„Mąż figlował z kochanką, a potem sprzedał nasze małżeństwo w kasynie. Wszyscy każą mi przy nim trwać, ale ja mam już dość!”

zdradzona kobieta fot. Adobe Stock, Elnur
„Hirek na kolanach przysięgał, że coś podobnego się nie powtórzy. I z tego, co wiedziałam, dotrzymał słowa. Za to okazał się bardzo pomysłowy, jeśli chodzi o wpędzanie nas w kłopoty. I jakoś zawsze tak się zdarzało, że musiałam za wszystko płacić”.
/ 08.03.2023 10:30
zdradzona kobieta fot. Adobe Stock, Elnur

Przyszedł do domu skruszony i pokorny. Prawdę mówiąc, kiedyś, widząc go w takim stanie, bardzo bym się ucieszyła. Lecz przez te wszystkie lata zyskałam mnóstwo doświadczenia, dlatego poczułam tylko niewielką satysfakcję. A tak prawdę mówiąc, żadną, bo przede wszystkim byłam zła jak osa.

Zajrzał do kuchni, gdzie siedziałam nad ostygłą herbatą, patrzył na mnie przez chwilę, a potem na paluszkach przeszedł do dużego pokoju. Normalnie włączyłby telewizor, zaległ na kanapie i upomniał się o obiad. Lecz nie dzisiaj. Dzisiaj wyglądał tak samo jak zawsze, kiedy coś zmaluje i wie, że prawda wyszła na jaw. Tylko że tym razem nie chodziło o jakieś drobiazgi w rodzaju niewielkich długów u kumpli.

W dużym pokoju panowała cisza

Gdybym nie wiedziała, że Hirek wrócił, byłabym przekonana, że w domu nikogo nie ma. Przywykłam już do tej ciszy, chociaż kiedy dzieci wyszły z domu, myślałam, że sobie z tym nie poradzę. Ale człowiek szybko zaczyna sobie cenić święty spokój. Problem w tym, że mój ślubny zapewniał mi czasami stanowczo zbyt dużo atrakcji.

Siedział i czekał, aż przyjdę i zacznę robić mu wyrzuty, lecz nie zamierzałam tego robić. Nie dzisiaj. Po tym, co mnie spotkało, kiedy wróciłam do domu, nie powinnam w ogóle z nim rozmawiać. Wreszcie nie wytrzymał, stanął w drzwiach kuchni.

– Nic nie powiesz? – spytał.

Nie odpowiedziałam. Od chwili, gdy powiadomiłam go przez telefon o tym, co się stało, nie odbierałam połączeń od niego i nie zamierzałam niczego mu ułatwiać.

– Odezwij się! – nalegał. – Pozwól mi coś wytłumaczyć.

– Co chcesz tłumaczyć? – nie wytrzymałam. – Że narobiłeś długów przy ruletce i możemy mieć na głowie komornika? Myślałeś, że to się ukryje?!

– Nic nie rozumiesz – odpowiedział z miną skrzywdzonego dziecka. – Zarabiałem na lepsze życie dla nas. Żebyśmy na starość mogli gdzieś pojechać, coś kupić…

Nie wierzyłam własnym uszom. Najgorsze było to, że brzmiało, jakby wierzył w swoje słowa.

– Słuchaj, nie miałam nigdy nic przeciwko temu, żebyś chodził do Igora czy Adama na karty i przegrywał drobne sumy. Ale ty mnie oszukiwałeś! Spędzałeś wieczory w kasynie, a nie z przyjaciółmi!

– Kiedy ja tylko… – zaczął, ale mu przerwałam.

– Zanim zaczniesz kłamać, że robiłeś to tylko czasami, musisz wiedzieć, że już wypytałam twoich kumpli. Jakoś specjalnie nie próbowali cię kryć, chyba mają żal, że brakuje im kolegi do pokera, bo wybrał prawdziwy hazard.

Zamilkł i patrzył na mnie.

– I co, liczysz na to, że znów ci wybaczę? Że nadstawię drugi policzek?

Przełknął głośno ślinę.

– Jako głęboko wierząca osoba…

Ale ja ma mam dość! – wybuchłam. – Naprawdę dość!

– No bo to już by był trzeci policzek, tak? – spytał z niewinną miną, patrząc mi prosto w oczy.

Jednak na mnie to już nie działało.

Wybaczyłam mu zdradę

Pierwszy raz wykręcił mi podły numer na samym początku małżeństwa. Bardzo podły numer… Wdał się w romans z moją kuzynką, a zarazem najlepszą przyjaciółką. On twierdził, że to nie było nic poważnego, zwyczajnie miał swoje potrzeby, jak to mężczyzna, a ja byłam po zagrożonej ciąży i trudnym porodzie, więc musiał zachowywać celibat bardzo długo. Skoczył w bok, lecz tylko na chwilę.

Inna rzecz, że Kaśka patrzyła na sprawę nieco inaczej. Hieronim zawsze jej się podobał i kiedyś powiedziała otwarcie, że mi zazdrości takiego przystojnego, eleganckiego faceta. Nigdy jej jednak nie podejrzewałam, że zrobi coś takiego…

– Przysięgam ci, że tego nie chciałem! – zapewniał. – Ale ona tak mną zakręciła…

Nie wiedziałam wtedy zupełnie, co robić. Poszłam do spowiedzi, chociaż to akurat nie ja powinnam się spowiadać. Musiałam się kogoś poradzić. Ojciec by tylko klął, a mama zaczęłaby zaraz mówić o świętym związku małżeńskim, że trzeba przetrwać i wybaczyć. W sumie po księdzu spodziewałam się podobnych tekstów. Spowiednik wysłuchał mnie, a potem westchnął:

– Zrobisz, co podpowiada sumienie. Ja mogę tylko powiedzieć, że mąż strasznie cię skrzywdził, jednak pytanie brzmi, czy kochasz go na tyle, aby mu wybaczyć i poświęcić dumę dla dobra rodziny. Również dla własnego dobra. Wybór należy do ciebie.
Nie wiem, czy to, co usłyszałam, było w pełni zgodne z prawem kanonicznym, ale ulżyło mi. Musiałam jednak coś wybrać.

I wybrałam. Hirek na kolanach przysięgał, że coś podobnego się nie powtórzy. I z tego, co wiedziałam, dotrzymał słowa. Za to okazał się bardzo pomysłowy, jeśli chodzi o wpędzanie nas w kłopoty. I jakoś zawsze tak się zdarzało, że musiałam za wszystko płacić.

Jak wtedy, gdy zainwestował wszystkie nasze oszczędności w interes życia. Namówił go do tego kolega z firmy. To miała być absolutnie pewna i zyskowna lokata kapitału. Tak pewna, że wziął jeszcze pieniądze od swoich rodziców i mojego ojca. Chyba nie muszę dodawać, że nie miałam o tym wszystkim bladego pojęcia. Dowiedziałam się, kiedy ojciec zadzwonił z pretensjami, że od pół roku nie tylko nie widzi zysków, ale nawet własnego wkładu nie może odzyskać.

– Hirek powiedział, że o wszystkim wiesz – poinformował mnie, kiedy wyraziłam skrajne zdumienie.

Trudno sobie nawet wyobrazić, jak się wściekłam.

– Jak mogłeś się na mnie powoływać?! – rzuciłam w twarz mężowi.

– Inaczej twój ojciec nie dałby mi grosza.

– I bardzo dobrze by zrobił. Wiesz, że teraz trzeba mu oddać pieniądze? Twoim rodzicom też!

Nie dość, że straciliśmy wszystko, to jeszcze zostały zobowiązania. Wprawdzie ojciec machnął wreszcie na to ręką i nawet nic nie powiedział mamie, ale rodzice Hirka nie darowali ani złotówki. I trudno mieć do nich pretensje. Tylko że to ja musiałam znaleźć sobie drugi etat na prawie dwa lata, żebyśmy mogli wiązać koniec z końcem. Hieronim przecież nie mógł, bo w firmie siedział często od rana do wieczora. To był drugi raz, kiedy byłam bliska rozstania się z nim. I znów poszłam do księdza po radę. Do tego samego i już nie do spowiedzi, tylko zwyczajnie porozmawiać.

– Cóż mogę ci dać prócz dobrego słowa? – rozłożył ręce. – Znasz słowa Chrystusa o nadstawieniu drugiego policzka? „Jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi”.

– To znaczy, że mam się pogodzić z tym, co mój mąż wyprawia?

– To znaczy, że trzeba dać człowiekowi drugą szansę – odparł duchowny. – Oczywiście jeśli się ma dobrą wolę. Urodziło wam się niedawno następne dziecko, powinniście trwać jako rodzina.

Prawdę mówiąc, myślałam tak samo

Co niby miałam zrobić? Najprościej byłoby odejść, jednak Hieronim był ojcem moich dzieci. Intencje miał tym razem dobre, ale zaufał nie temu człowiekowi. Inna rzecz, że nie mogłam zapomnieć o tym powoływaniu się na mnie przed ojcem. I znów mąż przysięgał, że więcej nic podobnego nie zrobi.

– Jak chcesz się wygłupiać, to na własny rachunek – powiedziałam. – I pamiętaj, że Jezus kazał nadstawić tylko drugi policzek.

Rzeczywiście, przez jakiś czas był spokój. Jednak nie doceniałam inwencji mojego ślubnego. Patrzyłam teraz na niego i zastanawiałam się, dlaczego w ogóle z nim rozmawiam. A ten jego tekst o trzecim policzku doprowadził mnie dosłownie na skraj szaleństwa.

– Wiesz ile już tych trzecich policzków nadstawiłam? Musiałabym mieć z dziesięć głów, żeby je przyjąć!

Wbił we mnie spojrzenie, tym razem już bez silenia się na udawanie skrzywdzonego pieska. Zdawał sobie sprawę, że miarka się przebrała, a najnowszy numer powinien stanowić gwóźdź do trumny.

– Nie przesadzaj – próbował zaatakować. – Naprawdę jestem taki okropny?

– Naprawdę – potwierdziłam. – Umiesz narobić problemów jak nikt inny. I nie opowiadaj, że grałeś, myśląc tylko o tym, żeby mi było dobrze.

– Kiedy to prawda! – oburzył się.

– Tak?! – uśmiechnęłam się z przymusem. – Myślałeś tylko o nas, stawiając żetony na zielonym suknie? Możesz przysiąc?

Nie mógł. I bardzo dobrze, bo to znaczyło, że jest w nim jeszcze chociaż odrobina uczciwości.

– To co chcesz zrobić? – spytał. – Wziąć ze mną rozwód na stare lata?

– Wiesz, teraz by było nawet łatwiej, kiedy dzieciaki stały się samodzielne. Nikomu krzywdy tym nie zrobimy.

Przyglądał mi się przez długą chwilę, a potem nagle wybuchł:

– Mnie byś zrobiła krzywdę! Mnie! Bo cię kocham! Myślisz, że taka święta jesteś? Że nigdy mnie nie zraniłaś? Wszystko zawsze ci wybaczam…

Zamilkł, bo ewidentnie zabrakło mu słów.

– To może mi przypomnisz, kiedy ostatnio wpakowałam rodzinę w tarapaty finansowe? – spytałam.

– Nigdy – przyznał ponuro. – To na pewno. Ale powiedz, chcesz się naprawdę rozwieść? Przecież jesteś taka wierząca.

– No, powiedz jeszcze o tym policzku, który znów powinnam znieść – zakpiłam. – Naprawdę tak trudno zrozumieć, że mogę mieć już dość?

Zacisnął zęby.

– Mogę to zrozumieć – wycedził. – Ale żeby przez głupie pieniądze…

– Głupie? – po raz kolejny podczas tej rozmowy mu przerwałam. – Głupie?! Dla ciebie to może w ogóle drobne?

Pokręcił głową, a potem spuścił wzrok

Jak już wspomniałam, windykator pojawił się, kiedy tylko wróciłam z pracy. Wyglądało na to, że czekał pod domem, aż ktoś się zjawi, bo nie minęły dwie minuty, jak zadzwonił do drzwi. Z początku myślałam, że to jakiś akwizytor, i chciałam go szybko odprawić, ale gdy usłyszałam, że jest w sprawie długu i ma ze sobą dokumenty, nogi się pode mną ugięły.

– Reprezentuję kancelarię prawniczą, która świadczy usługi dla banku udzielającego pożyczek. Jego nazwa na pewno nie jest pani obca.

Nie była, bo to był jeden z tych pożyczkodawców, którzy reklamują się w gazetach i nawet w telewizji. Mój kochany mąż zapożyczył się u nich i zalegał ze spłatą. Wcale się nie dziwiłam, bo oddawał mi tyle pieniędzy co zawsze, więc nie bardzo miał z czego spłacać pokaźne odsetki. A teraz suma stała się wymagalna od razu.

– Ale na co wziął tę pożyczkę? – zapytałam słabym głosem.

– Normalnie bym pani nie mógł odpowiedzieć – odparł windykator – bo to firmy nie interesuje. Ale oddział i pora, w jakiej skorzystał z oferty, wskazują, że pieniądze poszły na hazard.

Okazało się, że parabank ma niewielkie, całodobowe biuro w pobliżu kasyna.

– Dziewięćdziesiąt dziewięć procent transakcji zawieranych po godzinie dwudziestej to goście tego przybytku – mówił mężczyzna. – A wszystkie pożyczki, jakie zaciągnął pani mąż, zostały zawarte między dwudziestą a dwudziestą trzecią.

– Kiedy niby siedział na kartach u chłopaków – mruknęłam.

– Słucham? – spytał windykator.

– Ja do siebie – odparłam i odetchnęłam głęboko. – To ile jest tego do spłacenia?

– Razem z odsetkami za zwłokę dwadzieścia pięć tysięcy siedemset złotych.

Zakręciło mi się w głowie

Dla nas to były pokaźne pieniądze. Od razu przypomniałam sobie słomianą inwestycję Hieronima sprzed lat, wypłynęły też z pamięci wszelkie inne jego „figle”, łącznie z okazyjnym kupnem samochodu, który okazał się zwykłym złomem, w dodatku sprowadzonym najzupełniej nielegalnie.

– Czyli to już koniec? – zapytał Hirek zbolałym głosem.

Pokręciłam głową.

– Posłuchaj, kochany – wymówiłam to tak, jakby żmija zasyczała. – Nie pójdzie ci tak łatwo. Najpierw spłacimy ten dług, a dopiero potem się zastanowię. Nie odlecisz sobie jak ptaszek, a ja zostanę z obciążeniem. Mamy wspólność majątkową, pamiętasz o tym?

Tak naprawdę nie zamierzałam się przecież z nim rozstawać. Byłam gotowa przyjąć ten kolejny policzek, ale on powinien się trochę pomartwić, pożyć w niepewności. Jednak w końcu przysięgałam mu przed ołtarzem to nieszczęsne „w zdrowiu i w chorobie”.

– I tak dobrze, że chodziłeś po pieniądze do legalnej firmy, a nie zadłużyłeś się u jakichś gangsterów. Wtedy mielibyśmy nad sobą nie widmo komornika, tylko fizyczne zagrożenie. Pewnie już byś chodził z połamanymi palcami.

– Nigdy nie zrobiłbym takiej głupoty! – zawołał.

Chciał jeszcze coś dodać, ale pod wpływem mojego wzroku ucichł.

– Powiedzmy – burknęłam. – Tak czy inaczej, trzeba to uregulować jak najszybciej, bo nawet jeśli się dogadamy i rozłożą należność na raty, sporo stracimy. Dlatego wezmę pożyczkę w normalnym banku i będziesz mi pomagał ją spłacać.

– A jak już spłacimy? – spytał Hirek z niepokojem.

– Już mówiłam, wtedy się zastanowię.

Naprawdę niech się to moje szczęście małżeńskie chociaż trochę pomartwi.

Czytaj także:
„Gdy mąż rzucił mnie dla kochanki, zakochałam się w innym. Dzieci powiedziały, że to niesmaczne randkować w moim wieku”
„Zakochałam się w mężu mojej siostry. Uważałam go za ideał. Nie wiedziałam, że to potwór, który zniszczył Gosi życie”
„Moja podopieczna zakochała się w koledze, który nie odwzajemnił jej uczuć. Nastolatka wpadła w rozpacz i zrobiła głupstwo”

Redakcja poleca

REKLAMA