Mój mąż martwi się o ojca, chciałby mieć pewność, że starszy pan zawsze odbierze telefon. Dlatego wymyślił, że kupi mu komórkę. No i wybuchła awantura. Chyba musiał się wydarzyć jakiś wypadek na szosie przed nami, bo utknęliśmy w korku. Nawet Piotrek wyjął z uszu swoje ukochane słuchawki, popatrując z tylnego siedzenia, co się dzieje.
Karol bębnił palcami o kierownicę i tylko czekałam, aż zacznie kląć na czym świat stoi, zamiast tego jednak kazał mi dzwonić do teścia, że się spóźnimy.
– Gotów pomyśleć, że się rozmyśliliśmy i coś namotać – dodał.
Nikt jednak nie odbierał
– Może uciął sobie drzemkę? – zastanowiłam się. – To starszy człowiek.
– E tam, pewnie polazł na spacer, tak jak kiedyś – rzucił z pretensją mąż. – Pamiętacie, jak lataliśmy po krzakach przez pół dnia, żeby go znaleźć?
Powoli wszystkich zaczęły ponosić nerwy, a głuchy telefon w mieszkaniu teścia wcale nie poprawiał sytuacji.
– A może to u dziadka coś się stało i dlatego jest korek? – zasugerował Piotrek. – Na przykład był pożar?
Rany, czasami naprawdę trzepnęłabym syna przez łeb… Też sobie znalazł okazję do fantazjowania! W końcu dotarliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z auta, a teść, jakby nigdy nic, posypywał piaskiem chodnik przed domem. Na pytanie, czemu nie odbierał, wzruszył ramionami.
– Niby jak, skoro jestem na dworze? W domu ledwo słyszę dzwonek, a co dopiero przez okno!
Już nic nie mówiłam, tylko zabrałam się za wyciąganie wiktuałów i przygotowywanie obiadu. Mąż z synem poszli pomagać przy drewnie, które staruszkowi przywieźli w tygodniu. Kiedy skończyłam, zawołałam wszystkich i już przez okno widziałam, że wracając, spierają się o coś zażarcie.
– Przecież ci mówię, tato, że tak będzie dużo wygodniej i taniej! – perorował podniesionym głosem Karol.
– Wszystkiego dziadka nauczę – obiecywał Piotrek. – To bułka z masłem!
Boże święty, co oni znowu wymyślili?
Cokolwiek to było, miałam przeczucie, że nie pozwoli nam się spokojnie delektować jedzeniem.
– Tłumaczę właśnie, że ojciec powinien mieć komórkę – wyjaśnił Karol, wchodząc do kuchni. – Przecież wiosną i latem prawie cały czas jest poza domem i nie można się z nim skontaktować! Jak widać, zimą też tatę po dworze nosi.
– Dajcie mi spokój – oganiał się tato. – Jestem emerytem, a nie biznesmenem, po co mi dwa telefony?
– A po co dziadkowi stacjonarny? – wydął wargi Piotrek. – W dzisiejszych czasach nikt już tego nie używa!
Dopadli biednego tatę jak stado hien! Protestował, tłumaczył, że nie cierpi zmian, że jest prawie ślepy, jak więc będzie coś widział w tym małym okienku.
– Stacjonarny nie ma wcale okienka! – odparował Karol, wciskając tacie komórkę do ręki. – Proszę, jak wyraźnie widać. A można jeszcze większą kupić.
Teść obejrzał, postukał palcem, posłuchał i z obrzydzeniem odłożył telefon na stół. A potem przestał się odzywać i zabrał za ogryzanie kości z kurczaka. Mogli mówić do niego jak do radia; jest uparty jak osioł i już podjął decyzję, zakładając, że w ogóle się zastanawiał.
Zresztą, nawet go rozumiałam, może dlatego, że nowe technologie też mnie powoli zaczynały przerastać. Zwykły telefon komórkowy miałam opanowany, ale jakbym miała nosić dotykowy, pewnie bym protestowała, że nie wspomnę o jakichś „ajpodach”.
No i nie da się ukryć, że jeśli ktoś miał tu problem, to my, nie teść. On doskonale sobie radził. Teraz, na przykład, chcąc nas ściągnąć do pomocy, po prostu wysłał kartkę pocztą. I – na zdrowy rozum – wiedziałam, że, gdyby coś się wydarzyło, powiadomiłby nas; albo on albo sąsiad, z którym był w doskonałej komitywie.
Genialna myśl!
Jednak mojemu Karolowi nie sposób czegokolwiek przetłumaczyć, gdy już raz coś sobie wymyśli – jest równie uparty jak jego ojciec! Wciąż wracał do tematu, potem ględził w samochodzie, wreszcie przeniósł swoje rozważania do domu. Wyglądało na to, że nie spocznie, dopóki nie postawi na swoim.
– Wiem, co zrobię! – wpadł wreszcie na pomysł. – Kupię mu komórę za złotówkę i sam będę opłacał abonament! Akurat ma za miesiąc urodziny. Dwa w jednym – wygoda i prezent!
Równie dobrze można wywalić pieniądze w błoto! Karol będzie płacił, a komórka będzie leżała u teścia na półce.
– Przecież powiedział wyraźnie, że nie umie obsługiwać tego ustrojstwa – przypomniałam mężowi.
– To się nauczy – odparował moje zarzuty. – Ostatecznie, to nie prom kosmiczny, żaden cud!
– Tyle z tego będziesz miał, że sam sobie do niego zadzwonisz, zakładając, że ojciec włoży ją w kieszeń. Wspominał chyba, że bałby się, że zgubi, prawda? A może się przesłyszałam?
– Jak zgubi, to znajdzie, aż tak daleko nie chodzi. Wspomnisz moje słowa, Baśka, jeszcze będzie mi dziękował.
– A ja szczerze wątpię – mruknęłam.
Jak z tego wybrnąć?
Bo jakbym miała dostać prezent, który dla ofiarodawcy byłby tylko dowodem tego, że potrafi przeforsować swoje zdanie, to moje uczucia byłyby dalekie od wdzięczności. Wręcz przeciwnie, uważałabym się za perfidnie zmanipulowaną i byłabym wściekła!
Prawda jest okrutna: Karol nie ma na względzie dobra ojca. Pewnie, że byłoby nam wygodniej, gdyby teść korzystał z komórki, ale i teraz, po wykupieniu specjalnego pakietu, każde z nas może gawędzić z nim, ile zechce, dzwoniąc na telefon stacjonarny.
Jedyna trudność polega na tym, że dziadek nie odbiera, gdy jest poza domem. Ale czy jest gwarancja, że potem będzie inaczej? Szczególnie gdy będzie się czuł przymuszany. Jak z tego wybrnąć?
Czytaj także:
„Wyszłam za starego dziada dla kasy. Rodzicom mówię, że to mój teść. Jego dzieci mnie nienawidzą, ale nie wrócę do biedy”
„Żona zmuszała mnie do pracy z teściem, bo było jej żal staruszka. Znosiłem to, bo w nocy dostawałem od niej rekompensatę”
„Mój syn bez przerwy się uczył, bo wierzył, że tak zasłuży na miłość taty. Serce mi pękało, bo ojciec i tak go ignorował”