„Mąż uważał, że odkurzacz w domu to zbytek. Gdy sam zatańczył z miotłą, zrozumiał, że to coś więcej niż machanie kijem”

kobieta fot. iStock by Getty Images, andreswd
„Gdzieś z tyłu głowy pojawił się strach, że mogę przestać być sobą. A do tego mam jeszcze tradycjonalistę Tomka… W moim domu zawsze było przytulnie i ciepło, co kompletnie nie pasowało do tych wszystkich nowoczesnych rozwiązań”.
/ 15.12.2024 07:15
kobieta fot. iStock by Getty Images, andreswd

Każdy dzień w naszym mieszkaniu zaczynał się podobnie. Dzieciaki robiły harmider, mój mąż Tomek siedział przy stole ledwo przytomny, a ja sączyłam kawę, sprawdzając służbową pocztę i ogarniając bałagan. Wszystko spadało na moje barki, bo według Tomka sprzątanie i kuchnia to zadania dla kobiet.

Ceniliśmy tradycję

Myślałam często o moich koleżankach Ani i Kasi. One miały łatwiej dzięki robotom, które same sprzątały, myły i przygotowywały posiłki. U mnie nawet zwykłego odkurzacza nie było, bo Tomek upierał się, że zwykła miotła w zupełności wystarcza.

– Rany, jak tu u ciebie czyściutko! Zdradź mi swój sekret – powiedziałam z podziwem, rozglądając się po eleganckim mieszkaniu Anki.

– Po prostu mam świetnego pomocnika, robota. Pamiętasz, wspominałam ci o nim – Ania postawiła przede mną kawę.

– Naprawdę działa? Bo wiesz, myślałam, że to taka nowinka techniczna – odparłam.

– Jest super! Właśnie dzięki niemu mogę teraz w spokoju wypić z tobą kawę, zamiast latać z odkurzaczem po mieszkaniu – na twarzy Ani pojawił się uśmiech.

Pojawiła się Kasia, która też miała w domu takie nowoczesne sprzęty.

– To się naprawdę opłaca. I wcale nie chodzi tylko o sprzątanie. Mój robot przygotowuje mi jedzenie, podczas gdy ja pracuję. Rano dodaję potrzebne produkty, a po powrocie mam gotowy posiłek – powiedziała i pokazała mi na swoim telefonie, jak steruje robotem kuchennym.

Byłam sceptyczna

– A nie masz wrażenia, że stajesz się jakby mniej przydatna? – spytałam niepewnie, martwiąc się o to, że za bardzo uzależniamy się od tych wszystkich urządzeń.

– Mogę teraz poświęcić więcej czasu na przyjemności i bycie z bliskimi. Jestem też mniej spięta i nie padam ze zmęczenia – tłumaczyła Kasia.

– Chyba jestem już za stara na takie wynalazki – odpowiedziałam ze śmiechem, choć w duchu zaczęłam się zastanawiać, czy nie mają racji.

Część mnie myślała o tym, jak fajnie byłoby mieć wszystko prostsze, ale gdzieś z tyłu głowy pojawił się strach, że mogę przestać być sobą. A do tego mam jeszcze tradycjonalistę Tomka…

W moim domu zawsze było przytulnie i ciepło, co kompletnie nie pasowało do tych wszystkich nowoczesnych rozwiązań, o których mówiły dziewczyny. Kiedy tak siedziałam pogrążona w myślach, Tomek zagaił:

– Wszystko w porządku?

– Wiesz, dziś gadałam z dziewczynami. Opowiadały mi o swoich automatycznych pomocnikach w domu. No wiesz, takie sprzęty do sprzątania, przygotowywania posiłków… – powiedziałam z westchnieniem.

– Chcesz sobie sprawić coś podobnego? – Tomek spojrzał na mnie ze zdziwieniem, unosząc brwi.

Potrzebowałam wytchnienia

– Sama nie wiem… Czasem myślę, że by się przydało, ale potem zastanawiam się, czy to nie przesada. A ty jak uważasz?

– Kochanie, próbujemy ciąć koszty, gdzie się da. Te automatyczne sprzątacze to niemały wydatek. Myślę, że da się żyć szczęśliwie bez takich gadżetów. A może lepiej kupić zwykły odkurzacz? – rzucił Tomek.

– Racja, ale pomyśl, ile czasu bym zaoszczędziła… A ten czas moglibyśmy wykorzystać na przykład na zabawy z maluchami – tłumaczyłam, przypominając sobie argumenty koleżanek.

– Nie możemy sobie teraz pozwolić na takie nowinki techniczne. Musielibyśmy uszczuplić fundusz na wakacje – powiedział, chwytając mnie za rękę i spoglądając prosto w oczy.

– Chyba faktycznie za bardzo się tym wszystkim przejmuję. Kiepsko sobie radzę z ogarnianiem tylu rzeczy naraz. Najbardziej mi brakuje chwili wytchnienia, no i czasu, który moglibyśmy spędzić razem – westchnęłam ze znużeniem.

– A gdyby tak odpuścić sobie kupowanie drogich sprzętów i poszukać innych rozwiązań? Można by na przykład załatwiać większe sprawunki raz na tydzień, zamiast latać do sklepu każdego dnia. No i ustalić konkretne dni, kiedy dzieciaki pomagają przy kuchni – rzucił Tomek.

Potrafił tak wszystko przedstawić, że wyglądało na banalnie proste. Tyle że to znowu na mnie spadało obmyślenie całej tej lepszej organizacji.

Nic nie rozumiał

Kiedy minął dzień od naszej wymiany zdań, irytacja we mnie narastała. Gdy dzieci już zasnęły, uznałam, że trzeba wrócić do tej rozmowy.

– Powinniśmy jeszcze przedyskutować te propozycje dotyczące porządku w domu – odezwałam się.

– Przecież mówiłaś, że damy temu szansę.

– Owszem, tylko czy dostrzegasz, że twój pomysł na lepsze zorganizowanie znów zrzuca całą robotę na mnie? – powiedziałam łagodnie. - Chcę, żebyśmy działali jako zespół. A nie że to ja będę wszystkim kierować.

Zdziwienie na twarzy Tomka mówiło samo za siebie. Chyba dopiero teraz dotarło do niego, jak jego wypowiedź mnie zraniła.

– Daj spokój, Julia. Nie miałem zamiaru cię urazić.

– Wiem, że możesz tego nie widzieć, ale jestem u kresu sił. Po prostu nie daję rady. Potrzebna mi twoja realna pomoc, nie tylko dobre rady. Może zaczniesz od małych kroków? Na przykład podwieziesz dzieci na zajęcia albo przygotujesz obiad w którymś dniu tygodnia? – przedstawiłam mu jasne sugestie.

– Postaram się więcej angażować. Może będę woził nasze pociechy na basen w te czwartki, kiedy ty masz zebrania do późna? – zaproponował, jakby wreszcie zrozumiał powagę sytuacji.

– Może wspólnie zaplanujemy posiłki na nadchodzący tydzień? Co powiesz na to, żebyś przejął kuchnię w środy? – spytałam z nadzieją w głosie.

– Mógłbym poprosić moją mamę o pomoc. Na pewno chętnie by do nas zajrzała i przygotowała jakiś obiad – odparł.

Zaskoczył mnie

Tomek naprawdę zaczął bardziej angażować się w sprawy domu. Zauważyłam jego szczere chęci, by choć trochę zmniejszyć moje obciążenie. Na początku nie było mu łatwo odnaleźć się w nowych zadaniach, ale jego starania znaczyły dla mnie bardzo wiele.

Kiedy wieczorem dotarłam do mieszkania po ciężkim dniu w pracy, moim oczom ukazał się niecodzienny widok – Tomek kręcił się po kuchni, a obok niego stało dziwne urządzenie, które przypominało jakiś futurystyczny sprzęt.

– Możesz mi wytłumaczyć, co to takiego? - spytałam.

– Mam dla ciebie coś specjalnego – odparł z zagadkową miną. – Przypominasz sobie, jak ostatnio gadaliśmy o robotach do gotowania? Pomyślałem, że fajnie byłoby mieć taki w domu.

– Rany, to musiało kosztować majątek! – zawołałam.

– Tak, ale trafiła się super promocja, więc uznałem, że warto zainwestować w naszą przyszłość. Pomyślałem, że dzięki temu będziesz mogła trochę odsapnąć, a my spędzimy więcej czasu razem – powiedział, przytulając mnie.

– Dzięki wielkie – wyszeptałam, czując jak emocje i radość przepełniają moje serce.

– Nie musisz mi dziękować, skarbie. Szczerze mówiąc, dopiero gdy sam zacząłem pomagać w domu, zobaczyłem, ile rzeczy masz na głowie.

Julia, 36 lat

Czytaj także:
„Dziadek na starość znalazł sobie kochankę. Muszę być czujny, by nie zgarnęła mi spadku sprzed nosa”
„Mam ochotę schrupać wrednego sąsiada jak świątecznego pierniczka. Szkoda, że jest taki obojętny na moje umizgi”
„Liczę, że w tym roku mąż zaskoczy mnie prezentem na Gwiazdkę. Po ostatnim podarunku prawie wniosłam o rozwód”

Redakcja poleca

REKLAMA