam, że tak to się skończy – prorokowała mama.
Najgorsze były jednak spotkania z moją poprzedniczką. Za nic miałam fakt, że rozstali się dawno temu i to z jej inicjatywy. Zamiast cieszyć się, że Czarek stara się, aby nasze rodziny dogadywały się przynajmniej od święta, siedziałam z naburmuszoną miną, wmawiając mu po każdym takim spotkaniu bliższą zażyłość z eksżoną. Zanim naprawdę pchnęłam go w jej ramiona, sama zdążyłam zdradzić...

Nie słuchał żadnych tłumaczeń, złożył pozew

Tomka poznałam przez Tindera. Wyglądał jak model, świetnie się ubierał i spędzał ciekawie czas, a przede wszystkim stale mnie adorował. Umówiłam się z nim z ciekawości i trochę na złość Czarkowi, który wbrew mojej woli pojechał na weekend w góry z dwójką starszych dzieci. Już zapomniałam, jak to jest spędzać czas beztrosko, i ani się obejrzałam, jak po szalonej sobocie przyszła niedziela.

Tańczyliśmy z Tomkiem w klubach do upadłego, wygłupialiśmy się na komediach w kinie. Wtedy jeszcze nie doszło do niczego między nami. Poszłam z nim do łóżka miesiąc później, kiedy Czarek pojechał na urodziny córki. Miałam mu towarzyszyć, ale wściekłam się na wieść, że eks zamiast imprezy w restauracji woli kameralne spotkanie w ich dawnym letniskowym domku. Jakby tego było mało, Czarek kupił córce prezent bez konsultacji ze mną. Kiedy kazałam mu wybierać między sobą a byłą, zapytał, czy naprawdę muszę wszystko niszczyć.
–  Zrozum, nigdy nie wymarzę jej ze swojego życia, bo jest matką moich dzieci, ale to ciebie kocham i z tobą jestem – dodał bezradnie.

Zarzuciłam mu nielojalność i kazałam biec do rodzinki. Ledwie zamknął drzwi za sobą i Olą, a już pisałam do Tomka. Przespałam się z nim jeszcze tego samego popołudnia w mojej małżeńskiej sypialni. Mimo że wiele ryzykowałam, Czarek odkrył nasz romans dużo później. Śmiałam się, gdy pytał dlaczego; wciąż czułam żądzę zemsty.

Odchodziłam od męża pewna, że ten wkrótce będzie mnie błagał o powrót, ale nie wzięłam pod uwagę jego urażonej dumy. Dzień po rozstaniu otrzymałam pozew rozwodowy. Zostawił mi mieszkanie i zabezpieczył przyszłość Oli, lecz obwarował dostęp do pieniędzy tyloma warunkami, że dla mnie nie starczyło już za wiele pieniędzy. Mój kochanek po kilku miesiącach znudził się rolą opiekuna i towarzysza życia. Uznał, że nie dorósł jeszcze do tak poważnych zobowiązań.

W głębi duszy wciąż sądziłam, że rozwód nie przekreślił jeszcze mojego małżeństwa. „Wystarczy, że się postaram, przecież mamy dziecko” – powtarzałam sobie, kiedy Czarek przyjeżdżał po małą. Byłam miła i uczynna, gotowałam to, czym dawniej się zajadał, ale on zawsze grzecznie odmawiał. Wolał z córką spędzić czas na mieście lub wśród swoich bliskich.

Załamałam się, dopiero gdy po roku od rozwodu zobaczyłam go z byłą żoną. Szli ulicą trzymając się za ręce, promieniejąc szczęściem jak my dawniej. W pierwszej chwili wpadłam w furię, zagroziłam Czarkowi odebraniem praw do opieki nad córką, ale żaden z prawników nie chciał stanąć po mojej stronie, więc wycofałam pozew.
– Wróć do mnie, wróć – poprosiłam go w chwili rozpaczy.
W odpowiedzi tylko mnie przytulił i wyszeptał, że nie może.
Wszyscy ostrzegali mnie, że przyprawisz mi rogi, ale głęboko wierzyłem, że nam się uda. Wyciągnąłem wnioski z przeszłości, zaangażowałem się w związek, dałem Oli więcej swojego czasu i miłości niż starszym dzieciom, robiłem wszystko, abyś była szczęśliwa, a mimo tego mnie zdradziłaś.

Chciało mi się płakać z rozpaczy, kiedy mówił, że zawsze będę dla niego ważna, bo w pewnym sensie wciąż mnie kocha. Miałam ochotę paść przed nim na kolana i błagać, żeby mnie nie zostawiał, jednak nie pozwolił mi na to. Przytrzymał mnie mocno, gdy osuwałam się na ziemię.
– Życzę ci jak najlepiej, kochanie. Naprawdę zawsze będziesz mi bliska – uścisnął mocno moją dłoń.
Rozpadłam się na kawałki i wciąż nie potrafię się pozbierać, choć od tamtej rozmowy minął już rok.

Dopiero po naszym rozstaniu zrozumiałam, że Czarek był miłością mojego życia. Ja tę miłość zabiłam.

Chcesz podzielić się z innymi swoją historią? Napisz na redakcja@polki.pl.

Więcej listów do redakcji: „2 lata po ślubie mój ukochany mąż zginął w wypadku. Teściowa chce odebrać mi mieszkanie, bo było jej syna”„Odszedłem od żony, bo… mi się znudziła. Zamiast nudnej żony miałem teraz w łóżku o 20 lat młodsze dziewczyny”„Zrobiłem dziecko dziewczynie, do której nic nie czułem. Syn miał 2 lata, gdy zginęła w wypadku. Zostałem z nim sam”

Redakcja poleca

REKLAMA