„Mąż w naszą rocznicę planował odejść do innej, ale rozmyślił się, bo zrobiłam się na bóstwo. Cóż, teraz to ja rzucę jego”

mężczyzna, który chce zostawić żonę fot. Adobe Stock, New Africa
„– Ale wiesz – ciągnął Andrzej z taką miną, jakby go spotkało największe nieszczęście na świecie. – Jak cię zobaczyłem dzisiaj, taką piękną, taką zadbaną, seksowną, zupełnie jak kiedyś, to po prostu oczom swoim nie mogłem uwierzyć. Że możesz być taka, że mam taką żonę...”.
/ 06.02.2023 19:15
mężczyzna, który chce zostawić żonę fot. Adobe Stock, New Africa

Mój mąż stał w progu pokoju i uśmiechając się do mnie, proponował, że zaparzy mi kawę… Na pewno nie miałam mądrego wyrazu twarzy. Przecież prawie nie rozmawialiśmy ze sobą od dobrych kilku miesięcy, nasze małżeństwo przeżywało prawdziwy kryzys. Każde zajęte pracą, jakimiś swoimi sprawami. Po niemal siedmiu latach nasz związek trwał chyba już tylko na zasadzie przyzwyczajenia.

Nie mieliśmy dzieci ani wspólnych zainteresowań, żadnych pasji, nawet seks stał się rutyną. Zaczęłam się nawet zastanawiać, jaki to wszystko ma sens, ale nie chciałam podejmować zbyt radykalnych kroków. Kochałam Andrzeja i miałam nadzieję, że jakoś to wszystko się nam poukłada. Myślałam nawet o dziecku, może wtedy wreszcie stalibyśmy się prawdziwą rodziną…

– To miłe z twojej strony – odparłam i odłożyłam gazetę na bok. – Tylko że zapomniałeś albo może nawet nie zauważyłeś, że ja już kawy nie pijam.

– Naprawdę? – zdumiał się. – No to może herbatę zrobię?

– Ale dlaczego? – nie rozumiałam. – Masz jakąś sprawę?

– Nie, no nic takiego! – roześmiał się, ale wyczułam napięcie w jego głosie. – Pomyślałem, że pogadamy sobie – rzucił mi szybkie spojrzenie. – Bo wiesz, może byśmy się wybrali na kolację w jakieś fajne miejsce?

Serce zabiło mi mocniej. Zbliżała się siódma rocznica naszego ślubu i może właśnie dlatego chciał, abyśmy spędzili ją uroczyście. I może to oznaczało, że coś wreszcie zmieni się w naszym małżeństwie. Przyszło mi do głowy to, co słyszałam kiedyś od mojej babci, że życie zmienia się co siedem lat. Czy przyszedł czas na te lepsze lata dla nas?

– Bardzo chętnie – powiedziałam z uśmiechem do męża.

– To co, w przyszłą sobotę zapraszam cię do „naszej” knajpki przy rynku – oznajmił Andrzej.

Sobota, 8 grudnia… A więc dobrze myślałam – chciał uczcić naszą rocznicę! Nic o tym nie wspomniał, ale pewnie to miała być dla mnie niespodzianka.

Oszczędności poszły na nową kieckę i buty

„Muszę zrobić się na bóstwo, żeby mógł być ze mnie dumny. Żebym mu się podobała jak siedem lat temu” – postanowiłam, w myślach robiąc przegląd swoich wyjściowych sukienek. Jednak od tak dawna niczego nowego sobie nie sprawiłam, że właściwie nic nie nadawało się na to wyjście. Miałam odłożone trochę kasy, postanowiłam więc kupić sukienkę i buty. Do tego fryzjer, kosmetyczka, może nawet jakieś spa… Gra warta była świeczki. Skoro Andrzej pomyślał o naszej rocznicy, to ja nie mogłam być gorsza.

Nagle przyszło mi do głowy, że muszę zastanowić się nad prezentem dla niego, bo on pewnie przygotował dla mnie jakiś niebanalny i kosztowny drobiazg… Naprawdę się postarałam. Patrząc na siebie w lustrze, uznałam, że warto było się potrudzić. Po tych wszystkich zabiegach kosmetyczno-fryzjerskich, w nowej, eleganckiej sukience przed kolana wyglądałam rewelacyjnie! Andrzej, gdy mnie zobaczył przed wyjściem, dosłownie się zachłysnął z wrażenia.

– Asia, jak ty pęknie wyglądasz! – patrzył zachwycony. – Wprost nie do wiary, że to ty.

– No przecież, że ja, wariacie, któż by inny – trochę mnie zezłościł tymi ochami i achami. – Nie wygłupiaj się i nie udawaj.

– Ale ja nic nie udaję – pokręcił głową. – Po prostu nie zdawałem sobie sprawy, że… – zawahał się na moment. – Że mam taką piękną żonę. Jesteś przepiękna!

W drodze do restauracji co chwila zerkał w bok i przyglądał mi się z zachwytem.

– Patrz lepiej przed siebie, bo jeszcze wjedziesz w kogoś! – parsknęłam śmiechem. – Przecież widzisz mnie codziennie od siedmiu lat, więc trudno, żebyś nie zauważył, jaka jestem.

Chyba właśnie nie zauważyłem – zrobił jakąś dziwną minę. – I coś mi się poprzestawiało, sam już nie wiem, jak mogłem… – plątał się w tym, co mówił, zupełnie go nie rozumiałam.

Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę

W restauracji czekała mnie jeszcze jedna niespodzianka. Na naszym stoliku stał wielki bukiet róż, a w srebrzystym kubełku chłodził się szampan. Z uśmiechem patrzyłam, jak kelner rozlewa go do kryształowych, wysmukłych kielichów. Andrzej zaczął coś mówić o tym, że nie układało nam się ostatnio, że to jego wina. Widziałam, jak go to męczy, jaki jest speszony, więc przerwałam te jego samooskarżenia.

– Nie mówmy o tym, co było złe, chyba to już za nami, kochanie – uśmiechnęłam się do niego i podniosłam kieliszek do góry. – Cieszmy się tym, co mamy, to nasza rocznica… – urwałam na widok wyrazu jego twarzy.

Zrobił taką minę, jakby w ogóle nie wiedział, o czym mówię!

– Rocznica, no tak… – wyjąkał i zmieszał się jeszcze bardziej.

– Andrzej, no co ty, z choinki się urwałeś?! – wkurzyłam się wreszcie. – Czy może naćpałeś się czegoś?! No przecież zaprosiłeś mnie na kolację z okazji siódmej rocznicy ślubu, prawda? Przestań się wygłupiać!

Ze zdumieniem spostrzegłam, jak jego ręka z kieliszkiem opada w dół. Zagryzł wargi i popatrzył na mnie tak nieszczęśliwym wzrokiem, że się przestraszyłam.

– No właśnie że nie – powiedział i uciekł wzrokiem w bok. – Nie dlatego cię zaprosiłem… Sama wiesz, że nie układało się nam od jakiegoś czasu, przestałem być dla ciebie ważny, bo tylko praca się dla ciebie liczyła, zaniedbywałaś mnie… – tu zrobił jeszcze bardziej nieszczęśliwą minę. – I wiesz, ja kogoś mam i chciałem ci właśnie o tym dzisiaj powiedzieć, przy tej kolacji. Chciałem zachować się z klasą, stąd te róże i szampan… – urwał.

Milczałam – chyba tylko dlatego, że zabrakło mi słów. Co on chrzani – jak ja go zaniedbywałam?! Przecież to jego nigdy w domu nie było… W głowie tłukła mi się tylko jedna myśl, że zaprosił mnie do naszej ukochanej knajpki, zabrał do naszego miejsca, kupił róże i szampana, a wszystko po to, żeby mi powiedzieć o innej babie! I że odchodzi ode mnie… To mi się po prostu nie mieściło w głowie.

A ja, idiotka jeszcze się na bóstwo zrobiłam, majątek wydałam na ciuchy i na zegarek dla niego! Nie mogłam się powstrzymać, parsknęłam gorzkim śmiechem.

Był jak chorągiewka, łatwo zmieniał zdanie

– Ale wiesz – ciągnął Andrzej z taką miną, jakby go spotkało największe nieszczęście na świecie. – Jak cię zobaczyłem dzisiaj, taką piękną, taką zadbaną, seksowną, zupełnie jak kiedyś, to po prostu oczom swoim nie mogłem uwierzyć. Że możesz być taka, że mam taką żonę...

– Przestań – warknęłam z wściekłością i na przekór jemu i samej sobie podniosłam kieliszek do góry. – No to wasze zdrowie! Twoje i tej twojej pani. I za waszą pomyślną przyszłość – wychyliłam do dna.

– Ale, kochanie, ja już nie chcę nigdzie odchodzić! – Andrzej potrząsnął głową, zrywając się z krzesła gwałtownie. – Zaczniemy od nowa, ona się nie liczy.

– Zaczynaj sobie, ale nie ze mną – nie pozwoliłam mu dokończyć, wstałam. – Dla ciebie jest ważne tylko to, co mam na głowie, a nie w głowie? Makijaż i fryzura, i głupia kiecka?! Wiesz co, jesteś zwykłym dupkiem! Że też ja tego wcześniej nie widziałam! – odwróciłam się i wybiegłam z knajpki, zostawiając go z tymi różami i szampanem.

Wracałam do domu piechotą, trzęsąc się ze złości. Siedem lat straciłam przy tym głupku! Niewiarygodne, że wcześniej nie widziałam, co to za baran! Największą wartością kobiety są dla niego jej makijaż i fryzura…! A tamta, do której miał zamiar odejść? No przecież chyba też niewiele dla niego znaczyła, skoro tak łatwo zmieniał zdanie!

Mnie zamierzał zostawić dla niej, nie patrząc na siedem lat naszego małżeństwa, i w jednej chwili zmienił zdanie, bo spodobał mu się mój wyjściowy wygląd! Niewiarygodne, Andrzej był jak chorągiewka na wietrze! Nie da się z nim zbudować trwałego, stabilnego związku.

„Dobrze, że się o tym ostatecznie przekonałam – pomyślałam. – I to ja mu dzisiaj powiem, że odchodzę. Chociaż nie mam nikogo i nigdy nie miałam. Tylko najpierw zmyję z twarzy ten kunsztowny makijaż i przebiorę się w domowy dresik. A fryzurę zostawię, było mi w niej wyjątkowo dobrze…”.

I miałam nadzieję, że nazajutrz uda mi się zwrócić u jubilera ten zegarek, który kupiłam w prezencie dla męża.

Czytaj także:
„Gdy mąż rzucił mnie dla młodszej, uznałam, że nadaję się tylko do garów. Nie sądziłam, że drzemie we mnie wielki talent”
„Gotowałam wykwintne kolacje i wydawałam fortunę na kosmetyczkę i makijaż, a on i tak zostawił mnie dla innej. Co za drań!"
„Mąż rzucił mnie dla młodej kochanki. Myślałam, że to było najgorsze, aż nie usłyszałam, co mówią o tym skunksie na mieście”

Redakcja poleca

REKLAMA