Siedzę już drugą godzinę w kuchni i słyszę, jak w pokoju mąż nerwowo przełącza telewizyjne kanały. Zawsze tak robi w chwilach wzburzenia i lepiej wtedy mu nie zwracać uwagi, bo nowa awantura gotowa. A mnie wystarczy już ta jedna, która miała miejsce po południu. Sprawiła, że nasz synek poszedł spać zapłakany, a ja do tej pory cała się trzęsę.
Sebastianek ma pięć lat jest bardzo kochanym dzieckiem, szalenie ciekawym wszystkiego, co się dzieje dookoła. I jak to dziecko, chce wszystkiego spróbować. Na własnej skórze. Czy to naprawdę jest takie dziwne, że mały chłopiec ma ochotę piec z mamą ciastka? Mnie się wydaje to normalne, ale nie mojemu mężowi. Paweł już od dawna sarka na to, że robię mu z syna babę. Bo zdaniem męża facet powinien się w dzieciństwie bawić samochodzikami. A dla mnie to są jakieś głupie stereotypy…
Nigdy nie hołdowałam zasadzie, że dziewczynki należy ubierać na różowo, a chłopców na niebiesko. Tym bardziej że w moich rodzinnych stronach, pod Poznaniem, jest akurat odwrotnie – dziewczynki niesie się do chrztu w niebieskiej narzutce.
– Płeć nie ma kolorów! – śmiałam się z męża, kiedy kazał mi przebierać Sebastiana, ilekroć mały miał na sobie różowe śpioszki czy koszulki odziedziczone po starszej siostrze. – Przecież teraz jest taka moda, że faceci noszą „babskie” kolory i wzory. Nie widziałeś latem tych szortów w kwiatki? – usiłowałam przekonać męża.
Niestety, Paweł jest tradycjonalistą i sam ubiera się klasyczne, żeby nie powiedzieć nudno. A zakupy z nim to prawdziwa męka, bo modne sklepy z odzieżą omija szerokim łukiem, twierdząc, że nie będzie się ubierał jak pajac.
Ja to traktuję z pobłażliwością
Znając poglądy męża, nigdy mu się nie przyznawałam do tego, że Sebastianek lubi przymierzać spódniczki Gosi. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam synka w tiulowej spódniczce córki, ze śmiechu się popłakałam. Rozczulił mnie strasznie, bo wyglądał jak mały aniołek. Byłam przekonana, że to sama Gosia go tak wystroiła, jakież więc było moje zdumienie, kiedy za chwilę córeczka wpadła do pokoju z głośnym krzykiem, że brat ma natychmiast zdejmować jej spódniczkę, bo jeszcze ją zniszczy!
– Sam to włożyłeś? – zapytałam zdziwiona trzyletniego wówczas synka.
Pokiwał głową, bardzo z siebie zadowolony. Nie skrzyczałam go, bo nie widziałam w tym nic złego. Po prostu naśladuje siostrę – stwierdziłam. Po tym incydencie Sebastianek jednak dość często zaczął wkładać ubrania Gosi, a także moje! Wystarczyła chwila nieuwagi, a on hyc! – już miał na sobie sukienkę siostry albo kłapał niezdarnie po korytarzu w moich butach na wysokich obcasach.
Patrzyłam na to z pobłażaniem, bo naprawdę nie sądziłam, aby to były jakieś naganne zachowania. Zresztą koleżanka, która jest przedszkolanką, powiedziała mi, że w tym wieku chłopcy bardzo często naśladują mamę, bo są w nią zapatrzeni.
– To nie znaczy, że chcą być dziewczynkami! – zaznaczyła.
– Przypomnij sobie, czy ty w dzieciństwie nie chodziłaś przypadkiem w swetrach taty? Ja w każdym razie miałam taki okres, kiedy chciałam być do niego podobna za wszelką cenę i nawet grałam na podwórku w piłkę z chłopakami.
Uspokojona jej opinią nie przejmowałam się tymi incydentami. Nawet kiedy Sebastian uparł się w ubiegłym roku, aby w przedszkolnym przedstawieniu grać śnieżynkę razem z dziewczynkami. Za nic nie chciał być drzewem, jak inni chłopcy, więc ubrałam go po prosu w białe spodenki i był tą swoją wymarzoną śnieżynką.
Ale w tym roku synek zażyczył sobie na zabawę karnawałową kostium wróżki! Sam wybrał sobie nawet sukienkę, buszując w szafie siostry. Spodobała mu się stara sukienka Gosi, czerwona, z przodem wysadzanym mieniącymi się dżetami. I jeszcze połyskująca pelerynka z jakiegoś przedstawienia.
– I jeszcze kup mi perukę! – uparł się mały. – Muszę mieć długie włosy!
Przyznam, że tym razem się zawahałam i usiłowałam namówić synka na inny kostium. Zabrałam go nawet do sklepu, gdzie był cały wieszak wspaniałych ubranek: Superman, Batman, kowboj, Zorro. Istne szaleństwo! Ale Sebastian pozostał obojętny.
– No, przymierz chociaż! – namawiałam go, lecz w końcu odpuściłam.
I tak bierny opór mojego synka zaowocował zgodą na strój wróżki. Sebastian był zachwycony! Dzisiaj, na dzień przed balem, zaczął biegać po mieszkaniu w sukience, wymachując „różdżką”. Mnie także udzielił się jego dobry nastrój, a wtedy do domu niespodziewanie wrócił Paweł.
Zobaczył syna i stanął jak wryty.
Na jego oczach zniszczył strój
– Zdejmuj to natychmiast! – rozdarł się po chwili konsternacji.
Sebastian spojrzał na ojca zaskoczony, a potem uderzył w płacz. A Paweł zamiast pocieszyć syna, przytulić go, zaczął ochrzaniać mnie. Posypały się zarzuty, że z dziecka robię małpę, że powinnam się zastanowić, co z chłopaka wyrośnie, jeśli będę mu pozwalała na takie przebieranki.
– Chcesz, żeby mu się w głowie pomieszało, jakiej jest płci? Mało ci tych wszystkich gejów w telewizji? – ryczał mąż, wymachując rękami, a potem stało się coś jeszcze gorszego…
Gdy wspomniałam, że Sebastian tę sukienkę po prostu lubi i chce iść w niej następnego dnia do przedszkola, Paweł chwycił nożyczki i pociął strój na oczach przerażonego syna. Przyznam, że mnie w tym momencie kompletnie zatkało. Tymczasem Paweł zebrał z podłogi strzępki i wrzucił je niedbale do kosza na śmieci.
– Od dzisiaj ja ci będę wybierał kostiumy i zabawki! – zapowiedział zanoszącemu się płaczem synkowi.
Zabrzmiało to jak groźba i jestem przekonana, że Sebek tak to odebrał. Nic nie powiedziałam wtedy mężowi, tylko wzięłam synka do jego pokoju i uspokoiłam. Potem mały dostał kolację i poszedł spać. Zanim zasnął, zapytał mnie, jaki będzie miał kostium na bal, skoro tata zepsuł mu strój wróżki.
– Coś wymyślimy, kochanie. Na szczęście różdżka i peleryna zostały – zapewniłam szeptem malca.
Siedzę teraz w kuchni sama i myślę o całej tej sprawie. Mam żal do Pawła, że zachował się tak histerycznie. Jestem na niego zła za to, że nie chce ze mną rozmawiać o Sebastianie, o tym, co on lubi. Z góry ustawił się w opozycji, uważając, że „babskie” skłonności syna to coś, co trzeba wytępić nawet siłą. Nie chcę, aby dziecko myślało o tacie jako o swoim wrogu. Boję się jednak, że to nie była ostatnia kłótnia z Pawłem o to, jak ma wyglądać nasz syn i jak się zachowywać.
Czytaj także:
„Jestem nauczycielką, ale w weekendy tańczę na rurze. Mężowi, córce i rodzinie powiedziałam, że jestem kelnerką”
„Matka pijaczka zniszczyła Kasi życie. To przez nią poroniła, straciła narzeczonego i zdrowie”
„Przez kilka lat dręczył mnie sen o mojej śmierci. Traktowałem to jak bzdurę, dopóki ledwo uszedłem z życiem”