„Matka mnie odtrąciła. Wybrała kochanka, który pił i podnosił na nią rękę. Nie mam z nią kontaktu od 9 lat”

Mężczyzna zdradzony przez matkę fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Poczułem się przez nią odrzucony. Zrobiło mi się strasznie przykro. Dotychczas uważałem, że jesteśmy dla siebie najważniejsi, rozumiemy się i stanowimy dla siebie oparcie. Nie spodziewałem się takiego postawienia sprawy przez mamę. Coś we mnie pękło”.
/ 11.11.2021 15:00
Mężczyzna zdradzony przez matkę fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

– Halo, Jacuś, co tak siedzisz sam po ciemku? – wyrwał mnie z zamyślenia głos Madzi, która weszła nagle do pokoju.

– Widziałem dziś mamę – wyjaśniłem żonie krótko.

Nie odwiedzałem jej od 9 lat, w ogóle się z nią przez ten czas nie widziałem. Dopiero dziś, gdy zatrzymałem się przed przejściem dla pieszych, zobaczyłem ją tuż przed sobą. Postarzała się, zgarbiła… Wydawała się zagubiona i niepewna, jakby w każdej chwili mogło jej coś zagrozić. Poczułem ukłucie w sercu, choć łatwo się nie wzruszam. Mam 35 lat, pracuję w policji i już zdążyłem się nauczyć, że po prostu muszę być twardy.

– Zadzwoń do niej – odezwała się Madzia. – Przecież to twoja matka. Nie możesz traktować jej jak wroga czy obcego człowieka.

Łatwo jej mówić! Przecież nawet jej nie zna

Muszę przyznać, że matka nie miała łatwego życia. Mój ojciec nie stronił od alkoholu, ale jeszcze nie to stanowiło największy problem. Uganiał się za babami, przepuszczał z nimi pieniądze i wcale się z tym nie krył. W domu wybuchały awantury, a gdy zaczął „zapominać” o powrocie na noc do domu, mama złożyła pozew rozwodowy.

Gdy ojciec zniknął z naszego życia, wcale za nim nie tęskniłem. Przedtem i tak nie miał dla mnie czasu, a gdy rodzice wzięli rozwód – miałem wtedy 5 lat – wyszedł z domu i już nigdy nie próbował się ze mną spotkać ani jakkolwiek skontaktować. Dlaczego miałoby mi go brakować? Albo jego pijackich awantur?

Mama źle znosiła samotność. Niby na jakiś czas zyskała spokój, lecz ciągle marzyła, że znów ułoży sobie życie i będzie szczęśliwa. Spotykała się z jakimiś facetami, ale ci szybko okazywali się niewiele warci. Początkowo byli mili i uprzejmi, jednak w końcu zawsze wychodziła na jaw ich prawdziwa natura. Jak zwykle zaczynał się alkohol i awantury. W końcu przykleił się do niej taki drobny pijaczek. Niegroźny, ale na okrągło były z nim kłopoty. Awanturował się w domu i z sąsiadami na korytarzu. Ciągle coś mu przeszkadzało. Nie znosiłem go coraz bardziej.

– Mamo, nie wytrzymam z nim pod jednym dachem – powiedziałem wprost, gdy pierwszy raz podniósł na nią rękę.

Chwyciłem drania za kołnierz i chciałem spuścić ze schodów, niespodziewanie jednak matka stanęła w jego obronie.

– Jacek, nawet nie próbuj zrobić mu krzywdy! – zawołała rozzłoszczona. – Puść Romka!

– Albo on, albo ja. Ktoś musi się wyprowadzić, i to szybko – postawiłem sprawę jasno.

Matka nic wtedy nie odpowiedziała. Zrozumiałem więc, że przyszła pora, żeby się zbierać. Poczułem się przez nią odrzucony. Zrobiło mi się strasznie przykro. Dotychczas uważałem, że jesteśmy dla siebie najważniejsi, rozumiemy się i stanowimy dla siebie oparcie. Nie spodziewałem się takiego postawienia sprawy przez mamę. Coś we mnie pękło.

Po maturze wstąpiłem do policji. To był najprostszy sposób, żeby uwolnić się od chorej sytuacji w domu. Wyjechałem na szkolenie, potem wynająłem maleńką kawalerkę i żyłem swoim życiem. Jeszcze wtedy odwiedzałem mamę, ale w końcu od kolegów z pracy, którzy mieli patrole w tym rejonie, dowiedziałem się raz i drugi, że sąsiedzi dzwonią po policję, bo ciągle u matki awantury.

Nie chciała wpuszczać do domu pijanego gacha, gdy wracał w nocy. Wtedy on zdejmował buty i z całej siły walił nimi w drzwi. No i zaczynała się afera na całą klatkę. Koledzy śmiali się za moimi plecami. Było mi wstyd i jednocześnie szlag mnie trafiał ze złości. Próbowałem tłumaczyć mamie, że to musi się natychmiast skończyć, ale bez skutku. Ostatecznie powiedziałem wprost:

– Jeśli ten pijany menel będzie do ciebie przychodził i robił nam wstyd na całą dzielnicę, to ja, twój syn, nie chcę cię znać.

– Synku, Romek to dobry człowiek. Ma słabość do wódki, ale on mnie naprawdę kocha!

– Mamo… – zacząłem, lecz  przerwała mi zniecierpliwiona:

– Gdybyś się, synku, nie wtrącał, to byłby spokój.

„Co? Niby jakim cudem? – pomyślałem wtedy urażony do żywego. – Jak mogła mnie obwiniać o awantury, które urządzał jej ten parszywy przybłęda?!”.

Wyszedłem wtedy bez słowa, chociaż czułem rozpacz. Nie chciałem zrywać kontaktu z mamą, a jednocześnie nie chciałem patrzeć, jak razem z tamtym pijusem powoli sama stacza się się do rynsztoka. Widziałem, że przy nim też zaczęła sięgać po kieliszek. W pracy poprosiłem o przeniesienie do innej dzielnicy. Zmieniłem numer telefonu, wynająłem inną kawalerkę i zniknąłem z życia mamy, jakby mnie nigdy nie było na świecie. Tak minął rok.

Wyszła za mąż, ma zupełnie nowe życie

Któregoś dnia zupełnie przypadkiem, gdy właśnie robiłem zakupy, spotkałem dawną sąsiadkę, która znała mnie od dzieciństwa.

– Ale zmężniałeś! – zaczęła na powitanie, a potem od razu zaczęła opowiadać o mojej matce. – Wyrzuciła w końcu tamtego pijaka – poinformowała mnie. – I wyszła za mąż – dodała, a mnie szczęka opadła z wrażenia.

Naprawdę nie sądziłem, że matka jeszcze założy rodzinę. Podzwoniłem trochę po dalszych krewnych i okazało się, że mama rzeczywiście wzięła ślub z wdowcem, który był jej dawnym kolegą szkolnym.
Spokojny i zrównoważony Zygmunt co prawda nie zaglądał do kieliszka, za to miał inną poważną wadę. Był okropnie schorowany i po dwóch zawałach. Oczywiście, nie zapowiadało się, że nagle stanie się okazem zdrowia. Na dodatek miał na utrzymaniu córkę z poprzedniego małżeństwa, z którą były poważne kłopoty wychowawcze.

Podobno jednak moja mama po początkowych scysjach potrafiła dogadać się z młodziutką pasierbicą. W naszym dawnym mieszkaniu stworzyła mężowi i jego córce przytulny dom. Pomyślałem, że pewnie nareszcie poczuła się szczęśliwa i komuś potrzebna… W każdym razie to tylko utwierdziło mnie
w przekonaniu, że w życiu mamy nie ma już dla mnie miejsca.

W tamtym okresie poznałem Madzię, śliczną pracownicę prokuratury. Od początku myślałem poważnie o wspólnej przyszłości. Dokuczała mi samotność, podobnie jak kiedyś mojej mamie. Po pół roku znajomości zaproponowałem Madzi małżeństwo. Jesteśmy naprawdę szczęśliwi, mamy rocznego synka. I moja mama pewnie nawet nie wie, że została babcią.

Właśnie o tym pomyślałem w pierwszej chwili, gdy tego ciepłego dnia, po latach, zobaczyłem mamę na przejściu dla pieszych. Patrząc na nią, przypominałem sobie migawki z naszego życia. Nie było aż takie złe… Siedziałem po ciemku i myślałem, że dalej tak nie można, że nie mogę zostawić jej samej. Tylko jak mam do niej wrócić?  Jak powiedzieć, że żałuję, że wybaczam i prosić o wybaczenie?

Zbyt długo nosiłem w sobie tę złość

Gdy tak łamałem sobie głowę, weszła żona. Wyrwała mnie z zamyślenia, a ja opowiedziałem jej, co mnie trapi.

– Zadzwoń do niej – Madzia nie dawała mi spokoju.

– A jeśli mnie odrzuci? – obawiałem się, że po tym wszystkim, po tylu latach mama po prostu nie zechce mnie znać.

Madzia pokręciła głową.

– To twoja matka, nie odrzuci. Nie czekaj, dzwoń już teraz.

Bardzo niepewnie sięgnąłem po telefon. Wybrałem numer i usłyszałem jej głos. Przez krótką chwilę nie potrafiłem wydobyć głosu.

– Mama? Tu Jacek… – zacząłem cicho.

– Jacuś? Dobrze, że dzwonisz, synku. Właśnie ugotowałam kapuśniak. Taki, jak lubisz. Zawsze lubiłeś… – mówiła szybko. – Bo wiesz, przyzwyczaiłam się i ciągle gotuję jak dla dwojga, a przecież Zygmunt nie żyje już ponad rok – mówiła takim zwyczajnym tonem, jakbyśmy rozstali się poprzedniego dnia. – Jego córka wyjechała do Anglii z narzeczonym. Tak coś czuję, że zostaną na stałe. No i znów jestem sama jak palec. Dosłownie nie mam do kogo ust otworzyć… Przyjdź na obiad, słyszysz? Bo się zmarnuje, a ty lubisz moje gotowanie.

– Dobrze, mamo…

Wyszło mi to jakoś nieporadnie i cicho, bo głos uwiązł mi w gardle. Zdałem sobie sprawę, że albo teraz, albo nigdy. „Jeśli teraz odłożę spotkanie z mamą na inny dzień, to na pewno nie pójdę” – powtarzałem sobie w myślach.

– Mamo, przyjadę dzisiaj. Będę za dwie godziny – dodałem, powstrzymując łzy.

Odłożyłem słuchawkę. Madzia podeszła do mnie i mocno objęła za szyję. Rozpłakałem się jak dziecko.

– Byłeś dzielny – pochwaliła mnie, wycierając mi mokre oczy dłonią; sama też była wzruszona. – Bardzo się cieszę. Nie mogłam znieść, że dusisz w sobie taką zawziętą złość na własną matkę. Bałam się, że możesz kiedyś tak samo mnie znienawidzić… Ubierz się porządnie, koniecznie włóż marynarkę.

Pojechałem. Po drodze kupiłem wielobarwny bukiet i w końcu stanąłem przed drzwiami mieszkania, w którym kiedyś dzieliłem z mamą radości i smutki. Przycisnąłem dzwonek. Mama otworzyła z uśmiechem, objęła mnie, uściskała i wprowadziła do środka.

– Piękne kwiaty – pochwaliła, sięgając po wazon. – Teraz umyj ręce i od razu siadaj do stołu, bo wystygnie – ponagliła mnie, jakby czas się zatrzymał albo jakby dawno wyrzuciła z pamięci wszystkie niedobre lata.

– Dobrze, mamo.

„Moja dobra, kochana mama. Dlaczego jej unikałem? Jak mogłem?” – pomyślałem, starając się ukryć wzruszenie.

Czytaj także:
„Przyjaciółka zachorowała i wysłała mnie w góry ze swoim mężem. Problem w tym, że jestem w nim zakochana...”
„Mąż nie mógł znieść, że zarabiam więcej od niego. Ja myślałam, że odszedł przez kochankę”
„Maż dał mi dzieci i piękny dom, a ja miałam być jego gosposią, Gdy niedokładnie posprzątałam, bił mnie bez opamiętania”

Redakcja poleca

REKLAMA