„Mąż wypomina córce nieudany związek z sąsiadem, choć nie zna całej prawdy. Drań zgotował jej piekło na ziemi”

Mama odkryla tajemnicę córki fot. Adobe Stock, fizkes
„Próbowałam jakoś wytłumaczyć Ziutka przed córką, wyjaśnić, że tyle sobie obiecywał, a całe jego plany legły w gruzach. W dodatku nikt nie wiedział dlaczego! Nigdy nie wyjaśniła przecież, co się wydarzyło, po prostu coś strzeliło jej do głowy z dnia na dzień i wyjechała”.
/ 04.06.2022 08:15
Mama odkryla tajemnicę córki fot. Adobe Stock, fizkes

Po cichu liczyłam na to, że córka, przyjeżdżając do domu na święta, przywiezie wreszcie tego swojego Horacego, a tymczasem, nie tylko nie poznałam przyszłego zięcia, ale i nie doczekałam się Wery, gdyż napisała, że zdecydowali się spędzić świąteczny czas w górach.

Mąż nie może przeboleć tej straty

I jeszcze, że ma nadzieję, że zrozumiemy – w końcu nasza rodzina nie jest religijna, a oni oboje naprawdę pragną po prostu się wyspać gdzieś z dala od ludzi.

– Są trzy prawdy, Gieniu – skwitował te rewelacje mój mąż. – I to jest ta trzecia, zapewniam cię. Weronika nikogo nie ma i albo będzie jak zwykle pracować albo popłakiwać w pustym mieszkaniu przed telewizorem. Jeśli w ogóle ma telewizor!

– Ależ co ty mówisz – oburzyłam się. – Po co miałaby nas okłamywać?

– Horacy! – prychnął Ziutek. – Może jeszcze Wergiliusz albo inny Cycero? Kto normalny dałby tak na imię dziecku?

Ziutek wciąż nie może przeboleć, że Weronika nie wyszła za Jarka. Szczególnie ostatnio go wzięło na gorzkie żale, bo się chłopak zaczął budować tuż obok naszego placu. Notabene, dokładnie tego, który czeka, aż się Wera na nim postawi…

Uważam, że teraz to już powinniśmy go sprzedać – skoro córka od lat powtarza, że do miasteczka nie wróci. Nie zrobi tego tym bardziej, że jej były zakłada gniazdo rodzinne za płotem.

Ale że ten cały Horacy miałby nie istnieć? Nie, to już przesada! Ziutek po prostu znieść nie może, że mu się posypały plany związane z ożenkiem córki. Ze starym Walendziakiem przyjaźnił się od dzieciństwa, potem razem na hucie robili i odkąd pamiętam, kombinowali, jakby tu dzieciaki zeswatać.

Niby żartem, wiadomo, ale gdy Jarek naszą Werkę zaprosił na studniówkę, a potem razem na studia do Krakowa pojechali, to jeden z drugim rączki zacierali. Już sobie planowali weselisko, rodzinny biznes i wspólnego grilla u młodych co niedzielę, gdy nagle, szast-prast, wielka miłość się skończyła.

Nikt tak naprawdę nie wierzył, że na zawsze, wiadomo, kto się lubi, ten się czubi, ale jednak… W wakacje Weronika wyjechała do Norwegii, a potem nagle się okazało, że studia skończy w Gdańsku.

Nie bardzo wierzył w jej sukcesy

– Po moim trupie – stwierdził wtedy Ziutek i odciął jej finansowanie.

Znalazła pracę i powiedziała mu, że sobie poradzi. Ależ się wtedy pożarli przez telefon! Mąż aż prasnął aparatem o ścianę i od tej pory przeszliśmy na komórki. A twierdził wcześniej, że nigdy w życiu nie będzie cholerstwa używał!

Z czasem się jakoś między mężem a córką ułożyło, bo ileż można stare strupy rozdrapywać. A odkąd Jarek się ożenił z dentystką, to już w ogóle temat przysechł, bo i o czym tu gadać? Czasem tylko Ziutek Werce wypominał, że na wesele nie przyjechała mimo zaproszenia i musiał się za nią tłumaczyć.

To ja zawsze dopytywałam, jak jej się wiedzie, jak w pracy, w życiu, czy ma kogoś bliskiego… Mąż łatwy w pożyciu nie jest i każdy to wie. Moja matka zawsze mówiła, że się żołądkuje o byle co i, proszę, okazało się, że Ziutek ma wrzody na żołądku… I choć zawsze zgrywa bohatera, operacji się boi jak diabeł święconej wody!

– Niczego się nie boję – nadął się, gdy mu to wypomniałam. – Po prostu musisz mi lepiej gotować. Poza tym, w sanatorium mnie wyleczą, oczywiście, gdy wreszcie dostanę termin!

Kocham tego człowieka, ale Bóg mi świadkiem, z czasem staje się to prawdziwym wyzwaniem – taka męczykicha się z niego robi na starość! I jak już w końcu dostał ten termin do sanatorium, to się okazało, że w trzydziestą rocznicę naszego ślubu… A tak mi się marzyło piękne przyjęcie w gronie rodziny i sąsiadów!

– Chyba zdrowie jest ważniejsze niż jakieś głupie imprezy – burknął tylko. – Dorośnij, Krystyna! Ty się już za sukienką do trumny rozglądaj a nie, szampanskoje i kawior ci w głowie!

Pożaliłam się Werce przez telefon, nawet nie specjalnie, ot, tak jakoś wyszło. A córka mówi, że ona przyjedzie, akurat odda projekt i bez problemu dostanie kilka dni urlopu.

– Och, przyjedź, kochana – aż klasnęłam w dłonie. – Tak się już stęskniłam!

Z tego wszystkiego zapomniałam zapytać, czy Horacy też przyjedzie… Zrobiłam ulubiony tort bezowy Weroniki, gołąbki z grzybami, za którymi przepada, a ona przywiozła… szampana i kawior!

Zaczęłam wątpić, czy mówi prawdę

A gdy już się rozgościła, wyjęła z torebki puzderko z prześlicznymi srebrnymi kolczykami, dokładnie takimi samymi, o jakich rozmawiałyśmy z rok temu, obgadując oskarową galę.

– Ale czy to nie za drogie? – aż zrobiło mi się głupio. – I czy na rocznicę wypada dawać mi osobny prezent?

– A to w tej sukience to mieliście razem z ojcem w trumnie leżeć? – spytała.

No niby tak… Zresztą, czy ja się powinnam aż tak przejmować kimś, kto nie znalazł czasu, by chociaż zadzwonić w nasze wspólne święto? Siedziałyśmy sobie wieczorem i gadałyśmy tak swobodnie, jak nigdy.

– A wiesz, że Jarek się buduje na tej ziemi obok twojej? Dziecko im się urodziło i chyba za ciasno się zrobiło u Walendziaków.

– A wiesz, mamo, że kompletnie mnie nie obchodzi, co robi Jarek? – skrzywiła się. – Myślałam, że jak ojca nie będzie, to chociaż raz nie będziemy o nim wspominać.

– Łatwo ci mówić – wzruszyłam ramionami z przepraszającym uśmiechem. – Przyzwyczailiśmy się myśleć o nim jak o członku rodziny.

– To się odzwyczajcie – mruknęła. To już pięć lat, jak nie jesteśmy razem. A ziemię sprzedajcie i jedźcie za tę kasę na porządne wakacje.

– Masz pomysły! – nalałam jeszcze po lampce. – My i wakacje, ojcu by serce pękło! Ziemia niech leży, jeść nie woła. Kto wie, co się jeszcze w życiu wydarzy.

A potem policzyłam sobie i wyszło mi, że to już rzeczywiście pięć lat, jak Weronika wyjechała na dobre. Więcej niż byli ze sobą z Jarkiem – choć wydaje się dużo krócej.

– Masz rację – przyznałam. – Może jakbyś wreszcie tego swojego Horacego przywiozła, to by do nas dotarło, że z Jarkiem skończone raz na zawsze?

– Jeszcze czego! – prychnęła. – Myślisz, że będę ciągnąć chłopaka przez całą Polskę po to, żeby słuchał jak ojciec pieje nad moim byłym i jego życiowymi osiągnięciami? – spojrzała na mnie z autentycznym zdziwieniem. – Oszalałaś, mamo?

– Na pewno by tego nie robił! – zaprotestowałam gorąco.

– Nie, przeszedłby znienacka cudowną odmianę – prychnęła Weronika. – Słońce zaszłoby na wschodzie, a deszcz padałby z dołu do góry! Przecież ojciec nie gada o niczym innym, gdy jestem. Nie pyta o moją pracę, o mieszkanie, plany… Cały czas tylko, co robi Jarek, ach, jaką ma cudowną firmę, jaka piękna jest jego żona, jakiego rozkosznego bobasa jej zmajstrował. Rzygać się chce po prostu!

Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę 

Próbowałam jakoś wytłumaczyć Ziutka przed córką, wyjaśnić, że tyle sobie obiecywał po tym małżeństwie, a całe jego plany legły w gruzach. W dodatku nikt nie wiedział dlaczego!

Nigdy nie wyjaśniła przecież, co się wydarzyło, po prostu coś strzeliło jej do głowy z dnia na dzień i wyjechała. Czy ma pojęcie, co czuliśmy, gdy Jarek, na przemian ze swoim ojcem, przychodzili do nas i pytali, gdzie się podziała Weronika?

Sięgnęła po butelkę szampana, wypiła resztę prosto z gwinta, otarła rękawem usta i powiedziała:

– A co wam miałam powiedzieć? Że bydlak mnie najpierw uderzył, bo według niego za długo gadałam z turystą nad jeziorem, a potem zgwałcił, gdy z podbitym okiem nie miałam ochoty na seks? To chcieliście usłyszeć? I co niby tatulo by z tym zrobił? Powiedziałby pewnie „daj se siana, Werka, nic się nie stało, każdego byś wyprowadziła z równowagi”!

– Weronika!

– A nie powiedziałby? Nigdy tu Horacego nie przywiozę, nigdy. Sama też przyjechałam tylko dlatego, że ojca nie ma. A teraz idę spać, mamo – podeszła i pocałowała mnie w policzek. – Sorry za wszystko.

Obie byłyśmy zmordowane i pomyślałam, że lepiej będzie pogadać nazajutrz na trzeźwo. Ale rano, gdy wstałam, już Werki nie było, zostawiła mi tylko na stole kanapkę wyciętą w serduszko…

Na razie nie odbieram telefonów od Ziutka, nie wiem, co powinnam mu powiedzieć. Czy mogę powtórzyć opowieść córki? Co się stanie, gdy to zrobię? Jedno jest pewne, koniec opowieści o Jarku w tym domu, raz na zawsze.

Czytaj także:
„Wolę kobiety i podróże, niż nudne zaobrączkowane życie z płaczącymi dziećmi. Jak Marii to nie pasuje, znajdę sobie inną”
„Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, jak w filmie. Zobaczyłam go na ulicy i wiedziałam, że będzie moim mężem”
„Córka jedzie na wakacje ze swoim ojcem i jego nową lalą. Pękam z zazdrości na myśl, że obca baba będzie się nią zajmować”

Redakcja poleca

REKLAMA